Ewangelia boga w futrze – Ambre Muscadin LM Parfums

Wstępów nie będzie. Drugą część ambrowego mini cyklu zacznę bez zagajeń, bo goni mnie wizja. 😉

Ewangelia boga w futrze*

Wiecie, jak pachnie atrament? Niezwykły zapach esencji koloru w szklanym kałamarzu? Tysiące słów, litanie wyznań, wielkie opowieści stłoczone w szklanym więzieniu? Idee skroplone i poddane działaniu grawitacji?

Ten właśnie zapach znajdziecie w otwarciu Ambre Muscadin.

A potem przychodzi kot…

Duży kocur – o futrze czarnym i lśniącym jak atrament.

Bezgłośnie krąży wokół tajemniczej flaszy i po chwili… Stuk! Przewraca kałamarz.

Najpierw nie dzieje się nic. Jak gdyby uwięzione w szklanej flaszy idee nie chciały opuścić jej pochopnie, bez ceremoniału związanego z moczeniem pióra i rysowaniem czarodziejskich wzorów na białych kartach. A potem wybucha zapach…

Eteryczny, na wpół chemiczny aromat zmieszanego z benzoesem piżma; piękne, po tysiąckroć już w perfumach wykorzystane i wciąż zachwycające złożenie fiołka z cedrem; pogłębiony dodatkiem korzenia irysa zapach wetiwerowych kłączy. I ambra… Jasna, czysta, sezamowa prawie, pozbawiona dosłowności, rozbielona dodatkowo przestrzennym piżmem, z wtłoczonymi w zapachowe spektrum krągłymi molekułami ambroksanu i helionalu.

Serce zapachu nadchodzi cicho. Jak kot.

Niejednoznaczna, niebanalna, zwierzęca słodycz miodu; jasna, niespożywcza, miękka jak kocie futerko wanilia. W piżmowe spektrum wkracza chemia: charakterystyczny piżmowo – puszysty aromat cosmone.

Pojawia się zapowiedź bazy: subtelne, nieskłonne do rywalizacji z ambrowo – piżmowym akordem wiodącym nuty drzewne. Jasne, nieociężałe, gładkie. Listewki, nie bale. Ołówkowy charakter cedru podkreślony został akcentem przypominającym brzozową korę, dzięki któremu nawet głęboka, późna baza nie leży na skórze w martwym bezruchu, lecz… Oddycha.

 

Ambre Muscadin wędruje po skórze powoli, pozornie leniwie. Jak kot. Zapach jest puszysty, miękki i łagodny. Jak kot. Jest w nim jednak coś, co sprawia, że do końca zachowuje urzekającą lekkość. Jak kot.

Wielki kocur z łapkami umoczonymi w kałuży rozlanego atramentu, wędrujący po rozrzuconych kartach białego papieru – zapisujący kocimi znakami przestrzeń wykreowaną przez zapach…

Powiadam Wam – testujcie koniecznie. Miłośnicy kotów i opowieści – testujcie.

Data powstania: 2011
Twórca:
Jerome Epinette (zapach) Laurent Mazzone (koncepcja)

Trwałość: przyzwoita, choć nie zachwycająca: 5 godzin dobrej projekcji i wiele, wiele godzin wyczuwalnego z bliska zapachowego śladu na skórze

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: cedr, wetiwer, fiołek
Nuty serca: wanilia, biały miód
Nuty bazy: benzoes, ambra, piżmo

* ja mam pana boga w futrze
kiedy się przeciągam wzdłuż
czuję jego palce
wyprężone na grzbiecie

Halina Poświatowska „Kot” 

Źródła ilustracji:

  • Pierwszy art (bo nie jest to zdjęcie) pochodzi ze strony layoutsparks.net i można go pobrać tu: KLIK.
  • Stary kałamarz sfotografowała corrada2000, której galerię zwiedzić można tu: KLIK
  • Obraz pełniący rolę trzeciej ilustracji pochodzi z black-cat.net, a znaleźć go możecie w artach, dokładnie tu: KLIK.
  • Śpiący kot pochodzi z feedio.net, z sekcji darmowych tapet na pulpit.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

25 komentarzy o “Ewangelia boga w futrze – Ambre Muscadin LM Parfums”

    1. Zawsze sprawia mi radośc, kiedy ktoś po przeczytaniu recenzji ma ochotę na testy. dziękuję.
      Co do samego kata – nie musi być koniecznie czarny. Ilustracje wybrałam takie, bo atrament czarny plus kot… 😉

    2. Mam ochotę na testy prawie wszystkiego, o czym piszesz – zwłaszcza że ostatnio na Twoim blogu triumfy święci ambra. I powiem Ci, że dzięki Tobie zaczynam się poważnie wkręcać w świat perfum. Tak jak nigdy nie zwracałam na nie większej uwagi i rzadko ich używałam, tak teraz poznaję nowe nuty, rozglądam się za próbkami i regularnie korzystam z tych flakonów, które już mam. A zaczęło się od recenzji Amber Oud Killiana 😉

