Pozaperfumeryjny żywot perfum

Tytuł posta nieco enigmatyczny, a chodzi o prostą rzecz. A mianowicie o to, do czego, poza perfumowaniem się w sposób klasyczny, można użyć perfum.

O umieszczaniu perfumowanego wacika w miseczce biustonosza pisałam poprzednim razem. Dziś twórcze rozwinięcie tematu.

Pachnące listy

O pachnących listach każdy z nas słyszał, częściej czytał, mało kto je widział. Miły zwyczaj, ale któż teraz listy pisze? Współcześnie możemy, co najwyżej, klawiaturę perfumowanym wacikiem umyć (jeśli nie obawiamy się, że nam literki w wyniku takiego zabiegu pozłażą).

Gdyby jednak ktoś chciał poczuć się romantycznie: aby papier pachniał trwale, dobrze jest rozpylić perfumy na kartki z dystansu (unikniemy plam), po czym zamknąć papier w możliwie szczelnym foliowym woreczku. Pisać na pachnącym już suchym papierze – spryskany nawet niewielką ilością spirytusu atrament lub tusz z długopisu może się rozmazać.

Zakładki do książek

Działalnością pokrewną, choć nieporównywalnie bardziej prozaiczną i prostą jest wkładanie pachnących bloterków (takich z perfumerii) lub perfumowanych zakładek do książek. Papier długo trzyma zapach, zdarza się więc, że kiedy wrócimy do książki po dłuższej przerwie powita nas znajomy aromat. A że mózg nasz silnie wiąże wspomnienia z zapachami, łatwiej nam będzie przypomnieć sobie treść i ewentualnie wrócić do przerwanej lektury.

Perfumowanie papieru to oczywiście nie jedyny sposób wykorzystania perfum, na jaki wpaść może człowiek rozmiłowany w pachnidłach.

Perfumowana pielęgnacja

Najpierw coś oczywistego.

Wiadomo powszechnie (właściwie nie lubię tego sformułowania – gorsze jest tylko „wszyscy wiedzą…”), że najlepiej jest używać pełnej linii zapachowej kosmetyków. Czyli perfum połączonych z płynem do kąpieli i balsamem do ciała o tym samym zapachu, czasem kremem, pudrem, mgiełką do włosów i tak dalej. Cóż jednak począć, jeśli perfumy, których używamy takiej serii towarzyszącej nie mają? Albo jeśli jest ona koszmarnie droga, jak świetne, lecz skutecznie drenujące portfel kosmetyki z linii Angel Thierry’ego Muglera?

Otóż jest metoda.

Zaczynamy od zaopatrzenia się w bezzapachowy płyn do mycia i balsam. Ja za najlepsze uznaję te z serii AA dla skóry atopowej, ale oczywiście wybór należy do Was.

Dodanie kilku „psików” perfum do balsamu czy żelu nie stanowi żadnego problemu, a rezultat w postaci namiastki „linii zapachowej” cieszy za każdym razem.

Dodatkowym typem dla wielbicieli zapachów korzennych niech będzie informacja, że świetnie z perfumami drzewnymi, korzennymi i korzennie słodkimi współpracuje doskonały sam w sobie (i niedrogi) bioorganiczny miód do ciała z serii Eco Care Bielendy.

Parę kropel pachnidła można wpuścić także bezpośrednio do wody, w której będziemy brali kąpiel. Trzeba jednak uważać, by nie przegiąć. Sublimujące z ciepłej wody w powietrze olejki eteryczne mogą zemdlić.

Jednym z moich ulubionych tricków jest dodawanie perfum w olejku do oliwki do masażu. Możliwie bezzapachowej, oczywiście.

Świetnie sprawdzają się w tej roli olejowe perfumy pochodzące z krajów arabskich, a masaż połączony z przyjemnymi doznaniami zapachowymi (i światłem świec, i kieliszkiem wina na przykład) jest naprawdę świetną metodą pielęgnowania nie tylko ciała, ale i związku.

Pachnące tkaniny

Dla uprzyjemnienia sobie życia można nadać dyskretnego zapachu swoim ubraniom wlewając kroplę perfum do wody, w której płuczemy ubrania, albo wrzucając nasączony perfumami bawełniany gałganek do bębna pralko – suszarki przed włączeniem suszenia. Zważmy jednak na to, że pachnące ubrania wymagają używania współpracujących z ich zapachem perfum.

