Drodzy Moi. I drodzy Anonimowi także. Pan Marcin Budzyk usunął moje nazwisko ze spornego wpisu i poinformował mnie o tym droga mailową.
Napisałam do niego wiadomość z prośbą, by o bloggerce Sabbath pisać per „Sabbath” albo wcale.
Dodałam też osobistą wiadomość, która (mam nadzieję) pozwoli panu Marcinowi z twarzą i dobrym samopoczuciem zaniechać podejmowania działań przeciw Sabbath i osobie, która za owym nickiem stoi.
Naprawdę nie zależy mi na wojnie i nie raduje mnie psucie klimatu tego miejsca takimi wpisami.
Dalszy ciąg posta przechodzi pod belkę jako dokumentacja kolejnej, mam nadzieję, ostatniej już, smutnej sprawy, o której napisałam z bezsilności wyłącznie.
Dziękuję i przepraszam. Miała być dziś nowa recenzja, ale nie mam sił…
———————————————————
Przepraszam Was, ale znów zamieszczam wpis nieprzyjemny. Uczciwie wyznam, w chwili obecnej nie widzę innej metody. Milczenie nic nie daje, bo ludzie, którzy zachowują się nie fair wobec innych zwykle mają nadzieję właśnie na to, że nikt się nie dowie.
Pisałam już kiedyś, że prosiłam pana Marcina Budzyka – autora bloga „Nie Muzyczna Pięciolinia” o nie ujawnianie mojego nazwiska. Piszę bloga pod pseudonimem nie dlatego, że się go wstydzę, lecz dlatego, że cenię sobie swoją prywatność i staram się oddzielić hobby od życia rodzinnego, pracy zawodowej i społecznej, której oddaję się od kilku lat. Z resztą powód nie ma znaczenia. Posługuję się pseudonimem, podobnie jak wiele innych bloggerek i bloggerów. Do głowy nie przyszłoby mi publikowanie personaliów piszącego pod pseudonimem bloggera, nawet jeśli, na drodze prywatnej, dane mi było je poznać.
Ostatnio dostałam od czytelniczki (której dziękuję) informację, że pod koniec ubiegłego roku Marcin Budzyk ponownie ujawnił moje imię i nazwisko. Pomimo iż osobiście i pisemnie prosiłam go, by tego nie robił.
Tym razem zdecydowałam się zostawić pod wpisem komentarz następującej treści:
Po raz kolejny proszę o usunięcie mojego nazwiska. Cenię sobie swoją prywatność i będę zobowiązana, jeśli zechce pan posługiwać się moim pseudonimem, nie danymi osobowymi, które są ściśle powiązane z moją działalnością zawodową i społeczną.
Z poważaniem
Sabbath
Oto, jaką uzyskałam odpowiedź:
Droga Sabbath,
rozumiem, że to mają być działania wzajemne?
Pozdrawiam, Marcin.
Dalszy ciąg korespondencji jest następujący:
Panie Marcinie,
piszę o panu stosując dane (nazwisko bądż pseudonim), którymi podpisuje się pan na blogu. Proszę o zastosowanie tej zasady także do mnie. Elve uprzedzała mnie, że podawanie panu danych jest zachowaniem nierozsądnym. Niestety, trudno jest wycofać się z takiego kroku.
Pan podaje swoje dane osobowe wszem i wobec, ja używam pseudonimu. Proszę o uszanowanie mojego wyboru.
Z poważeniem
Sabbath
Moje nazwisko jest chronione w takim samym stopniu jak każde inne.
Pozdrawiam, Marcin.
Szanowny panie, proszę o wypowiadanie się o mnie z użyciem informacji, które podaję na blogu i przy zastosowaniu podpisu, którego używam. Ze swojej strony zobowiązuję się do tego samego wobec pana.
Jeśli moje nazwisko zniknie z SoS to uczynię to samo w rewanżu. W przeciwnym wypadku proszę, żeby kolejne maile w tej sprawie na trafiały na moją skrzynkę mailową.
Bloga prowadzi ktoś o nazwisku lub nicku Marcin Budzyk. Tak się podpisuje. Jak, wobec tego, powinnam tym człowieku pisać?
Np.: Marcin B lub samo „Marcin”.
W późniejszych wpisach na SoS zauważyłem, że moje nazwisko już się nie pojawiało (np. w tym podsumowującym rok 2011 byłem nazwany „człowiekiem”).
A poza tym jestem za ostatecznym rozwiązaniem wszystkich spornych kwestii, ale na drodze dialogu zwieńczonego podpisaniem stosownych dokumentów.
Deklarowałem, że oddam domenę i naprawdę jestem gotów to uczynić, ale nie w atmosferze oskarżeń i publicznej pralni.
To charakterystyczna cecha ludzi, którzy zachowują się nie fair. Zawsze mają nadzieję, że uda im się to ukryć przed światem.
Przykro mi, ale nie mam do pana krztyny zaufania już. I piszę to ze szczerą przykrością, bo przez długi czas szczerze wierzyłam w pańską wrażliwość i dobre intencje.
Na pańskie nieszczęście, nawet ja uczę się na błędach.
Oczywiście nie ma sensu tłumaczyć rzeczy oczywistych. Nie wnikam, czy „Marcin Budzyk” jest pseudonimem, czy imieniem i nazwiskiem. Tak podpisuje się autor postów na blogu Nie Muzyczna Pięciolinia. Ja podpisuję się „Sabbath”.
Odczekałam tydzień od ostatniej wiadomości, dając panu Budzykowi czas na ustosunkowanie się do niej i podjęcie działań. Niestety, wszystko pozostało bez zmian.
Niniejszym, z prawdziwą przykrością, w ramach „publicznej pralni” ujawniam sprawę, ponawiam prośbę o usunięcie mojego imienia i nazwiska z bloga Nie Muzyczna Pięciolinia oraz przestrzegam Was tak, jak mnie kiedyś, dawno temu ostrzegała Elve: nie ujawniajcie żadnych informacji o sobie temu człowiekowi. Naprawdę trudno przewidzieć, jak je wykorzysta.
Mam nadzieję, że będziecie mądrzejsi ode mnie.
Zwykle jeśli ktoś decyduje się na pisanie pod pseudonimem, jest to krok przemyślany. Podobnie jak podpisywanie się nazwiskiem. Jak poczulibyście się, gdyby ktoś, wbrew Waszym prośbom ujawnił Wasze personalia?
114 komentarzy o “Ubublicznienie personaliów”
ehhh… witki opadaja :/ … ten "czlowiek" naprawde nie zna granic i ma wyjatkowy talent do obracania kota ogonem. Mam nadzieje, ze uda Ci sie kiedys w koncu pozbyc tej upierdliwej pchly a on zniknie i przestanie mieszac…
Ja chciałabym, żeby on tylko się odczepił. Na to, że nagle stanie się przyzwoitym człowiekiem przestrzegającym zasad współżycia w sieci straciłam już nadzieję. Może przynajmniej odczepi się ode mnie jeśli nie będę go kryła? Wcześniej (przed aferą z domeną) po prostu ignorowałam jego wyskoki. To było dla niego najlepszym rozwiązaniem: mógł mnie obsmarowywać, a ja nie zaprzeczałam, więc nie było konfliktu.
Ja na tego osobnika już słów nie mam…
Ja też nie. Poza jednym: żal.
Już któryś raz czytam o tym Panu i współczuję. Chociaż szczerze mówiąc nie wiem w jaki sposób weszłaś z nim na sporną drogę.
