Cuarzo znaczy kwarc. Brzmi jak oczywistość, ale i tak sprawdziłam w słowniku niemiecko – hiszpańskim (taki mam, a pierwsze przymiarki do recenzji robiłam gdy wszystkie komputery w domu były wyłączone), bo przecież ani szafir, ani rubin, ani szmaragd kwarcami nie są. Tajemnicza sprawa. 🙂
Kolekcja Cuarzo Signature to najbardziej ekskluzywna z propozycji hiszpańskiego perfumiarza Ramona Bejara. Przykład tego segmentu niszy, w którym niszowość wiąże się z ekskluzywnością produktu, nie rewolucyjnością kompozycji zapachowej. Perfumy z tego segmentu są zwykle świetnie, z wysokiej jakości esencji poskładane, lecz dość zachowawcze. I wszystko się zgadza. Bejar rewolucję czyni w serii zapachów Ramon Molvizar, nie tu.
Każdy z wyglądających jak kryształ kwarcu, numerowanych flakonów kryje w swym wnętrzu prawdziwy klejnot. Szafir, rubin lub szmaragd. Każdy z kamieni jest inny, starannie wybrany, wyjątkowy. W opisie producenta znajdziemy jeszcze opowieść o energii kamieni i ich wpływie na psychikę i zdrowie człowieka.
Ponieważ swój pogląd na skuteczność litoterapii (leczenia kamieniami) wyraziłam już wcześniej, przy okazji recenzowania perfum z drugiej kamiennej kolekcji Ramona Bejara, dziś podkreślę tylko raz jeszcze, że jedynym, co mnie w tym przypadku interesuje jest zapach. O „dowiedzionych, umysłowych i duchowych właściwościach”* klejnotów i o tym, że „w zgodzie z ich wewnętrznym składem, klejnoty posiadły skupienie czystej energii”*, która „równoważy dezorganizację pochodzenia cielesnego i duchowego”* nie napiszę ani słowa. Obawiam się, że mój komentarz nadawałby się wyłącznie do przytoczenia w kabarecie. Będzie o perfumach.
Emerald
Klejnot w złotej oprawie
Szmaragd – najdroższy zapach w kolekcji. Otwiera się złożonym, wielowymiarowym akordem, w którym dominują nuty kwiatowe przybrane ładną, owocową słodyczą. Żywotności i świeżości dodają kompoozycji nuty przyprawowe. I jest to śliczny zapach. Brzmią w nim zarówno ciepłe, kremowe aromaty jaśminu i neroli, jak i lekkie, świetliste konwalie i hiacynty. Słodycz nie odbiera przejrzystości imbirowi i nie koliduje z łagodną zielonością fiołkowych liści, a pojawiające się względnie wcześnie akcenty ambrowe i piżmo nie obciążają zapachu, nie ściągają go w dół, w przedwczesną bazę.
Szmaragd Bejara jest naprawdę ładny. Przejrzyście zielony, z ciepłymi refleksami, oprawiony w złote kwiaty.
Ma też przyzwoitą projekcję i trwałość. I ładnie układający się w dłoni flakon. Ale to wciąż nie tłumaczy ceny.
Data powstania: 2011
Twórca: Rammon Bejar
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: płatki róży, hiacynt, bergamota, neroli, kadzidło, różowy pieprz, kwitnąca lawenda
Nuty serca: magnolia, biały hibiskus, imbir, jaśmin, konwalia, szara ambra, liście fiołka
Nuty bazy: piżmo, biała ambra, akcent waniliowy, aksamitna brzoskwinia, cedr
i pasja, wyobraźnia, miłość
Ruby
Jak energicznie kwitnie róża?
Największa moja nadzieja i największe rozczarowanie. Rubin, kamień wojowników i kochanków, symbol wielkich namiętności, sił, z którymi rozum mierzyć się nie może… A tu co? Kwiatki i owoce z wyraźną nutką maliny. Śliczne i przyjemnie układający się na skórze.
Owocowe otwarcie z przyjemnymi nutami cytrusowymi i urokliwie niestabilną maliną sukcesywnie przechodzi w akord kwiatowy poskładany równie kunsztownie, jak w Emerald. Wyraźniej, niż we wspomnianym wcześniej Szmaragdzie brzmi tu przypominająca, wycofane z produkcji lata temu, Sotto Voce róża i hiacynt. Nuty owocowe są w czerwonym Rubinie wyraźniejsze i bardziej soczyste, a baza cieplejsza, mniej oszczędna.
Gdybym kiedykolwiek interesowała się tego typu kompozycjami pewnie potrafiłabym porównać Ruby do wielu podobnych, przyjemnych zapachów. Kwiatowo – owocowych, z subtelnie cierpką nutką konfiturowej róży, nieprzesłodzonych i podobających się. Ale „czerwonej namiętności Ziemi. Uwolnionej naturalnej energii skrystalizowanej w rubinie łączczącej w sobie nasze najbardziej ogniste esencje: siłę, wytrwałość i pełnię energii”* tu nie ma.