Niedawno wpadłam na pomysł dodawania do wody wlewanej do żelazka kropelki perfum – lekkich i odświeżających, na przykład z nutą lawendy lub rumianku. Wyprasowany tak obrus mógłby być uciążliwy, ale serwetki pachnące dyskretnie przy podnoszeniu ich do ust to przyjemna niespodzianka.

A i prasowanie jako czynność zyskuje na atrakcyjności w aromatycznych oparach. 🙂

Zaskocz swoich gości

Zdarza mi się w ramach niespodzianki dla gości (jednak nigdy razem z serwetkami) nanosić dosłownie ułamek kropelki perfum lub olejku zapachowego na dno filiżanki – po zewnętrznej jej stronie, rzecz jasna.

Kiedy częstuję herbatą jest to aromat bergamoty, cytryny, słodkiej pomarańczy, a sporadycznie nawet róży czy jaśminu (ale wówczas trzeba bardzo uważać z ilością), kiedy serwuję kawę może to być zapach z nutami cynamonu, kardamonu, czekolady, czy kakao. Wanilia pasuje do obu trunków, chyba, że podajemy herbatę z dodatkiem cytryny, wówczas lepiej zrezygnować.

Gdy ustawiam filiżanki na talerzykach, są chłodne i wszelka woń jest nieomal niewyczuwalna. Po nalaniu napoju rozgrzewają się, ale zapach uwalnia się dopiero kiedy pijący podnosi naczynko do ust.

Zwykle moi znajomi reagują przyjemnym zaskoczeniem, choć zdarzyło mi się także spotkać z podejrzliwym obwąchiwaniem herbaty. Polecam więc oszczędzić gości z gatunku tych, którzy hasło „herbata jaśminowa” kwitują stwierdzeniem, że to świństwo i fanaberie.

Perfumy w domu

Można także otoczyć się zapachem perfum w domu. Najprostszą metodą jest dodanie perfum do wody w kominku zapachowym, można jednak także zastosować bardziej przemyślne tricki.

Nasączony perfumami wacik można włożyć do szuflady z bielizną (moja mama wkładała do szuflad pachnące mydełka).

Albo do worka montowanego do odkurzacza.

Można też spryskać perfumami firany w letni dzień, podczas wietrzenia mieszkania.

Zimą zaś przyjemny efekt uzyskuje się przez dodanie perfum do wody w nawilżaczu powietrza albo zaaplikowanie paru psików bezpośrednio na rozgrzany kaloryfer (z daleka, żeby farba nie zżółkła).

Dzięki moim Czytelniczkom mogę wzbogacić tę wyliczankę o dwie metody tyleż proste, co sprytne, bo (podobnie jak ta ze skrapianiem kaloryfera) bazujące na pomyśle wygrzania zapachu. Można mianowicie skropić perfumami chłodną żarówkę (przed zaświeceniem światła, aby nie pękła) lub uszyty z tkaniny abażur. Jeśli kogoś nie nęka strach przed odbarwieniem, powinien mieć możliwość cieszenia się zapachem przez kilka wieczorów.

Ja osobiście bardzo lubię zasypiać w pachnącej pościeli – przed snem zdarza mi się więc rozpylić nad pościelą mgiełkę jakiegoś przyjemnego, wyciszającego zapachu.

Czytałam także o perfumowaniu sztucznych kwiatów, dla porządku więc wspominam. Osobiście nie bardzo polecam. Nie tylko dlatego, że cenne, jedwabne na przykład kwiaty mogą się przez takie zabiegi po prostu zniszczyć, ale też dlatego, że ja po prostu nie przepadam za sztucznymi kwiatami. Szczególnie plastikowymi.


Kot, pani matko, kot kot!

Najbardziej chyba niezwykłym zastosowaniem perfum, z jakim się zetknęłam jest… Perfumowanie kątów mieszkania.

Po co? Ano po to, żeby koty nie załatwiały w nich swoich brzydko pachnących potrzeb. Podobno działa bezbłędnie, jeśli tylko znajdzie się zapach, którego zwierzak nie znosi.

Znacie jeszcze jakieś tajemne sztuczki?

Podzielcie się, proszę.

