.
Już sama lektura nut wystarczy, by się podniecić.
Drewno, tytoń i skóra jako pierwsze, najważniejsze składniki, absolut labdanum, paczula i wetiwer w drugiej linii, goździki z wanilią jako tło oraz ambra jako ostateczny powód kapitulacji… Próbkę pożądliwie i pieszczotliwie obracałam w dłoniach przez kilka dni, z perwersyjną wręcz przyjemnością przedłużając napięcie.
Przyznaję, że trudno mi stwierdzić jednoznacznie, czy większa była moja ciekawość badacza, czy żądza zmysłowych rozkoszy obiecywanych przez nietypowy skład. Z nadziei na wiele godzin przyjemności tłumaczyć się nie muszę – po to wszak są perfumy. Ciekawość moją podsycała natomiast często w sieci spotykana opinia, że Tabac Aurea jest jednym z zapachów bardzo mocno indywidualizujących się na skórze, tworzących przeróżne konfiguracje nut: od skórzastego monstrum, przez tytoniowego Adonisa, po piżmowo – waniliowego pluszaka.
Szeptem do mnie mów…
Od pierwszej chwili miałam ochotę, jak nasz były marionetkowy premier wołać „Yes, yes, yesss!”.
Akord otwierający jest wyraźnie skórzany, ale bez dominującej nuty „torebkowej”, która zwykle psuje mi przyjemność wąchania zapachów ze skórą w składzie. Tu mamy skórzaste labdanum połączone z zapachem skórzastych, wspaniale aromatycznym liści tytoniu, podbite cielesną, słodkawą skórką. Nietypową ostrość tego zestawu nut łagodzi głęboka, miękka wanilia i kremowy aromat bobu tonka.
Zapach jest nadspodziewanie delikatny, zamszowy prawie jak w Daim Blond SL, z wyraźną, orzechową nutą, którą zawdzięczamy najprawdopodobniej złożeniu paczuli i skóry. Ani skóra, ani nuty tytoniowe nie są w nim dosłowne i jednoznaczne – stapiają się akord doskonale spójny i doskonale miękki.
Przyznaję, od tej strony jeszcze Sonomy nie znałam. Spodziewałam się kolejnego mitycznego stwora, którego ryk wstrząśnie światem, tymczasem Tabac Aurea jest towarzyszem cichym i nadzwyczaj spokojnym.
Pamiętacie chińską superprodukcję „Trzy Królestwa”?
W rolę doradcy Liu Beia – Zhuge Lianga wcielił się w filmie pół Tajwańczyk, pół Japończyk Takeshi Kaneshiro. Rola zrównoważonego, zadumanego i jednocześnie piekielnie przebiegłego Zhuge okazała się wprost wymarzona dla obdarzonego egzotyczną urodą Kaneshiro.
Nie wymaga piekielnej przebiegłości odgadnięcie, dlaczego o nim wspominam.
Zamszowo – tytoniowa kompozycja Erickson przypomina mi właśnie tę postać. Tym razem zamiast sprężonej do skoku bestii, zamiast zionących ogniem mitycznych stworów moja wyobraźnia maluje obraz równie niebezpieczny: młodego mężczyznę o orzechowych oczach, gładkiej skórze i niezłomnym charakterze. Jego ruchy są spokojne, pełne gracji i imponującej precyzji, głos ciepły i aksamitny, a dotyk delikatny.
Być może nie jest typem super macho, o którym śnią kobiety, jednak doprawdy trudno nie ulec jego urokowi. I, uwierzcie mi, wiem o czym piszę…
Kompozycja jest pozornie delikatna i pozornie monotonna: nie ma tu spektakularnych zmian, nagłych zwrotów akcji, niespodziewanie ujawniających się nut. Tabac Aurea dopasowuje się do nosiciela jak zamszowa rękawiczka i, zdawałoby się, niewyczuwalna, trwa, i trwa, i trwa nie nużąc przez kilkanaście nader przyjemnych godzin.
Sięgając po próbkę gotowa byłam oswoić kolejnego tytana zrodzonego z niezwykłego talentu Laurie Erickson. Ba! Ja wręcz rwałam się do tej próby sił.
Tymczasem Tabac Aurea nie nastaje na nosiciela, nie rwie więzów, spokojnie „tworzy związek” ze skórą zamiast tytanicznych zmagań proponując spacer pod rękę. I nie wiem sama, czy tak do końca satysfakcjonuje mnie taka relacja. Odczucia mam podobne, jak przy Daim Blond – pragnę więcej, mocniej, mniej grzecznie…
Na koniec, specjalnie dla podczytujących mnie Panów napiszę, że w porównaniu z lutensowską amazonką pozbawiona nut kwiatowych kompozycja Erickson jest nie tylko mocniejsza, ale też bardziej uniwersalna.
