.
Nazwanie perfum „Bokserkami” to, przyznajcie, nietypowy koncept. Oryginalny, ale też trochę ryzykowny, bo nazwa kojarzy się raczej mało pachnąco… I bokserki w znaczeniu „kobiety – pięściarze” mam tu na myśli. 🙂
Jako miłośniczka perfumeryjnych dziwolągów dałam się uwieść nazwie i oczekiwania miałam spore. Wyobraziłam sobie starą skórę, ostre nuty zwierzęce, ebonitową lukrecję, wędzoną, ciężką śliwkę… A wszystko to na morderczej, „odcukrzonej” lutensowskiej bazie. Zapach miał być twardy, trudny, turpistyczny. Tymczasem lutensowskie Bokserki to panie o atrakcyjnej aparycji i kobiecych kształtach. Takie bokserki po godzinach. 🙂
Siła kobiecości
Pierwsze wrażenie po aplikacji na skórę… Znam to!
To dziwne, intrygujące i efektowne połączenie suszonej śliwki, kminu i lukrecji natychmiast skojarzyło mi się z Aziyade Parfum d’Empire. Akord bogaty, ekspansywny, orientalny, niechaj będzie, że erotyczny, ale dla mnie dość uciążliwy.
Po czasie wystarczającym, by znużyć się i zniechęcić nieco, spod cierpkiego, spoconego otwarcia wychodzi… Coś ładnego: Feminite du Bois w wersji wznowionej przez Lutensa dwa lata temu. Aksamitny fiołek i szczególny, korzenny akord charakterystyczny dla większości kompozycji tej marki. No i śliwka – zwędzona dokładnie w sposób, który odróżnia lutensowskie Feminite od klasycznej wersji Shiseido.
Nietypowej urody dodaje kompozycji aromat przydymionej skóry. Początkowo intensywny, dość ostry, z czasem staje się miękki i przyjemny. Nuta ta, wsparta owocową słodyczą i kwiatową, jasną wanilią brzmi trochę jak orientalna wersja Daim Blond, w której europejski chłód i dystans zastąpiono archetypiczną wręcz orientalną zmysłowością. Piszę „archetypiczną”, bo wiadomo, że w realnym świecie nic nie jest tak jednoznaczne i proste.
Oswojone, ogrzane, zespolone ze skórą Boxeuses stają się typowym orientem i typowym „Lutensem” jednocześnie.
Słodycz podsuszanych owoców łączy się tu z wonią korzennych przypraw tworząc gęstą, zmysłową mieszaninę aromatów. Charakterystyczny akord lutensowskiej bazy w zestawianiu z zawiesistością pozostałych nut przypomina klasyki typu Bois et Fruits czy Bois de Violette (w odróżnieniu do Santal de Mysore na przykład). Akord skórzany i lukrecja dają kompozycji swoisty ciężar i otaczają nosiciela aurą dojrzałej zmysłowości. Na wiele, wiele godzin…
Trudno mi pokusić się o jednoznaczną ocenę tych perfum.
Nie da się zaprzeczyć, że Boxeuses nie są przełomem w perfumiarstwie; nawet do oryginalności im daleko. Z drugiej strony, czyż to nie właśnie pewna przewidywalność, wspólny rys stanowi o wyjątkowości zapachów firmowanych nazwiskiem Wielkiego Serge’a?
Trochę ostatnio Serge eksperymentował z zapachami i część wielbicieli charakterystycznego stylu tej marki zaczęła już chyba tęsknić za czymś „przyzwoicie przylutowanym”. No to dostali(śmy).
Jeśli wśród miłośników kompozycji SL znajdą się miłośnicy zmysłowych perfum Corticchiato w typie Wazamby czy wspomnianych już Aziyade, to Boxeuses powinny okazać się strzałem w dziesiątkę.
Subtelniejsze nieco od perfumeryjnych killerów spod znaku Parfum d’Empire, równie trwałe i efektowne mogą się Bokserki okazać hitem. Na miarę perfumeryjnej niszy o mocno ograniczonej dostępności i dość wysokiej cenie, oczywiście.
Data powstania: 2010
Twórca: Serge Lutens
Nuty zapachowe:
nuty drzewne, śliwka, lukrecja, skóra
* Na wszystkich zdjęciach Hilary Swank. Z powodów oczywistych. 🙂
10 komentarzy o “Boxeuses Serge Lutens”
Hm.. A co powiesz komuś, kto szczególną miłośniczką SL nie jest, za to Waz. i Az. już owszem? Jak myślisz, potrzebna była kolejna ich wersja?
(dziwne pytanie, bo i tak chętnie się z Boxeuses zapoznam 😉 )
Powiem, że przetestować można. 🙂
Ja z kolei Luki lubię, ale Aziyade mnie odrzuca. Dlatego z Bokserkami się nie zaprzyjaźnię.
Czy kolejna wersja jest potrzebna? To zalezy od ogólnej perspektywy. Z jednej strony, po co tworzyć rzeczy wtórne, z drugiej, czemu nie pójść dobrą drogą. Przymusu kupowania nie ma. Na szczęście nawet przymusu używania nie ma. 🙂
Szkoda, ze znowu z kminem i jesli przypomina Daim Blond, Wazambe i Aziyade to niestety nie moje…
Ogromne dzieki za recenzje bokserek! Zniknely z listy "to smell".
Michasia
A jak Wazambę uwielbiam, a Aziyade nie bałdzo? 😉
(Oczywiście to pytanie retoryczne). Potestuję te ekhm… bokserki.
Lubię Aziyade a Boxeuses wydało mi się takie …okiej,ale nie zachwyciło jednak.Nawet odlewy nie udało mi się zmęczyć;}
Michasiu, ja przyznam, że wąchane z fiolki były ładne, na skórze – mnie przynajmniej przeszkadzają. 🙁
Aileen, testuj, ale IMHO jesli mierzi Cię Aziyade, to spore są szanse, że z bokserkami się nie polubicie. No, chyba, że moja skóra coś dziwaczy. 😉
Skarbku, a widzisz! Bo to może jest tak, że dla mnie to łagodniejsze Aziyade, a dla kogoś, kto lubi (czyli dla Ciebie) niedorobione Aziyade. 🙂
Chętnie bym się "zaciągnęła", jednak nie wiem czy połakomiłabym się na zakup… Niby nuty zapachowe ciekawe i "moje", jednak coś mi się w tym wszystkim kłóci, nie umiem tego określić. Musiałabym przetestować osobiście 🙂 Ale sam pomysł nadania perfumom takiej nazwy jest bardzo ryzykowny, tu sie zgadzam!
Hej! Zostałaś tagowana 🙂 Szczegóły na moim blogu: http://katalina-sugarspice.blogspot.com/2011/02/versatile-blogger-tag.html
ja jestem Wazambową miłośnicą;)
a tu TAG (za kuszenie i to owocne):
http://barwy-wojenne.blogspot.com/2011/02/versatile-blogger.html
Katalino, Barwy Wojenne, dziękuję pięknie. Wyzwanie trudne… Pomyślę i napiszę. Ale najpierw pomyślę, bo naprawdę, wybranie siedmiu rzeczy ważnych i jednocześnie takich, które mogę (i chcę) tu ujawnić to ciężka sprawa.