** Zdjęcie książki z zasobów użytkowniczki Zarazik na www.garnek.pl

*** Trzecia ilustracja to zdjęcie reklamowe wiadomo czego

****Pomysł na romantyczną kąpiel ze strony: www.roomu.net

*****Proszę wybaczyć, na zdjęciu z żelazkiem pozwoliłam sobie na promocję dyscypliny sportowej zwanej „extreme ironing”. Polecam zapoznanie się z tym mało znanym, a jakże interesującym sportem ekstremalnym. Zdjęcie pożyczone z bloga Giavasan.

****** Autorką zdjęcia filiżanki z herbatą jest dragonflysky

******* Fotografia Diego A. Marino zaczerpnięta ze strony www.geekpreneur.com

******** Dekoracja sypialni z bloga Material Girls

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

25 komentarzy o “Pozaperfumeryjny żywot perfum”

  1. Sabbath, cudowny, cudowny post! Zaispirowałaś mnie, wypróbuję kilka pomysłów. Część z nich znam i czasami stosuję, ale na większość sama nie wpadłam.

  2. Błagam… Pomysły faktycznie wspaniałe, ale proszę napisać słów kilka o UMIARZE! To coś, czego większości rodzimych elegantek niestety brakuje!!! Zdaję sobie sprawę, że można kochać jakiś zapach i siebie w tymże zapachu, ale nie powinno się uprzykrzać życia innym. Layering (Oops! Nie mam pewności czy nazwy użyłam poprawnie???) w wersji tramwajowo/autobusowej szczególnie w gorący, letni dzień jest nieznośny!!! Dość często jeżdżę z paniami, które "Chance", "Mademoiselle" czy "Jungle" perfumują wszystko, nawet oddech… Prosze mi wierzyć – to okropne.

  3. no właśnie ,mam takich znajomków,a pijam zieloną herbatę jaśminową namiętnie,krzywią się i fujają;)Czasem dla własnej przyjemności czynię te dziwne rzeczy wymienione przez Ciebie Sabb,najczęściej upycham po szufladach nasączone perfumami waciki.
    Na gościach nie eksperymentuję i tak ciągle słyszę teksty typu:"byłaś na poczcie przed chwilą bo ja byłam właśnie i tam Tobą pachniało" 😮

  4. Czuję się zainspirowana 🙂 Wreszcie wykorzystam blotterki od ALzD. I to jak! Będę miała pachnące zakładki do książek. Wypróbuję też na pewno pomysł z gałgankiem w suszarce (tylko ją muszę w końcu naprawić :/) oraz wacikiem w odkurzaczu 🙂
    A co do perfumowania kątów w domu, to mój kot niestety uwielbia perfumy wszelakie i pewnie po takim zabiegu lizałby ściany 😀 Całe szczęście nie załatwia swoich potrzeb poza kuwetą.

  5. Zapachowych chusteczek higienicznych nie znoszę, no chyba, że te nawilżające.

    Pachnących listów nie lubię, drażnią mój nos.

    A co pomysłu z kropelką zapachu na dno filiżanki… Muszę powiedzieć, że wydaje mi się bardzo ciekawy.
    Tyle, że mam nadzieję, że chodzi o zapachy bardziej spożywcze, niż takie typowo perfumeryjne? 😀

  6. wiedźma z podgórza

    Ciekawie byłoby wypić kawę pachnącą Angelem. 🙂 …ale i Harissą CdG czy Idolem Lubinowym byłaby niezgorsza. Co do zakładek, to jedna z moich książek (felietony Słonimskiego, konkretnie) pachnie jednym wielkim wyziewem z Quality. 🙂
    Krople perfum można tez na elektroniczny odświeżacz powietrza kapnąć.

  7. Cammie, dziękuję. Miło mi ogromnie. :*
    Daj znać, co zaryzykowałaś i jak wyszło. 🙂

    Anonimowy, hm… Umiar to bardziej kwestia kultury osobistej, niż manii perfumeryjnej, ale rozważę ten temat.
    Z drugiej strony, zawsze mam wątpliwości, co do tego, czy jestem odpowiednią osoba do pouczania innych. Radzić mogę, ale do wydawania sądów o cudzej kulturze jakoś nie czuję się powołana.

    Kobieto przed 30, dziękuję. Miłe słowa, i to w Twojej… Klawiatury. Cieszą bardzo.

    Skarbku, ja za jaśminową akurat nie przepadam, ale pijam z płatkami kwiatów czy aromatami innego typu. W ogóle herbatkę głównie "pachnącą". Czarnej nie lubię, bo jest dla mnie zbyt garbnikowa i boli mnie w język – wyjątek czynię dla earl greya i czasem dobrej czarnej z mlekiem. Preferuję zieloną senchę lub białą.
    Lubię za to zapach herbaty.
    Co do reakcji "pocztowej" – mam podobnie wśród znajomych i uważam, że to miłe. Czyż nie?

