Zauważyliście, że od pewnego czasu nie ma wiosny?
Po chłodnej, zazwyczaj mokrej zimie nadchodzi kilka dni szarego lecz budzącego nadzieję przedwiośnia, kiedy zmiana wyczuwalna jest w powietrzu – jego chrupkości i zapachu; a potem nagle uderza lato i temperatury w okolicach 20 stopni.
Zmiana klimatu jest faktem. W tym roku, w tym maju za kołem podbiegunowym zanotowano temperatury powyżej 30 stopni. Ale ja nie o tym…
Z okazji pierwszych letnich dni – a także z okazji cyklu recenzji Pekji – dziś zapraszam Was do spędzenia kilku chwil z perfumami z perfumami z woda morska w tytule. Choć wodą morską nie pachnących. I napisałabym, że szkoda, bo morskie, słone nuty w perfumach to piękna sprawa, ale nie napiszę. Bo nie szkoda. Omer Ipekci podarował nam naprawdę dobrą, niebanalną kompozycję.
Otwarcie Eau Mer zmienia się dosłownie z każdym oddechem.
Pierwszy wdech – limetka.
Drugi – piękna bergamota. Taka, jaka kochają miłośnicy earl greya.
Ale tuż tuż tuż… w trzecim wdechu przybywa zieloność. Żywa, świeża, z odcieniem olfaktorycznego różu dającym zapachowi nastrój wiosennego ogrodu z kwitnącymi wiśniami. Nastrój, nie zapach.
I znów… dwa, trzy oddechy i gładka, zielona kulka aromatu pęka, zmienia fakturę. Pojawia się drugi odcień zieleni. Herbaciany, piołunowy, nieco ziemisty. Dopiero tu poczułam satysfakcję. A raczej już tutaj, bo minęło ledwie kilka oddechów. W perfumach oddech jest miarą czasu. 🙂
Mija… ze sto sekund. Eau Mer kończą przygrywkę i zaczynają brzmieć.
Zapach tych perfum jest lekki, lecz złożony. Nad ziołowo żywicznym sercem zapachu unosi się jasny nimb cytrusów i woń lawendy, która powoli, jak zaparzana herbata oddaje zapachowi barwę i pochłania zieloność nasycając kompozycję Omera Ipekci fioletem. Bladym, rozwianym, zadumanym.
A potem wchodzi anyż. Bierze tę zieloną kulę, razem z jej nimbem i lawendowym woalem i toczy w kierunku niszy. Olfaktoryczne paproszki przywierają do zapachu znacząc Eau Mer plamami w barwach ziemi.
I tak to trwa. Krucha równowaga pomiędzy zielonością, kwiatowym chłodem i szorstkością bazy stanowi istotę kompozycji, opowieści, nastroju.
Eau Mer to perfumy niebanalne. I tak, wiem, że piszę to relatywnie często, ale właśnie o takich kompozycjach chcę Wam opowiadać.
Złożenie nut jest dość trudne, ale nosi się te perfumy zaskakująco łatwo. Szczególnie w upalne dni, bo mają Eau Mer wyraźny faktor chłodzący. Jak listki na wietrze.
Data premiery: 2015
Kompozytor: Ömer Ipekçi
Projekcja: Obszerna. Ale zapach jest taki… no przewiewny, niestężony. Co w tym typie perfum jest super fajne.
Trwałość: niestety, bardzo taka sobie
Nuty zapachowe:
limetka, bergamota, jaśmin, wetiwer, anyż, ambra, mastyks, piżmo, lawenda, nuty ziołowe
6 komentarzy o “Zielona planeta – Eau Mer Pekji”
Szkoda , że trwałość taka sobie, ja jednak lubię ja się coś do mnie przykleji na dłużej.
No właśnie je też. Omer Ipekci przyzwyczaił mnie do fajnej trwałości, a tu… no jest średnio. Inna sprawa, że Eau Mer i Ruh to są dwie kompozycje tej marki, których bym nie chciała, wiec mnie to średnio boli. Uwiera mnie za to to, ze chciałabym Odoon i Battaniye i Zeybek też… A pewnie jeszcze dłuuugo nie kupię żadnej z nich. 🙁
Bergamotka jest super 🙂 Zawsze marzyły mi się perfumy o zapachu czarnej herbaty Earl Grey. Przy każdym parzeniu tej herbaty wtykam nos w puszkę i sztacham się jak narkoman 😀
Też wielbię zapach earl greya. Jest idealny. Zerknij w Oolong Infini, Unknown Pleasures albo L'Eau Rare Matale.
Dziękuję za propozycje, zwłaszcza ta pierwsza zapowiada się na turbo-herbacianą.
Mam nadzieje, że testy sprawia Ci przyjemność. <3