Zawsze, kiedy wracam tu po przerwie – czuję się niepewnie. Gdy po kilku lub kilkunastu dniach kompletnego skupienia na czymś innym siadam do recenzji kolejnego niezwykłego zapachu – czuję presję i obawiam się, że teraz już niczego nigdy nie napiszę, że nie przyjdą do mnie słowa, obrazy i metafory…
Tym razem presja jest jeszcze większa, zabieram się bowiem za zapach, który stał się ikoną zanim jeszcze ktokolwiek go powąchał. Z drugiej strony, kompozycje Oliviera Durbano zawsze dotychczas opowiadały mi piękne historie. Czy Heliotrope mnie zawiedzie?
Ci z Was, którzy zaglądają na stronę SoS na Facebooku wiedzą już, że nie. 🙂
Między ciszą a ciszą
Pierwszy akord jest bajecznie złożony. Eteryczne, delikatnie szorstkie nuty żywiczne, suche, na wpół herbaciane cytrusy i subtelnie pikantny akcent przyprawowy złagodzone i ogrzane zostały niejednoznacznym akordem kwiatowym z wyraźną, charakterystyczną nutą arcydzięgla. Tłem jest złocisty szafran.
Wszystkie te zwyczajne nuty tworzą obraz niezwykły jak ciepły dzień; jeden z tysięcy niezwykłych, ciepłych dni…
Pierwsza fala Heliotrope napiera na zmysły miękko jak rozgrzane powietrze, stanowczo jak upał i nieuchronnie jak ogarniająca ciało pod jego wpływem senność. Jego moc zdaje się płynąć z głębi naszego ciała, spod zamykających się samoczynnie powiek.
Wedle wierzeń ludowych heliotrop przynosi spokój. Wojowników powstrzymuje przed rozlewem krwi, kobiety przed wybuchami złości. Lśniące w słońcu plamki z czerwonych tlenków żelaza skłaniać mają do refleksji i rozjaśniać myśli.
I o ile pierwszy akord rzeczywiście gęsty jest jak cisza letniego południa, o tyle serce zapachu przynosi ożywczy powiew kadzidła.
Chłodne, przestrzenne olibanum zupełnie zmienia balans nut. Delikatne nutki przyprawowe uniesione kadzidlanym podmuchem wznoszą się nad zawiesisty, pozornie stanowiący najbardziej ekspansywny element kompozycji akord kwiatowy. Nuty żywiczne nabierają głębi za sprawą sukcesywnie zastępującej jasne elemi mirry. Wyrazisty, czysty aromat benzoesu idealnie zgrywa się z charakterystycznym zapachem dzięgla i czystym, białym piżmem.
To wciąż spokój, ale leniwa sjesta w pełnym kwitnących krokusów ogrodzie definitywnie kończy się wraz z wyjściem na pierwszy plan nuty kadzidlanej. Przenosimy się do chłodnego wnętrza budynku o bielonych ścianach i podłodze z kamiennych płyt. Jest wciąż ciepły dzień, kaskady słonecznych promieni wciąż spływają z nieba, jednak grube mury chronią nas przed upałem, oślepiająco złocistym blaskiem i naporem ogrodowych woni. Wszystko to staje się tłem dla zadumanego, kamforowo przestrzennego kadzidła i sukcesywnie zyskującej na znaczeniu suchej, piżmowo – drzewnej bazy.
Heliotrope jest ciszą. Lecz jest to cisza zmienna, modulowana starannie jak najczulsze sotto voce; pięknym diminuendo zmierzająca od ciszy… do ciszy.
Data powstania: 2012
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: elemi, kadzidło frankońskie, imbir, czerwona mandarynka, arcydzięgiel, chilli
Nuty serca: szafran, magnolia, cypriol (nagarmotha), heliotrop
Nuty bazy: mirra, cedr, sandałowiec, piżmo, szara ambra, benzoes
Trwałość: jak na Durbano niezbyt imponująca. Trzy godziny dobrej projekcji plus kolejne trzy projakcji przyzwoitej. Potem jeszcze jedna trójka zapachowego śladu.
Źródła ilustracji:
- Rzeźba w występującym wyłącznie w Azji heliotropie Changhua, zwanym także krwawym marmurem (znacznie bardziej, niż inne odmiany przypominającego barwę perfum Durbano) pochodzą z artykułu na portalu cultural-china.com: KLIK
- Autorem obrazu „Siesta Entre Corales” jest hiszpański malarz Jose Royo. Nie mylić z Luisem Royo. Strona autora: www.royoart.com.