    Dominko, kota masz chyba na zamówienie produkowanego – wersja specjalnie dla poerfumolubnych. 🙂
    Skoro jest taki kulturalny to nie ma problemu – niech lubi do woli. 🙂

    Hasito, ja nie miałam na mysli zapachowych chusteczek higienicznych. Choć w sumie… maja one tę zaletę, że siąkając nos mam jakąś kontrole nad tym, czy mi katar przechodzi, czy nie. Kiedy zaczynają do mnie docierać truskawki, czy rumianek – znaczy to, że idzie ku dobremu. 😉
    Pachnących listów nigdy nie dostawałam. Dostawałam tylko potłuczone lub nieszczelne próbki i odlewki. A to drażni moja kieszeń. :]
    Zapachy na dno filiżanki proponowałam wedle swoich upodobań, ale wybór tego, czego użyjesz zależy wyłącznie od Ciebie. IMHO, skoro istnieją herbatki z płatkami róży czy jaśminem, to i zapachu można użyć. Ale, podkreślam, to wyłącznie Ty decydujesz czy i czego zechcesz użyć.

    Wiedźmo, herbata pachnąca Angelem…. Chyba jednak nie jestem aż takim perfumoświrkiem. :)))
    U mnie kiedyś takim magazynem blotterków był terminarz. Otwierałam jak puszkę Pandory – wypełzało z niego sto duchów. Pięknych i… Mniej pięknych też. 🙂

  8. W rzeczy samej – umiar jest kwestią kultury osobistej! Co do tego jesteśmy zgodne, ale ponieważ dla wielu osób jest Pani wyrocznią w dziedzinie perfumeryjnego offu (to wykazało moje praywatne śledztwo :)!) taki drobny przewodnik – "jak pachnieć by nie zabić" (mam nadzieję, że żartobliwy ton tego tytułu nikogo nie urazi)byłby cenną wskazówką. A… prawie zapomniałam, że rzecz miała być o patencie na "pozaperfumeryjny żywot perfum"… Wracam więc do głównego wątku. Podobno można skropić żarówkę perfumami i gdy te już wyschną włączyć światło. Nagrzany zapach napachniać ma całe pomieszczenie… Przyznaję, że nie sprawdzałam osobiście (stąd:podobno). Pozdrawiam

  9. A to naprawdę ciekawy pomysł. Ciepła żarówka spryskana mogłaby pęknąć, ale spryskanie zgaszonej jest chyba bezpieczne.
    Przyszło mi do głowy także, że perfumy rozgrzane do temperatury żarówki mogą pośmierdywać, nie pachnieć, ale może zanim się ona nagrzeje do temperatury "smrodkogennej", to cała substancja już odparuje…? Ciekawe, czy ktoś sprawdził tę metodę?

    Napisanie posta kulturze pachnienia i litości dla współtowarzyszy podróży (i życia) rozważę. Na razie nie mam odwagi, ale jeśli wymyślę sposób przemycenia tego w tekście bez trucia – napiszę. Dziękuję za pomysł i za pochlebną opinię o moich możliwościach wpływania na Czytelnika. 🙂

  10. Otwarte?
    Nie boisz się, że resztki wyciekną i poplamią na przykład bieliznę?
    Jedną fiolkę na szufladę, czy jakieś kompozycje tworzysz? 🙂

  11. Miss Lidia Grierson

    No i oczywiście zapomniałam – najbardziej odstraszająco na koty działa zapach cytrusów, więc do perfumowania katów dobre byłyby np. Friends by Moschino 😉

  12. Miss Lidia Grierson

    Otwarte, ustawiam pionowo w kącie więc nic nie wycieka tylko sobie paruje. Zresztą jak już coś osuszam to do samego dna 😉

  13. Left Side of the Moon

    Jaki świetny wpis! 😀
    Pytasz "któż teraz listy pisze?" 😀 Otóż ja, od lat- z przyjaciółką. Prawdziwe, papierowe i dłuuugie. 😀 No ale ich nie perfumuję, chociaż… muszę Jej przecież napisać o Le boise i zdecydowanie poperfumować papier, żeby wiedziała, co to za cudo 😀 😀 😀 Dzięki za pomysł Sabbath! :DDDD
    Ten mężczyzna prasujący – he he – niezły. :DD
    Myślę, że mogliby się częściej tacy pojawiać na plakatach tudzież billboardach. Co za wartość edukacyjna!