    3. Jeśli szukasz ambry, wrzuć w okienko wyszukiwania "ambre", wyskoczy dużo pięknych ambr.

      Bardzo, bardzo mi miło, że udało mi się Cię zaintrygować. I jestem wdzięczna, że mi o tym mówisz. Pisanie bloga wymaga ode mnie naprawdę dużo pracy. Ale robię to z miłości do zapachów i właśnie po to, żeby osobom, których wrażliwość sprzyja wyprawom w świat zapachowych doznań dać tę maleńką iskierkę, dzięki której być może zapłoną własnym ogniem. Bo to, co robię, to tylko iskierka. I tak mi ogromnie miło, kiedy ktoś ją zauważa. 🙂

      Dziękuję Ci raz jeszcze i ściskam Cię serdecznie. 🙂

  1. Muszę poprosić Tezę, żeby wziął próbki na następne spotkanie niestety własnych nie posiadam. Nawet ostatnio próbowałam kapnać w celach testowych ale byłam już tak upachniona, że nie wiele wyczułam. A kocie historie wydają się być bardzo interesujące 🙂

    1. Koty w ogóle są nośnym tematem. Łatwo się o nich pisze, bo łatwo przypisać im cechy malownicze i tajemnicze. A dodatkowo, koty to piękne zwierzęta. czyż nie? 🙂

  2. Brzmi fantastycznie – tajemniczo i niesamowicie.
    Tak sobie ostatnio pomyślałam, że fajnie byłoby Cię posłuchać w temacie mniej "rozbudowanych" czy alternatywnych perfum – dowiedzieć się czegoś o rzeczach bardziej dostępnych i banalnych 🙂

    1. Ojojoj… Ale ja nie wiem, czy chcę pisać o rzeczach banalnych… Może o takich odkrywczo prostych, jednonutowo – zgrzebnych. Ale o banalnych… Co ja napiszę? Banały. 🙂

    2. Zupełnie jakby rewelacyjność Twoich recenzji polegała na tym, jak dobry jest zapach, który opisujesz… 😉 Niemniej, rozumiem resentyment.

    3. O pięknych, inspirujących i niezwykłych zapachach łatwiej jest pisać. I milej. Z resztą – ja nie lubię ganić. Lubię chwalić. 🙂

  3. Jakie piękne kociska 🙂
    Czyli zapach czarnego kota już jest, więc ja poproszę o kwintesencję zapachu kota w kolorze rudo-kremowym 😛

    1. Nie nie, to nie jest zapach czarnego kota, tylko zapach jakiegokolwiek kota umoczonego w czarnym atramencie. 😉
      A kot rudo – kremowy? Znajdę dla niego ambrę. 🙂

  4. TAK! To jest o wiele bardziej "mój" zapach 🙂 I czerń i koty i atramenty i wszystko inne mówi mi że zdecydowanie warto poznać go bliżej 🙂

  5. Sabbath czuję się wywołana do tablicy 😀 ten zapach jest zdecydowanie dla mnie :))

    Dziękuję za cudną recenzję :* zapach musi być piękny 🙂

    1. Haha! Uderz w koty, a Kicia się odezwie.
      Zapach mnie osobiście bardzo się podoba, choć nie jest typowo mój ani typowo urodziwy. Z drugiej strony… ja lubiłam smak atramentu jako dziecko. Nie jestem normalna. 🙂

  6. Witaj, czytam twojego bloga już od dawna. Chwile spędzone z Tobą są jednymi z najmilszych w ciągu dnia. Niektóre opisy są tak piękne i sugestywne, że ma się ochotę kupować w ciemno. Ostatnio mam wielki apetyt na ambrowce, wiem już czym będę dziś pachnieć.:)

    1. Nie wiem, czy to przez ostatnie stresy i kryzys formy, ale autentycznie mnie wzruszyły Twoje słowa. dziękuję. Nawet nie wiesz, jak bardzo są dla mnie ważne.
      Ambrowce będą jeszcze tej zimy. Słowo!

  7. niesamowity tekst Sabb… porywający i kuszący… wprawdzie posiadam czarnego kocura (albo on posiada mnie) ale nie odważyłbym się ubrać piżmowość jego futra w taką głębię… a zatem absolutnie niesamowity jest sam zapach… a mogiem próbkę? (tu kocie oczy ze Shreka)
    pozdrawiam pirath

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Rain by Demeter

Powietrzny fenomen Oto winowajca, który sprawił, że zapragnęłam dobrać się do zapachowej biblioteki Demeter! Pierwszy ich zapach, który poznałam, pierwsza fascynacja, pierwsza, czysta miłość. Rain

Czytaj więcej »

Queen Secret Ramon Molvizar

. Czym różni się sekret króla od sekretu królowej? Cóż za świetne zagajenie! – pomyślałam, gdy przyszło mi do głowy to pytanie. O tajnym gabinecie

Czytaj więcej »