O dziegciu słów kilka

Przy okazji pisania o drewnie w perfumach wspominałam o dziegciu, jednak od początku towarzyszy mi przekonanie, że składnik ten zasługuje na więcej, niż kilka słów.
Dziś się z pokusą napisania o brzozowej smole uporam. Ulegając oczywiście. Bo najlepszym sposobem na to, by zwalczyć pokusę jest jej ulec.*

Dziegieć, inaczej smoła brzozowa to lepka substancja o konsystencji smaru i charakterystycznym zapachu, uzyskiwana w procesie suchej destylacji kory brzozy (tej białej, najzwyklejszej).
Brzmi dumnie, a proces całkiem prosty. Chodzi o to, żeby doprowadzić brzozową korę do bardzo wysokiej temperatury bez dostępu tlenu. Proces ogrzewania doprowadza do wydzielenia i zagęszczenia półpłynnych soków roślinnych, zaś brak tlenu chroni drewno przed spaleniem.
Dawniej robiło się to w przypominających dymarki smolarniach, ewentualnie we wkopanych w ziemię glinianych naczyniach. Współcześnie… Współcześnie można sobie sprokurować dziegieć nawet w zwykłej puszce. Wystarczy wypchać puszkę (po ciastkach na przykład) z przykrywką brzozową korą, zamknąć szczelnie, obłożyć chrustem i chrust podpalić. Po kilku godzinach podsycania ognia i ogrzewania puszki wydzieli nam się regularny, ekologiczny, aromatyczny (albo śmierdzący, zależy od upodobań) dziegieć.
Dziegciem nazywana bywa także smoła bukowa. I tę interpretację akceptuję. Ale już smoła sosnowa stricte dziegciem nie jest – pachnie bardziej jak terpentyna i ma inny skład chemiczny. Nazywamy ją dla odmiany, smołą drzewną (jak gdyby brzoza drzewem nie była).


Jak pachnie dziegieć?
Eterycznie.
Poziomem inwazyjności przypomina kamforę, jest wszakże znacznie mniej chłodny. Pod względem ostrości balansuje gdzieś między pieprzem, a olejkiem cynamonowym, jednak różni go od nich nietypowa, chemiczna nuta przypominająca bardziej smary czy bituminy, niż klasyczną smołę. Dodatkowo jest w dziegciu woń drewna. Nietypowy, ostry zapach palonych świeżych, wilgotnych gałęzi trzaskających i prychających w płomieniach.
Opis nie jest zachęcający, ale słowo daję, że dla mnie zapach dziegciu jest piękny.

Za to smak podobno ma dziegieć okropny wręcz. To właśnie intensywna gorycz dziegciu uczyniła go niesławnym bohaterem porzekadła mówiącego, że łyżka dziegciu potrafi zepsuć całą beczkę miodu.
Pomimo krążących o pochodzeniu tego przysłowia legend, wśród których są opowieści o niezdyscyplinowanych wojach, którzy tak skutecznie upijali się miodem pitnym, że zaniepokojone dowództwo w desperacji doprawiło wszystkie beczki dziegciem, oraz takie o sabotujących kuchnie najeźdźców bednarzach dostarczających zanieczyszczające jadło beczki, najprawdopodobniejszym wyjaśnieniem zdaje się być lekarstwo o nazwie „miód dziegciowy”, w którym dziegieć był substancją czynną, zaś słodki miód służył złagodzeniu smaku.

Cokolwiek by o tym składniku nie pisać – to jedna z najbardziej oryginalnych i niezwykłych nut w perfumach.
Najwyraźniej wyczujemy ją w Patchouli 24 Le Labo. Poza tym w skomponowanym przez Christophe Laudamiela Askew Humiecki & Graef, No.2 z drugiej serii Six Scents oraz w Lonestar Memories Tauer Perfumes. Ślad zapachu, który przypomina mi nieco brzozową smołę odnajduję też w Bvlgari Black, które polecam szczerze nie tylko z tego względu.

* Autorem przytoczonego aforyzmu jest Tristan Bernard.
** Pierwsze zdjęcie: Michał Kurc
*** Drugie zdjęcie: Krzysztof Kopeć

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

6 komentarzy o “O dziegciu słów kilka”

  1. Left Side of the Moon

    Ha, no proszę! Całe życie można się czegoś nauczyć 🙂 Dziękuję za wyczerpujący wpis, aż zapragnęłam sama sprokurować nieco dziegciu. Zawsze intrygowała mnie nazwa, a teraz jeszcze zapach opisałaś tak sugestywnie, że polubiłam go od samego czytania. Ale może tylko mam małą drzewną obsesję… 😉 Czyżbyś Sabbath sama uwarzyła dziegieć? 😮

  2. No niestety, nie tym razem. Ale zdarzyło mi się. 🙂

    Przychodzi mi do głowy kolejny zapach, który powinnam zabrać ze sobą na Eurocon. Nie wiem, czy nie lepiej będzie umówić się specjalnie na wąchany wieczór kiedyś. 😉

  3. Left Side of the Moon

    Fajnie 😀 Wszystko wydaje mi się interesujące: nazwa, pochodzenie "substancji" i opis zapachu. 🙂

  4. Aha! to mam odpowiedzialnego za efekt zapachu smaru w początkowej fazie cuir de lancome w nutach jest brzoza i szafran i tych dwójkę podejrzewałam o taki efekt (a może powinnam na liście podejrzanych umiescić też swoją skórę 😛 hm….)

  5. bardzo 🙂 ale już wiem że na mojej koleżance to pachnie kwiatami i pudrem. Stwierdzam zatem że mam szczęście ja lubię takie wonie.

    Im dłużej czytam o różnicach w odbiorze poszczególnych zapachów tym bardziej mam ochotę poczytać jakieś naukowe opracowania na ten temat znasz może jakieś ciekawe pozycje?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Amber Oud by Kilian

Przygotowałam sobie taki wstęp: że ostatnio było tu mocno emocjonalnie, że najpierw zachwycałam się bez umiaru, potem manifestowałam rozczarowanie za pomocą pseudopoetyckiego apelu, a dziś

Czytaj więcej »