    Względem pomysłów – perfum jednak byłoby mi szkoda na kąty mieszkania, do kąpieli, odkurzacza czy kominka. Wolę olejki eteryczne. Zwłaszcza, że oprócz bodźców zapachowych mają również właściwości terapeutyczne i lecznicze. 🙂
    Ale pozostałe pomysły – świetne są!
    Zwłaszcza zainspirowały mnie perfumy dodane do oliwki do ciała (to ja Ci polecę Calendulę Bubchena – świetny skład), perfumy do żelazka 😀 i rzecz jasna wacik biustonoszowy.
    Perfumy w sypialni – tak, tak, tak… 🙂
    Piękne, nastrojowe zdjęcia, aż zapragnęłam kąpieli…(herbatę właśnie skończyłam…)

    Przyznam, że byłabym pewnie jednym z tych gości, którzy podejrzliwie obwąchiwaliby tak podaną herbatę ;D bo na ogół piję czyste i wytrawne napary. Gdybym poczuła takiego na przykład Czarnego Turmalina to doprawdy podejrzewałabym co najmniej, że uraczyłaś mnie siekierą lapsang souchong uff ufff 😀 Dopiero byś mnie zaskoczyła kroplą perfum na spodeczku! 😀 😀
    Dziękuję za wpis Sabbath 🙂 Zgadzam się, że czyta się świetnie.

  14. Miss Lidio, dziękuję za zaspokojenie mojej ciekawości. Pomysł niezły. A jaki ekonomiczny. 🙂

    Hasito, no to w czymś jednak się zgadzamy. 🙂

    Lef Side of the Moon – jeśli to nie ma być romantyczna epistolografia, to możesz po prostu psiknąć na bibułke i wysłać ją w woreczku strunowym. LuckyScent tak wysyła blotterki nasączone attarami (choć mnie się udało dostać od nich próbkę).

    Extreme ironing to nie tylko takie sztuki. Zerknij w sieci: prasowanie podczas skoku ze spadochronem, pod wodą z butla tlenową, na dachu samochodu w korku miejskim – a wszystko to musi być z deska do prasowania. inaczej się nie liczy. 😀

    W kwestii szkoda – nie szkoda, to róznie bywa. Czasem udaje się kupić perfumy tak tanio, że porzadny olejek eteryczny wychodzi drożej.
    Ja tu tylko wymieniłam możliwości. O tym, co chcą czynić ze swoimi perfumami moi Czytelnicy i tak zadecydują sami.

    Uściski i serdeczności. Seminarium będzie! Przekonała mnie zapowiedź Twojej wizyty. 🙂

  15. Co do wody do prasowania to zamiast perfum można użyć olejku eterycznego, spirytusu i wody destylowanej. Do spirytusu wlewamy ok. 15 kropli olejku po czym wlewamy do wody destylowanej. Efekt murowany, a zapach np. Prowansji podczas prasowania nie zapomniany.:)
    Można nasączyć cienkie drewienka wybranym olejkiem lub perfumami i wstawić je do kubeczka aby przyjemnie pachniały. z takich bardziej praktycznych rzeczy aby pozbyć się nieprzyjemnego zapachu z obuwia również nasączamy watke lub drewienka zapachem. Dodajemy też olejek do wody przeznaczonej do mycia podłóg…
    Słowem- wszystko zależy od naszej fantazji, acha jeszcze potpourri.
    Świetny blog prowadzisz.
    Pozdrawiam 🙂

  16. Przede wszystkim pragnę wreszcie podziękować za ten i wszystkie inne posty, czytam je od dawna, godzinami, niczym powieść. Wprowadziłaś rewolucję w moim życiu 🙂
    A w kwestii użytkowości perfum – z żarówką próbowałam, efekt szybki, mocny, ale zapach taki sobie. Wolę perfumować abażur, taki tradycyjny, materiałowy, od starej lampki nocnej. Pachnie wiele godzin, czasem dni, zależnie od jakości perfum. Ciekawostka – lgną muszki owocówki! Najpiękniej zapach rzeczywiście usadawia się na kocie. Oczywiście, nie perfumuję kota, ale cóż, ja pachnę perfumami, kot mną. Mój lubi wanilie, kadzidła, drewna, ambry, rzeczywiście nienawidzi cytrusów i wszelkich świeżaków, na szczęście ja też 🙂
    Pozdrawiam
    bahamonde