Gdyby te perfumy nazwano Różowym Topazem, Różowym Turmalinem, albo nawet Różową Perłą – z całą przypisywaną różowym kamieniom szlachetnym otoczką mówiącą o romantycznej miłości, radości życia i tłumieniu agresji – słowem bym się nie odezwała. Ale tak? Sorry, nie kupuję tego.
Data powstania: 2011
Twórca: Rammon Bejar
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: malina, cytryna, imbir, czarna porzeczka, mango, mandarynka
Nuty serca: ylang-ylang, róża, neroli, jaśmin, konwalia
Nuty bazy: ambra, wanilia, benzoina, wetiwer, piżmo, sandałowiec, miód
i pasja, wyobraźnia, miłość
Sapphire
Przestrzeń wspomnień
Szafir jest najbardziej niezwykłym zapachem kolekcji. I jedynym uniseksem. Noszący imię kamienia czarnoksiężników i mędrców zapach wita nas akordem przyprawowym. Nie są to jednak ani przyprawy pikantne i ofensywne, ani przyprawy korzenne, zmysłowe i leniwe.
Pierwsze nuty Sapphire tworzą przestrzeń. Zakreślają kontur, w ramach którego rozegra się cała opowieść. Jak gdyby Sapphire budował fragment rzeczywistości. Od podstaw. Kardamon i gałka muszkatołowa wypełniają pustkę powietrzem. Półowocowy, łagodny zapach podbitego pozbawioną słodyczy mandarynką różowego pieprzu wsącza tę pustkę nieco światła. A światło to wydobywa z nicości kontur budowli. Ostre łuki sklepień i mury rysowane wyłącznie liniami krzywizn – to kadzidło. Kadzidło o barwie gołębich skrzydeł, pogłębione akcentem przypominającym goryczkę palonej na czarno kawy.
A jednak, zamiast spodziewanego starca w szarym habicie, z ciężką księgą przy boku, w przestrzeń wkracza mężczyzna w zielonym kubraku. Wetiwer. I nie księgę tuli w objęciach, lecz plik pożółkłych listów. Słodki, lekko mdły aromat uwiędłych kwiatów zmienia zapach, dodaje mu barw, blasku i wymiarów. Na posadzce pojawiają się kobierce, w oknach kotary, na ścianach obrazy. Mężczyzna zasiada na wyścielonej aksamitem otomanie i zagłębia się w lekturze.
Wciąż nie jest to ogród, przytulny salon ani buduar damy. Sapphire zachowuje pewną powściągliwość i surowość, jednak przyprawowa przestrzeń wyraźnie się wypełnia. Sentymentalny aromat kwiatów idealnie splata się z wielowymiarowym, ściętym z jasnej części spektrum zapachowego wetiwerem i stopniowo wsączającą się w kompozycję bazą. Mszystą, drzewną, z wygranym z wyczuciem duetem piżmo – benzoes zastępującym stopniowo niknące nuty otwarcia.
Sapphire trwałość ma więcej, niż dobrą. I jest to wielce miła właściwość, bowiem im bliżej bazy, tym przyjemniej zapach układa się na skórze. Surowa początkowo kompozycja sukcesywnie nabiera ciepła i głębi.
Nie stanie się oczywiście Szafir rubinem, pozostanie zamyślony i spokojny do końca. Ale przyznać trzeba, że mędrzec namalowany przez Bejara nie jest cynikiem, który „odkrył, że Święty Mikołaj nie istnieje i wciąż jest przez to wkurzony”**. Jego towarzystwo jest miłe.
Data powstania: 2011
Twórca: Rammon Bejar
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: włoska mandarynka, różowy pieprz, kardamon cejloński, gałka muszkatołowa
Nuty serca: bursztyn (a może jednak ambra?), kadzidło, wetiwer, liście fiołka, magnolia, irys, sandałowiec, oud
Nuty bazy: cedr, zielony mech, piżmo, bób tonka, benzoes
i pasja, wyobraźnia, miłość
* Wszystkie cytaty ze strony firmowej: KLIK.
** A cynic is a person who found out Santa Claus didn’t exist and is still pissed off about it. – James Gould Cozzens
Źródła ilustracji:
- Pierwsze cztery zdjęcia – reklamowe.
- Strop z kolekcji własnej.
- Zielony szafir z katalogu szafirów A.P. Kelson Jeweler: KLIK.
24 komentarze o “Emerald, Ruby i Sapphire Cuarzo Signature”
Zdecydowanie Szafir brzmi najlepiej! Po rubinie spodziewałabym się OGNIA! Kopa energetycznego, czegoś co mną wstrząśnie. Ale nie będę narzekać 😉
Chyba stąd właśnie moje rozczarowanie Rubinem. Podobne miałam oczekiwania.
Ale rozpaczać też nie będę. I tak za wysokie ceny, na moją kieszeń.
