Cuda na kiju – Comme des Garcons Wonderwood

Bogata wyobraźnia to piękna rzecz. Jednak wyobraźnia zbyt bogata czasem szkodzi. Mnie szkodzi między innymi w przypadkach, kiedy strasznie napalam się na perfumy na podstawie opisu – zwykle ubrdam sobie „niewiadomoco”, a potem dziwię się, że realny przedmiot moich marzeń pachnie inaczej. Tak było i w przypadku Wonderwooda…

Oczekiwałam zapachu zgodnego z tytułem, czyli cudownego drewna i tyle. Tymczasem testy ujawniły otwarcie chłodniejsze i bardziej eteryczne, niż się spodziewałam.

Świeży, aromatyczny czarny pieprz, wietrzny aromat cyprysowej żywicy, bergamotka wprost z esencjonalnego Earl Greya i nadający temu akordowi kamforowej ostrości ekstrakt kminku sprawiają, że w pierwszych chwilach po aplikacji Wonderwood bardziej przypomina zapachy z serii Monocle: Hinoki i Laurel, niż otulające drewniaki.

Swoją drogą, jestem przekonana, że wśród składników znajduje się także laur, tylko nie wiem, czy liście (które wiem, jak pachną) czy raczej żywica (której zapach mogę sobie jedynie bardziej, lub mniej plastycznie wyobrażać).

Pierwszą nutą, która przełamuje tę wypełnioną światłem przestrzeń jest gwajak. Wśród chłodnych, rozproszonych promieni nut eterycznych pojawia się, jak nasycona barwą plama, ciepły aromat słodkiego, drewna gwajakowca. Fenomenalny zabieg! Nie rozpływa się on bowiem, nie miesza z wiatrem, lecz tkwi wśród chłodu zawieszony jak kropla złotego miodu.

Po chwili czujnie tropiąc to niezwykłe zjawisko wyczułam urodziwą owocowo – kwiatową nutkę dodającą gwajakowi nie tylko wyrazistości, ale też przytulności. Cristalon. Piękne połączenie.

Kolejna ewolucja jest już mniej zaskakująca: pierwszy kwadrans kontemplowania tego drzewnego cuda przygotował mnie na to, co dzieje się potem. Zapach ujednolica się, nuty ciepłe i chłodne przenikają się dając w efekcie wrażenie łagodnie muskającego skórę letniego Zefirka. Jak gdybyśmy siedzieli w drewnianej, ażurowej altanie: nie wystawieni na wiatr ani słoneczne promienie, ale też nie do końca przed nimi osłonięci.

Eteryczne olejki unoszące otwarcie Wonderwooda w niebo uleciały już zostawiając po sobie żywiczny ślad, złota słodycz traci wyrazistość w otoczeniu nowych aromatów. Pojawia się słodkie, chłodne kadzidło, skontrastowana z nim mocno przyprawowa gałka muszkatołowa, pięknie zielony, wysłodzony laurem wetiwer i jasne drewno, dzięki bogactwu składników towarzyszących pozbawione surowości i twardości.

Robi się ciemniej, przytulniej. Wonie drzewne stają się coraz bogatsze, bardziej zbytkowne i cięższe. Gwajak z sandałowcem tworzą łagodnie słodkie tło dla aksamitnej nuty będącej najprawdopodobniej wzbogaconym dodatkiem agaru cashmeranem. Kompozycja znów się różnicuje, rozdziela na warstwy: szorstkie nieomal w tym zestawieniu nuty przyprawowe wplecione zostały w aromaty drzewne jak błękitna wstążka w ciężki warkocz.

Nie łączą się, nie tworzą jednolitej ściany zapachu – kompozycja Antoine Lie zmienia się, wije miękko i płynnie ukazując coraz to nowe, niezwykłe barwy drewna. I ta właśnie przedziwna struktura czyni Wonderwood godnym nazwy.

Spodziewałam się Cudownego Drewna. Głębokiego, drzewnego do cna, potężnego jak baobab. Dostałam Drzewne Cuda. Rzeczywiście przedziwne, fascynujące i niepokojące jak film braci Quay. Może tylko mniej ponure i psychodeliczne, ale to akurat skłonna jestem uznać za zaletę.

