Ktoś ma siłę na kolejny oud z różą?
Dotarła do mnie próbka perfum firmy, której tradycja sięga XVIII wieku: Maison Dorin. Nie jest to typowy dom perfumeryjny – na stronie i w butikach Maison Dorin kupić można szeroką gamę kosmetyków pielęgnacyjnych i kolorowych, jednak perfumy wydają się istotną częścią wizerunku i oferty firmy. W sekcji poświęconej historii na stronie Maison Dorin przeczytać możemy między innymi o tym, że od 1870 roku była ona oficjalnym dostawcą perfum dla francuskiego dworu, a dzieła pracujących dla MD perfumiarzy znaleźć można między innymi w Carnavalet Musée w Paryżu i Miejskim Muzeum Historii i Sztuki w Colombes.
Seria Un Air d’Arabie jest próbą połączenia europejskiego perfumiarstwa z arabską tradycją. Oto jedna z najstarszych francuskich firm perfumeryjnych proponuje nam cztery kompozycje, złożone tak, by nowoczesnymi metodami uzyskać aromat klasycznego, orientalnego pachnidła. W skład serii wchodzą cztery wody perfumowane: Rose of Taif, Musk, Amber i Oud. Nazwy podpowiadają nam, którym klasycznym, arabskim woniom poświęcone są poszczególne zapachy.
Un Air d’Arabie Oud to, wedle opisu, róża i jeszcze raz róża na bazie drewna aloesowego. Na szczęście mój nos widzi to inaczej…
Arabian Love Song
Od pierwszej chwili nie mam najmniejszych wątpliwości, że tym razem reklama nie kłamie. Zapach jest rzeczywiście orientalny, rzeczywiście szlachetny i rzeczywiście zasługuje na swą nazwę: Oud.
Głęboki, tłusty, gęsty aromat oudh spleciony został z ciemnym, typowo orientalnym zapachem róży tak ściśle, że nie sposób rozdzielić ich i analizować odrębnie. Ten duet, a właściwie dwugłos to klasyka orientalnych woni – ton obcy naszym zmysłom, a zarazem archetypicznie wręcz rozpoznawalny. I tu brzmi on dokładnie tak, jak brzmieć powinien: ciężko i bogato. Zapach jest tak sugestywny, że powietrze nim przesycone wydaje się gęste jak olej. W swojej kategorii po prostu cudo.
Wsłuchując się w monotonną, zmysłową pieśń Arabskiego Powietrza po dłuższej chwili dopiero rozpoznaję kolejne nuty: szafran, szczyptę gałki muszkatołowej, odrobinę sandałowca w bazie i być może także ślad nut zwierzęcych… Nie mają one jednak znaczenia i ich zadaniem jest wyłącznie pogłębienie brzmienia wiodącego duetu: oud i róży.
Jest bowiem Un Air d’Arabie Oud oszustwem idealnym: twórcom udało się stworzyć tradycyjne, arabskie pachnidło bez tłustej warstwy na skórze i bez charakterystycznej ciężkiej przyskórności olejowych perfum.
Także rozwój zapachu na skórze przebiega tak, jak gdybyśmy mieli do czynienia ze szlachetnym olejkiem: bez wolt i niespodzianek.
Otaczająca nas olfaktoryczna aura staje się ciemniejsza, jeszcze głębsza, bardziej drzewna. Po kilku godzinach na skórze pozostaje niesamowita, upojna woń starego, czarnego, zwierzęco erotycznego oudh wzbogacona różą o tyle tylko, by nadać zapachowi aksamitną fakturę, zmysłową miękkość, pewną niejednoznaczną łagodność.
Kompozycja wyraźnie przeznaczona jest dla wielbicieli klasycznych, arabskich pachnideł i tych zapewne zachwyci. Osoby oczekujące europejskiej „wariacji na zadany temat” może rozczarować, ale naprawdę nie sposób czynić z tego zarzutu, bo przecież opis producenta nie pozostawia wątpliwości.
Podobno zapachy Maison Dorin, większym niż w Europie powodzeniem cieszą się w krajach arabskich. Bazując na swojej ubogiej znajomości marki mogę stwierdzić, że ma to sens. Żądny zmian i ewolucji nos Europejczyka może odczuwać niedostatek wrażeń śledząc rozwój tak poskładanej kompozycji. Ja cieszę się szlachetnością ingrediencji, głębokim tonem i leniwą, dostatnią zmysłowością tej olfaktorycznej pieśni.
