Parę dni temu dotarła do mnie przesyłka z sześcioma małymi, czarnymi pudełeczkami skrywającymi sześć małych, czarnych fiolek. W małych, czarnych fiolkach znalazłam wielkie, barwne wizje… Płynne marzenia.
In vino veritas
Od pierwszego wdechu czuję… Spokój. Aromat drzewny, subtelnie kadzidlany, dymny dymnością lekką i sytą.
Zanurzona w miękkim dymie jak w puchowej pościeli leniwie przeciąga się owocowa słodycz. Ciepła jak ciało we śnie. Miękka jak ułożony na poduszce policzek. Jędrna jak młodość.
Ostateczny charakter i barwę zawdzięcza Bloody Wood nutom winnym. Matowy, aksamitny, zbytkowny aromat wina dojrzewającego w omszałych beczkach; rozlewanego powoli i z nabożeństwem; ukrywanego przed światłem; nie ciekawego słońca.
Akord winny z wyraźnym „posmakiem” cherry definiuje wszystkie pozostałe nuty: maluje róże na czerwono, owocom daje dojrzałe rumieńce, sandałowiec i dąb barwi na rudo. Drzewnej bazie nadaje głęboki odcień i zapach palisandru, nutom żywicznym barwę smoczej krwi. Nawet fiołek jest tu winny – pachnie tą urokliwie fiołkową częścią spektrum winnego aromatu, która daje aksamitną miękkość czerwonemu Merlot, Malbec czy Mourvedre.
Otwierające akordy Bloody Wood to zachwyt. Może nie niemy, lecz z pewnością nie sprzyjający wypowiedziom rozsądnym i powściągliwym. Dopiero z czasem, wraz z przygasaniem zapachu i zachwytu – odnajduję słowa. I spokój, który pozwala mi docenić niuanse: niezwykłość pozbawionych jurnej i prostackiej chrupkości nut owocowych, filozoficzny spokój akordu kadzidlanego, balans nut drzewnych i niesamowitą, winną mineralność zapachu.
Pierwsze godziny po aplikacji Bloody Wood spędziłam drżąc z żądzy i rozważając złamanie postanowienia wydawania pieniędzy wyłącznie na esencje, nie na kompozycje (oczywiście do czasu, ale o tym może przy innej okazji). Potem, gdy zapach przygasł nieco i do głosu doszła chrupkość wiśni, przygasła także moja dzika żądza. A kiedy zasypiałam z nosem wtulonym w zgięcie łokcia zrozumiałam, że gasnące na skórze Krwawe Drewno przypomina mi coś, co znam i lubię. I nawet udało mi się zidentyfikować zapach, jednak nadchodzący sen zmył tę myśl jak fala napis na piasku. Bezpowrotnie.
Prawda, którą znalazłam w winnej kompozycji Sonii Constant spodobałaby się Drzewcowi z „Władcy Pierścieni” mistrza Tolkiena. Brzmi ona: nie bądźmy pochopni. Wino wymaga czasu zarówno w fazie tworzenia, jak i przy spożywaniu. Burzące krew (sic!) żądze przygasają z czasem. Oczywiście, najlepszym sposobem zwalczenia pokusy jest ulegnięcie jej, ale chwila spokoju i nabranie dystansu także nie zaszkodzi. Szczególnie gdy w kolejnej czarnej fiolce czyha kolejna pokusa, a w głowie rodzi się opowieść pod tytułem „In vino virtus”.
Data powstania: 2013
Twórca: Sonia Constant
Trwałość: 6 – 7 godzin
Nuty głowy: osad białego wina, fiołek, róża
Nuty serca: owocowe akordy czerwonego wina, wiśnia, malina
Nuty bazy: akordy drzewne, drzewo sandałowe, akordy dębowe
Źródła ilustracji:
- Autorem zdjęcia tytułowego jest Francisco Javier Sepulveda Rodriguez publikujący także pod pseudonimem sepulpr. Szczerze polecam odwiedzenie jego galerii – wiele, naprawdę wiele fantastycznych zdjęć: KLIK
- Zdjęcie śpiącej w jedwabnej pościeli damy z artykułu na stronie Home Interior Design Themes: KLIK
- Zdjęcie trzecie to kompletna zagadka. W sieci znalazłam je w setkach miejsc (stron komercyjnych, blogów, galerii) i żadna opcja nie wygląda na plik źródłowy. 🙁
- Ostatnia fotografia pochodzi ze strony Travel Guides 01 z artykułu o najlepszych lokacjach, w których przeżyć można romantyczną degustację wina. Warto przeczytać.: KLIK.