Napiszę jednak ku przestrodze, że nie polecam brania w ciemno (zawsze nie polecam, ale w tym przypadku nie polecam specjalnie), bo to olfaktoryczny dziwak jest i może się nie spodobać. Szczególnie na skórze, która podbija nuty ostre, albo źle układa się z cedrem stanowiącym rusztowanie tej niezwykłej układanki. Ale testy polecam. Też jak zwykle. 🙂


Data powstania: 2010
Twórca: Antoine Lie

Nuty zapachowe (według LuckyScent):
pieprz z Madagaskaru, bergamota, somalijskie kadzidło, gałka muszkatołowa, kristalon, Cashmeran, drewno gwajakowca, cedr, ziarna kminku, Javanol, sandałowiec, oud
Wedle innych źródeł także cyprys, balsam jodły, pashminol, wetiwer i paczula

* Post ilustrowany jest kadrami ze wspominanego już reklamującego Wonderwood filmu braci Quay

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

21 komentarzy o “Cuda na kiju – Comme des Garcons Wonderwood”

  1. Wreszcie sie doczekałam recenzji tego intrygującego zapachu na Twoim blogu…i zaintrygowałam sie jeszcze bardziej, czas ruszyć na polowanie

  2. Mam nadzieję, że i na Was Wonderwood pokaże się z tej interesującej strony.
    Dziękuję za komentarze i życzę udanych łowów. 🙂

  3. wiedźma z podgórza

    O-o-o! 🙂
    No i ja też się doczekałam. 🙂 Brzmi hm… apetycznie. Niesztampowo dosyć. I, celem poinformowania ciekawskiej: powiedz, czy ostrzysz sobie zęby na więcej? Bo z recenzji nie wynika (albo mi gorączka rozum przytępiła 😉 ).

  4. Escritoro, warto chyba. Choć agaru w nim jak na lekarstwo.

    Wiedźmo, z recenzji nie wynika, bo nie wiem sama. Zapach jest ciekawy bardzo i w sumie dobrze się w nim czuję (nawet komplement złapałam), ale mam wrażenie, że bardzo szybko ze mnie znika. A na kolejny test globalny nie mogę sobie pozwolić, bo mam pożyczoną odleweczkę (niewielką) i nie mam sumienia wyżłopać z niej więcej.
    Czyli w sumie będę chciała więcej, ale raczej na ponowne testy najpierw.

  5. Recenzja brzmi smakowicie… Czyżby CdG wymyśliło coś dla mnie… znowu muszę drepnąć na Koszykową.. Ale sklep to mają cudny.. A Avignon, Kyoto, Zagorsk i Jaisalmer – cudeńka. I Artek standard idealny, a CdG 2 Man to tak jak pisałaś – kopia Gucia. I Hinoki – cudeńko.
    P.S. Mam zmieniony nick na wizażu – slodka_kicunia_17_wera – to ja… 😉
    P.S.2 Stworzeniem nocnym też jestem – zwą mnie wilczycą północy, bo podobno mam nordycko – azjatycko – słowiańskie korzenie… A nasze nazwisko to skrzyżowanie wilka, Azjaty i Słowianina…

  6. Left Side of the Moon

    Z zaciekawieniem przeczytałam recenzję, bo postanowiłam zdobyć próbkę Kyoto i przetestować na Allegro jeszcze kilka CdG-ów 😉 Ten jest wśród wybrańców. Podzielę się wrażeniem za jakiś czas. 😉 Ściskam serdecznie! Tak się cieszę, że się zobaczyłyśmy i miałyśmy okazję porozmawiać! :)))

  7. Najlepiej byłoby wybrać się do Warszawy…
    A za Tricon jeszcze raz przepraszam. Posiadówka w bagażniku to nie jest to, na co miałam ochotę.
    Może kiedyś przyjedziesz do "mojej wsi" i po prostu wparzysz miedzy moje flaszki i próbki? Tak na spokojnie, bez konkurencji?
    Ściskam. 🙂

  8. Left Side of the Moon

    A dlaczego do Warszawy? Tam próbki są taniej? 😮 10-11 września będę w Warszawie, może udałoby mi się znaleźć chwilę na wpadnięcie do sklepu(?), o ile nie jest w jakimś dzikim zaułku miasta.
    Sabbath, nie przepraszaj! Gdzie znalazłybyśmy lepsze miejsce?? Ja spieszyłam się na busa, Ty wychodziłaś na prelekcję, to było najlepsze miejsce 😀 A jakie wygodne :DD Spodziewałam się, że nie będziemy miały okazji pogadać w tym ukropie programowym więc doprawdy uważam za szczęście, że mimo wszystko się udało i to kilka razy choć chwilę. Dziękuję za zaproszenie! 😀 Z wielką przyjemnością. 😀 Ale pozwolisz, że nie w tym roku? 🙂 Pogadamy jeszcze na privie.

