Liżąc ostrze – Red +MA Blood Concept

Blood Concept to koncept, który do wyobraźni nie tylko przemawia, ale wręcz krzyczy. Dla każdego, kto posiada choć podstawową wiedzę z dziedziny psychologii, powód jest oczywisty. Najsilniej przemawia do nas to, co wiąże się z z naszymi osobistymi doświadczeniami. Jeśli doświadczenia te wiążą się z intensywnymi emocjami, mózg będzie aktywował strefy odpowiedzialne za emocje stymulowany bodźcem pozornie zupełnie z emocjami nie związanym.

 

Tak jest z krwią. Każdy z nas ma jakieś doświadczenia z nią związane – wypadki na rowerze, skaleczenia przy krojeniu chleba, urazy drobinami szkła, wspomnienia związane z pobieraniem krwi do badania, czasem poważniejszymi wypadkami. Naruszenie ciągłości tkanki skórnej zawsze wiąże się z bólem. Ból (paradoksalnie) powoduje wyrzut endorfin, za pomocą których nasz organizm sobie z nim radzi. Stąd na przykład potrzeba „cięcia się” czyli robienia tak zwanych sznytów nie jest wcale tak absurdalna, jak się pozornie wydaje.

Blood Concept wykorzystuje tę właśnie zależność: bodziec – skojarzenie – pobudzenie kory mózgowej – zastrzyk endorfin.

Nie zamierzam tu dyskredytować pomysłu – sama uważam go za genialne posunięcie marketingowe. Po prostu warto mieć świadomość, że nasze ożywienie i chęć poznania zapachów Blood Concept to skutek przemyślanej strategii, za pomocą której handlowcy wykorzystują nasz własny mózg do tego, by sprzedać swój produkt.

 

Fenomen Blood Concept polega na tym, że duet Giovanni Castelli + Antonio Zuddas nie ograniczył się do stosowania marketingowych sztuczek (jak Geza Schoen czy Damien Bash), lecz jednocześnie za ich pomocą usiłuje nam sprzedać naprawdę dobry produkt: zapachy niebanalne, przemyślane, złożone przez fachowców.

Red +MA (fonetycznie Red Plasma) to kolejna mocna pozycja serii. Jej twórcą jest Antoine Lie – kompozytor takich perełek jak Crystal Noir, Ardenbeauty, Wonderwood, Hydrogen [1H] i Oxygen [8O] dla nu_be, ale także Secretions Magnifiques Etat Libre d’Orange. I echa tej ostatniej kompozycji w Red +MA pobrzmiewają. Tyle, że w przeciwieństwie do pachnącego zimną spermą przodka, Red +MA da się nosić. Choć do łatwych zapachów nie należy.

Sterylność i zepsucie

Red +MA jest dziwna od pierwszych chwil: pachnie jak budyń owocowy rozlany na gorącą blachę.

Niezwykłe złożenie słodyczy, nut metalicznych i przyprawowych z aromatem mleka UHT zostawionego w kartonie, w ciepłym pokoju jest stymulujące i oryginalne. Czy ładne, nie wiem, ale z pewnością nie odpychające. 

Z czasem blacha stygnie. Rozrzedzony wysoką temperaturą budyń spływa z niej i gęstymi kroplami opada na białe, czyste linoleum. Dotykamy językiem wilgotnego metalu i powolutku, ostrożnie smakujemy zimną słodycz; wrażliwym na dotyk organem wyczuwając fakturę szczotkowanego aluminium.

Czerwona Plazma to nagie ciało na mokrym, chłodnym aluminium. Dłonie rozpłaszczona na lśniącej powierzchni, żebra napierające na twardą materię, kontrast między ciepłą skórą i chłodnym metalem. Wrażanie tak sugestywne, że wręcz przynoszące chłód. I spokój. Bo jest coś niezwykłego i zmysłowego w tym widoku.

Ciało jest blade, piękne i smukłe. I… żywe. Pod cienką skórą pulsuje krew. Widzimy, jak pierś unosi się w spokojnym oddechu, jak chłód stawia włoski na ramionach, widzimy wstążki mięśni i ścięgien przesuwające się pod jasną skórą. Jest w tym, widoku coś nienormalnego i pociągającego zarazem.

Myśleliście kiedyś o pozowaniu do aktów? Artystycznych, odrealnionych, niecielesnych nieomal? Założę się, że tak.

Red +MA jest jak takie właśnie niekompatybilne z rzeczywistością i codziennym życiem marzenie. Rozgrzewa nas i mrozi zarazem. Kusi i odpycha. Wydaje się bliska i na wyciągnięcie ręki, a jednocześnie tak odległa, jak realizacja tego typu pomysłów. Niewinna i niemoralna.

