Angina, zapalenie zatok i kompletny brak węchu to świetna okazja do tego, by wrócić do cyklu poświęconego najpiękniejszym i najbardziej oryginalnym flakonom.
Dziś nisza, czyli niekoniecznie najładniej, ale z pewnością interesująco. Trzy flakoniki, które z różnych powodów, urzekły mnie, zapadły w pamięć.
III
Le Boise
Ginestet
Flakon perfum Le Boise akwitańskiej firmy Ginestet, od ponad stu lat zajmującej się wyrobem wybornych win stylizowany jest… A jakże! Na butelkę zapakowanego w drewnianą skrzynkę Bordeaux.
Odwzorowanie jest tak genialne, że biorąc w ręce flakon Le Boise aż do momentu zdjęcia charakterystycznej, czerwonej nakładki podświadomie czujemy, że to powinna być flaszka wina, nie perfum.
II
Songe
Majda Bekkali
a właściwie
Claude Justamon
Claude Justamon to francuska rzeźbiarka tworząca niesamowite, sugestywne rzeźby przedstawiające zadumane, androgyniczne postaci ludzkie. Jej sztuka naprawdę mnie porusza, daje wrażenie obcowania z czymś wyjątkowym. W przeciwieństwie do „zapakowanych” w nią perfum pani Bekkali, które pozostawiają mnie doskonale obojętną.
Tak, jak pisałam w recenzjach (które polecam ze względu na to, że ilustrowane są fantastycznymi pracami Justamon), tylko jedną z tych pań uważam za dojrzałą artystkę.
I
Revolution
Lisa Kirk
Projekt „Revolution” to doskonały przykład tego, że perfumy niekoniecznie są sztuką użytkową. Bo użytkowania pomyślanej jako zapach nowoczesnej rewolucji, buntu, niepokojów społecznych kompozycji Kirk w sposób, w jaki używa się klasycznych, normalnych perfum nie mogę sobie wyobrazić.
Jednak jako spójna i konsekwentnie realizowana koncepcja artystyczna, swego rodzaju interdyscyplinarny happening sprawdza się Revolutioin doskonale.
Sam flakon ma formę bomby rurowej – prostej, lecz niebezpiecznej konstrukcji będącej często bronią współczesnych rewolucjonistów i terrorystów i wykonany jest ze szlachetnego metalu. I tak: platynowa „bombka” Lisy Kirk to inwestycja rzędu 48 000 $, złota ok 27 500 $ a srebrna, bagatela: niespełna 4 000 $. Jacyś chętni?
Dla porównania poniżej autentyczna bomba rurowa rozbrojona przez policję w Loves Park w stanie Illinois.
Zapraszam Was do przeczytania wpisu poświęconego Revolution. Mówię Wam: zapach wymiata!
Następny wpis poświęcę już nie pojedynczym flakonom, lecz całym koncepcjom tworzenia wizerunku firm i obiecuję, że będzie dłuższy. Na razie każde słowo wyciskam z klawiatury bardzo opornie. Dlatego od razu przepraszam za brak polotu i toporną składnię. W końcu tym razem najważniejszy jest obraz. 🙂
* Zdjęcie bomby rurowej pochodzi z magazynu Comnterman
** Pozostałe zdjęcia reklamowe
16 komentarzy o “Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu cz.2”
miałam próbkę perfum pierwszego zapachu i był genialny. strasznie mi się podobał, niestety cena jak dla mnie za wysoka.
cudne te flakony, ja mam nieszczęście jednak do tego, że co mi się podoba, ma najczęściej normalny/brzydki/obojętny flakon, co tez jest urokliwe, niemniej chciałoby się mieć coś ślicznego, ale szkoda, żeby tylko samo oko cieszyło 😉
Piękne flakony :-))))
pomysłowość twórców flakoników nie zna granic 😉
cykl o flakonach bardzo mi się podoba :)) Sabbath dziękuję :* i życzę szybkiego powrotu do zdrowia :magia:
Zdrowia 🙂
Pomysł na cykl niezły; czas powoli odczarować 'opakowania' pachnących wód tudzież olejków/ 🙂
Ciekawa jestem kolejnego wpisu w temacie.