Choć o My Oud myślę…
Im dłużej będziesz się zastanawiać, tym bardziej nieznośna będzie się stawała myśl, więc po co walczyć ze sobą 😉
Tam zaraz walczyć. Dojrzewam sobie do jakiejś decyzji. Ale nie czuję presji, żeby decydować teraz. Mogę tak dojrzewać przez lata. Bez stresu. 🙂
Dzięki Tobie miałam okazję zapoznac się z tymi zapachami i wydały mi się po prostu… ładne. Za ładne. Tak mogłyby pachnieć być może jakieś przedmioty, które mnie otaczają, nie wiem – bukiet kwiatów czy coś takiego, bardzo miło i przyjemnie by się tego wąchało ale nosić je na sobie? Faktycznie, szafir się tutaj wybija, zatrzymałam się przy nim na dłużej, ale wciąż – jak dla mnie – brakuje mu tajemnicy. Znam parę osób, którym mogłabym sprezentować takiego np Szmaragda i wiem, że czułyby się z nim świetnie – ale nie ja.
Fajnie się czyta Twoją recenzję nareszcie o zapachu który znam 🙂 Tak… inaczej 🙂
Mam podobne odczucia: że za taką cenę to powinno być coś więcej, niż ładne perfumy. Ale może się mylę? Ta prawdziwa, rewolucyjna nisza zwykle mieści się w niższym przedziale cenowym. Za TAKIE pieniądze kupuje się luksus, nie rewolucję. Miłośnik woni dziwnych nie wyda takich pieniędzy na flakon zwykle. Bo ich nie ma albo dlatego, że kupuje tych flakonów sto. Jest segment niszy adresowany do dziwaków i jest segment niszy dla ludzi poszukujących luksusu, poczucia wyjątkowości. I myślę, ze te najdroższe zapachy są właśnie tak targetowane: w ludzi, którzy chcą poczuć się wyjątkowo dzięki ekskluzywności perfum, a nie ich dziwnemu zapachowi.
To już wiem, dlaczego po opisach perfumy wydały się tylko ładne 🙂
Moniko kochana, taki był plan. Żeby napisać, ze ładne, bardzo dobrze złożone, ale zapachowo normalne, z tych "niewychylających się".
Z takimi "ładnymi" perfumami jest jak z dziewczyna o typowej, ładnej buzi. Niby ładna, ale potrafię sobie przypomnieć jak wyglądała 🙂
nie potrafię miało być 😛
Nie planowałam poznać tych zapachów – i chyba nadal nie planuję. 🙂 Jeśli kiedyś nasze drogi się przetną (ależ patetycznie to brzmi 😉 ) to czemu nie, ale nie będę dążyć.
Co nie znaczy, że kamyczki skreślam.
To chyba najrozsądniejsze podejście. nasze drogi akurat się przecięły. Doceniam dbałość o estetykę (także zestawu próbek), nie żałuję poznania, ale nie zabijałabym się.
O tak, jeżeli chodzi o estetykę to nawet zestaw próbek jest na najwyższym poziomie, to trzeba przyznać 🙂
Po zużyciu perfum można je przerobić na biżuterię 😉
aż tak to nie. Ale po zużyciu perfum chyba spróbuję to przegotować i użyć jako podręczny zestaw atomizerków.
Szkoda 🙁
Fajny byłby z nich wisiorek.
Proszę, napisz, Sabb, jeszcze raz o kamienioterapii! Dobrego kabaretu nigdy za wiele
Na razie dodałam do tekstu linka z poprzednią analizą tematu. Niewnikliwą. 🙂
Kamienioterapia:) może po prostu niektórym poprawia nastrój wydanie 1500zł na flaszkę miło pachnącej wody z ładnymi kamieniami w środku:)????
Albo nawet nie wydanie, tylko posiadanie tak ładnego, ekskluzywnego przedmiotu i pachnienie perfumami, jakimi zapewne nikt w okolicy pachniał nie będzie? Coś jak noszenie ręcznie szytej, jedwabnej bielizny? Podobno Paloma Picasso tylko taką nosiła.
po nutach najbardziej zainteresował mnie szmaragd, a po recenzji oczywiście ciekawa też jestem szafiru. szkoda że pewnie nie będzie mi dane poznać żadnego z nich…
Nigdy nie wiesz. Na stronie Ramon Molvizar jest lista sklepów, w których dostępne są ich produkty. Niestety, nasz katowicki właśnie niedawno zlikwidowali.
niby mamy w sopocie perfumerie styl, bylam tam i niestety nie mam pozytywnych wrażeń (perfumy prażą się wesoło na słoneczku… tak że perfumy w testerze, które mam i maja kolor intensywnie żółty, tam były różowawe, nawet się spytałam czy to jest może jakaś wersja limitowana której nie znam, ale się okazało że nie :/).
Korozyjko, znam tę perfumerię. Pisałam chyba o niej nawet przy okazji recenzji Idole de Lubin. Że przyszłam przetestować zapach, pani otworzyła witrynkę kluczykiem, psiknęła na bloter, podała mi bloter i zamknęła witrynkę. :)))
Potajemnie zdradzę Ci, że wkrótce będzie u mnie kolejna szansa na wygranie Molvizarów. Bo jednak test spokojny w domu to coś zupełnie innego, niż w perfumerii. A próbki od pana Malika przychodzą w stanie, który nie budzi żadnych, najmniejszych nawet wątpliwości.