Serge Lutens Cedre

Cedrowy Las Birnam rusza w tany *

Cedre Lutensa to doprawdy bardzo szczególny zapach. Mogę szczerze powiedzieć, że jest wzbudzającym największe kontrowersje (czytaj: krytykę) zapachem, jaki znam. A także jednym z dziwaczniejszych. I właściwie zupełnie mnie to nie obchodzi.

Jest to zapach drzewny, powiedziałabym nawet „drewniany”, a jednak zaczyna się bezczelnym, pełnym tupetu i lekceważenia dla wszelkich norm, wibrującym powiewem tuberozy. Takim otwartym, niemodulowanym, jak głos wokalistek w góralskich kapelach. Przyznaję – to może być mały szok dla odbiorcy spodziewającego się majestatycznego cedrowego giganta.

Kiedy już dostaniemy po nosie tą zadziwiająco niekwiatową i niekobiecą tuberozą, zapach zaczyna podchodzić nas jak Don Juan kobietę, jak femme fatale mężczyznę – bez zważania na nasze oczekiwania… Napór nut drzewnych – nie tylko cedru, ale i (mam wrażenie) innych rodzajów szlachetnego drewna. Nie drzewa: świeżego, soczystego, ale drewna właśnie: takiego wyschniętego już, pozbawionego lepkości żywicy, ubranego w inny kształt, wygładzonego szorstkimi dłońmi, pozbawionego kantów i drzazg, a jednak twardego. Nawet wymieniony w nutach zapachowych cynamon przyjął postać wielkiego, sczerniałego, pokrytego chropowatą korą bala, nie zaś kojarzącego się kulinarnie proszku.

Kiedy już zda się, że nas to drewno przytłoczy – pojawia się dymna słodycz, gęsta i tłusta jak sadza. I jakieś szczególne, organiczne, może nawet zwierzęce nuty (zamsz? ambra? skóra?).

Jeśli dodam, że w tle tych wszystkich przemian ciągle gdzieś pobrzmiewa pełen witalności śpiew odartej z cywilizacyjnych ograniczeń tuberozy, to być może choć trochę odda to niezwykłość tego zapachu.

Nie jest on ładny, nie jest on miły, nie jest on łatwy.

Jest niezwykły. Prowokujący, przykuwający uwagę; w swoisty, sposób wyzywający nawet.

Zapach dla egoisty.

Zapach dla egotyka skupionego na wewnętrznym konflikcie id i ego. Konflikcie porywającym i wiecznym jak nieustanna przepychanka statecznego cedru z rozhulaną tuberozą trwająca przez cały czas życia Cedre na skórze.

Rok powstania: 2005

Twórca: Christopher Sheldrake

Nuty zapachowe:

nuta głowy: goździkowiec korzenny, cynamon

nuta serca: cedr, tuberoza

nuta bazy: piżmo, ambra, nuty zwierzęce

* „Nie tknie Makbeta żaden cios morderczy, póki Las Birnam ku Dunzynańskiemu Wzgórzu nie pójdzie walczyć przeciw niemu.” William Shakespeare „Makbet”

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

6 komentarzy o “Serge Lutens Cedre”

  1. Dzięki Cedre poskromiłam i oswoiłam nielubianą tuberozę.Warto przeczekać zmasowany tuberozowy atak:)Rozwija się przepięknie i bardzo zmysłowo..Sabbath-piekny Lutensowski obraz stworzyłaś nt Cedre.Szacun!Afterburn

  2. Afterburn, dziękuję. Tym goręcej, że Cedre to zapach, do którego mam wielki sentyment.
    Podobnie jak Ty – właśnie dzięki Cedre dostrzegłam niepokorny urok tuberozy. Niestety, wciąż pozostaje on jednym z nielicznych zapachów, w którym tuberozę potrafię nosić.

  3. Left Side of the Moon

    Tuberoza – jednak nie dla mnie. 🙂 A miałam nadzieję na drzewności. Niestety… Tuberoza i tłusta sadza oblepiły drewno niczym foliowy papier przeterminowany cukierek. W dodatku drapie. 😉 Nie jest to może atak spożywki jak w Botrytis Ginestetu, ale trudno w nim oddychać. Szkoda, że się nie polubiliśmy.

  4. Też żałowałam, kiedy wyprawiałam go w świat. Mimo iż jest to zapach z charakterem i naprawdę ciekawy – jednak poległam. Cedre już u mnie nie mieszka…

  5. Takiego zdziwienia już dawno nie doznałam, więc szybko pogrzebałam w archiwum, co na pisałaś na temat Cedre.
    I chyba pójdę do innej perfumerii bo mam wrażenie, że ktoś pomylił próbki.
    Moja skóra bardzo mocno podbija cedr. Wiele razy miałąm do czynienia z zapachami, w których cedr był jedną z wielu nut, a ja czułam tylko cedr. W Cedre nie nie cedre. Ani grama, ksztyny, nic, nul. Jest sto kilo tuberozy podszytej czymś – może to coś jak dymna słodycz, o jakiej piszesz, ale na pewno nie cedr. Ta słodycz ma lekki zafarb winogronowy, a może fin de sieclowy, jest jakaś taka mocno schyłkowa, ale na pewno nie ma nic wspólnego z cedrem.
    To nawet fajny zapach. Ale jest tyle innych….

    1. Ja nie wiem, czy to moja skóra, czy mój nos, ale też zwykle najbardziej skupiam się na nutach drzewnych.
      Ta tuberoza w Cedre jest taka totalna, niemodulowana, nieufryzowana, otwarta. Dzika wręcz. Fascynująca. Ale, po pierwszym zachłyśnięciu się zapachem, też dochodzę do wniosku, ze nie jest on mój. Choć interesujący niewątpliwie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Armani Privé Ambre Soie

. Przy okazji recenzji Cedre Olympe wspomniałam o tym, że najpiękniejszymi zapachami linii Privé są dla mnie Bois d’Encens i Ambre Soie. Ponieważ z Bois

Czytaj więcej »