A teraz wyjaśnienie tytułu. Posłuchajcie…
21 komentarzy o “Un Air d’Arabie Oud Maison Dorin”
Dzięki za wpis 🙂 ja chora od kilku dni co rusz tu zaglądam zatoki zablokowały czucie czegokolwiek to chociaż sobie wyimaginuję jakieś wonie szlachetne.
Polu, przykro mi. Taki parszywy sezon. Ja sama nie potrafię się po chorobie pozbierać… Trzyma się, dbaj o siebie i wracaj do zdrowia.
Lisa jak Ci się podoba? To moja najstarsza chyba niesłabnąca muzyczna miłość.
Jak czytałam żeście chore to się zastanawiałam jak to możliwe w tak ciepłym wrześniu. no i wiem… bez większej przyczyny zapadłam na zatoki. masakra najgorsze ze przesłuchanie do chóru mi przeszło koło nosa :(. A Lisa pięknie śpiewa, bardzo lubię niskie altowe brzmienia.
Ona śpiewa kontraltem – wyciąga też partie sopranu z koloraturą. I ogólnie ma głos, że klękajcie narody. Heh…
A to przesłuchanie jakieś decydujące, czy uda się kiedy indziej?
w tym chórze raczej się nie uda… a przynajmniej nie w tym roku, spróbuję jeszcze gdzie indziej. Mnie na początku zakwalifikowano jako sopran koloraturowy ale głos puki co "otworzył" mi się w II i I alcie i tam też śpiewałam. Kiedyś może znajdę czas i finanse i wznowię lekcje śpiewu bo aż mnie ciary przechodzą na myśl o tym :). Puki co marzę o powrocie do chóru. Długa historia nie będę nią zajmować twórczej przestrzeni 🙂
jak to pachnie tak jak ona śpiewa to… <3
Wspaniały opis i wspaniały zapach;) Chyba, bo nie znam go. Natomiast uwielbiam orientalne klimaty perfumeryjne. Gęste, esencjonalne mikstury. Lisa zjawiskowa. Dzięki za podrzucenie niezwykłego tropu muzycznego.
Staram się unikać uczucia zadrości, ale naprawdę byłabym bardzo happy, gdybym potrafiła pięknie śpiewać. Bo w ogóle to śpiewam sobe często i to z dużą śmiałością, tylko mój mąż zakłada wtedy słuchawki na uszy i słucha muzyki;)
świetna recenzja,i do tego jeszcze śpiew Lisy mmm…miodzio:)
arabskie wonie to cos dla mnie,i nie przejdę obojętnie,dlatego też strasznie wyczekuję recenzji ambry:)
Klaudio czy wiadomo ,gdzie można przetestować owe zapachy?
pzdr
Jak możesz mi to robić?!?!?!?! Opisujesz dokładnie to co lubię, a czego mieć nie mogę 😛 Bardzo bym chciała wypróbować ten zapach, bo z opisu wynika że jest bardzo "mój" – uwielbiam takie klimaty! I jeszcze niesamowity śpiew Lisy Gerrard… mieszanka nie do pobicia!
uuuuch, ja chyba nie ;> Napisane pięknie, ale z grubsza wiem, co bym dostała;)
Bardzo zachęcający opis. Czysta przyjemność przeczytać. Podobne zestawienia znam tylko dwa: Różę z oudem w Oud Damascus (ble) i oud z różą w Aoud Micallef (mniam). To cudo wygląda na drugi przypadek, ale czy je można gdzieś znaleźć?
Sab, też lubisz Lisę? 🙂
Niektórzy tu jak widzę rozśpiewani – ja też się uczę, śpiewu białego, ale ten jest raczej mało "perfumiarski".
pozdrawiam wszystkich
"Dead can dance" uwielbiam od dawnych lat.
Z przyjemnoscia posluchalam Lisy i w czasie sluchania przetestowalam nareszcie Czarnego T. Pasuja do siebie 😉
Michasia
Zgadzam się ze Skarbkiem, przypomniał mi się bowiem jakoś Black Aoud 😉
Polu, wznawiaj koniecznie. I śpiewaj. Mam za sobą czasy zarobkowania śpiewem, ale umiejętność tę, jak wiele innych w życiu, zaniedbałam. I żal teraz.
Pralko, czy AŻ tak, to nie wiem, ale moim zdaniem jej śpiew jest zjawiskiem do niewielu rzeczy porównywalnym. 🙂
3, naprawdę nie znałaś wczesniej Lisy? No to jestem naprawdę szczęśliwa, że udało mi się zwrócić na nią Twoją uwagę. Dla mnie to głos, który nie mieści mi się w żadnym wyrażalnym poziomie zachwytu. Była już u mnie przy okazji taga muzycznego – z zespołem Dead Can Dance, którego płyty polecam szczerze. Ja niestety, nie jestem w stanie docenić tych utworów, w których śpiewa jej partner z DCD Brendan Perry, słucham więc tylko wybranych utworów, ale jest ich dość, by się zachwycić. No i polecam "The Mirror Pool' – solową płytę Lisy, z której pochodzi ten utwór.
