Syreni śpiew ciszy – Bois Noir Robert Piguet

O czym zwykle pisze Sabbath?

– O perfumach drzewnych. Oud i żywiczne kadzidła to też nuty drzewne.

– A jeśli nie o drzewnych, to najchętniej o perfumach z czernią w tytule.

Nie raz już przyznawałam się, że wszelkie Boisy (nie mylić z boysami), Woody, Noiry i Blacki to najskuteczniejsze pułapki na Sabbath. Czyż można wyobrazić sobie lepszy „powrót w strefę mroku” – po tych wszystkich jaśminach i babeczkach – niż perfumy nazywające się Bois Noir?

Proszę nie odpowiadać. Pytanie jest retoryczne. 🙂

Ciemność jest szczodra, cierpliwa i zawsze zwycięża *

Bois Noir to kompozycja pozbawiona klasycznego otwarcia – lekkiego, ekspansywnego szczytu kompozycji, który stanowi zwykle przygrywkę do utworu, akord efektowny jak barwny kapelusz.

Barwne kapelusze bywają piękne, ale raczej nie w stylizacji „noir”. Czerń winna być czernią od początku do końca. Nie fragmentarycznie.

Pierwsze nuty Bois Noir są nie tylko ciemne, lecz także drzewne. Kompozycja wita nas zapachem suchego, przykurzonego drewna – spękane cedrowe listwy, nieokorowane kłody czerwonego sandałowca, ciemne jak kakao pnie gwajakowców, jasne jak popiół płaty brzozowej kory rozrzucone pod gołym niebem.

Piękne, dzikie, pozbawione akcentów kosmetycznych piżmo daje kompozycji przestrzeń – sprawia, ze drewno staje się drzewem.

Recenzując Chene marki Serge Lutens posłużyłam się metaforą rozłupanego dębu. Po aplikacji Bois Noir wrócił do mnie obraz rozdartego przez piorun potężnego, starego drzewa. Potęga nut drzewnych połączona z niezwykłym wrażeniem przestrzeni. Aromat wiekowego, ciemnego drewna żywcem wydarty życiu – w tkankach pokonanego kolosa wciąż płynie złota krew, osmalone ogniem gałęzie z uporem sięgają ku korzeniom usiłując wydrzeć ziemi energię potrzebną do tego, by trwać.

Najistotniejszą cechą odróżniającą Bois Noir od Chene jest… Mrok.

Jest noc. Światło nie obnaża intymnej bezbronności złocistych słojów rozdartych żywiołem. Cisza i ciemność tchnęły w tę scenę niezwykły spokój. Żywiczne krople tężeją w chłodnym powietrzu jak serca po tragedii – krągłe i cenne jak perły.

Ciemność wokół jest tak gęsta, że wydaje się pełzać po pniu. Jej smoliste włókna przepływają między gałęziami jak chłodna pieszczota. Jest noc. Jest noc…

Bois Noir to moja nowa miłość. Kompozycja mroczna, drzewna do cna, bogata i lekka zarazem. Nastrojem przypomina 03 Century Odin i wspomniane już Chene Serge Lutens, temperaturą Black Comme des Garcons. W bazie, gdy pojawi się piękne, żywiczno – ziołowe labdanum kompozycja kłania się kadzidłom w typie La Liturgie des Heures Jovoy.

Zostałam zaczarowana. Tak, jak w baśniach wędrowców czaruje syreni śpiew i błędne ogniki, tak mnie oczarowała cisza i mrok.

Data powstania: 2012

Twórca: Aurelien Guichard

Trwałość: do 10 godzin

Projekcja: dobra, ale „kulturalna”. To nie jest killer – to woal.

Nuty zapachowe:

Nuty głowy: gwajak, cedr

Nuty serca: sandałowiec, paczula

Nuty bazy: piżmo, labdanum, żywice

* Cytat z: „Gwiezdne wojny: zemsta Sithów”.

  • Autorem wszystkich zdjęć jest fotograf z Minnesoty publikujący w sieci jako Intao. Blog Autora: intao7.wordpress.com.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

22 komentarze o “Syreni śpiew ciszy – Bois Noir Robert Piguet”

  1. uwielbiam te perfumy… to w moim odczuciu jeden z najlepszych drzewniaków na rynku i niestety bardzo słabo znany… szkoda, bo dopiero w kontakcie z tymi i jak podobnymi perfumami definicja zwrotu "perfumy drzewne" nabiera właściwego i adekwatnego znaczenia… ściskam i pozdrawiam… 🙂

    1. Ściskam wzajemnie Piracie. 🙂
      I zgadzam się, Bois Noir jest piękny. Niebanalny, pozornie prosty, drzewny do cna. Mrrrrrr…

  2. Aleksandra GGS

    Juź jestem zaciekawiona. A labdanum na końcu oznacza ,że koniecznie muszę poznać. Odkryłam że uwielbiam labdanum! Cisza i mrok wabią.

