Zabawmy się.
Zamknijcie oczy (nie, nie teraz – po doczytaniu zdania do końca) i wyobraźcie sobie zapach pandy. Tak, takiej:
I jak Wasze skojarzenia?
Gruby futrzak, czy smukły bambus?
Pandy wszak grube są, lecz jedzą chude bambusy. I choć to teoretycznie drapieżniki, w praktyce są zbyt leniwe i nieruchawe, by na co dzień polować na pokarm, który rusza się szybciej, niż trawa. I dlatego kochamy pandy! Wcale nie dlatego, że są nieodparcie słodkie i urocze. Kochamy, je, bo są niezbitym dowodem na to, że można utyć na sałatce!
No dobrze, skończmy te nieprzystojne żarty. Porozmawiajmy o konkretach.
Mnie osobiście panda nie kojarzy się zielono. Panda kojarzy mi się grubo. Zapach pandy powinien być statyczny i tłuściutki; krągły, puszysty i przytulny.
Dawno, dawno temu znalazłam perfumy pachnące na tyle statycznie i puchato, że spontanicznie przechrzciłam je na Pandao. I nazwa ta natychmiast przyjęła się na forach!
Tymczasem Paul Kiler proponuje nam pandę na diecie. Pandę żwawą, krotochwilną wręcz i pełną życia. Życia, które nie ogranicza się tylko do jedzenia, trawienia i bycia rozkoszną.
Krótko mówiąc:
Co najwyżej pandziątko
i to mokre
Paul Kiler miał na Pandę pomysł dobry, choć niezbyt odkrywczy.
Gdzie mieszkają Pandy? W Chinach. Weźmy więc wszelkie chińskie nutki i zbudujmy z nich idealny domek dla pandy.
Weźmy furę bambusa, bo pandy jedzą bambus i jedzą go dużo.
Weźmy cytron, bo potrzeba nam cytrusowego szczytu kompozycji, a Ręka Buddy brzmi tak egzotycznie. Pachnie mniej egzotycznie, ale cytrus być musi.
Weźmy zieloną herbatę, bo chiński zapach bez herbaty jest nie do pomyślenia.
Co by tu jeszcze?
Liście shiso, ale wybierzmy chińską nazwę, bo Panda swoje prawa ma. Liście zisu więc.
I Syczuański pieprz, bo fajny i brzmi tak totalnie po chińsku, że klientela będzie olśniona. Dla sprawiedliwości dodajmy, że ów syczuański pieprz z charakterystycznym balansem nutek pikantnych i cytrusowych naprawdę dobrze się na furze bambusa prezentuje.
Dorzućmy jakiegoś kwiatka, bo miś misiem, ale kokardka nie zaszkodzi.
A ponieważ perfumy muszą koniecznie mieć bazę, poszukajmy jakiegoś ładnie po chińsku brzmiącego drewienka.
Hinoki się nie nada, bo japońskie. Sugi z tego samego powodu nie. Może drzewo syjamskie? Co prawda Syjam to Tajlandia, nie Chiny, ale od czego kreatywność? Przemianujmy syjamski korzeń na korzeń Pemon. Pemon brzmi wystarczająco po chińsku. No chyba, że jesteś etnografem, wtedy brzmi po południowoamerykańsku…
Efektem tej lingwistyczno – olfaktorycznej układanki jest zapach wyraziście zielony, stymulująco ostry i w kontrolowany, starannie wyreżyserowany sposób naturalistyczny.
Falujące morze bambusa. Zielone, smukłe jak ostrza łodygi, na które nadziano idealnie błękitne niebo, z którego ultraniebieskimi kroplami cieknie ozon. Chłodny wiatr znad prowincji Syczuan i zapach parującej po deszczu ziemi.
A gdzie panda, zapytacie.
Nie wiem. Ale dostrzegam świeżo, olejną farbą, pomalowaną klatkę.
Run, panda, run!
Data powstania: 2014
Twórca: Paul Kiler
Trwałość: Dobra. W fazie ozonowo – farbianej zbyt dobra.
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: cytron ręka Buddy, bambus, pieprz syczuański, zielona herbata, mandarynka, liście zisu (shiso)
Nuty serca: osmantus, kwiat pomarańczy, lilia, mimoza, kadzidło
Nuty bazy: drewno sandałowe, korzeń Pemon (Fokienia hodginsii), cedr, piżmo, bourbon, wetiwer, wilgotny mech
Źródła ilustracji:
17 komentarzy o “Naga kobieta, statek pod żaglami i panda w galopie – Panda Zoologist Perfumes”
Ależ pandy to słodkie zwierzątka 😀 No i tak, myziate, puchate, przytulaste. To może to domek dla pandy w warszawskim zoo jednak…
Ciekawe jak inne zwierzaki wypadną 🙂 Już się nie mogę doczekać.
Inne zwierzaki już w kolejce stoją. Choć maja konkurencję, bo dotarło do mnie parę zacnych nowości ostatnio…
Czemu ja mam tylko jeden nos? 😉
Myślę, że przez tę zieloność mógłby mi się spodobać. Świetny tekst, który w połączeniu ze słoneczkiem, pięknie rozpoczął mi dzień! 🙂
Życzę, żeby kolejne Twoje dni były równie dobre i słoneczne!
Ach to się trochę zaczyna w jak wspomniała kiedyś Justyna sztuka konceptualna. W pewnym sensie testowanie i odczucia po testach to jedno. Druga zabawa to testowanie z kluczem. Z wiedzą co autor miał na celu, daje chyba ciut wiecej satysfakcji zwłaszcza gdy przy pierwszym sposobie w głowie powstaje "eeeee taaaaam". Jak przy każdej tego typu zabawie ze sztuką nasuwa się myśl- z kluczem czy bez… Mnie chyba bawi z kluczem 😊.
Ja w sumie nie wiem, co autor miał na myśli – w sensie nie zwierzał mi się. Ale skład i sposób prezentacji nut wprost rzuca człowiekowi w twarz tę uberchińskość. 😉
Spodziewałam się więcej tłuściutkiego zwierzaka 🙂
Ja też!
Podczas ostatniej wizyty w Lulua obwąchałam wszystkie zwierzęce zapachy. Panda jakoś nie wpasowała się w moje gusta. Jako próbkę przygarnęłam Nietoperza i teraz moje pudełko z próbkami pachnie jak stary bunkier 😉
Widzę, że faworyta mamy tego samego. 🙂
hehe, ale zapach maskujący nie jest taki zły 🙂 wiadomo co kiedy nas spotka?
Czekam na Nietoperza! 😀
Nadleci we właściwej kolejności. 🙂
A panda uciekła z obrazka 😉
Dokładnie taki miałam zamysł!
Run Panda … podoba mi się. Nie znam zapachu – ale chyba już wiem, ze chciałabym go poznać 🙂
Nuty spox, wydaje się idealny na lato¿? `narde