  9. Pogadajmy. 🙂
    Mam niedosyt po Triconie. Czuję, jak gdybym sama sobie zabrała wiele przyjemnych i "dobrych" chwil. 🙂

    W Warszawie, w Śródmieściu na Koszykowej 1 jest sklep i tam można wszystko powąchać. Próbek nie robią, ale moja kumpela potajemnie robi sobie do fiolek i jej się udaje. Ja mam opory (nawet w Douglasie pytam, choć wiem, że nie powinnam) i trochę zazdroszczę jej tego luzu – przecież testery po to są. :]

  10. witaj
    spodziewałem się ciekawego zapachu.
    początek rzeczywiście przypomina Laurel z serii Monocle ,lecz potem co się dzieje na mojej skórze to koszmar nie do opisania.
    zapach starego, brudnego, spoconego mężczyzny.
    brrr :((
    niestety jak dla mnie to najsłabszy zapach CDG jaki miałem okazję przetestować.
    J

  11. Kurczę, niedobrze.
    Ale skoro taki jest wyrazisty i efektowny (że zły efekt, to nieistotne), to może jednak nie najsłabszy? Może najokropniejszy, ale żeby najsłabszy? 😉

    W każdym razie na mnie stary, brudny, spocony mężczyzna nie wyłazi. I dobrze, bo nie lubię takiego towarzystwa. 🙂

  12. masz zupełną rację.
    najsłabszy nie jest ,natomiast konkretnie to nie moja bajka.
    od razu wyczułem wetiver,który na kilka minmut tłumi te przykre doznania.
    i pomyśleć że gotów byłem brać w ciemno flakon.
    dawałem mu szansę, lecz za trzecim podejściem było jednak to samo :((
    ciekaw jestem, które składniki powodują u mnie te odruchy wymiotne.
    czy to nie przypadkiem połączenie cedru z drewnem sandałowym? (dwoma składnikami do których zawsze podchodzę ostrożnie)
    z Cedre Sandaraque,które znasz również nie dałem rady(ale to mnie nie odrzucało)
    natomiast co do drewna sandałowego to różnie bywa.
    zachwyca tak jak w Santal De Mysore Lutensa.
    lecz już nie w Santalum Profumum.
    J

  13. kurczę dziś w pracy noszę próbkę ze sobą.
    może jednak dam mu 4 szansę? (choć słabo to widzę)
    fajnie było by poznać każdy składnik osobno,aby wiedzieć co mi w nim tak przeszkadza.
    pZdR
    J

  14. Trzeba byłoby zatrudnić jakiegoś molekularnego Kopciuszka do rozebrania substancji na części. 🙂

    Mam chyba sporo szczęścia, bo drewno układa się na mojej skórze po prostu genialnie – wiem, ze z cedru czasem wychodzą kwaśne nuty, wiem, że żywice bywają gorzkie, wiem, że agar może pośmierdywać środkami dezynfekującymi, wiem dużo rzeczy i zupełnie, ale to zupełnie ich nie odczuwam. nie na sobie. Drewno mnie lubi. Może dlatego ja tak bardzo lubię drewno? 🙂

    Wiesz Jarku, nawet jeśli się na Tobie Cudnodrzew nie ułoży, to co z tego? jest tyle pięknych zapachów na świecie, że… Będzie dość radości z tych, które się ułożą. Czyż nie? 🙂

  15. Left Side of the Moon

    Jak ja przegapiłam tę recenzję to nie wiem 😮 Powędrowałam do luluy (nje ma próbek), na Allegro (tysz nje); cóż, pozostaje polować na okazje…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Montale Aoud Lime

. To miała być recenzja dedykowana. Ale nie będzie. Pięknie dziękuję mojej Siostrze w Agarze za próbkę, ale z dedykacją się wstrzymam. Z powodów, które

Czytaj więcej »