I jeśli rzeczywiście lubisz gęste, orientalne mikstury, to zapach powinien Ci się spodobać. On jest względnie surowy (teraz przyszło mi do głowy to określenie), jednotorowy, pachnie czystym olejkiem agarowym, ale zarazem przez to własnie jest bogaty… Naprawdę ciekawa rzecz.
Jarku, no własnie nie wiadomo. Rozmawiałam z jedną z Polskich perfumerii, orzekli, że uczucia mają mieszane, bo zapach wydaje się zbyt dziwny. Piszę o nim, bo bywa, że kiedy wyciągnę jakąś firmę z niebytu, to potem któraś z perfumerii się nią zaczyna interesować. Może i tym razem tak się zdarzy.
Katalino, heh… tez okropnie żałuję, że nie wszystkie zapachy są jeszcze w Polsce dostępne. Ja bym chciała móc testować bez kombinowania z próbkami, bez sprowadzania i zdobywania… Nie sądzę, by to miało kiedyś nastąpić. nie do końca. Ale i tak jest już lepiej.
Skarnie, przyznaję, możesz mieć rację. Ale może to i dobrze, skoro zapach niedostępny i do tego drogi. 🙂
Myszo, muszę się zgodzić. Aoud Damascus i mnie zniechęcił, a Aoud Micallef wręcz przeciwnie. W ogóle moja aoudomania zaczęła się właćnie od klasyka Micallef. Testując UAd'A Oud także miałam skojarzenia z Aoud/Man. Tyle, ze tu zapach jest jeszcze bardziej oleisty, jeszcze bardziej surowo dwutorowy, brzmiący bardziej "tradycyjnie".
Biały śpiew! Wow! To jest coś! W moim odczuciu białym śpiewem śpiewa tuberoza w Cedre Serge Lutensa i (w nieco innej tonacji) pzczula Patchouli Mazzolari. Nawet o tym pisałam. Tak więc i biały śpiew jest perfumeryjny. Moim zdaniem. 🙂
Michasiu, to ciekawe skojarzenie. Może rzeczywiście coś w tym jest? Przyznaję, mój umysł własnie wskoczył na nowy tor. 🙂
Piotrze, myślałam o tym. To znaczy przyszło mi do głowy to skojarzenie, ale jakoś je odrzuciłam. Choć przecież zasada ta sama i oba zapachy nieruchome i "grube". Jednak tu nie jestem rozczarowana, mam wrażenie pewnej celowej stylizacji. I jednak tu wyczuwam więcej oud, a to dla mnie zdecydowana zaleta.
Świetny opis. Ta recenzja na prawdę zachęca do "przetestowania" tego zapachu. Uwielbiam takie orientalne zapachy, które przenoszą mnie na arabski bazar, a dookoła mnie tony przypraw:)). Czy jest w ogóle możliwość zdobycia próbki tego zapachu w Polsce?
O, coś godnego uwagi. 😉 I to bardzo.
Właśnie się napalam. 🙂
Wiedzmo witaj w klubie napaleńców:))
Ja czytając opis od razu o Wiedźmie pomyślałam 😀
I choć sama, jak Skarbek, podejrzewam, że wiem czym to pachnie i tak jestem ciekawa zapachu. W ogóle nie znam tej marki 😉
Majkel, niekoniecznie na bazar, ale w świat arabski rzeczywiście. Niestety, o możliwości zdobycia próbki nic nie wiem. I żałuję, bo zamówiłabym Ambre z tej serii…
Wiedźmo, Jarku, no proszę. Prowadzę bloga dla napaleńców. Normalnie zastrzyk hiszpańskiej muchy przez oczy. a nie! czekajcie, przez oczy to nic oryginalnego przecież! :)))
Domi, niestety, nie mogę dać żadnej gwarancji, ze to, co na mnie ładne będzie równie ładne na innej chemii. ba! ja nawet nie wiem, czy jeśli będzie pachniało dokładnie identycznie to także się spodoba. sama wiesz, jak to jest z gustami. 🙂
Wiem wiem, ale właśnie wypróbowałam dzięki dobremu sercu Lorieny, mam na sobie i się zakochałam 😀 Gdzie można kupić to cudo? Ja nawet nie moge znaleźć informacji o cenie :/
To ja czekam na reakcję którejś perfumerii…