Max Mara Kashmina Touch
.
Data powstania: 2008
Twórca: Olivier Cresp
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: sycylijska cytryna, amaretto
Nuty serca: gorzka pomarańcza, kwiaty
Nuty bazy: drzewo cedrowe, piżmo, kaszmir
Ilustracja 1: "Spring Daffodils" Marilyn Timms
Obiecałam unikać zbyt rozbudowanych dygresji, więc tym razem zagajenie będzie krótkie.
Odlewkę Kaschminy dostałam zupełnie niespodziewanie od pewnej wyjątkowej Osoby.
Ta Osoba lubi żonkile. To w pewnym stopniu ułatwiło mi wybór akwarel użytych do zilustrowania tekstu.
Daffodilko, dziękuję.
Kashmina Touch zaczyna się zapachem spożywczego kremu cytrynowego. Nie takiego do tortów - zbyt lekki jest na tort, raczej takiego do domowych ptysiów albo francuskiej tarty.
Muszę zaznaczyć, że nie jest to zapach cytryny - pojęcie kremowości jest tu kluczowe. Nie ma ostrości, nie ma charakterystycznej dla tego zapachu świeżości, nie ma kropel soku - to zapach miękki i matowy. Bardzo niecodzienna wersja cytrusów.
Sukcesywnie łagodniejąca cytrynowo - kremowa nuta zostaje powoli ocieplona, przykryta pierzynką rozproszonych aromatów kwiatowych robiących wrażenie, jak gdyby kwiaty, które użyczyły Kashminie swej woni były wykonane z aksamitu albo z miękkiej irchy (celowo nawiązuję do Daim Blond). Poza kwiatową miękkością jest w Kashminie obecna równie łagodna i cicha drzewność. Wyszczególniony w nutach cedr zatracił zupełnie swoją "drewienkową" szorstkość i świeżą jasność. Przypomina mi bardziej miękki sandałowiec, niż sam siebie.
Z czasem cytrynowy krem staje się tylko elementem tworzącym ciepłą barwę pastelowo żółtego tła, na którym rozmytą akwarelą zaznaczono kontury drzew i kwiatów.
Kashmina Touch jest taką zapachową akwarelą - oszczędną kolorystycznie, bez ostrych kontrastów, bez zaznaczonych konturów.
Nie jest to zapach walący mnie obuchem w ośrodek zachwytu, ale on chyba nie ma taki być. Jest... Przyjazny.
Ma w sobie łagodność Daim Blond, ale jego odbiór jest przesunięty. Zamiast wiewu, śladu zapachowego, mamy statyczny, choć niedookreślony obraz, który nie przykuwa uwagi, nie sprawia, że zastygamy w zachwycie wgapieni w olfaktoryczną konstrukcję. Kashmina po prostu uprzyjemnia dzień.
Odlewkę Kaschminy dostałam zupełnie niespodziewanie od pewnej wyjątkowej Osoby.
Ta Osoba lubi żonkile. To w pewnym stopniu ułatwiło mi wybór akwarel użytych do zilustrowania tekstu.
Daffodilko, dziękuję.
Kashmina Touch zaczyna się zapachem spożywczego kremu cytrynowego. Nie takiego do tortów - zbyt lekki jest na tort, raczej takiego do domowych ptysiów albo francuskiej tarty.
Muszę zaznaczyć, że nie jest to zapach cytryny - pojęcie kremowości jest tu kluczowe. Nie ma ostrości, nie ma charakterystycznej dla tego zapachu świeżości, nie ma kropel soku - to zapach miękki i matowy. Bardzo niecodzienna wersja cytrusów.
Sukcesywnie łagodniejąca cytrynowo - kremowa nuta zostaje powoli ocieplona, przykryta pierzynką rozproszonych aromatów kwiatowych robiących wrażenie, jak gdyby kwiaty, które użyczyły Kashminie swej woni były wykonane z aksamitu albo z miękkiej irchy (celowo nawiązuję do Daim Blond). Poza kwiatową miękkością jest w Kashminie obecna równie łagodna i cicha drzewność. Wyszczególniony w nutach cedr zatracił zupełnie swoją "drewienkową" szorstkość i świeżą jasność. Przypomina mi bardziej miękki sandałowiec, niż sam siebie.
Z czasem cytrynowy krem staje się tylko elementem tworzącym ciepłą barwę pastelowo żółtego tła, na którym rozmytą akwarelą zaznaczono kontury drzew i kwiatów.
Kashmina Touch jest taką zapachową akwarelą - oszczędną kolorystycznie, bez ostrych kontrastów, bez zaznaczonych konturów.

Ma w sobie łagodność Daim Blond, ale jego odbiór jest przesunięty. Zamiast wiewu, śladu zapachowego, mamy statyczny, choć niedookreślony obraz, który nie przykuwa uwagi, nie sprawia, że zastygamy w zachwycie wgapieni w olfaktoryczną konstrukcję. Kashmina po prostu uprzyjemnia dzień.
Data powstania: 2008
Twórca: Olivier Cresp
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: sycylijska cytryna, amaretto
Nuty serca: gorzka pomarańcza, kwiaty
Nuty bazy: drzewo cedrowe, piżmo, kaszmir
Ilustracja 1: "Spring Daffodils" Marilyn Timms
your blog is so good
OdpowiedzUsuń... ale przecież rozbudowane dygresje są fajne!
OdpowiedzUsuńSabbath, bardzo dziękuję za tę recenzję - przeczytałam z przyjemnością (taką samą, z jaką pachnę sobie Kashminą, tak często ostatnio). Mnie też, zupełnie niespodziewanie, uwiodła właśnie tą swoją miękkością, łagodnością, transparentnością...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
melk.
Thank you Jennifer.
OdpowiedzUsuńAlthough I don't know how were you able to notice it. ;-)
Płomyku, dziękuję. Tyle, że w Wode, czy L'Antimatiere chyba przesadziłam. ;-)
Melk, i ja przyznaję, że ma urok ta jej nieinwazyjność. Choć krok milowy w historii perfumiarstwa to nie jest... Ciekawa jestem, czy ktoś będzie o niej pamiętał za pięć lat.