Przy okazji: choroba nie posłuchała i zawędrowała w moje progi. Trudno; niech odpocznie chwilę i spieprza do kogo innego. ;P
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Flakonik na bazie rzeźby jest przepiękny, choć o il pamiętam z Twojego niegdysiejszego opisu zapachów, ich kompozycja jakoś do mnie nie przemówiła. Co nie zmienia faktu, że opakowanie jest piękne!
Cóż, nie ukrywam, że zwracam uwagę na opakowanie i cieszę się gdy idzie w parze z pięknym zapachem. Właśnie nabyłam Shalimar Initial zaspakajając jednocześnie natrętne wielotygodniowe kuszenie kliknięcia w klasyka który przecież mam – tyle że w brzydszym flakonie :] W tym poście najbardziej podoba mi się flaszka wina :)))
Piękne flakony! 🙂 Zdrowiej, kobieto! 🙂
flakony przepiękne.
flakon Majdy Bekkali skojarzył się z Jocelyn Pook,którą ostatnimi czasy słucham namiętnie.
okładka płyty:
http://www.thesirenssound.com/wp-content/uploads/2011/09/Jocelyn-Pook-Untold-Things.jpg
Klaudio to nie są przelwki,wpisy poczekają.
cholera musisz wydobrzeć!
martwię się strasznie 🙁
zdrowiej!
Zdrowia, zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia!
Le Boise, ma piękne opakowanie- hmm, już widzę go w szafeczce wraz z cygarami.. Taki szklany stolik humidor i ta buteleczka. Piękna ozdoba salonu by była.. Zapach nam się spodobał (mój Tż był nosicielem), ale to nie była miłość.
Songe- czy dobre odnoszę wrażenie, że atomizer ukryty jest w głowie?
Adrianno, zgadzam się: Le Boise jest cudowny: miękki, drzewny, otulający. Szkoda, że na mnie niezbyt trwały. Ale flakon mam, a jakże. 🙂
Pralko, ale w sumie cóż w tym złego? Ja lubię proste flakony. Im prostsze, tym lepiej – lubię mieć wrażenie (złudne czasem, niestety, bo wiemy jak wygląda kwestia płacenia dystrybutorom), że płacę za perfumy, a nie za coś, co i tak najpierw trzymam w ciemnym pudle, a potem wyrzucam.
Reniu, Piotrze, Jarku – dziękuję za troskę. Staram się leczyć, ale idzie mi gorzej, niż się spodziewałam. :/
Wiedźmo, a co tu odczarowywać? Ludzie od zawsze kupowali perfumy "po opakowaniu", bo ludzie zasadniczo najłatwiej ulegają bodźcom wzrokowym. Stąd te wszystkie fikuśne (często koszmarnie przegięte) flakoniki skrywające taką sobie zawartość.
A chorobę wyleż. Jako i ja wyleguję… A przynajmniej próbuję. ;/
Katalino, prawda. zapachy bardzo takie sobie. Ale flakoniki i w ogóle rzeźby Justamon piękne są. Takie poza światem.
Yolu, flaszkę wina nawet mam. Ale mnie najbardziej podoba się bomba rurowa. jak napiszę, ze umiem robić to mnie wsadzą? Chyba nie… teraz każdy umie. W sieci można nawet znaleźć instrukcję sporządzania napalmu. 🙂
Flaszeczki gratuluję. kiedy pokażesz? 🙂
Rzeko, kobieto, staram się! :)))
Wszystko co mnie zachwyca, ale jak z cygarami?? o.O
Po co komu śmierdzące cygara do pachnących perfum? ;)))
Wszystko co mnie zachwyca, a co do atomizera w Songe – nie wiem. Muszę kiedyś sprawdzić. Bo że flaszki nie mam, to chyba oczywiste. Nie zapłacę takiej kasy za durnostojkę. (dla mnie wszystko, co służy wyłacznie do ozdoby i postawienia na pół ce do durnostojka, stosując terminologię Pilcha zdaje się). :)))
Myslę, że uda mi się pojawić na najbliższym zlocie 🙂 Przyniosę swój flakonik i chętnie obniucham flaszkę wina 😀