- Ostatnia ilustracja pochodzi z artykułu o śnie na stronie Mind Lost in Garden. Artykuł bardzo taki sobie, zdjęcia raczej nie zrobiła autorka.
36 komentarzy o “Heliotrope Olivier Durbano”
Opowieść przeczytałam z zapartym tchem, bardzo ciekawa Twojego odbioru Heliotropu i tego na ile będzie koherentny z moim.
Mimo różnic w rozkładaniu się zapachu mam wrażenie, że podobnie doświadczamy atmosfery jaką stworzył i podobne przypisujemy mu barwy.
Mnie także ten zapach nie rozczarował. Mówiąc eufemistycznie i bez egzaltacji.
To ja Ci wyznam, że mogło być jeszcze bardziej podobnie. Fragment o świetle słonecznym przesączającym się przez zamknięte powieki i mnie przyszedł do głowy, ale zrezygnowałam z niego, bo go wcześniej używałam przy zapachach bardziej złocistych, bardziej gęstych. Kombinowałam, że w Heliotrope nie ma fizycznej bariery i inne takie, ale skojarzenie chodziło za mną. A potem, po napisaniu recenzji zobaczyłam to u Ciebie (pisząc wiedziałam, że jest recka, ale celowo nie chciałam się sugerować) i pomyślałam, że coś w tym skojarzeniu jest. Ale, oczywiście, nie zmieniłam. 🙂
Inny niż reszta ale świder jest- w postaci arcydzięgla, chyba że w Heliotrope akurat nim nie jest, albo dla Twojego nosa Sabb nie jest 😉 A ta cisza….. jejuuu koniecznie muszę poznać, jak najszybciej!
Inny, ale nie aż tak bardzo. Po Citrine nic mnie już nie zaskoczy.
Mojego nosa arcydzięgiel nie świdruje, daje raczej ten efekt naporu. Kwiaty zaś gęstości.
Ale poznać trza. Toż to Durbano. 🙂
Coś pięknego! Miałam do wyboru albo czytać dalej, albo przymknąć oczy i wyobrażać sobie że jestem na jakimś zalanym popołudniowym słońcem tarasie w otoczeniu boskich woni. Zdecydowanie nie wyszłaś z wprawy, czarodziejko 🙂 Piękny opis! I założę się, że zapach który go zainspirował jest równie piękny 🙂
Dziękuję Kat. Dziękuję ślicznie. :*
Perfumy o zapachu miękkiej, przyjemnej ciszy 🙂
Czuję się skuszona.
Przyznaję, taki był plan. Pokusić. 🙂
Próbka będzie pewnie do wygrania wraz z kolejnym zastawem nowości z Quality.
Będę polować 🙂
I powiem Ci, że cisza i spokój to dwa słowa jakie idealnie oddają klimat tego zapachu 🙂
dzizys ale narobiłaś mi smaków… 😉 czy dobrze mi się zdaje że Heliotrope jest najbardziej orientalnym spośród wszystkich zapachów Oliviera?
sorki miało być pirath, ale coś się pokićkało i nie mogę podpisywać się nickiem… 😉
Możliwe. Ale tylko w otwarciu. Potem robi się europejsko przestrzennie oszczędny. Dla mnie i Ametyst mam cechy orientu.
Już druga sugestia, by nie ignorować tej premiery. Czego co prawda robić nie zamierzałam, nowych "Durbanów" się nie ignoruje :D, ale już Ty umiesz podsycić ludzką ciekawość. 😉
Ano, dobrze prawisz. Durbanów się nie ignoruje. Ma gościu gust!
Kocham Twoje wnikliwe, plastyczne opisy. Zawsze zatrzymuję się przy każdym sformułowaniu, metaforze i chłonę ten niezwykły klimat. Nic, tylko zaczaić się na nowego Durbano. Ta recenzja, jak większość zresztą, wywołuje u mnie nostalgię i podekscytowanie. Jest jakby echem schulzowskich "Sklepów cynamonowych", do których bardzo często wracam, by pławić się w bogatych, malowanych słowem, naturalistycznych opisach i tej specyficznej, dusznej, a zarazem ulotnej onirycznej atmosferze.
Przepraszam za te wielkie słowa, ale to Twoja wina, że owe recenzje czyta się jak wielką literaturę, a nie jak codzienną prasę:)
Edyto, chyba powinnam pogratulować Ci przenikliwości. "Sklepy cynamonowe" i na mnie wywarły wpływ. Nie próbuję się wypierać. 🙂
Nasz umysł jest sitem, przez które przesiewamy doznania, doświadczenia, wiedzę i przeżycia. To, co zostaje wbudowujemy w siebie.
