Atelier d'Artiste Nez à Nez

.
Chciało mi się czegoś... Charakterystycznego. I z charakterem.

Rum, koniak i tytoń w nutach zapowiadały atmosferę fine de siecle'u. Przybrana tymi mocnymi nutami, nie schłodzona lawendą kawa kusiła obietnica mocy i mroku. Tymczasem... Podczas testów pierwsze przyszło mi do głowy to zawsze irytujące stwierdzenie: "przecież ja to znam". I jeszcze przeświadczenie, że ktoś zapomniał w nutach wymienić ambrę, której jest w Atelier d'Artiste naprawdę sporo.
Mój mózg mnie czasem irytuje: okropnie samowolna z niego bestia.


Barbarzyńca okiełznany


Uwaga... zaczynam.
Stukam w wielkie, zbite z grubych desek drzwi, czekam w napięciu, nerwowo poprawiając włosy, wygładzając niedostrzegalne fałdy na ubraniu... Drzwi otwierają się z modulowanym skrzypnięciem i oto z niepokojem i nadzieją wchodzę do Atelier Artysty.

Aromaty mocnych trunków i parzonej po turecku kawy łączą się ze słodkawym zapachem nieco zawilgoconego fajkowego tytoniu; niecodzienna, chemiczna mieszanka przypraw (kmin, jałowiec, liść lauru, olejek cynamonowy, odrobina kamfory) i owocowej słodyczy pozwala wyobrazić sobie pędzle moczące się w kubku ze skwaśniałym winem; ciężkie, aksamitne kotary odcinają dopływ słońca i powietrza dorzucając do iście artystowskiej palety woni także charakterystyczny zapach paczulowej stęchlizny.
Czynnikiem, który czyni ten bogaty melanż znośnym i intrygującym jest pięknie szorstka, sucha, dyskretnie słonawa ambra.


Artysta wita mnie niedbale; w wymiętym, niezbyt świeżym odzieniu przysłoniętym wielkim, skórzanym fartuchem. Zza jednej z kotar podgląda nas bladoskóra niewiasta w purpurowym gorsecie - nie zagrzewa jednak długo miejsca, dyskretnie usuwając się w cień, zostawiając za sobą ledwie smugę... Kobiecości. Ślad miękkiego, zmysłowego piżma.

Nasz gospodarz nie jest mistrzem towarzyskiej pogawędki. Głos ma chrapliwy, niski, "przepalony", jego ciało jest żylaste, a cera śniada. Podczas urywanej konwersacji śledzę go wzrokiem usiłując wyłowić z mroku jego rysy, zajrzeć w oczy, rozpoznać. I wreszcie wiem, skąd znam tego człowieka i ten zapach.


Daję słowo - tak mógłby pachnieć imć Nawalony Ruski, o którym pisałam dawno temu, jeszcze przed założeniem tego bloga. To nadal "szalenie atrakcyjny typ", jednak w tym wcieleniu cywilizacja okiełznała go, stłumiła nieco.

Atelier d'Artiste jednoznacznie kojarzą mi się z Ambre Russe i właściwie mogłyby nazywać się Ambre Française. Od bezpardonowej i jednocześnie porywającej kompozycji Corticchiato różni się nie tylko nieco innym "kontekstem kulturowym" układu nut, ale też mniejszą mocą.

Skutkiem lat edukacji i europeizacji naszego perfumeryjnego bohatera jest nie tylko zmiana broni, którą wojuje i zestawu używek, którymi się posiłkuje, ale też rezygnacja, głęboko skrywane rozgoryczenie, które dostrzegam tu jako... Brak cukru do kawy. Rosyjska herbata była słodka.


Twórca: Karine Chevallier

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: rum, koniak, czarne winogrona
Nuty serca: jałowiec, paczula, wetiwer, maliny
Nuty bazy: tytoń, ziarna kawy, wanilia


* Na ostatnim zdjęciu oczywiście Daniel Olbrychski, tym razem jako Karol Borowiecki w "Ziemi Obiecanej" Andrzeja Wajdy

Komentarze

  1. Czytając, byłam w tym miejscu z tobą. Wszystko widziałam, choć nic nie czułam, patrzyłam na was jak przez szybę. Czego nie poczułam, to sobie wyoraziłam, wspaniały, działający na wyobraźnię opis, brawo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, że też miałam skojarzenia z Ambre Russe po pierwszej wizycie w Atelier? Tyle, że na mnie wychodzi ulubieniec elit, nieco zmęczony własnm wizerunkiem. Typ świadomy własnej nadmiernej socjalizacji: chciałoby się czasem poczuć jakąś dzikość, tylko najpierw trzeba "machnąć" zamówienie dla pani hrabiny i pana prezesa. A potem prace na wystawę przekazać... I tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cammie, dziękuję. Jeśli masz ochotę na wyjście zza szyby, to polecam raczej Barbarzyńcę nieokiełznanego czyli Ambre Russe. jest mocniejsza, tańsza i łatwiejsza do zdobycia.