    1. Też uwielbiam labdanum. I żywiczne nuty w ogóle. Jestem drewnofilem. Żywica to przecież "krew drzewa". 🙂

    2. Aleksandra GGS

      I testuję go dzisiaj. Przyjemny. Tak mocno drewniany, bez przesłodzeń. Ale co to pojawia się na mojej skórze? Jakiś aromat miodu akacjowego po otworzeniu słoika, a może to raczej duszny, miodowy jaśmin. I to mi przeszkadza, choć spotykałam się z mocniejszymi wibracjami miodowo/jaśminowymi, a wtedy to było nieznośne.
      A gdzie moje kochane labdanum?….

  3. lady_poison

    Sabb czyta się to jak dobrą książkę. Powinnas wydać zbiór recenzji opatrzonych ilustracjami. Ależ ty by była uczta!

    Zapachem jestem baaardzo zaciekawiona. Czerń w nazwie na mnie też działaa jak magnes. 🙂

  4. Mroczny opis perfum wraz z tymi mrocznymi zdjęciami powoduje u mnie gęsią skórkę…. bałabym się poznać ten zapach – mógłby mnie "wchłonąć" w ten mrok 😉

    1. Haha no coś Ty! Ee, to w takim razie zmieniam zdanie, może mnie pochłonąć, bo perfumy były obłędne 🙂

  5. Przeczytałam recenzję, i przypomniało mi się, że ostatnio zamówiłam próbkę – poszła do kuferka, bo test nadgarstkowy nie był udany. Wygrzebałam próbkę czym prędzej, i wypsikałam się całą zawartością – ok 0,6ml. I o borze zielony – szpital!! Nie ma mroku, nie ma drzew – jest szpitalny, gryzący wyziew, Prysznic nie pomógł, pół dnia pomimo zapsikania czym innym z mojej szyi dochodziły do mojego nieszczęśliwego nosa szpitalne zapachy:(

    1. Szkoda, że się na Tobie nie ułożył ładnie. 🙁
      Inna kwestia, że dla mnie "szpital" to też fajna nuta. Ludzie czasem tak oud odbierają.

  6. Mrok to dobry wabik! A jeśli w dodatku okazuje się, że się broni i za dumną nazwą stoi rasowy zapach – wtedy jest bajka!

  7. wiedźma z podgórza

    Zgadzam się w całej rozciągłości: od spostrzeżenia, że nazwa tych perfum do marketingowy strzał w dziesiątkę po ogólną zachwycającość zapachu. 🙂 Dobrze, że dziś wrócił mi węch; dzięki temu będę mogła uraczyć się do snu kroplą zaczarowanego nocnego lasu. 🙂

  8. 😉 A na mnie się wysładza bardziej niż bym chciała. Nie potrafię im odmówić uroku ale są za słodkie i za ciepłe ( nigdy nie sądziłam że to napiszę) ale tu wolałabym żeby było więcej chłodu i przestrzeni.

    Hm choć i tak mogłoby być znacznie gorzeć bo mnie labdanum często a gęsto po prostu nie lubi i nie dość, że gra pierwsze skrzypce to jeszcze nieraz potrafi się tak skwasić, że żal po prostu…

    1. To ja przyznaję, że – jak na możliwości mojej skóry – BN wysładzają się minimalnie. Podobnie jak L'Eau Trois – to też suche, suche, suche drewno.

  9. Znam, cenie i pożądam flakonu mimo niezbyt udanej lotności i trwałości na mojej skórze. Świetna równowaga wszystkich nut względem siebie i ten spokój drzew które wiele już widziały… Bardzo kojarzy mi się z zapachem Sarry Horrowitz lub bardziej na odwrót bo w sumie kiedy powąchałem Roots pomyślałem Bois Noir.. oba piękne i szlachetne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Xerjoff Shooting Stars: Uden

Wcześniej czy później to musiało się stać. 30 czerwca 1908 roku zagłada ominęła Moskwę tylko o trzy godziny i cztery tysiące kilometrów – odchylenie znikome

Czytaj więcej »

Still Life Olfactive Studio

Bez suspensu. Porównajcie nuty: 1. Yuzu, elemi, różowy pieprz, czarny pieprz, pieprz seczuański, anyż gwiaździsty, galbanum, ciemny rum, cedr, ambroxan 2. Czerwony pieprz, imbir, limetka,

Czytaj więcej »