.
Kolejna recenzja ambrowa. Naprawdę, trudno mi zliczyć, która to już…
Black Amber Michele Bergman to zapach, który nikogo chyba nie pozostawia obojętnym. Opinie w sieci są skrajne: recenzenci (nieliczni) albo wielbią szlachetną prostotę tej kompozycji, albo skarżą się na jej tanie prostactwo. A ja… Ja, jako człek niepochopny rzeknę, że i jedni, i drudzy mają rację.
Kompozycja jest bowiem prosta rzeczywiście: ambra, paczula, dziwna, drzewna, niesłodka wanilia… I już. Ta prostota ma pewien urok, choć nie wiem, czy wart takiej ceny.
Naturalizm?
Chętnie. Tylko ile?
Najważniejszą, podstawową nutą jest tu, oczywiście, ambra. Ambra surowa, naturalistyczna, w pierwszych kwadransach niemalże przerysowana. Towarzyszy jej równie naturalistyczna i równie kontrowersyjna paczula: wilgotna i przytęchła. W sporym stężeniu to zestawienie naprawdę robi wrażenie.
Nasłuchałam się wiele o erotycznej mocy tego zapachu, nawyobrażałam jeszcze więcej… Tymczasem, jeśli mamy tu scenę erotyczną, to raczej nie ma w niej kobiet, co samo w sobie nie jest wadą i nawet może mieć niezły wpływ na „epickość” opowieści.
Imaginujcie więc sobie nagie, spocone ciała w miłosnym uścisku. Statyczne i spełnione. Wizja mogłaby być pociągająca, gdyby panowie w tej romantycznej chwili zajadali winogrona albo truskawki w czekoladzie. Niestety, w scenariuszu Black Amber mamy ostrygi i świeże pieczarki. Mnóstwo pieczarek.
„Marynistyczna” ambra i grzybowa paczula stawiają przed nosicielem zapachu wymagania, którym moja wyobraźnia nie podołała.
Na szczęście zapach rozwija się klasycznie i normalnie, bez niespodzianek. Wygrzana, uspokojona ambra zyskuje na perfumeryjnej urodzie nie tracąc niszowego pazura. Paczula gubi grzybowy nalot ewoluując niepostrzeżenie w przyjemny aromat czystego paczulowego olejku. Pojawia się wytrawna, nieco skórzasta wanilia, dzięki której kompozycja łagodnieje, pogłębia się i zmiękcza. Na tym etapie jest już naprawdę przyjemnie i przytulnie. I tak przyjemnie i przytulnie pozostanie do końca.
Czy parę godzin cieszenia się przyjemnym aromatem wytrawnej, waniliowej ambry warte jest przeczekania pierwszych, trudnych akordów? Może, jeśli tego właśnie oczekujemy. Moim zdaniem ani mizerna trwałość zapachu, ani cena 120 $ za 15 ml nie zachęcają do zakupu.
Na moją ocenę wpływa także fakt, że miałam okazję poznać Amber Vanilla Reginy Harris. Też olejek, ten sam niemal skład, podobnie stargetowany opis, ta sama pojemność i minimalna różnica w cenie, a wrażenia nieporównywalne. Ambrowa Wanilia Reginy Harris zachwyciła mnie, urzekła i uwiodła: jest piękniejsza, bardziej oryginalna, sprawniej złożona i o wiele długich, wspaniałych godzin trwalsza. Nawet opakowanie ma o trzy klasy ładniejsze, choć stylizacja podobna.
A tak wiele sobie obiecywałam…
Data powstania i twórca nieznane
Nuty zapachowe:
ambra, paczula, wanilia
8 komentarzy o “Black Amber Michele Bergman”
a ja sobie obiecuję,poznać ten zapach jeszcze w tym roku.oj Klaudio, mało brakowało, a kupiłbym go w ciemno.
na razie muszę się wstrzymać. najpierw próbka,abym wiedział co urośnie mi na nadgarstku,a potem zobaczymy:D
pozdrawiam
pamiętam miałem dylemat między Omnia Profumo którą już znasz, a ambrą Michele Bergman.
wybrałem tę pierwszą.
J
Pieczarki zamiast truskawek w czekoladzie?
..czyli w miejsce oczekiwanego Doriana Gray'a i spółki trafia się zwykły okopowy numerek? Cóż, dla każdego coś miłego. 😉
I tak nie mogę się doczekać spotkania z tą ambrą (a że Reginy Harris też nie znam, to chyba zamówię sobie próbkę dla porównania 🙂 ).
Jarku, w moi odczuciu, to był dobry wybór. Po Blac Amber obiecywałam sobie wiele. Ze względu na skład i nazwę. Próbkę przetestowałam jako pierwszą z całego skarbca wspaniałości od Michasi i kurczę… Chyba kupię tę Reginę Harris. :]
Wiedźmo, ja nie oczekiwałam Doriana, tylko co najmniej jakiegoś Lewiatana. A tu masz tobie, kulinarne afrodyzjaki. Może to smardze, nie pieczarki?
Ale najbardziej rozczarowało mnie to, że po trzech, czterech godzinach nie czuję nawet śladu zapachu. Spodziewałam, że będzie się trzymał dobę i dłużej, jak Amber Vanilla RH.
Osobiscie mialam zaszczyt napawac sie zapachami Regina H. F. Rose Maroc i Black Amber.
Lecz jakos nie calkowicie sie stopily z moja skora…, pieczarek jednak w BA nie poczulam 😉 Z ambrowcow najbardziej lubie prostote Amber del Nepal Profumi del F. (zalaczylam probke) i "nawalonego Ruska" (ale ten ostatni to z powodu sentymentu i wspomnien mojej mlodosci i szalenstwa)…
Michasia
A mnie nadal ambra morduje. 🙁
Miachasiu, Ambra del Nepal będzie, będzie. Dziś mam nieco inne plany… Tylko nie wiem, czy się wyrobię. A Nawalony Ruski to jest klasa sama w sobie. Nie ma konkurencji w żadnej kategorii. Ma w sobie tyle ognia… Ehhh! 🙂
Powiedz mi, isnieje coś takiego, jak Black Amber Regony Harris? Bo Frankincense – Myrrh – Rose Maroc jakoś zupełnie mi nie podeszło…
Escri, no to ta zamordowałaby Cię z pewnością na amen. 😉
Mamy cale zycie przed soba! Moze Ci sie wcale nie spodoba… dla mnie to po prostu przyjemna (ciut ciut za slodka) ambra i w moim wypadku trzeba po 3-4 godz. dopryskac pare kropli.
Ach ten ogien i pasja Ruska powala czasem na kolana……;))))
Michasia