Rozumiem Cię i nie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu. Koleś nie zna umiaru…
Życzę powodzenia.
Nie weszłam.
Kiedyś naprawdę myślałam, że skoro ja jemu jestem życzliwa, to i on mnie. Niestety, odnoszę wrażenie, że on będzie uprzykrzał życia każdej osobie, którą uzna za "konkurencję". Bo on konkuruje – traktuje blogosferę jak ring.
Ignorancja nic nie daje? Dziwne, że prawnie niebardzo można to załatwić.
Kurde słów mi brak po jakiego grzyba ujawniać czyjeś personalia skoro wiadomo, że jest rozpoznawalny pod jakimś pseudonimem. Jak nazywać człowieka który nie używa pseudonimu tylko podpisuje się swoimi personaliami? Szanuję waszą blogerów prywatność wiem jak niektórzy z Was się nazywają ale nie piszę "per ty" wychodząc z założenia, że jakbyście chcieli, żeby tak Was nazywano to byście się tak właśnie podpisywali. Przykre w sumie jest to, że w obszarze tak pięknym jak własne pasje trzeba się zmagać z historiami rodem z brazylijskiej telenoweli.
Sabbath- wielki uścisk
Sabb, ja naprawdę postuluję poszczucie go prawnikiem.
Tak pokrótce: pisaliśmy do niego z pewnym dobrze Ci znanym prawnikiem. Gościu nie odbiera żadnych poleconych. W tym przypadku, wedle GIODO – imię i nazwisko to nie są dane osobowe. Mogę się sądzić, albo przynajmniej próbować – ale ja nie mam czasu! To jest moje hobby – przyjemność,nie inwestycja. On uważa perfumy za pomysł na "karierę", ma parcie na szkło i żądzę sławy. I ma czas. Ja go nie mam. Sama wiesz.
Pozostaje otwartym tekstem napisać, że pan Marcin to szkodnik…
Najgorsze, że spokojnie starczyłoby miejsca dla waszej dwójki w perfumowej blogosferze. Ciężko mi pojąć konkurencję w tej kwestii, każdy bloger jest inny- ma nieco inny gust, inny temperament, inne doświadczenia. Przez ich pryzmat widzi i opisuje perfumy i ta różnorodność jest wspaniała. Ja czytam regularnie wiele blogów lubię te różnice, różnice w stylu pisania w sposobie recenzowania. Na prawdę szkoda, że doszło do takiej sytuacji.
No ba!
W ten sam sposób rozumowałam, kiedy tłumaczyłam go i broniłam przed osobami uważającymi go za trolla. Dlatego właśnie, dla zachowania tej różnorodności, zawracałam głowę Adze Z. – właścicielce Wizażu, prosząc ją o kolejną szansę dla niego i cofnięcie mu bana na Wizażu (choć liczba jego klonów grubo przekraczała setkę). Bo ja, uczciwie pisząc: szanuję jego pracowitość i czas, który poświęca na pisanie. Nie szanuję jego metod (a o tych wiem dużo więcej, niż bym chciała) ale dopóki nie uderza we mnie osobiście – siedzę cicho wychodząc z założenia, że nic mi do tego.
I tak: też żałuję.
ja nie rozumiem co w tym trudnego usunąć nazwisko na prośbę… no sorry, ale nie mieści mi się to w głowie. Moim zdaniem, ty pierwsza się zwróciłaś z prośbą, więc jeżeli ten Pan jest osobą kulturalną, powinien usunąć jako pierwszy dane osobowe, a później żądać prosić o usunięcie swoich danych… kilka klików i po problemie…
Shinodko, ale jak, wobec tego, mam o nim pisać, skoro podpisuje się pod swoimi postami "Marcin Budzyk". Ja nie wnikam w to, czy to jego personalia, czy pseudonim. Nie rozumiesz, ze jemu chodzi po prostu o to, żeby mi zaszkodzić, albo przynajmniej sprawić przykrość?
No rozumie że o to prawdopodobnie mu chodzi. Jednak po co się z tym kryje. Niby grzecznie a w zasadzie tylko po to żeby wnerwić 'babę'. Nie wiem, co się dzieje, ale to już 4 podobna akcja o której słyszę lub sama niestety udział z płcią męską w roli głównej w Internecie. Naprawdę, nie mieści mi się w głowie, że kogoś takie coś może bawić. I wcale nie jestem jakąś tam feministką, ja tylko lubię jak ktoś umie zachować odrobinę kultury.
Więc póki co, pisze po 'imieniu'. Do niego należy pierwszy ruch… jeżeli chodzi o usunięcie danych osobowych.
Przykra sprawa ;(
Z tego będzie kiedyś książka sensacyjna, ile można się tak pitolić? Podziwiam cierpliwość Twą pani S. 😉
A co mam zrobić? Iść do sądu? Tracić na takiego kogoś pieniądze i czas?
Nie doskwiera mi nadmiar ani jednego, ani drugiego. 🙂
Pierwsze, co przyszło mi na myśl, nie nadaje się do publikacji. Drugie też niekoniecznie. ;>
Natomiast trzecie: sprawa robi się już obrzydliwa. Oraz smutna. Nie wiem: może MB w taki właśnie sposób okazuje swój podziw..? Jak stalkerzy nękający celebrytów czy zabójca Lennona? 😉 Może on po prostu nie potrafi inaczej??
Najgorsze, że – z tego, co piszesz – najwyraźniej żadnego zachowania owego Pana nie można brać za dobrą monetę. I naprawdę nie wiadomo, jak z gościem postępować. :/ To jest naprawdę, naprawdę, naprawdę przygnębiające.
Owszem. Dokładnie podobne mam odczucia. Jestem rozczarowana i zasmucona.
To ja pani 0.B mówie że ten człowiek to bezczelna świnia. Aha i mam nadzieje ze inicjalami ni naruszam praw autorskich pewnej firmy;D
Mi już nawet tego człowieka nie żal.
Sabb ten pomysł z ksiązka sensacyjna nie jest glupi;D
To nie byłaby dobra literatura. 🙁
Ja nie wiem, czy mi go żal. Czasem nie, a czasem tak. Myślę, że on jest bardzo nieszczęśliwy i samotny. Ale też myślę, że sam jest temu winien i nie robi nic, by to zmienić.
To może po prostu nie pisac w ogóle o nim i jego blogu? Skoro ma takie parcie na szkło to najbardziej odczuje ból popadania w zapomnienie, przynajmniej u Ciebie nie będzie miał darmowej reklamy 🙂
Ależ tak właśnie robiłam. Milczałam, kiedy obwieszczał, że mój blog stracił niezależność i sugerował, ze moje recenzje są nieuczciwe, milczałam kiedy pisał, że mój blog najlepiej nadaje się do reklamowania podrób i w wielu innych przypadkach, których części pewnie w ogóle nie zarejestrowałam. A jemu w to graj.
Błąd. Trzeba było panu kazać udowadniać te twierdzenia.
Sabbath, nie daj wyprowadzić się z równowagi chłopczykowi, który zachowuje się tak, jakby właśnie otrzymał pierwszą w życiu procę. Nie ma czego oczekiwać od człowieka, który sam przyznaje Wielkie Nagrody ( najpierw jeszcze nominacje) zwane pretensjonalnie Księżycowymi Albatrosami i pisze o sobie "my", jakby był jakąś szacowną kapitułą.