20 komentarzy o “Bloody Wood Liquides Imaginaires”
Super. Dzięki za barwny opis. Jeszcze ich nie testowałam, ale już widziałam tam z dwa potencjalne nowe flakony. Zobaczymy jak tam jest z moim zdrowym rozsądkiem. ;D
Zdrowy rozsądek? Łomatulu… jest coś takiego? 😉
Poranek z Tobą to przyjemność.
już znalazłam gdzie mogęto przewąchać. A że dzusiaj targi … i chba będą tam..
to może dzisiaj zaspokoję ciekawość 🙂
Jeżeli coś tak porusza Sabb, to koniecznie zobaczę.
te przysięgi , że przerwa, że teraz nic nie kupuję ciężko mi wychodzą. Znam ten ból.
zdarza mi się wtedy wytrzymać np.do najbliższej promocji. No bo wtedy nir kupić to grzech. Prawda? ;-))
Mam próbki! Jutro święto testu! 🙂
A na bloterze było bardzo owocowo.
Ja się zazwyczaj staram nie ulegać pokusom. Także promocjom. Ale gdyby była promocja na Bloody Wood… To bym się chyba nie starała. 😉
Choć rozsądek mówi, że NIE potrzebuję kolejnej flaszki. 🙁
Znam tę wypowiedź -wytrych. "Nie potrzebuję kolejnej flaszki"…
Ja nigdy nie potrzebuję. Ja po prostu nagle chcę!
Rzeczywiście śliczny. Owoce, potem poczułam piękne drzewne nuty. Pojawił się dym, a może wędzone owoce. Gdybym nie przeczytała ,że to wiśnia ,to bym się upierała nad śliwką. Zapach trzymający się przy skórze. Taki z cyklu:dla mnie i dla bliskich. Nie położy trupem paru rzędów wokoło. Dystyngowany.
Zaskoczyłaś mnie swoim zachwytem, bo Twoje wybory (achy i ochy) bywały dla mnie trudne. A tu rzeczywiście ciekawie!
Oczywiście nie wytrzymałam i przed chwilą zachwyciłam się jeszcze Fortis,BelloRabaelo. Tumulty też ciekawe.
Naprawdę interesująca seria.
Do szczęścia brakuje mi do testu róży. A będziesz o niej pisała.
Szkoda troszkę że BW nie ma większej projekcji.
Na mnie przez pierwsze dwie – trzy godziny jest całkiem mocny. Choć rzeczywiście bardziej kokon, niż chmura.
Też czuję nuty dymne – takie szlachetne, kadzone, nie palone.
Róża nie jest różana i będzie. Miało nie być, ale Agata Sz. zamawiała szampana. 🙂
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Bardzo apetycznie opisałaś ten zapach. Wino, a w ogóle alkohole np. Szampan to coś czego szukam w perfumach, a tutaj proszę – nie dość, że wino to i wiśnie. Można pokochać ten zapach z samego tylko opisu. Tak jak za dawnych lat panna znała swego wybranka z obrazu i opowiadań, i z drżącym sercem czekała na spotkanie się z nim, tak ja będę je wypatrywać :))) PS. A cóż to za zapach Ci się przypomniał? Brzmi bardzo tajemniczo 🙂
Szampan, powiadasz? No dobrze… W takim razie będzie ta recenzja, której miało nie być. Specjalnie dla Ciebie bedzie szampan. 🙂
Nie wiem, cóż to za zapach. Po prostu nie pamiętam. Coś klasycznie perfumeryjnego w typie Poison, ale nie Poison. Nie potrafię sobie przypomnieć… Bardzo nieprzyjemne uczucie. 😕
Mnie urzekło Bello Rabelo tej marki – niestety, projekcja tak marna, że zrezygnowałam z flakonu – po godzinie przestaję cokolwiek od siebie czuć, a miałam całe 2,5ml na testy. Za to Fortis to bliźniak Black Afgano – nie aż tak esencjonalny, ale podobieństwo jest bardzo duże – i tutaj parametry użytkowe bardzo przyzwoite:)
VI4
Ballo Rabelo będzie następne. Bardzo udany zapach, ale mnie zanadto przypomina bazę Gypsy water, by mnie poruszyć. Dwa razy do tej samej rzeki? W sumie chętnie to robię. Może z rzeką coś nie tak? 😉
Boskie! Znowu zaczęłam się "zaciągać" czytając 😀 Ot, taki bezwarunkowy odruch. Przyznam, że o takim połączeniu bym nie pomyślała, ale mnie niestety brak zapachowej wyobraźni. W każdym razie z tego co piszesz, kompozycja wybrzmiewa niesamowicie.
Tam od razu brak. Twoja zapachowe wyobraźnia chodzi po prostu innymi drogami, niż wyobraźnia Soni Constant. To fajne. 🙂
Wspaniały zapach. Aksamitny, tak jak piszesz. Mój drugi typi w LI to Bello Rabelo. Dom Rosa tez mi chodzi po głowie.
Będą także te dwa. Choć moim faworytem jest jeszcze inny Liquid. 🙂 W ogóle świetna marka! Fajnie, że jest w Polsce i że można próbki zamówić.
Przepięknie opisane 🙂 ..aż czułem na że sączę ten nasycony i niezwykle głęboki trunek kąpiąc się w owocowym wywarze, w gładkiej drewnianej wannie…w półmroku przy świetle świecy. Cudo do poznania!
Aaaach! Jakie Ty masz cudne wizje. 🙂