  17. Alchemio Zapachu, witam Cię serdecznie.
    W kwestii używania olejków masz oczywiście rację – zamiast perfum można do kominka, do masażu i innych celów używać olejków rozcieńczonych w spirytusie, bądź nie.
    Koncept z drewienkami przypomina mi możliwe do nabycia dyfuzory – nie próbowałam nasączania drewna perfumami, ale być może rzeczywiście to zadziała. I może naprawdę ciekawie wyglądać.
    Potpouri to zupełnie inny temat. Nie podejmuję się, bo nie lubię tej formy aromatyzowania czegokolwiek. Kurzy się, kruszy, zostają po nim śmieci, jest delikatne i zajmuje trwale miejsce. Doceniam potencjał tworzenia wystroju i nastroju, ale dla mnie to zbyt kłopotliwe. Jestem zbyt praktyczna na ten typ ozdób. Gdybyś widziała moje mieszkanie – zrozumiałabyś, co mam na myśli. 😉
    Za to entuzjastycznie zgadzam się ze stwierdzeniem, że wszystko zależy od naszej fantazji. To prawda. nie tylko w temacie perfum. 🙂
    Dziękuję Ci pięknie za wizytę i zapraszam ponownie. 🙂

    Bahamonde, dziękuję, jest mi bardzo miło. Cieszę się, że się ujawniłaś, mam nadzieję, że nie po raz ostatni.
    Pomysł z abażurem świetny. Materiał ma znacznie niższą temperaturę, niż żarówka, perfumy nie wypalą się więc, lecz będą ładnie, długo pachnieć. Czy mogę dołączyć ten pomysł do artykułu wyżej?
    Na kocie perfum jeszcze nie wąchałam, ale moje przytulańskie szczury zwykle łapały mój zapach i fakt, że na imprezie wśród dwóch podobnych szczurów mój kumpel rozpoznawał mojego po zapachu budził powszechną wesołość. I oczywiście – też nie perfumowałam szczura. :)))
    Pozdrawiam i zapraszam do czytania, obserwowania i komentowania. To zawsze sprawia mi wielką radość.

  18. Proszę dołączyć, tym bardziej się cieszę, że byłam pomocna 🙂

    Z nostalgią wspominam jeszcze pewnego pluszowego lwa, którego dostałam od przyjaciółki. Spryskany był jej ulubionymi perfumami. Pluszak przytknięty do nosa przez długi czas przywoływał przemiłe wspomnienia. Zwykły upominek zmienił się dzięki zapachowi w coś bardzo osobistego.

    ps. Pachnący szczur to dopiero szczyt dekadencji ;D

    pozdrawiam,
    bahamonde

  19. Dołączyłam. Pomysł z żarówką też.
    Niestety, nie wypróbuję konceptu – nie mam ani jednej lampki, która by się do tego nadawała. Tylko metal i szkło.
    Pluszowy lew przypomina mi kwiat, który swego czasu kupiłam swojej… Chyba przyjaciółce, a w każdym razie bardo bliskiej mi znajomej z okazji urodzin. Jechałam pociągiem kilka godzin, uznałam, ze nie mogę wysiąść na dworcu z wiązką zwiędłych chabezi, zdecydowałam się więc na wieeeelki, wściekle pomarańczowy, pluszowy kwiat na drucie. Mówiła mi, że kiedy wąchała z niego zapach Black Tourmaline, myślała o mnie. I też podobno długo trzymał woń perfum.

    Serdeczności 🙂

  20. Kropelkę do opakowania chusteczek higienicznych wlać. Albo tradycyjną, materiałową, haftowaną smarkatkę spryskać i nosić w kieszeniach płaszcza – dłonie będą delikatnie pachniały.

  21. Super wpis ! Ja tak bardzo lubię pisać listy i zawsze je psikalam czymś pachnącym Ale szkoda że obecnie nie pisze listów, gdyż każdy woli elektroniczne wersje 🙁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Polecam

Polecam: Z pełną odpowiedzialnością oświadczam, że wśród firm współpracujących z blogiem, wymienionych w dziale „Polecam” nie znajdują się takie, które w jakikolwiek sposób usiłowały wpłynąć

Czytaj więcej »