Mój szanowny brat zwykł podsumowywać podobne sytuacje jakąś punkową maksymą, w myśl której "małe psy najgłośniej szczekają, najszybciej uciekają". Kiedy wyobrażę sobie szkodliwą z mojego punktu widzenia jednostkę w roli ujadającego ratlerka, od razu mi lepiej, więc gorąco polecam tą nieskomplikowaną i mało czasochłonną metodę:)
Ale reklamę mu zrobiłaś, aż z ciekawości zajrzałam na tego bloga, pewnie nie tylko ja, za to na pewno ostatni raz.
Pani Stettke
Ja bym wolała sobie nie wyobrażać. Wolałabym, jak kiedyś, wierzyć, że nawet z problemami w relacjach międzyludzkich, to jest wartościowa, cenna dla świata perfumeryjnego jednostka.
Ale już nie potrafię. Więc zachowuję się jak skarżypyta. Ale to dlatego, że nie widzę innej metody, niż mówienie jasno, co ten pan robi.
Sabbath, naprawde współczuje, że muszisz z nim wojować, bo przeciez ta wymiana zdań powinna sie skończyć na twojej prośbie i jego spełnieniu tej prośby – a tak kilka twoich maili by wyjasnić mu tzw. oczywistą oczywistość, że jego nazwisko pełni na jego blogu funkcje pseudonimu, w pale sie nie mieści!
(Całkowicie rozumiem chęć chronienia prywatności, ale tez w dobie fejsbuków i innych pierdół jest to coraz trudniejsze)
Faktycznie masz ciężki orzech do zgryzienia, czy reagować, a przez to karmić jego megalomanie i robić mu reklame czy ignorowć i pozwalać rozchwianej emocjonalnie jednostce psuć Ci opinie :/
Zaczarowany Pierniczku – wiem, ze jest trudniejsze. I też nie panikuję jakoś straszliwie, jak widzisz, nie tuszuję sprawy za wszelką cenę. Nie wstydzę się blogowania, nie wstydzę się pasji i kojarzenie mnie z nią nie jest dla mnie krępujące. Chodzi mi tylko o to, żeby osoby postronne, spoza środowiska "wąchaczy", na przykład takie, z którymi przychodzi mi negocjować wydarzenia albo 1% dla OPP,w której się udzielam nie postrzegały mnie jako "tej rozpuszczonej baby od drogich perfum".
Ciężko mi się odnieść do sprawy, bo ten osobnik raz zachowuje się szczeniacko, innym znów razem jak wyrachowany politykier. Pamiętam jak na początku całej afery między Wami niemal płaczliwie błagał by prawnicy nie pisali na jego adres domowy. Skoro czuje respekt, lub – co bardziej prawdopodobne – strach przed rodziną, może to jest metoda? Kontaktować się z nim w taki sposób, by jego rodzina się dowiedziała o jego machlojkach? Przyznaję że to niskie, jednak on sam jest niską i niegodną osobą, więc być może tylko taki język przemawia mu do wyobraźni?
Ja myślę, ze on czyta książki o pozycjonowaniu w sieci i o tym, jak zrobić karierę za pomocą internetu i stosuje się do zawartych w nich rad. Nie ma w tym niczego złego, póki odróżniamy agresywny biznes od środowiska hobbystów. Różnica między nim, a mną polega na tym, że jemu nie wystarczy pisanie o perfumach. On chce zrobić "karierę". I znów – nie ma w tym nic złego, dopóki nie zaczynamy iść po trupach.
Napisał mi, ze mnie nienawidzi. Jako Sabbath – bloggerki. Myślę, ze czuje zazdrość. On nie rozumie tego, ze gdyby postępował ze mną fair, ja nadal broniłabym go jak lwica. Bo ogólnie uważam, że każdy blog o perfumach jest cenny dla środowiska. Ale on po prostu musi mi dosrywać. A moje milczenie upewniało go w przekonaniu, że może.
Zastanawiam się, gdzie popełniłam błąd. I myślę, że największy zbliżając się do niego. Nie było mnie na Wizażu, kiedy pojawił się wątek z psem i inne jego wyskoki – miał u mnie carte blanche. I naprawdę sądziłam, ze warto go bronić. Ba! Nadal bym tak twierdziła, bo przecież poświęca tym perfumom mnóstwo czasu i robi kawał solidnej roboty, gdyby nie jego ataki. Pal licho megalomanię. Pal licho stawianie się ponad innymi bloggerami i wystawianie im ocen. Pal licho pisanie o sobie w liczbie mnogiej. Niech tylko zrozumie, że nie interesuje mnie konkurencja…
Powiem tak, blogów o perfumach – dobrych blogów – nie jest znów aż tak wiele. Z pewnością mniej niż blogów makijażowych. Gdybyśmy my z dziewczynami nagle zaczęły sobie wzajemnie podkładać świnie w stylu owego niemuzycznego osobnika, to by oznaczało rozsypkę polskiej wizażowej blogosfery. Zmierzam do tego, że "niemuzyczny" powinien wziąć pod uwagę fakt, że nie żyje w próżni. Markę można zbudować na wiele sposobów -albo ciężką pracą, albo przekrętami. On obrał te drugą metodę, a przy okazji zachowuje się jak gnida. Dla takich osób nie ma wytłumaczenia, bo nie wykazują skruchy. Podejrzewam, że gdyby mógł, wyciąłby w pień całą konkurencję, bo ona chce być jedyny, wychwalany i podziwiany. Gdyby nie to że jest tak nadęty i zadufany w sobie, byłoby mi go szkoda, bo prawda jest taka, że to właśnie on sam jest swoim najgorszym wrogiem.
pozew do sadu !
wszystko rozwiąże uważam ze nikt nie ma Jaj żeby to zrobić, a trzeba już dawno zamknąć blog nie muzyczna
2 tysiące rozwiąże sprawę !
Ja pisałam już wyżej: wedle GIODO imię i nazwisko to nie są dane osobowe. Sprawa byłaby trudna i nieprzyjemna, a mnie ani nie zależy na tym, żeby człowiekowi bruździć, ani nie mam ochoty tracić czasu i pieniędzy na ciąganie się po sądach. Ja bym tylko chciała, żeby on dał mi spokój. Żeby przestał mi wbijać szpile.
Milczenie i brak reakcji nie działały. Może zadziała, kiedy chłop zauważy, że jego poczynania wychodzą na światło dzienne. Może się zastanowi?
Od kiedy to imię i nazwisko nie są danymi osobowymi?
nie ładnie…
nie rozumiem jak można mieć pretensje o to, że zwracasz się do niego tak jak i podpisuje się na blogu- no o co kaman?! o_O
Szczególnie, że proszę tylko o to samo: żeby pisał o mnie tak, jak podpisuję się na blogu.
kaman nie mam blogu 🙁
tiko
Ale podpisujesz się pseudonimem. 😉
Według mnie to Ty postępujesz niefair. Trochę tak jakbyś odczuwała lekką zazdrość, że ktoś odnosi sukcesy i jest zauważany w świecie poza blogami. Doczepiłaś się chłopaka i tyle.
Również ta sprawa z niby upublicznieniem danych jest przez Ciebie rozdmuchana. Sama wielokrotnie podawałaś swoje dane, z adresem i numerem konta włącznie PUBLICZNIE (z podpisem Sabbath) na forum wizaz.pl.
Przykład pierwszy z brzegu:
http://wizaz.pl/forum/group.php?do=discuss&discussionid=112&pp=30&page=7
Wielokrotnie? Jeszcze jakieś przykłady? Wiele przykładów? 🙂
To jest wątek w _zamkniętym_ klubie zakupowym. Nota bene z 2008 roku. Nie myślałam, że wyszukiwarka go znajdzie.
