.
W opisie zapachu producent zapewnia, że kompozycja jest całkowicie nowatorska. Oczywiście nie uwierzyłam.
Wcale nie dlatego, że żywię osobistą niechęć do firmy. Po prostu… tyle razy czytałam już podobne teksty, że wolę zachować dystans i nie napalać się od razu jak szczerbaty na suchary.
Tym razem jednak mogłam się napalić i nawet trochę żałuję, że tego nie zrobiłam, bo niedawno na Allegro poszła flaszka w dobrej cenie. Nadmiar rozsądku też ma swoje wady. 😉
Zapach jest rzeczywiście niestandardowy. Przestrzenny, chłodny jak świt po deszczowej nocy, napchany olejkami eterycznymi aż oczy bolą. Jednocześnie nie jest to aromat w prosty, bezpośredni sposób ostry, ani nieprzyjemnie zimny.
Jeśli za ten niezwykły efekt odpowiada olejek drzewa tekowego, to tekowiec powinien raczej być drzewem iglastym, a nie liściastym (jest liściasty – tak dla porządku zaznaczę). Jego aromat przypomina olejek sosnowy zmieszany z miętą i kamforą oraz dosłodzony krztyną olejku z melisy i śladem zielonej goryczki podobnej do geranium. Oczywiście o ile dobrze uchwyciłam nutę. I o ile w składzie nie występuje drewno tekowe plus mięta plus kamfora na przykład.
Ten niezwykły, ekspansywny aromat uzupełnia musujący, świetnie komponujący się z przenikliwą nutą przewodnią imbir, świeży kardamon podbity tu drewnem tekowym w podobny sposób jak w Nemo Cacharel złożony został z aromatem liści betelu. W nucie serca pojawiają się rozwiane, rozciągnięte w cienkie nitki nuty dymne (żywiczne kadzidło przypominające Zagorsk CdG i ostry, mokry tytoń w ilości śladowej, nieuciążliwej), odrobina ładnego wetiweru i wreszcie we wcześnie ujawniającej się bazie brzmiące jak świeży palisander połączenie sandałowca i dzikiej, nieogrodowej róży. Całość pachnie jak przejrzysta żywica spływająca z pnia młodego tekowca stojącego samotnie na łagodnym, zielonym pagórku w chłodny, wiosenny dzień.
Celowo nie piszę, że Spiritus Land jak wypoczynek pod takim drzewem na takim pagórku, bo w zapachu nie ma pierwiastka ludzkiego. Jest wyłącznie przestrzeń wypełniona przejrzystym powietrzem czystym jak źródlana woda. W końcu to Spiritus Land, a nie Spiritus Man.
Kompozycja Miller et Bertaux rozwija się linearnie: ociepla nieco i wygładza, eteryczny powiew łagodnieje nie zanikając. Ponieważ nie potrafię tego wrażenia opisać konkretnie, znów posłużę się obrazem: Spiritus Land rozwija się, jak poranek po wspomnianym już wilgotnym świcie. Krople rosy i nocnego deszczu parują w sączącym się przez warstwę jasnych obłoków słońcu, aromat żywicy i świeżych ziół miesza się z wiatrem niespiesznie przynoszącym zza linii horyzontu ślady jasnego, nieco chemicznego dymu przypominającego zapach topiącego się ebonitu.
Zapowiada się piękny dzień. 🙂
Nuty zapachowe:
drzewo tekowe, drzewo sandałowe, róża, imbir, tytoń, kadzidło
2 komentarze o “Miller et Bertaux Spiritus Land”
wywalić róże i nuty byłyby idealne.
tylko tyle mam do napisania bo zaznajomiłam się jeno z nutami zapachowymi^^ czytać nie nadążam, tak ostatnio lecisz z tymi recenzjami! świetnie, jak mnie najdzie to będę miała sporą dawkę dobrej lektury!:)
pozdrawiam,
Iga (GothicA)
Gothic, opierając się na moim przekonaniu pokrewieństwie naszych nosów spekuluję, że róża w Spiritus Land Cię nie zabije, jako i mnie nie zabiła. Jest bardzio dyskretna i mało kwiatowa w wyrazie.
A co do tempa: w moim podręcznym pudełeczku z zapachami do prztestowania "na już" zrobiło sie ciasno i od paru miesięcy sukcesywnie staram się je opisać i poszufladkować w głowie.