Marzeń o sesji zdjęciowej rodem z fantastycznego snu pewnie większość z nas nigdy nie zrealizuje, ale Czerwoną Plazmę możemy mieć…

***

Przy okazji donoszę uprzejmie, że zapowiadane przeze mnie dokładnie miesiąc temu seria Black Blood Concept od dziś dostępna jest w Perfumerii Lu’lua. Szalenie jestem ciekawa czarnej krwi

Data powstania: 2013
Twórca: Antoine Lie

Trwałość: powyżej 10 godzin

Nuty zapachowe:
liczi, cynamon, goździk

Źródła ilustracji:

  • Pierwsze zdjęcie z photostreama użytkownika Sea Moon: KLIK.
  • Autorem pięknych artów z mlekiem jest Andriey Razoomovsky – pochodzący z Rosji artysta znany z niezwykłych projektów. jednym z nich jest seria artystycznych aktów – nie aktów z mlekiem: KLIK.
  • Szczotkowana stal ze strony węgierskiego producenta: KLIK.

* „Liżąc ostrze” – tytuł powieści Jakuba Ćwieka – ubiegłorocznego laureata Nagrody Im. Janusza A. Zajdla.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

19 komentarzy o “Liżąc ostrze – Red +MA Blood Concept”

  1. Weszłam do tej perfumeryjnej kuchni, powachałam, polizałam blachę i … jakoś szybko się z niej ulotniłam. Odczuwam jakby recenzja nie została zakończona .. chcę jescze … za mało…

  2. Bardzo sugestywny opis sprawia że na pewno kiedyś wąchnę 🙂
    Ps. Przyszłam nadrabiać zaległości 🙂

  3. Oj tak, mam podobne skojarzenia co Tova. Myślę sobie, ze reklamowanie perfum, w których cokolwiek nawiązuje do krwi, jest obecnie nadzwyczaj wdzięcznym zadaniem – krew w ostatnich latach dobrze się "sprzedaje" pod niemal każdą postacią – literacką, filmową, gadżeciarską,zatem dlaczego z perfumami miałoby być inaczej? 🙂 Inna sprawa, że wiesz doskonale, że jestem w tym temacie ździebko odchylona, więc możliwe, że trochę mijam się z prawdą 😉

    1. Myślę, ze się nie mijasz. Krew zawsze robiła na ludziach spore wrażenie. A teraz, z tym erotyczno – hipnotycznym kontekstem tym bardziej. W sumie… Nie widzę w tym niczego złego. nawet jeśli pojedyncze jednostki świrują, w innym kontekście ześwirowałyby na innym punkcie. To nie przez mity o wampirach, tylko przez skłonności do świra. 🙂

  4. zapach wydaje się być oryginalny ale też trochę odpychający. na pograniczu obrzydzenia. ale zapachowo może być interesujące doznanie. Hydrogen nu_be uwielbiam więc może i ten byłby ciekawym zaskoczeniem

    1. Oryginalny jest. Czy odpychający? W pewien sposób tak – trzyma da dystans, jest obcy. Ale zarazem pociągający. 🙂

  5. Ewa Mroczkowska

    Twój opis zachęca żeby wręcz wgryźć się w ten zapach. Choć dla mnie skład z tych które nie przyciągają. Jednak jeśli będzie mi dane zakosztować tej emocji to z radością przetestuję.

    1. Mam tak samo. Skład kompletnie nie zachęca. A zapach jest fascynujący. Choć raczej flakonu nie kupię. Ale podziwiać mi wolno. 🙂

  6. Jakaś avangarda ciekawa którą ja odbieram jako wyalienową, żyjacym swoim niezależnym 'brudnym' i nonszalanckim życiem. Ale zadziwiająco kusząco zarazem. 🙂 skuszę się…

  7. Twoje recenzje na prawdę oddziaływują na mój zmysł powonienia i… smaku czuję jakbym wąchała i smakowała ten zapach 😉 bardzom ciekawa

  8. Brulion malarski. Justyna Neyman

    Pewnie, jako wielbicielce AB i osobie doceniającej Wydzieliny (choć ten efekt w postaci noszalnej jest w niestety nietrwałej Bubblegum EL) ten zapach bardzo by mi się spodobał. Trzeba nadrobić zaległości. Co za radość!

    1. Też podejrzewam, ze może Ci się spodobać. Choć… Z Tobą nigdy nic nie wiadomo. 😉 Na mnie zrobił duże wrażenie.

  9. Nuty metaliczne w perfumach bardzo mnie niepokoją i jakoś nie umiem się nimi cieszyć…
    A nie mogę na niczym innym się skupić czytając ( po raz kolejny recenzję) jak na wspomnieniu przeciętego języka :P.

    O pozowaniu do aktów nigdy nie marzyłam bo uważam, że jestem chuda i brzydka i wyszłoby by z tego coś a'la postacie Schielego :D.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Wywiad w Gazecie Krakowskiej

Kochani, w jutrzejszym (piątkowym) dodatku Gazety Krakowskiej znajdziecie obszerny wywiad ze mną. Wywiad przeprowadziła Julia Kalęba. Zapraszam do lektury!

Czytaj więcej »