Jesteśmy usiani okruchami cudzej wrażliwości. To ułatwia nam wyciąganie rąk, budowanie mostów, puszczanie oka do drugiego, też usianego człowieka. 🙂
Dziękuję Ci bardzo za miłe słowa. 🙂
O matko. Ale mi nawiedzony komentarz wyszedł. 😉
Dzizes, ale opis…. Bardzo lubię kolor czerwony. I gorące powietrze w perfumach, tudzież ciszę i przestrzeń. Rozgrzany słońcem otoczak, ale i chłód marmurowych posadzek. I zimny cień. Dzizes, nie myślałam, że będę kiedyś w ten sposób myśleć o zapachach…
Mam jedynie nadzieję, że nie zapragnę całej flaszki, gdy już go poznam.
Ja nie pragnę. Ale to niczego nie gwarantuje, niestety. 😉
Ja uwielbiam taką interzmysłowość opisów. Dźwięki, które są twarde lub krągłe, zapachy, które są ciepłe, zimne lub zielone, światło, które jest ostre lub miękkie. nasze zmysły są w kontakcie ze sobą nawzajem. Jesteśmy całością…
Tak, tak, pisz dla nas dalej takie rożne interzmysłowe kawałki, jak powyższa recka. I niech będą na maksa nawiedzone. No, przynajmniej niektóre. W końcu zapachy to dość interzmysłowa działka i bez nawiedzenia nie byłoby wielu z tym zapachów, które nas zachwycają. I nieśmiało myślę, że być może tego bloga tutaj i nas na nim też może by wcale nie było? Tak trzymaj Sabb, miłego łykędu.
Dzięki Myszo droga. Właśnie siedzę z maseczką na paszczy przed wyjściem na imprezę. Dlatego odpowiem krótko: jestem nawiedzona z natury. Cokolwiek robię – rzucam się w to bez asekuracji, nie potrafię być letnia. Czasem się staram, ale to wbrew mojej naturze. 🙂
nie moge wyjść z podziwu do tego jak opisujesz, jak formułujesz zdania, jak oddajesz zapachy. Wielkie brawa ode mnie
I ja za każdym razem, kiedy mam dłuższą przerwę od blogowania, czuję się niesamowicie zagubiona, dlatego np teraz piszę , czytam, komentuję z komórki. Wybacz więc wszelkie literówki
Dziękuję Sonju. 🙂
Trochę mi lżej, kiedy już wiem, że nie jestem sama z tym swoim zagubieniem. 🙂
To chyba normalne, ze mając przerwę od czegoś musimy wpaść w rytm żeby podołać 😉
Na pewno jak poszukamy znajdziemy coś wspólnego. Kochana, miłego dnia życzę 🙂
Też mam takie przekonanie. Na razie Zwiedzam Twoje miejsce w sieci. Odezwę się tam, jak ogarnę. 🙂
Ze spokojem, czytaj, zwiedzaj, różni się od Twojego ale się rozkręcam 😉
Lubię miejsca, które różnią się od mojego. 🙂
Jeszcze zapachu nie poznałam. Wydaje mi się jednak, że jedyny element, który przez pierwsze chwile może mnie drażnić, to mandarynka. Reszta wydaje się bajkowa 🙂
Escri, nie ma mandarynki. Cytrusy są takie, jak z earl greya – herbaciane, suche. Zapach jest dość subtelny, jak na Durbano, ale niewątpliwie oryginalny. Kadzidło po takim otwarciu… Dziw. 🙂
Oj, będę na niego polować. Brzmi absolutnie wspaniale.
Mam nadzieję, że Cię nie rozczaruje.
Coś, co jest ciszą niewątpliwie powinno mnie zachwycic..
Ale obawiam się , że moja skora z Twojej ciszy może uczynic… krzyk 🙁
Muszę przetestowac.
Ach, Rozterko, podejrzewam, ze możesz mieć rację. Na Tobie moje cisze wrzeszczą, moje wrzaski kwilą, moje śpiewania skrzeczą. Nasze skóry są kompletnie niekompatybilne…
Właściwie to nie wiem czy ja się tutaj loguję czy nie, skoro wcześniejszy post poszedł jako Unknown.
Ja na pewno nie jestem Unknown 🙂
Na pewno nie jesteś. 🙂
Sobota? U Madzika? 😀