Dziękuję Ci bardzo, że pofatygowałaś się i znalazłaś ten stary zapis. Poważnie dziękuję. Swoje dane w nim usunęłam. I poważnie, jeśli znajdziesz jeszcze jakiś, proszę o podlinkowanie. To były czasy, kiedy zaczynałam blogować, a moja praca społeczna nie wymagała ode mnie takiego zaangażowania. Co nie zmienia faktu, że nawet jednorazowo – było to nierozsądne. I nie zmienia także tego, że bloga piszę pod pseudonimem i mam prawo oczekiwać, że moja wola zostanie uszanowana.
Jak, Twoim zdaniem, mam pisać o Marcinie Budzyku, skoro podpisuje się Maricn Budzyk?
Dla każdej w miarę kulturalnej osoby jasnym jest, że na upublicznienie danych MOŻE sobie pozwolić li tylko ich właściciel!!!,może to robić kiedy i gdzie chce!!!, a całej reszcie ludzkości od tego wara! Jako czytelniczka zarówno jednego jak i drugiego bloga uważam, że to jednak Sabbath jest ciągle nękana przez pana M.B. Pozdrawiam Sabbath serdecznie i mam nadzieję, że te szykana nie spowodują u niej chęci odejścia od pisania!
Maborysa
Akurat Sabbath nie ma nic lepszego do roboty jak doczepiać się biednego chłopaka bo w ogóle to zuaaaaa, zuaaaaaa kobieta 😛
A teraz dziewczynko posłuchaj.
Jest znacząca różnica pomiędzy szukaniem danych osoby której mamy Imię i Nazwisko na tacy + pseudonim a szukaniem po samym pseudonimie. Jeżeli masz sam pseudonim to na prawdę musisz poszukać, żeby trafić na strony takie o których piszesz. Strony z wizażu z wpisami sprzed 4 lat dawno nie wyświetlane, w naturalny sposób spozycjonowane są na dalszych stronach wyszukiwarki. Prawie każdy z nas gdzieś tam z imienia i nazwiska wyskoczy tylko trzeba je znać. Skąd wiesz jak mają na imię i nazwisko inni użytkownicy którzy piszą pod pseudonimami. Nie wiesz. Nie znaczy to, że danych tych tam nie ma. Po prostu nikt nie pisze np o mnie zamiast Pola – Jola Kowalska ( bo akurat prywatnie wie jak się nazywam).Gdybyśmy chcieli się przedstawiać z imienia i z nazwiska to przecież byśmy się podpisywali. Jedni z nas ukrywają się pod pseudonimem dla kaprysu inni na prawdę chcą być anonimowi.
Marzeno, lepiej bym tego nie ujęła. I nie ujęłam w sumie. Dziękuję.
Polu, pisałam niżej, że nikt nie znalazłby tego posta, gdyby nie szukał po nazwisku _oraz_ pseudonimie.
Powody, dla których podpisuję się nickiem wyjaśniałam wyżej Zaczarowanemu Pierniczkowi. Choć one nie mają znaczenia przecież… Jest tak, jak napisałyście. Dziękuję.
Hmm… zaczęło się od tego, że Sabbath sama wykupiła domenę, na której zamieściła przekierowanie na NMP. Wiedziałam, że techniki manipulacji ludźmi ma opanowane, ciemne strony naszej psychiki bez skrupułów wykorzystuje przeciwko nam, ale że posunęła się do takiej perfidii, to się we łbie nie mieści. O.o
Już wiem, o co chodzi! Sabb jest matką Machiavellego! :O
Muszę przyznać, że zawsze to podejrzewałam. Za dużo wie o prawdziwej naturze wampirów, żeby to mógł być przypadek. ;> A. I mało sypia.
No to mnie zdemaskowałaś. 😀 Jestem matką nie tylko Machiavellego ale też wszystkich Sofistów, obu Katonów i Johna Miltona. Idę pograć w Wiedźmina zamiast pisać recenzję albo spać. Bo przecież moje recenzje są drętwe, a ja nie sypiam. Tylko knuję. :]
Przykład podany przez Róż w Kamieniu jest miażdżący.
Przykład ten nie zmienia faktu, że swoich postów nie podpisuję imieniem i nazwiskiem i nie istnieje związek między tamtym _zamkniętym_ klubem, a tym blogiem. I że podpisując się "Sabbath" mam prawo wymagać (a prosiłam), żeby informacje o moim blogu i o mojej działalności bloggerskiej były podpisywane w sposób, który widnieje na rzeczonym blogu.
Oczywiście, że masz takie prawo i winno być ono respektowane. Nie mniej jednak, zachowanie mało rozsądne. W internecie nic nie znika, a ciekawskich nie brakuje, co wygrzebią, to ich.
Oczywiście, masz rację w tej kwestii. Człowiek uczy się na błędach.
Nie chcę się tłumaczyć – po prostu nikt nie szukałby tych danych, gdyby nie pojawiły się na blogu NMP w tym kontekście.
A klub był zamknięty. Myślałam, ze go wyszukiwarka nie wyszuka – tak jak to jest z prywatnymi stronami.
Sprawa z domeną może nie była chwalebna dla Marcina, ale Twoje obecne posunięcia są jeszcze niższe (przepraszam, ale innego słowa nie mogę użyć)
BTW: Widziałam Twój wpis na facebooku pandy i tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że nie kieruje Tobą nic innego jak zawiść i zazdrość.
Szkoda, że tak mało ludzi to widzi.
Wybacz, ale pozostanę anonimowa.
Z tej zawiści i zazdrości proszę o usunięcie mojego nazwiska? Z tej zazdrości tłumaczę mu w mailach, czemu o to proszę i z tej zazdrości czekam tydzień na odpowiedź?
Skoro twierdzisz, że kieruje mną zawiść, to poradź proszę, jak inaczej powinnam załatwić tę sprawę? I poprzednią. Każdą dobrą rade przyjmę z wdzięcznością. Tak, żebym już nigdy nie musiała z zazdrości pisać niczego złego o tym panu.
Zgadzam się z tym, co napisała Marzena. Dla mnie jasnym jest, że prawo do upubliczniania swoich danych ma ta osoba, której te dane dotyczą, w takim zakresie, na jaki się zdecyduje. I tylko ona powinna to robić, a nie ktoś za nią i to jeszcze bez jej zgody i wiedzy.
Co do twojego udostępniania danych w klubie zakupowym; osobiście widzę to tak, że jest to jednak w miarę zamknięta grupa, przyjmimy, że zaufanych osób. Dla mnie jest różnicą udostępnianie adresu w takim zamkniętym i ograniczonym do kilku- kilkunastu osób klubie, a udostępnienie owych danych w wątku dostępnym dla wszystkich.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
sab super potrafi ludzi zaczarowac. na wizazu juz spora czesc sie na tym poznala, ale widze ze tu was sporo zyje w amoku sabbacianym.
