Cedrowy Las Birnam rusza w tany *
Cedre Lutensa to doprawdy bardzo szczególny zapach. Mogę szczerze powiedzieć, że jest wzbudzającym największe kontrowersje (czytaj: krytykę) zapachem, jaki znam. A także jednym z dziwaczniejszych. I właściwie zupełnie mnie to nie obchodzi.
Jest to zapach drzewny, powiedziałabym nawet „drewniany”, a jednak zaczyna się bezczelnym, pełnym tupetu i lekceważenia dla wszelkich norm, wibrującym powiewem tuberozy. Takim otwartym, niemodulowanym, jak głos wokalistek w góralskich kapelach. Przyznaję – to może być mały szok dla odbiorcy spodziewającego się majestatycznego cedrowego giganta.
Kiedy już dostaniemy po nosie tą zadziwiająco niekwiatową i niekobiecą tuberozą, zapach zaczyna podchodzić nas jak Don Juan kobietę, jak femme fatale mężczyznę – bez zważania na nasze oczekiwania… Napór nut drzewnych – nie tylko cedru, ale i (mam wrażenie) innych rodzajów szlachetnego drewna. Nie drzewa: świeżego, soczystego, ale drewna właśnie: takiego wyschniętego już, pozbawionego lepkości żywicy, ubranego w inny kształt, wygładzonego szorstkimi dłońmi, pozbawionego kantów i drzazg, a jednak twardego. Nawet wymieniony w nutach zapachowych cynamon przyjął postać wielkiego, sczerniałego, pokrytego chropowatą korą bala, nie zaś kojarzącego się kulinarnie proszku.
Kiedy już zda się, że nas to drewno przytłoczy – pojawia się dymna słodycz, gęsta i tłusta jak sadza. I jakieś szczególne, organiczne, może nawet zwierzęce nuty (zamsz? ambra? skóra?).
Jeśli dodam, że w tle tych wszystkich przemian ciągle gdzieś pobrzmiewa pełen witalności śpiew odartej z cywilizacyjnych ograniczeń tuberozy, to być może choć trochę odda to niezwykłość tego zapachu.
Nie jest on ładny, nie jest on miły, nie jest on łatwy.
Jest niezwykły. Prowokujący, przykuwający uwagę; w swoisty, sposób wyzywający nawet.
Zapach dla egoisty.
Zapach dla egotyka skupionego na wewnętrznym konflikcie id i ego. Konflikcie porywającym i wiecznym jak nieustanna przepychanka statecznego cedru z rozhulaną tuberozą trwająca przez cały czas życia Cedre na skórze.
Rok powstania: 2005
Twórca: Christopher Sheldrake
Nuty zapachowe:
nuta głowy: goździkowiec korzenny, cynamon
nuta serca: cedr, tuberoza
nuta bazy: piżmo, ambra, nuty zwierzęce
* „Nie tknie Makbeta żaden cios morderczy, póki Las Birnam ku Dunzynańskiemu Wzgórzu nie pójdzie walczyć przeciw niemu.” William Shakespeare „Makbet”
6 komentarzy o “Serge Lutens Cedre”
Dzięki Cedre poskromiłam i oswoiłam nielubianą tuberozę.Warto przeczekać zmasowany tuberozowy atak:)Rozwija się przepięknie i bardzo zmysłowo..Sabbath-piekny Lutensowski obraz stworzyłaś nt Cedre.Szacun!Afterburn
Afterburn, dziękuję. Tym goręcej, że Cedre to zapach, do którego mam wielki sentyment.
Podobnie jak Ty – właśnie dzięki Cedre dostrzegłam niepokorny urok tuberozy. Niestety, wciąż pozostaje on jednym z nielicznych zapachów, w którym tuberozę potrafię nosić.
Tuberoza – jednak nie dla mnie. 🙂 A miałam nadzieję na drzewności. Niestety… Tuberoza i tłusta sadza oblepiły drewno niczym foliowy papier przeterminowany cukierek. W dodatku drapie. 😉 Nie jest to może atak spożywki jak w Botrytis Ginestetu, ale trudno w nim oddychać. Szkoda, że się nie polubiliśmy.
Też żałowałam, kiedy wyprawiałam go w świat. Mimo iż jest to zapach z charakterem i naprawdę ciekawy – jednak poległam. Cedre już u mnie nie mieszka…
Takiego zdziwienia już dawno nie doznałam, więc szybko pogrzebałam w archiwum, co na pisałaś na temat Cedre.
I chyba pójdę do innej perfumerii bo mam wrażenie, że ktoś pomylił próbki.
Moja skóra bardzo mocno podbija cedr. Wiele razy miałąm do czynienia z zapachami, w których cedr był jedną z wielu nut, a ja czułam tylko cedr. W Cedre nie nie cedre. Ani grama, ksztyny, nic, nul. Jest sto kilo tuberozy podszytej czymś – może to coś jak dymna słodycz, o jakiej piszesz, ale na pewno nie cedr. Ta słodycz ma lekki zafarb winogronowy, a może fin de sieclowy, jest jakaś taka mocno schyłkowa, ale na pewno nie ma nic wspólnego z cedrem.
To nawet fajny zapach. Ale jest tyle innych….
Ja nie wiem, czy to moja skóra, czy mój nos, ale też zwykle najbardziej skupiam się na nutach drzewnych.
Ta tuberoza w Cedre jest taka totalna, niemodulowana, nieufryzowana, otwarta. Dzika wręcz. Fascynująca. Ale, po pierwszym zachłyśnięciu się zapachem, też dochodzę do wniosku, ze nie jest on mój. Choć interesujący niewątpliwie.