I coś mi mówi, że dopiero w połączeniu z chemią męskiej skóry stanie się nieodparcie erotyczna i zmysłowa.
Data powstania: 2009
Twórca: Laurie Erickson
Nuty zapachowe:
cedr, sandałowiec, tytoń, skóra, wetiwer, paczula, goździki, absolut labdanum, bób tonka, ambra, wanilia, piżmo
* Na wszystkich zdjęciach ilustrujących tekst Takeshi Kaneshiro jako Zhuge Liang w „Trzech Królestwach”
17 komentarzy o “Tabac Aurea Sonoma Scent Studio”
Wobec Twojej konkluzji chyba muszę nabyć flakon ;)))
♥♥♥
Sprawiłaś, że serce łopoce mi na wietrze, ach, ech, mrrr……. :śliniącasięemota: ;D
Ladniutki ten Takeshi, tak sobie wlasnie wyobrazalam osoby z ksiazek pisarki Gail Tsukiyama np. Ogrod Samuraja. Doskonale dobrany do opisu rowniez ladniutkiej 😉 Zlotej Tabaki /Tytoniu.
Michasia
Dopiszę się po raz drugi 😉
W sumie nie pamiętam za bardzo, o czym pisałam poprzednio – tak mnie jakoś (nie wiedzieć czemu ;P) zamgliło naocznie i naumyślnie….
Napiszę więc, że recka ta sprawiła mi tak niesłychaną przyjemność – również wizualną – że kolana miękną, a serce łopoce ;D :*
Witam po długiej przerwie! Za recenzję dziękuję – od jakiegoś czasu zastanawiałam się, czy warto nabyć próbki kilku zapachów Sonoma Scent Studio (między innymi tego). Przeczytałam ją więc z przyjemnością, ale znalazłam jeden błąd: powinno być "piekielnie przebiegłego Zhuge", a nie "Lianga" (bo Zhuge i Liu są nazwiskami tych postaci, a Bei i Liang to imiona). Za czepialstwo przepraszam, ale poprawianie błędów w pisowni rozmaitych chińskich wyrazów czy nazwisk to u mnie skrzywienie zawodowe.
Xiaoxiongmao, dziękuję. Prawdę mówiąc zastanawiałam się nad tym. Ostatecznie doszłam do wniosku, że jeśli użyję imienia, wyjdzie bardziej "osobiście" i nie będzie straty. Chyba mi nie wyszło. 😉 Zawsze chętnie poddaję teksty redakcji (to kłopot blogerów – nie sposób zredagować własnego tekstu, szczególnie na świeżo) i z wdzięcznością przyjmuję radę. A także polecam się na przyszłość.
Salatto, dzięki. :* Pamiętam, że poprzednio było jakoś podobnie. 🙂
Że erotyczna i zmysłowa? Biorę! ;))))
A ja cos napisalam o ladniutkim Takeshi i postaciach w ksiazkach Gail Tsukiyama (np. Ogrod Samuraja). Wspaniale przez Ciebie dobrany ten Takeshi do mojego wrazenia zapachowego Zlotej Tabaki.
Fajnego szkolenia!
Michasia
Piotrze, bierz! A potem daj się obwąchać. ;)))
Michasiu, pamiętam. I pamiętam, że określenie "ładniutki" mi się spodobało. 🙂
A komcie wróciły. Po tygodniu? 🙂
;)))
Chociaż tytoń wolałbym szorstki.
Wiesz, z przeprowadzonych przeze mnie rozmów wynika, że na palaczach zapachy częściej są szorstkie. :>
Ja wolę miękkie i aksamitne. Zwykle… 🙂
Palę, ale mimo to jakoś dużo rzeczy jakby się wysładzało na mnie, czy jakoś tak… 🙂
No to już zostaje tylko jedna ewentualność: jesteś słodki z natury. 😉
No właśnie, tak to sobie tłumaczę i czasem nawet wierzę sobie ;)))
Uwierz mnie. Ja wiem. 🙂
świetny blog, ale nie jestem go w stanie czytać dłużej niż 5 minut(tak jak i innych z białymi literami na czarnym tle;(…moje oczy!)
Anonimowy, dziękuję za komentarz. Przykro mi, że Twoje oczy nie akomodują się do tego trybu wyświetlania tekstu. Wybrałam czarne tło nie tyle ze względu na klimat, co na to, że czarny ekran zużywa mniej energii. Lubię wyobrażać sobie, ze moi czytelnicy mniej "wpływają" na środowisko, niż gdyby blog był biały. 🙂