pan t_m nie jest lepszy. pan moderator, pan redaktor, pan administrator, pan znawca, pan ekspert, pan cotonieja
piszcie na siebie, mila odmiana po tych dretwych recenzjach
Ach jak ja lubię ten motyw "wyznawców Sabbath" 😉 ^^:)
I jeszcze motyw z drętwymi recenzjami. Czytałam już opinie, że są zanadto emocjonalne (by nie rzec nawiedzone – ale tego sama jestem świadoma i jestem w stanie z tym żyć), ale że drętwe? To nowość. 🙂
^^ :-)))
Zespół amoku sabbacianego spowodowany nadmiernym wąchaniem perfumowych oparów 😀 ooo tak teraz to już tylko o. zamknięty
😀
Niech będzie i amok – przynajmniej udziela mi się od mądrej osoby:)
Ja chcę z Wami. Na ten oddział. I mam nadzieję, ze alkohol podają tam, nie tylko w formie oparów. 🙂
Gdzie i kiedy ta impreza?^^
Pić? "perfume" bez sensu…:D
Perfuma jako opary (opara?). W innych stanach skupienia preferuję jednak mniejsze stężenia. 🙂
A gdzie impreza? W dobrym towarzystwie miejsce jest sprawą drugorzędną. Sformujemy oddział i się zamkniemy gdziekolwiek. 🙂
ktoś mnie wołał? 😀 nazywam się Renata i jestem wyznawczynią Sabbath 😀 nawąchałam się oudowych oparów i jestem w amoku 😀
i też piszę się na imprezę :))
poza tym czytam i ręce mi opadają… ach jak przykro 🙁
Tak, wątek "wyznawców" pojawia się obsesyjnie przy postach okołobudzykowych. Uwielbiam te frazesy. Czekam,kiedy napiszą, że Sabbath zjednuje sobie ludzi ofiarowując im flasze Molvizara:)
A nawiązując do przytaczanego dziś przeze mnie tekstu o małych szczekających psach- po niektórych dzisiejszych komentarzach widać, że w sforze raźniej ujadać. Oczywiście w anonimowej sforze:)
Pani Stettke
I beczułki Kiliana. :]
Ja tam bym chciała móc Was obdarować flaszkami i beczułkami.
Ja bardzo proszę, by osoby piszące radosne michałki ostrzegały, że je piszą, bo potem czytającego boli przepona ze śmiechu. I fajnie by było, gdyby podpisywały je przynajmniej ksywką, bo można powziąć podejrzenie, że się wstydzą własnych personaliów albo, nie daj Bogini, trollują.
Sabb, weź to olej i podpal. Szkoda na to Twojej wrodzonej inteligencji, jak słusznie zauważa w takich sytuacjach moja matka. Postuluję również posprzątanie anonimowych komentarzy, Twój blog, Twoja przestrzeń, nie musisz w niej trzymać śmierdzących zwierzątek. Zwłaszcza takich, co nie znają zasad interpunkcji i wydaje im się, że nie dotyczą ich zasady dobrego wychowania oraz reguła wzajemności, stanowiąca, że jak się kogoś kopie, to kopany może oddać. Warto więc zwrócić uwagę, czy kopany nie jest kopytnym albo mistrzem MMA 😉
Nie czuję się kopytnym. Ani mistrzem. Czuję, że ktoś mnie usiłuje kopać, choć na to nie zasłużyłam. Może i lepszym wyjściem byłoby wstąpienie na drogę oficjalną, ale ani ja nie mam pieniędzy na to, ani nie wierzę, ze po kolejnych przeprosinach rzeczony pan przestanie się do mnie dopierniczać.
Gdybym miała taką gwarancję, chętnie puściłabym sprawy w niepamięć, dodałabym go do polecanych (skąd usunęłam go wyłącznie na jego wyraźne żądanie) i siedziała sobie dalej w moim niszowym grajdołku pisząc o perfumeryjnych dziwadłach, o których chce czytać tylko garstka pasjonatów. Spora i bardzo zacna garstka, ale jednak zdecydowanie pasjonatów. 🙂
Sabb, rozumiem Cie i szkoda nerwow. ciota zawsze bedzie ciota
Ciekawe skąd u Pani tyle zawiści i zazdrości? Dlaczego robi Pani z siebie cierpiętnicę?
Na te pytania zna Pani doskonale odpowiedź.
Czy Pani usunęła te obrzydliwe wpisy sprzed kilku miesięcy?
Proszę Pani, najpierw trzeba wymagać od siebie.
Świetnie ktoś wcześniej określił tę "pisaninę": "motyw wyznawców Sabbath".
To co? Urządzamy bitwę na poduszki? 🙂
Wyznawcy Sabbath kontra wyznawcy MB. :>
Widzę, że ciągle nowe, anonimowe psy szczekają…a niech tam…a karawana, mam nadzieję, bez przeszkód pójdzie dalej:))
Zgadzam się, że sprawa była obrzydliwa, ale to nie ja zachowałam się nie fair. I proszę uwierzyć, nie robię z siebie cierpiętnicy – zachowania pana Budzyka są dla mnie autentycznie przykre.
Panie X-siński niech Pan/ Pani przeczyta owe "obrzydliwe" posty raz jeszcze, ze zrozumieniem tak jak w szkole uczono ( mniemam) Może Pana/ Panią oświeci, co przeciętnie podkreślam przeciętnie wrażliwemu człowiekowi nie pasuje w tego typu działaniach wymierzonych w jego osobę. To na prawdę nie są skomplikowane treści ufam, że skoro potrafił Pan / Pani zalogować się i wybrać z menu profil anonimowy nie przerośnie to Pańskich zdolności intelektualnych.
I co miło tak dostać odpowiedź od anonima? 😀 Zgaśmy światło i pobawmy się w "kopnij drugiego w jajca" kto trafi w dziesiątkę wygrywa. Potem światło zapalimy i będziemy udawać, że nikt z nas nie brał udziału w zabawie.
Ale co on takiego Pani zrobił, czy robi? Domenę chce oddać (to było obrzydliwe, zgadzam się), ale Pani wpisów nie chce usunąć. O co Pani tak naprawdę chodzi?
Czytając takie pytania, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że niektórych myślenie naprawdę boli…
Sabb podstawowa różnica pomiędzy Tobą i Marcinem jest taka, ze ty występujesz publicznie pod pseudonimem, a Marcin z imienia i nazwiska… to oczywiście indywidualna sprawa każdego bloggera jak się podpisuje i tych odmiennych przypadków nie można rozpatrywać w jednakiej formie… dla mnie sprawa jest oczywista…
Publikując Twoje dane osobowe bez Twojej zgody i uchylając się od ich usunięcia łamie ustawę o ochronie danych osobowych i bodaj narusza Twój mir…
jak się nie da po dobroci, to na maila służę namiarami na zaprzyjaźnioną kancelarię… 😉
pozdrawiam i ściskam serdecznie pirath
Mnie już prywatnie ktoś poradził skuteczniejszy i tańszy sposób, ale na szczęście obyło się bez interwencji. Dane ze spornego posta zostały usunięte. mam nadzieję, że z innych też.
Ja po raz kolejny wyciągnęłam rękę. Bez ufności tym razem, ale napisałam szczerego maila, dzięki któremu Marcin ma szansę odpuścić sobie wojowanie nie czując się z tym źle. Mam nadzieję, że skorzysta.
Jako "sabbianka" mogę się tylko chwilę pośmiać i chwilę zapłakać. Co za obłąkana farsa, za którą już niestety od dawna nie nadążam 🙁
dobrze prawisz Pralka… to jest farsa
a nie można po prostu swobodnie i bez ciśnienia pisać o perfumach?
do matki do piławy pisać! może mamusia poradzi na niedobrego synka!
blogi perfumowe, hm czytam tylko tytuły recenzji. smutne to co się dzieje w przestrzeni zapachowej. trudno, to znak czasów. pozostaje zaszyć się w swojej norze i liczyć na blogi zagraniczne.
I straszno i śmieszno…
To znaczy byłoby śmiesznie, gdyby nie to, że jest żałośnie.
Sabbath, podziwiam Twoją cierpliwość i nieustające próby rozwiązania sprawy..hmm.. po ludzku? uprzejmie? po prostu w sposób cywilizowany.
Jeżeli ktoś nie rozumie, że jest różnica między podpisywaniem się pseudonimem, a pseudonimem, który jest nazwiskiem, to ma problem… Jeżeli nie jest w stanie podpisać swojego posta, to jego problem… jeśli nie potrafi czytać ze zrozumieniem, to jego problem…
Bardzo Ci współczuję, że problemy wielu jednostek skupiają się u Ciebie na blogu i zaczynają stanowić Twój poważny problem. Powiedziałabym "olej", ale widzę, że nie potrafisz, co tylko świadczy o sporej dozie empatii i generalnym przejmowaniu się innymi. Podziwiam nieustanne próby załagodzenia, rozwiązywania polubownego… kurcze, chciałabym mieć w otoczeniu jak najwięcej takich osób.
Dołączam wiec radośnie do karawany, sabbatu wyznawców i pozostaje mi tylko żałować, ze brak funduszy nie pozwala być pod wpływem "oparów" 😉
Ano, tak, jak piszesz. Byłoby śmiesznie, ale nie jest. A już na pewno nie jest do śmiechu mnie.
Nie wiem, czy moja metoda jest najlepsza. Pism od prawników pan adresat nie odbiera. Musiałabym bez konsultacji z nim wnieść sprawę do sądu. Czy jest się o co sądzić? Czy jest to powód, żeby młodemu człowiekowi "narobić" w papierach?
Mój prawnik poradził każdą sprawę ujawniać. Statystyki to jedyne, co ma dla tego dziwnego człowieka znaczenie. I to, żeby nikt się nie dowiedział, co wyprawia.
Nie mam innej obrony. Nie zacznę mu robić koło pióra, jak on mnie. Mogę tylko ujawniać to, co sam robi. Choć mam nadzieję, ze już więcej nie będę musiała wracać do tematu.
Szczerze mówiąc, mam nadzieję, na rozwiązanie tego jakoś, ale pojęcia nie mam, jak mogłoby się to stać. ja czuję się skrzywdzona (głupie to, ale nic nie poradzę), on nie odpuści.
Na Wizażu pisano: pokój i perfumy.
„Wielkiej Cierpiętnicy” ciąg dalszy…
Takie posty NIE powinny być upublicznianie- świadczą jedynie o zawiści ,oraz chęci zaistnienia za wszelką cenę w świadomości innych użytkowników, gdyż zawsze znajdą się głosy za i przeciw, które we własnym rozumieniu potrafią umotywować pozytywnie dane działanie nawet wobec najskrajniejszych opinii, wedle znanej reguły” nieważne jak o nas mówią, byle by mówili”
, że są tacy ,którzy posuwają się do tak bezszczelnych praktyk ponownego wywalania brudów na światło dzienne.
Pani sama wielokrotnie upubliczniała swoje dane, z adresem i numerem konta włącznie na forach ,więc nie ma Pani prawa oskarżać innych o to, że w wyniku własnych nieprzemyślanych działań stało się tak a nie inaczej.
Nasuwa się pytanie o rzetelnego moderatora, którym jest zapewne twórca danego bloga, i o jego działania, a raczej zaniechania które sprawiły, że sprawy osobistych animozji są uzewnętrzniane w blogu ,który dotyczy zupełnie innych kwestii.
Oczywiście zapewne znajdą się tu osobnicy zaciekle broniący z klapkami na oczach, których ma pani głęboko gdzieś, więc nie zamierzam im odpowiadać.
Anonymous
Najpierw człowiek napuści "brzydkich bąków" a potem ma pretensje, że się rozeszło… A może wolałbyś jak żeby jak w dowcipie o Sztyrlicu i Hrabinie zostało to między wami? 😀
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Ostatni komentarz osoby podpisującej się Anonymous usunęłam ja – Sabbath.
Znoszę kiedy ktoś obraża mnie, ale na chamskie obrażanie moich czytelników się nie zgadzam. Tym razem obrażona została osoba tuż nade mną.
Do Anonymousa – kwestia rzekomego ujawniania danych omówiona została wyżej.
Jeśli przychodzisz tu po to,żeby chamsko obrażać innych – to nie jest właściwe miejsce.
Śmieszne.
Ludzie się zmieniają. Ewolucji podlegają nasze poglądy, sposób bycia, charakter uczestnictwa w życiu społeczeństwa, nawet upodobania żywieniowe! Dlaczego niby (proszę mi to wytłumaczyć) ktoś ma być przez całe życie stały niczym kawał granitu, mierny i wierny? Dlaczego zachowania, które niegdyś uważaliśmy za nieszkodliwe, dziś nie mogą z takiej czy innej racji nam przeszkadzać? Czy to znaczy, że nie wolno nam rozwijać się i zmieniać? Niby czemu? Bo ktoś znajdzie na nas "haki"? Wielkie mi co! "Tylko krowa nie zmienia poglądów", jeśli mogę pozwolić sobie na mądrość ludową. 😉 Co nie znaczy, że nie powinniśmy szanować dążeń oraz próśb, które dana osoba (w tym przypadku Sabbath) w konkretnym momencie postuluje. Tego wymaga zwykła ludzka przyzwoitość. Dlatego Twoje słowa odebrałam jako dowód zacietrzewienia oraz małoduszności. Czy słusznie, nie wiem (choć Twoja opinia na ten temat średnio mnie obchodzi :> ).
Istnieje jeszcze jeden aspekt sprawy, Droga/Drogi Anonymous. Otóż – z tego, co mi wiadomo – kiedyś MB publikował pod pseudonimem, z którego w pewnej chwili zrezygnował. Nie wnikam w powody jego decyzji, zastanawia mnie coś innego. Zgodnie z Twoją logiką nie powinien był tego robić. Wszak dzięki temu wystawił się na światło dzienne, pozwolił, by każdy mógł mieć dziecinnie łatwy dostęp do jego danych i to bez konieczności szperania po internecie. A to przecież głupota, galopująca lekkomyślność, prawda? ;>
Strasznie dziecinne są Twoje słowa. Albo egzekwujemy prawa od wszystkich po równo albo dajemy przyzwolenie na pełną anarchię i swobodę do szkalowania. Nie wolno jednym pozwalać na więcej, by czepiać się innych (chyba, że jesteś moją chemiczką z liceum; w takim razie Twoje argumenty mnie nie dziwią 😛 ).
Postaraj się, proszę, o bardziej wiarygodne argumenty oraz staranniejszy sposób wypowiedzi (mniej wulgarności też by się przydało;) ).
Ja bym się cieszył bardzo jeżeli ktoś w końcu nie bał się i wytrwał, prawną walkę .
MB jest obciążony sprawami wizazowymi i oczernianiem innych ludzi firmy .
Wiec pozew zbiorowy i zakaz prowadzenia blogów przez sąd to super kwestia nie byłoby takich stronniczych blogów jak Nie muzyczna.
tiko
Sab, jak ktoś tu radził, najrozsądniej byłoby to olać. Jeśli nie potrafisz i sprawa Cię autentycznie rusza, to życzę Ci posiąścia takiej siły, która sprawi żeby takie g… Cię nie ruszały. Bo nie warto. Ja kiedyś przez lata pracowałam nad taką postawą. I chyba w dużej mierze się udało. Żyje mi się łatwiej.
To chyba niestety trochę tak jest, że jak się zaczyna działać publicznie (wszystko jedno czy w postaci bloga, występów publicznych, pisania w prasie itp.), to chcąc nie chcąc człowiek przedstaje być anonimowy. I nawet, jeśli próbuje występować wyłącznie pod pseudonimem, ryzyko różnego typu nadużyć rośnie. Choć oczywiście niekwestionuję faktu, że jak się kogoś prosi o nieujawnianie danych, a ktos to robi, jest nieetyczne (chamówa i tyle). Ale niestety – nie jesteś już przeciętnym Kowalskim.
Dla mnie najsmutniejsze w całej sprawie jest to, że chyba pobiliśmy rekord liczby komentarzy. Pod postem, który w ogóle nie dotyczy sprawy, dla której tu jesteśmy i dla której staliśmy się wyznawcami. Hyhy, to określenie jest tu bardzo na miejscu 🙂
Całkiem nieanonimowy wyznawca.
Myszo, ja wiem, że najrozsądniej się nie przejmować. Ale nie potrafię. Choć się staram.
Nie chcę już tu drążyć.
Masz rację, ze podejmując jakąkolwiek publiczną działalność musimy liczyć się z reakcjami nie tylko pozytywnymi, ale tez negatywnymi. I także z atakami poniżej pasa. Wiem to wszystko, ale zawsze jakoś tak niemiło i przykro.
A ja mam wrażenie, że MB to po prostu grafoman, który uroił sobie, że zostanie najbardziej wpływowym recenzentem perfum w Polsce. Tylko zwyczajnie brak mu talentu pisarskiego. Więc teraz podgryza w jego mniemaniu największych konkurentów, do apanży jakie się być może w jakiejś przyszłości będą wiązały z blogowym zajęciem.
I żeby była jasność, nie jestem w zakonie Sabathh, jej (Twój) barokowy styl mnie drażni na dłuższą metę, ale doceniam pracowitość i pasję, oraz obraną drogę. Dlatego dawkuję sobie obcowanie z Twoją blogową twórczością, po przeczytaniu czuję się nieco przytłoczony. Ale to oczywiście kwestia gustu.
U MB nie zgadza mi się wszystko. Przede wszystkim jego styl zdradza, że brak mu elementarnego oczytania i wykształcenia humanistycznego. A mówimy o człowieku, który ma ambicję żyć z pisania. Praktycznie w każdym tekście można znaleźć językowe babole. Przykład z ostatniej notki: "baza, która przypomina plastikowe kawałki drew wrzucone do ognia" Konia z rzędem temu kto mi logicznie wyjaśni cóż to takiego te plastikowe kawałki drew. Te bolesne dla kogoś kochającego język polski niezręczności językowe, to dla mnie jeden z wyróżników jego twórczości. Ale zostawmy toporny styl. W tych tekstach brak wewnętrznej logiki, człowiek sili się na synestezyjne opisy, a zamiast efektu wychodzi bełkot. Od dłuższego czasu średnio inteligentny człowiek może wychwycić zadziwiającą stronniczość jego opisów. Czyli to co zarzuca innym. Widać że męskie zapachy zostawił lepszym od niego – fqjciorowi, belorowi, niszce i pirathowi. A jeśli chodzi o kobiece zapachy Ty jesteś jego największą konkurentką. Zwłaszcza pod względem częstości wpisów i bazy danych o perfumach, którą stworzyłaś. W dodatku piszesz bardzo kobieco, co dla czytelniczek podejrzewam może mieć niebagatelne znaczenie, zwłaszcza porównując to do ciosanego kołkiem stylu MB.
Jestem pewien, że to nie koniec jednym słowem. Zły wezyr zawsze będzie chciał zostać sułtanem w miejsce sułtana…
Dziękuję za zabranie głosu w dyskusji i szczerą ocenę mojej pisaniny. Sama zdaję sobie sprawę z kilku mankamentów mojego stylu. Między innymi z przeładowania zdań przymiotnikami i z ryzykowności porównań.
Nie chcę się tu tłumaczyć, ani nakłaniać nikogo do zmiany zdana. Z mojego punktu widzenia metafory mają pomóc czytelnikowi nie znającemu zapachu w wyobrażeniu sobie jego nastroju. Nie wiem, czy to najlepsza metoda, ale lepszej nie wymyśliłam. 🙂
Pozdrawiam
I ja to wszystko rozumiem. Cenię sobie Twoje zdanie bardzo, masz specyficzny gust i zauważasz rzeczy, na które ja nie zwracam uwagi, a które są strasznie fajne i cenne. Z tego względu ciągle tu zaglądam. Z resztą do MB też zaglądam od czasu do czasu, bo nie odmawiam mu wiedzy i gustu. Choć olfaktorycznie jest na zupełnie innym niż ja azymucie. Co do pisania, formy promocji tego co robi powinien się jeszcze dużo uczyć. Jak widać woli iść na skróty, wojenną ścieżką.
Hyhy, to skomentuję jeszcze powyższy post Anonima – notabene bardzo rozsdądny.
W kwestii obycia. Zaglądam czasem na MB. Nie ukrywam. Ostatnio znalazłam informację, że Autor nie zna Klausa Kinskiego…
No dobra idę czytać nową recenzję zamiast się tu babrać.
Zdaję sobie sprawę z tego, ze mam specyficzny gust. I z tego, ze odbiór perfum (każdej sztuki) jest subiektywny.
Podkreślam też, ilekroć mogę, że szanuję inne gusta, inne opinie, inne upodobania.
W kwestii promocji bloga Marcina – on wiele rzeczy robi dobrze. Przede wszystkim faktycznie się promuje, pracuje nad tym. To pewien wybór i ja go rozumiem.
Moim zdaniem, on czyta książki o pozycjonowaniu w sieci i reklamie, po czym po kolei wprowadza w życie wyczytane metody. Bez refleksji, że czym innym jest agresywny marketing firm, czym innym natomiast budowanie marki związanej z człowiekiem. Szkoda, bo konsekwencji i pracowitości nie można mu odmówić (a pisanie o perfumach popularnych jest zajęciem mozolnym i niewdzięcznym) ale swoimi brzydkimi wyskokami sam zrujnował sobie reputację w środowisku miłośników perfum.
Naprawdę szkoda.
Patrząc obiektywnym okiem Sabbath nie jest żadną konkurencją dla MB. NMP, czy to się komuś podoba, czy nie, jest zapewne kilka razy większym blogiem; ma więcej czytelników; jest zauważana przez media masowe.
Nie wymaga to szczególnej kalkulacji i myślenia, bo MB pisze nie tylko o niszy. Ma więc szansę błysnąć. Styl MB jest prostszy, ale ścisły i konkretny. Wielu ludzi poszukuje właśnie takich wpisów.
Ogólnie śmieszy mnie ta Wasza nagonka, że MB próbuje wylansować się na krzywdzie Sabbath.
To tak, jakby zarzucić Vogue, że próbuje się wypromować na krzywdzie blogerki z Pcimia Dolnego. Nie oceniam jakości SOS i NMP, ale różnica klas pod względem medialnym jest miedzy nimi kolosalna – na korzyść NMP.
Nie. To jest tak, jak gdyby porównywać Lady Gagę do Machine Head (przy zachowaniu różnicy skali, oczywiście). To jest różny styl, różny target.
Nie wiem, czy komuś, kto pisze takie rzeczy przychodzi do głowy, że są ludzie, którzy nie chcą być zauważani przez "media masowe", bo masówka nie jest dla nich wyznacznikiem stylu czy sukcesu.
O tym, w jaki sposób autor NMP dociera do "mediów masowych" opowiadało mi już kilka osób. Ja tak po prostu nie chcę. Nie interesują mnie "media masowe". Nie oglądam telewizji, nie słucham popularnych stacji radiowych, nie czytam kolorowych czasopism.
Doprawdy, mocno trzeba być przez "media masowe" zindoktrynowanym, by traktować kryterium popularności jako jedyne ważne.
Nie chcę błyskać. 🙂
Gdyby wszyscy chcieli błyskać, ludzka działalność artystyczna i hobbystyczna ograniczałaby się do schlebiania masowym gustom i wiele dziedzin sztuki (w tym perfumeryjna nisza) w ogóle by nie powstało.
Różnica jest taka, że Sabbath nie ma ambicji podbijania mediów masowych. Budzyk i owszem. Stąd kategoryczne i ostre opinie – choć wyeksplikowane w strasznie paździerzowym stylu. To oczywiście się dobrze sprzedaje, ale i MB pomaga budować klikalność bloga – dbając o wymianę linków z najbardziej popularnymi blogerami modowymi (za link u Tuskówny pewnie dałby się pokroić). Lans gdzie się da, przynosi efekty. Tylko jest to pozycja co chwiejna. Internet daje duży wybór źródeł wystarczy wpisać nazwę perfum. I tu styl gra rolę, bo trochę bardziej obyty czytelnik, szybko odpłynie. A perfumy to towar z pułki "ekskluzywnej", MB do niej aspiruje, ale brak warsztatu kluje w oczy. Żeby było jasne, ja go uważam za bardzo inteligentnego kolesia, ktory musi mieć tego wszystkiego świadomość. Chwytając się prasowej analogii, chciałby być Forbsem a jest co najwyżej Faktem…
Sam uważam, że Sab za bardzo histeryzuje, ale z drugiej strony mnie samemu by puściły nerwy jakbym zobaczył że ktoś mi się załatwia na środku salonu.
Pani się wydaje, że ma Pani wyłączność na świat perfum, a jeżeli już ktoś otrzyma "pozwolenie" to musi pisać tylko i wyłącznie z tych samych pobudek co Pani.
Szanowna Pani, już dawno życie w tym kraju się zmieniło.
Jeden pracuje na etacie, a drugi tę samą pracę wykonuje jako wolontariusz, jeden jest etatowym członkiem zarządu, a drugi nieetatowym. Pozdrawiam i życzę więcej stabilności emocjonalnej.
I właśnie tutaj pies jest pogrzebany Panie Anonymus, zupełnie nie kąsa Pan sytuacji. Tu chodzi o pewną etykę w prowadzeniu bloga i jego promocji, a nie pobudki z jakich się to robi…
Działalność innych bloggerów zwykle bardzo mnie cieszy, bo uważam, że im więcej nas pisze o perfumach, tym większą mamy szansę obudzić zainteresowanie tą sztuką w innych ludziach. A warto, moim zdaniem.
Odczuwam jednak dyskomfort, kiedy ktoś publikuje fałszywe informacje na mój temat, usiłuje zwiększać popularność cudzym kosztem (bez względu na to, czy jest mu to potrzebne, czy nie), czy publikuje moje dane i nie reaguje na moje prośby o usunięcie ich.
Nie burzyłam się, kiedy Marcin w wywiadzie dla "popularnych mediów" używał mojej wypowiedzi z zagajeniem "- Kiedyś jedna z moich znajomych napisała, że", nie burzyłam się, kiedy pisał, ze tracę niezależność, choć to kłamstwo obrzydliwe, nie napisałam nic, kiedy obwieścił, ze mój blog najlepiej odpowiada profilowi działalności firmy Frederico Mahora.
Po prostu kiedyś trzeba zauważyć, że brak reakcji to tak naprawdę zaproszenie do uczynienia kolejnego afrontu.
Moja obrona polega wyłącznie na tym, że udaremniam robienie mi świństw po cichu. Tylko mnie. Innych budzących moje wątpliwości metod nie nagłaśniam, bo szkodzenie panu Budzykowi nie jest moją intencję. Ja tylko usiłuję się obronić.
Zgadzam się jak najbardziej. Etyczne zachowanie na pierwszym miejscu. Ale co on teraz takiego złego zrobił?
Pani Sabbath jest rozchwiana emocjonalnie i tak naprawdę to nie napisała nawet o co jej teraz chodzi. Rozpętała burzę, bo ktoś się pozytywnie o niej wypowiadał. Kobieta ma problemy…
Kazdy człowiek ma jakieś problemy. Ty, człowieku, masz na pewno problem ze zrozumieniem tekstu pisanego.
Sądzę, że na pewno nie. Życzę wewnętrznego spokoju.
Ale muszę jeszcze coś napisać. Jad wychodzi z Pani w każdym momencie. Wkrótce ta strona może nawet zmienić kolor. A na jaki? Pewnie na żółty.
…w odróżnieniu od otwartego na dyskusję profesjonalisty, który zwykł był przy każdym poście, pod którym zjawiła się większa ilość negatywnych komentarzy, ukrywać już istniejące oraz wyłączać możliwość dodawania kolejnych.
Ja tam widzę kolosalną różnicę między obydwoma blogami. :>
na ten blog trafiłam przypadkiem, nie znam osobiście ani poszkodowanej ani MB ale zauważam jedno: moralność tego pana pozostawia wiele do życzenia i jestem szczerze zaskoczona, że można chwytać sie tak tanich i niegodnych chwytów. Panie Budzyk- sięga Pan dna, tyle Panu powiem. To co Pan zrobił jest moralnym świństwem. Po trupach do celu? Powodzenia. Uważam, że każdy człowiek z kręgosłupem moralnym widzi, że ta sytuacja jest strasznie niesamaczna i żenująca. Podłośc ludzka nie zna granic.
Pani Sabbath życzę olania delikwenta ciepłym moczem, bo takie gnidy, pazery i ludzie bez krzty godności nie raz jeszcze będą zatruwać Pani życie. Ludzie po prostu zazdroszczą a i widać, że jest czego.
Cudny blog. Pozdrawiam. I niech Pani nie da sobie obrzydzić pisania, bo robi to Pani świetnie:)
Dziękuję bardzo za życzliwość i dobre słowo.
Na temat swoich odczuć wszystko już chyba napisałam. Po prostu mam nadzieję, że sprawa kiedyś ucichnie i skończy się definitywnie. Z pożytkiem dla obu stron.
Pozdrawiam serdecznie.
Sabb, jesteś moją własną, personalną, osobistą idolką. Mnie by już dawno szlag trafił na anonimowe pomyje, które od czasu do czasu ktoś postanawia na Ciebie wylewać, ale ja jestem furiatką ;).
Chcesz w ramach wyrażania tego podziwu dostać ciasto czekoladowe czy kawał dobrej pieczeni przy najbliższej okazji? 😉 mogę zrobić oba!
Jo, wybieram cisto. Pieczeń to chyba z pieczarek. 🙂
Przy czym najlepszym wynagrodzeniem będzie dla mnie możliwość wypicia z Tobą piwa. Już wkrótce. 🙂
Sabbath, trzymaj się, to jakiś świr, to się leczy…już z historii jego dokonań na Wizażu jasno wynikało, że ma problemy ze stabilnością emocjonalną a teraz jaki to on biedny i pokrzywdzony, że sam wpadł w dołek, który pod Tobą kopał. "Vivere militare est", jak mówi przysłowie, szkoda tylko, że trzeba czasem tracić nerwy na takie "dziwne" osoby jak ten wiadomy "Pan" zamiast zachować siły na inne ważne sprawy.