Carbone Balmain i dobra nowina w finale

Dziś rarytas.

Czarne figi, pieprz, elemi, kadzidło, benzoin… Sama lektura nut zastąpiła mi poranną kawę.

Odkładając na bok pilny artykuł sięgnęłam po próbkę i słowo Wam daję, wysuwając ją delikatnie z kartonika, potem obwąchując jeszcze zamkniętą (szczelna – nic) i wreszcie uważnie wyciągając koreczek i nanosząc kilka cennych kropel w zgięcie łokcia minę miałam jak pięciolatka rozsupłująca kokardę z wieeelkiego prezentu.

Jednak naprawdę pod wrażeniem jestem dopiero teraz, kiedy spirytus wywietrzał i mogę podziwiać zapach.

Pieprzona symfonia

Carbone najpierw uderza falą ciemnego pieprzu. Gorzki, ciężki pieprz podbity został nutą spopielonego kadzidła przesuwającą otwierający akord ze sfery doznań „przyprawowych” w „kadzidlaną”. Choć to wciąż pieprz.

Po niedługiej chwili z tym zadziwiającym akordem zaczyna dziać się coś jeszcze bardziej niezwykłego: wydaje się, jak gdyby statyczny, ciężki obłok złożony z pieprzu i popiołu opadł na taflę oleju. Zapach nabiera szczególnego, tłustego połysku, kremowej głębi, jak gdyby nasiąkał pikantną wanilią. Lecz to wciąż pieprz!

Kolejny etap, właściwe serce kompozycji to fala doznań porównywalna do maksymalnie rozbudowanego składu orkiestry symfonicznej w granym fortissimo majestatycznym andante.

Jak w Symfonii Tysiąca Mahlera: prawie setka smyków, dwie sekcje dęte, organy, dzwonki… O, przepraszam. Chciałam napisać: potężny, złożony, głęboki akord pieprzowy przykrywający szorstkim woalem niejednoznaczną, truflową niemal słodycz figi. Przenikliwy ton elemi opleciony suchą, jesienną zielonością bluszczu i kłącza wetiweru. Ciepłe nuty przyprawowe w tle: muszkat, cynamon i kakao pachnące jak sypnięte na gorącą blachę…

Po prostu fantastyczne, złożone, niejednoznaczne brzmienie!

 

Gorzki pieprz pachnący wanilią; pełne spektrum nut kadzidlanych: od jasnych do najczarniejszych z czarnych; truflowa, mięsista słodycz przyprószona nieomal namacalnie szorstkim pyłem nut korzennych; schnąca, żółknąca zieloność muśnięta jesiennym, piżmowym podmuchem.

Wszystko to razem najpierw ogłusza, potem zachwyca, a potem… A potem przygasa.

 

Po godzinie, w dobrych warunkach niespełna dwóch orkiestra cichnie. Muzycy grają, wciąż brzmiąc czysto i nie fałszując, jednak wyraźnie widać, że napięcie opadło.

Jesień idzie, ciśnienie niskie, pewnie wkrótce spadnie deszcz. Jeszcze tylko wiolonczele rozwijają pełnię aksamitnego brzmienia, jeszcze altowiolinistom chce się mocniej dociskać smarowane kalafonią smyczki, jeszcze oboje i basowy klarnet ciągną sekcję dętą, ale i im coraz bardziej udziela się senny nastrój.

Zwęglony Balmain traci swą intensywną barwę. Brzmienie wciąż ma głębokie, strukturę wciąż złożoną i fascynującą, jednak odbiór kompozycji na tym etapie zmienia się diametralnie. Zamiast z szeroko otwartymi oczami chłonąć moc zapachowej fali spuszczamy wzrok i zaczynamy śledzić ścieżki pojedynczych instrumentów, ze zwartej, pełnej struktury wysupłując mistrzowskie pasaże i duety poszczególnych instrumentów.

 

Po raz kolejny zadziwia spójność brzmienia pieprzu i kadzidła. Zachwytem niezmierzonym przepełnia mnie truflowa (trzeci raz to słowo, ale lepszego nie mam) harmonia słodyczy figi i szorstkiej goryczki pylistych nut korzennych. Urzeka sugestywność wrażenia jesiennej złocistości liści oplatającego kompozycję bluszczu. Fascynuje wreszcie absolutna, niekwestionowalna laickość nut kadzidlanych.

Im bardziej Carbone chyli się ku zmierzchowi, tym wyraźniej wyczuwam w nim tony piernikowe. Jest to piernik wytrawny, gorzki nieomal, bez miodu i bez „puchatych” akcentów – nie dominuje kompozycji, nie zmienia jej w przyjazny, smakowity gourmand.

Nuta przypominająca kakao ewoluuje nieco w kierunku mielonej kawy, popielisty, czarny pieprz i cynamon z gałką muszkatołową dosłownie, wyczuwalnie nieomal „grzeją” zapach. Na znaczeniu zyskuje także akord żywiczno – kadzidlany będący na schyłkowym etapie najbardziej wyrazistym akcentem kompozycji. Gdzieś w tle, w najgłębszej głębi pojawia się piżmian i ślad czarnego kminu.

Popielistość bazy zaczyna przypominać oswojonego, utulonego Czarnego Turmalina Durbano na etapie zupełnie schyłkowym zmieszanego z chemicznym drewnem słodko przestrzennym jak brzoza w Patchouli 24 Le Labo.

Carbone do końca nie przysypia. Do ostatnich chwil jest złożony, niejednolity, niejednoznaczny. Archetypiczny i przewrotnie nowoczesny zarazem. Połączenie nut korzennych i przetrawionych ogniem, przemienionych w chemiczną czerń żywic nie pozwala mi go jednoznacznie określić, zaklasyfikować, schwytać w słowa…

 

Zdaję sobie sprawę z tego, że w sieci Carbone recenzje ma złe. Świadoma jestem tego, że jego szorstka niejednoznaczność może uwierać, że ekspansywność może razić. Mnie jednak zagrał piękną, choć dziwną i trudną melodię. I bez obaw polecam testy. Szczególnie, że lada moment będzie dostępny w Polsce.

Perfumeria Quality Missala wkrótce wprowadzi do swej oferty firmę Balmain. Na razie reprezentowaną przez dwa zapachy: Ambre Gris (o których pisałam jeszcze w 2009 roku) i Carbone właśnie.

Ciekawa jestem cen… I bynajmniej nie jest to ciekawość platoniczna. 🙂

Edycja dla zainteresowanych:

Balmain jest już na stronie Quality (jak pisałam, jeszcze nie było).

Ceny cieszą:

Carbone: 40 ml – 165 zł, 100 ml – 295 zł

Ambre Gris: 40 ml – 195 zł, 60 ml – 295 zł, 100 ml – 355 zł

Data powstania: 2010

Twórca: Nathalie Lorson

Nuty zapachowe:

czarna figa, pieprz burboński, żywica elemi, bluszcz, liść fiołka, kadzidło, benzoin, wetiwer, piżmo

Zdjęcia:

1. „Burning” użytkownika Gransbergis na serwisie pxleyes.com  KLIK

2. Wenezuelski dyrygent Gustavo Dudamel dyrygujący prowadzoną przez siebie Simón Bolívar Orchestra

3 – 6. zdjęcia z koncertu grupy Apocalyptica w ramach festiwalu Ankkarock w 2010 roku. Autorką zdjęć jest Mia Bergius. Link do pełnej galerii: KLIK 

7. Zdjęcie reklamowe z galerii na Last.fm

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

49 komentarzy o “Carbone Balmain i dobra nowina w finale”

  1. Jak zwykle przepiękna recenzja rozbudzająca wyobraźnię do granic możliwości:) A takie trudne zapachy są najpiękniejsze; trzeba długo nad nimi "pracować", żeby je zrozumieć:) Pozdrawiam

  2. ojezusiechrystusiaty! Ty to potrafisz zachęcić! Pieprz, kadzidło, figa, wetiwer! Rany, muszę poznać!
    A w ogóle to chyba ostatnio jestem trochę do tyłu, bo co rusz czytam tylko o zapachach, o których w życiu nie słyszałam :/

  3. jak zwykle koncertowa recenzja:)
    ależ pięknie zagrane,jestem pod ogromnym wrażeniem.
    cyt:"czadzior na maksiora" 😀
    z marki znam tylko Ambre Gris
    Klaudio wysłałem ci maila
    pzdr

  4. Majkelu, masz rację. taki zapach wymaga uwagi. Może nawet nie tyle, by go docenić, co (jak napisałeś) zrozumieć, poznać, prześledzić. Moim zdaniem warto. Pod tym względem pisanie recenzji jest niezwykłym ułatwieniem. Po prostu musisz się skupić, nie możesz się rozproszyć, odejść, porzucić "studiowania".
    Pozdrawiam wzajemnie 🙂

    Domi, musisz. Sama bym na figi z pieprzem pernie nie wpadła, choć przecie chutney jest pikantny. Ciekawa jestem, czy jak poznasz, też będziesz miała wrażenie obecności kakao? 🙂
    A co do nadążania: to się w ogóle da?? Tak serio: tyle się teraz cudów pojawia, taka jest dostępność różnych cudeniek z krańców świata, że ja osobiście dsataję "nosopląsu".

    Wszystko, co mnie zachwyca. Przede wszystkim z pieprzem. jeśli wyobrażasz sobie piernik, który nie pachnie słodki, to także piernik. 🙂

    Jarku, odpisałam.
    Czadzior ma maksiora to tylko na początku. potem jest spokojniej. Ale też fajnie. 🙂

  5. zielona [nisha]

    Carbone i Ambre Gris już są w Q.
    40ml 165zł, 100ml 295zł :} Ambra trochę drożej. Ale tylko trochę.

  6. Tiganza, zatrzymałaś się, bo obrazki ładne. No powiedz, że ładne… :)))

    Zielona, serio? TAKA cena! Toż to rewelacyjna nowina!
    Dzięki wielkie!

  7. No, no! Jest moc! Opis nie z tej ziemi i jeszcze to Apocalyptica 😉 Podzielam bynajmniej nie platoniczne zainteresowanie cenami 😀

  8. Kat, jest już informacja. No i widzę, że po raz kolejny gust mamy zbieżny. :)))

    Maju – wiedziałam. A nawet fiedziauam!
    Ze zdjęć sama jestem zadowolona – są świetne. ale to już zasługa ich autorki. 🙂

  9. Mój nos kocha pieprz! Tak się złożyło, że od kilku godzin wwąchuję się w nadgarstek i nie mogę i nie chcę mojego nosa odciągnąć od zapachu Poivre 23 Le Labo. Fajna koleżanka przywiozła mi kilka próbek. Już jestem uzależniona:)
    Twoja zachęta do Carbone wcale nie ułatwia sprawy:) Każe mi iść do perfumerii.
    A miałam zupełnie inne plany;););)

  10. Cześć !
    Autorką Carbone jest Nathalie Lorson, a zatem pani która popełniła m.in. Encre Noire – Lalique i Forever – Moschino. A ja jestem fanem obydwu tych kompozycji, ba, Czarny Atrament ma u mnie status " signature scent ". Czy Carbon ma więc szansę mnie oczarować ? Z recenzji wynika, że mam przechlapane ( ha,ha,ha ); na całe szczęście ceny są nader przyjazne. Przetestuję na pewno !
    Pozdrawiam –
    Cookie
    P.S. Codziennie tu zaglądam mając nadzieję, że pojawi się w końcu info w sprawie Sonoma Scent Studio. Jestem okrutnie podekscytowany, nie ukrywam… Czy coś się w tej sprawie ruszyło ?

  11. Witaj Sab. Dałaś czadu po raz kolejny. Porywający tekst. Ale w Twoich recenzjach znajduję jeszcze jedno: świetnie dobrane zdjęcia, idealnie współgrające z tekstem. Klasa!
    Próbkę zamawiam natychmiast.
    Ale tak się chyba skończy w przypadku każdego zapachu, który porównasz do Czarnego Turmalina 🙂
    Dzięki.

  12. Ceny jak na wyprzedaży 🙂 W razie czego bólu nie będzie.
    Kto/co łączy Poivre i Carbone? Nathalie Lorson czy raczej pieprz?
    No i recenzja świetna, co bardzo lubimy 😉

  13. Piotrek,
    Oba zapachy łączy zarówno twórca jak i pieprz. Poivre-fantastyczne moim zdaniem, ale ja jestem pieprzofilem. Pewnie dlatego świetnie czułam się kiedyś w NU YSL.
    A Carbone bardzom ciekawa.

  14. ktoś powiedział o B.Kaczyńskim iż niepotrzebne mu gwiazdy bo sam tworzy spektakl…Tobie niepotrzebne zapachy bo TWOIMI spektaklami upajam się codziennie..dziękuję i gratuluję w.

  15. myślę że czytam jeszcze a to tylko echo tej symfonii…czuję nie tylko nosem w. [nadrabiam bo udało się zamieścić koment.]nie wszzystko dla wszystkich takie proste w.

  16. wiedźma z podgórza

    Balmain w polskiej perfumerii "analogowej"? 😉 Ambre Gris bez ryzyka cła? Wieści rzeczywiście są dobre! 😀
    A i Carbone warto byłoby poznać. Faktycznie, czarna figa plus pieprz i inne musi być czymś ciekawym. 🙂

  17. Balmain to marka sieciowa. W perfumeriach stacjonarnych w zachodniej europie 100 ml kosztuje 120 – 140 zł.

  18. Ostatnio mam fazę na kadzidła, więc jest szansa, że zapach by mnie porwał do tańca 🙂 A zdjęcia… miodzio, szczególnie panów z dużym instrumentem 😀

  19. Wszystko co mnie zachwyca

    Sabb, suchy piernik, pieprzny piernik (uwielbiam ostrą kuchnię) brzmi jeszcze lepiej.. Aż mi się w głowie zrodził szatański plan na taki wypiek.. Ale może nie z pieprzem, a z chilli. Skoro czekolada z chilli jest dobra, to dlaczego nie piernik?

  20. باز راس الوهابية وفتواه في جواز الصمعولة اليهود. اار الازعيم-O FLUVIÁRIO NO DESERTO

    instrumentem…..gory cebolada

  21. Kochani, dziękuję za komentarze.
    Jakiś czas temu wysmażyłam wielką odpowiedź, ze szczególnie osobistym kawałkiem dla Myszy i oczywiście musiał mi się komputer wywalić po naklepaniu mnóstwa tekstu. Może to i dobrze, bo pewnie przesadziłam z wynurzeniami. Miałam nadchodzącą falę doła, która objawiła mi się w komentarzu. :]

  22. Idę jutro wąchać do Quality. Pięknym zapachom towarzyszy jednak pewnien dyskomfot w postaci lady. O zapach trzeba prosić…a ja tak lubię sobie błądzić wśród pachnących buteleczek…

  23. Aktyno, w Quality spokojnie możesz sobie błądzić i testować. Myślę, ze jeśli panie z obsługi zaproponują pomoc, a Ty odmówisz – uszanują to.
    Powodzenia przy wąchaniu i mam nadzieję, ze Ci się spodoba.

  24. Sabb, zastanawiam sie nad zapachem pomiedzy: wlasnie Carbone Balmain lub Frapin Caravelle Epicee i Encre Noire Lalique.
    Zapewne znasz wszystkie. Oczywiscie, Twoje recenzje Carbone i EN czytalem.
    moglabys sie jednak odniesc do powyzszego zestawienia zapachow? bede wdzieczny.
    pozdrawiam,
    andrzej

  25. Andrzeju, trudne pytanie zadałeś, bo wszystkie te zapachy uważam za bardzo dobre. Encre Niore jest najbardziej zielony – mnie się dobrze nosi raczej latem. Z męską chemią potrafi być naprawde męski i zwracać uwagę.
    Caravelle to dla mnie uniseks. W ogóle jest chyba najbardziej uniwersalny z tych trzech zapachów – bardzo ładny, umiarkowanie ekspansywny, umiarkowanie przyprawowy. No i widzę go na każdą porę roku.
    Carbone to mój osobisty faworyt, ale ja ostatnio mam chyba wyciszenie fazy wetiwerowej (to w kontekście EN). Jest zarazem elegancki i charakterystyczny.
    Nie wiem, co Ci polecić. Skrótowo napiszę tak, ze EN wydaje mi się najlżejszy, Carbone najbardziej charakterny, Caravelle najbogatszy. Wiem, wiem… Do chrzanu taka pomoc, ale naprawdę nie wiem, czego oczekujesz. 🙂

  26. Dzieki, Sabb. Kurcze, widze ze nie spisz po nocach (wpis o 3:51!!!!). Wlasnie Carbone i Caravelle mnie najbardziej ostatnio intryguja.
    Widac, musze jeszcze powachac oba.

  27. … no i decyzja zapadla i wygral Balmain Carbone. Caravelle jest na mnie wyjatkowo mocny glownie cynamonowo-gozdzikowy z dodatkiem koniaku – IMO zbyt slodki i kulinarny.

  28. Zakupiłam dziś to cudo w perfumerii quality missala 100ml za 350.00 zł!!!!
    Potem sprawdziłam, że cena jest mocno zawyżona w porównani do innych miejsc, moim zdaniem to nie fair w stosunku do klientów, cóż mogę mieć tylko pretensje do siebie, że nie rozeznałam rynku, a do perfumerii raczej już nie wrócę

    1. Niestety, wiem, gdzie kupiłaś. Ja pierwszą flaszeczkę kupiłam używaną. A potem i tak udało mi się kupić nówkę o połowę taniej. Taki los. 🙁
      Nie uznaj tego za impertynencję, ale… Rady mam dwie. po pierwsze możesz zwrócić flakon. Po drugie, możesz po prostu cieszyć się zapachem i starać się nie myśleć o tym, że mogłaś kupić go taniej. Carbone wart jest 350 zł. To bardzo dobra, trwała kompozycja. Spróbuj tak o tym myśleć… Choć wiem, ze jest trudno. nie raz tak miałam, że kupiłam coś drożej, a potem, dosłownie dwa dni później pojawiała się okazja. Taki los… 🙁
      Mimo wszystko, gratuluję pięknego nabytku. A kolejną flachę kupisz taniej. Tak, jak ja.

  29. Kochana Sabb,
    dziękuję za odpowiedź,
    niestety flakon rozpakowałam więc podejrzewam, że zwrot będzie niemożliwy:(
    Cieszę się zapachem i zdaję sobie sprawę, że kompozycja warta jest tych 350 zł, tylko 1 rzecz, nie zgadzam się, że kompozycja jest trwała – użyłam przed pracą i nawet mi samej trudno się cieszyć zapachem bo nie czuję go na swojej skórze, inni też nie czują. Jak myślisz co może odpowiadać za taki stan rzeczy?

  30. Kochana Sabb,
    dziękuję za odpowiedź,
    oczywiście zgadzam się z Tobą, że kompozycja warta jest tych pieniędzy,
    piszesz, że zapach jest trwały, nie mogę tego potwierdzić, nie czuję go na swojej skórze po kilku godzinach.
    Masz pomysł co może odpowiadać za taki stan rzeczy? Próbowałam usprawiedliwić tak wysoką cenę tym, że może mają wspaniałego dystrybutora i doskonałe warunki w jakich flaszka trafia do sklepu, miałam nadzieję, że ich trwałość osłodzi mi ich cenę, tymczasem zamiast trwałości jest ulotność. Prosiłam by koleżanki mnie w pracy "obwąchały";) niestety nie mogły doszukać się zapachu 🙁
    chętnie bym flaszkę oddała, niestety jest rozpakowana i używana przeze mnie, więc odpada, zastanawiam się, czy mogłabym więc reklamować?

    1. Trwałość perfum to bardzo indywidualna sprawa. Można poprawić ją przez lepsze nawilżenia skóry (bezzapachowe balsamy), ale czasem bywa tak, ze niektóre perfumy trzymają się na nas gorzej, niż na innych. A niektóre lepiej.
      Kilka godzin to nie jest aż tak słaba trwałość. ja zaczynam się naprawdę irytować poniżej trzech. Miałam tak z kupiony w Quality Idole de Lubin edt. Godzina i śladu zapachu nie ma. Klęska po prostu.

      Nie wiem, co Ci poradzić. Spróbuj się nim cieszyć.

  31. Dzięki 🙂 tak zrobię
    w końcu mam to cudo u siebie i niech tak zostanie, a zakupy będę robić "z głową", to był zakup emocjonalny 😉

  32. Dzięki 🙂
    masz rację, to na pewno kwestia bardzo indywidualna
    A kolejne zakupy będę robić "z głową", to był zakup emocjonalny, już i teraz musiałam mieć to cudo u siebie:)

  33. Świetna recenzja. Zapach absolutnie NIETUZINKOWY. Chociaż nie przepadam za Lalique i d'Hermes (a taką nutę wyczuwam) to cały zapach jak dla mnie skomponowany jest na kadzidle, które pachnie na skórze bardzo intensywnie. Mam skojarzenia jak z końca smutnej, kościelnej mszy… Kadzidło bardzo przypomina paloną (lub nie) bylicę piołun… Taki szczególnie inny akord. Zapach chociaż "kościelny" nie przypomina GPH 1, gdyż w tamtym wyczuwa się miód, i wilgotny stary kościół, tu w tle przebija cynamon i figa… bardzo delikatna mgiełka. Zapach znika jednak dość szybko, co smuci i niestety pozostawia na zakończenie jakiś mainstreamowy, mydlany składnik… Oczywiście zapach mocno nieszablonowy i niezmiernie ciekawy. Coś dla odważnego indywidualisty. Mnie zauroczył z równą mocą jak M7 i Gucci Envy, chociaż to całkiem inna bajka…

  34. Świetna recenzja. Zapach absolutnie NIETUZINKOWY. Chociaż nie przepadam za Lalique i d'Hermes (a taką nutę wyczuwam) to cały zapach jak dla mnie skomponowany jest na kadzidle, które pachnie na skórze bardzo intensywnie. Mam skojarzenia jak z końca smutnej, kościelnej mszy… Kadzidło bardzo przypomina paloną (lub nie) bylicę piołun… Taki szczególnie inny akord. Zapach chociaż "kościelny" nie przypomina GPH 1, gdyż w tamtym wyczuwa się miód, i wilgotny stary kościół, tu w tle przebija cynamon i figa… bardzo delikatna mgiełka. Zapach znika jednak dość szybko, co smuci i niestety pozostawia na zakończenie jakiś mainstreamowy, mydlany składnik… Oczywiście zapach mocno nieszablonowy i niezmiernie ciekawy. Coś dla odważnego indywidualisty. Mnie zauroczył z równą mocą jak M7 i Gucci Envy, chociaż to całkiem inna bajka…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

O smutku i piciu szampana

Kochani, dziś post osobisty. Proszę o wybaczenie, ale czuję, że tak będzie właściwie. Pod koniec stycznia straciłam Przyjaciela. Miał 35 lat i był jednym z

Czytaj więcej »