    Wiedźmo, toż napisałam, że cywilizacja okiełznała go i stłumiła. I że gorycz czuje... Bidny chłop. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Istotnie, przeoczyłam. Za co się kajam niniejszym. Ano, bidny. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Eee... Nie kajaj się. Kajanie nie jest przyjemne. Postawisz piwo przy okazji (taaa, jasne, już widzę "okazję") i bedziem kwita. Picie piwa jest przyjemne. Potem ja postawię. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No i mam Ci ja pewien zarys...z Ambre Russe jakoś nie mogę się zaprzyjaźnić to i z tym pewnie by się nie udało.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojtam, ojtam, to tylko tak "na pokaz". ;) Widzisz okazję? :) Tylko, bardzo Cię proszę, pamiętaj, że ja preferuję portery (albo inne ale). ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pieknie to napisalas, prawie wszystko czulam i widzialam a zapach kolejny, intrygujacy i warty poznania razem z Ambre Russe... M

    OdpowiedzUsuń
  9. Skarbku, ten pan jest znacznie grzeczniejszy. :)))


    Wiedźmo, to, jak przyjdzie co do czego, będziesz piła portery, ja zaś jasne, czerwone, białe, albo tmawe. :)


    Ambre Russe jest totalna. Wymiata. Naprawdę zwala z nóg. Mnie zachwyciła, ale moc ma pioruńską, więc rozumiem, że może ogłuszać. A d'A jest spokojniejsze. I trudne do zdobycia. na razie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniały opis... :D Jak miło podążyć za Tobą. :D Atelier nie pociąga, a i Twarz - również nie zachęca do bliższego poznania - za to obraz, który stworzyłaś sprawia, że chce się powąchać, choćby po to, by spróbować zobaczyć coś podobnego :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Wybierając "twarz" mocno sugerowałam się skojarzeniem z Ambre Russe, które jak obuchem walnęło mnie wizją Azji Tuhajbejowicza. Tu poszłam ta drogą po prostu.
    Mnie osobiście się ten obraz podoba, ale... No właśnie. podobanie nie wystarczy. W porównaniu z Ambre Russe to jest tylko cień wizji.
    Ale jeśli zechcesz - przyniosę próbkę na Seminarium.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hm...Gdybym mogła wybrać, wolałabym powąchać Nawalonego Ruskiego niż jego wygładzony odpowiednik ;). A masz Ambre Russe?

    OdpowiedzUsuń
  13. Ha! Tez pytanie. Już drugi flakon pęka. Przyniosę.
    Nie sądzę, by ten nieokrzesany typ przypadł Ci do gustu. To znaczy... Może i polubisz, ale związku Wam nie wróżę. :)))
    Za to musisz poznać Milecule 02. Mam nadzieję, że zdobędę do ósmego października flakon. Jeśli nie - wezmę próbki. Jestem aktualnie zauroczona tym zapachem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam nadzieję, że flakon zawędrował w Twoje łapki...:) Sabbath, Twoja blogowa erupcja twórcza mnie zarówno poraża jak i zachwyca... Ja mam długie dnie milczenia, pochłonięcia przez różnoraką pracę lub książki, a Ty tylko tworzysz, jakby normalnie ktoś Ci przy piętach rozpalał ognisko ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. No i klops. Nie powąchałaś Nawalonego Ruskiego... Erupcję Twórczości mam na miarę możliwości - jak widzisz, ostatnio nieco siadło mi tempo, ale powodów jest parę. Porażać nie zamierzam. Ja jestem (wbrew pozorom) łagodne stworzenie. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. To nic, będzie następna okazja :D
    A co do twórczości, to Twórz jak Ci dusza dyktuje i ogień wewnętrzny :))) Ja po prostu będę wpadać we własnym tempie... :D

    OdpowiedzUsuń
  17. A ja zawsze będę spokojnie czekała i zawsze będę szczęśliwa, że Cię widzę. :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Cześć !
    Myślę, że to co nas najbardziej mogłoby zainteresować w ofercie Nez A Nez, zwie się L'Hetre Reve. Byłbym naprawdę szczęśliwy ( mając świadomość wagi tych słów ), gdybyś zechciała pochylić się nad tym pachnidłem w którejś z kolejnych recenzji. Generalnie bardzo mało opinii można o nim znaleźć w sieci, ale nawet te nieliczne, dają do myślenia. A skład na papierze wygląda arcyciekawie, zwłaszcza zaś połączenie śliwy, skóry i porto. Niewykluczone, że L'Hetre Reve będzie objawieniem na miarę Black Tourmaline, Rock Crystal, Zagorska czy Encre Noire. Bo oczyma wyobraźni widzę go właśnie w tak sugestywnym obszarze olfaktorycznym. Mam nadzieję, że naprawdę jest psychodelicznym pachnidłem, o mocy generowania w głowie rzeczywiście mrocznych i surrealistycznych obrazów.
    Pozdrawiam -
    Cookie

    OdpowiedzUsuń
  19. Cookie, dziś dopiero doczytałam, przepraszam.
    Niestety, nie jestem w posiadaniu próbki L'Hetre Reve. Ale przy kolejnym zamówieniu próbkowym z Lucky postaram się pamiętać. Tyle, ze nie wiem, kiedy to będzie. Przykro mi. :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty