.
1,3,7-trimetyloksantyna, 1-metyloteobromina, cudowny alkaloid purynowy… Znany też jako teina, guaranina, mateina – jeśli występuje w herbacie, guaranie czy mate – ale tak naprawdę pociągająco i dekadencko smakuje tylko w kawie. Albowiem „kawa to czarna dziura, w której wrze wolnomyślicielstwo”.
Dziś będzie o kofeinie w perfumach, nie w kawie i o kawie we flakonie, nie w filiżance.
Kofeina!
Najpierw lektura: kawa i kardamon jako pierwsze dwie pozycje na liście składników. Zero kwiatków, zero lawendy, cedr i sandałowiec w sercu zapachu… Czy kogoś dziwi moje podniecenie?
Nawet tego earl greya (herbata i bergamota) jakoś przełknęłam, choć z własnych doświadczeń wiem, że zmieszanie kawy z herbatą nie daje zbyt smacznych efektów. Dopiero karmel w bazie mnie zaniepokoił, nie na tyle jednak, by minęła i ekscytacja.
Kofeina!
Kofeina daje życiu smak. Smak kawy, rzecz jasna, a to bardzo dobry smak jest. 🙂
Tymczasem już pierwsze nuty przekonały mnie, że w tym zapachu nic nie wrze.
Najpierw poczułam bergamotkę, czarną herbatę i nadzwyczaj urodziwy, kwiatowy kardamon. Dopiero pod tymi efektownymi nutami czai się całkiem sporo przyjemnej, ciepłej kawy. Niestety, dosłodzonej karmelem. Sam karmel jest równie urodziwy, jak „wierzch” kompozycji: jasny, miękki, topiony bardziej, niż palony.
Całość jest po prostu śliczna. Karmelowa kawa daje perfumom Darchicourt ciepło i słodycz, kardamon i bergamotka urok i lekkość, charakterystyczna herbaciana goryczka sprawia, że zapach zyskuje krztynę charakterku – nie mdli i nie bardzo nudzi.
W nutach bazy, poza kremowym aromatem fasolek tonka, odnajdziemy klasyczne komponenty: cedr, nieco sandałowca, syntetyczną ambrę o okrojonym spektrum (ambroksan?), nieco wanilii brzmiącej w zestawieniu z karmelem trochę jak balasm tolu. Wyznam, ze na tym etapie pachnie mi Kafeine przyjemnie i ładnie, prawie jak przyzwoicie skomponowane perfumy selektywne w typie Ambar J. del Pozo czy Flowerbomb Victor & Rolf. Tylko mocniej i dłużej.
W sumie nic w tym złego, a jednak czuję się trochę oszukana. Miała być kofeina – czarna dziura, psychoaktywna bomba, respirator dla zmysłów i popędów…
Tymczasem mam wrażenie, jak gdyby pani Darchicourt zaprosiła mnie na film akcji, po czym pokazała obyczaj od lat dwunastu. Albo jak gdybym umówiła się z bad boyem w typie Iggy’ego Popa, a na randkę stawił się Bill Kaulitz.
Twórca: Crystelle Darchicourt
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: kawa, kardamon, bergamota
Nuty serca: herbata, cedr, sandałowiec
Nuty bazy: karmel, bób tonka
* Na pierwszej ilustracji rozrysowana cząsteczka kofeiny
** Druga pochodzi z bloga: wersja-midi.blogspot.com
*** Trzecia pochodzi z wpisu o kawie ze śmietanką na modernistcuisine.com
**** Czwarte zdjęcie reklamuje zalety kawy i herbaty na smartabouthealth.net
***** Pana na piątym przedstawiać nie trzeba :]
18 komentarzy o “Kafeine L’Atelier Boheme”
właśnie piję kawę.
Ja też. 🙂
Uwielbiam kawę. Wypijam kilkanaście dziennie. Poza kawą pijam głównie Coca – Colę. Kofeinistka ze mnie jak się patrzy.
A z Towjej kawy wyłazi Iggy, czy Bill? ;)))
kawa, kardamon, bergamotka – cudownie! ale karmel? feee…
Lubię takie klimaty, dopisuję do listy :)))
Ostatni akapit – miodzio:D 😉
Kolorowy Kocie, przybij piątkę: karmel feee… Karmel w perfumach: gorzej, niż fe. :]
Viollet, jeśli nie przeszkadza Ci słodycz w kawie i brak rwącego trzewia turpizmu – dopisuj, bo zapach trwały i przyjemny.
Madzik, Ty rozumiesz moje rozczarowanie… 😀
Iggy!! ja nie pijam kilkanaście, bo mam zawał, ale lubię. lubię i nic nie poradzę.
Od pół roku nie moge pic kawy bo karmie piersia, a po malej kawie dziecię nie spi i ma ADHD 🙁
strī-linga, na taką kawę chętnie się z Tobą umówię. 🙂 A zawał? Ja mam ciśnienie karłowate, niemierzalne dla elektronicznego ciśnieniomierza – mogę sobie dogadzać. Kawą, oczywiście. Kawą. 😀
Irsin, a bezkofeinowa? Bezkofeinowa smak ma kawowy, a dziecię po niej nie szaleje. No i… To wkrótce minie. Potem już hulaj dusza. przynajmniej w tych kwestiach. 🙂
I jeszcze jedna!
Kofeina do tej pory jest dla mnie pytajnikiem,
lezy na mnie blogo lecz ciut za slodko jak na moj gust(pewnie to wina karmela). Kompozycja jednak
bardzo przyjemna i trwala lecz moze zbyt mila.
Michasia
Michasiu, jeszcze jedna i będą kolejne. BVC następna – na fali kofeinowego kopa. 🙂 Już Ci zdradzę, że będzie z większym entuzjacmem, niż powyżej.
Bo w sumie zgadzamy się w odbiorze Kafeine – ciut za słodko i zbyt miło. Szkoda, bo nazwa nawet teraz podnosi mi ciśnienie. Co ja bym w tym flakonie upchała! Piekło i mhrrok, moc i gorycz, żar i dzikość…!
ciekawe
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Sabb, Ty i nieudana kofeina? To musiało bolec. 😉 Łączę się w bólu, także z powodu nieudanej randki. 😉 Spodziewałam się różnych rzeczy, ale nie nawiązań do Flowerbomb. Dla jasności, perfumeryjna łagodna kawa potrafi być piękna, jak w New Haarlem, więc mnie karmel czy tonka nie odstraszają. Ale faktycznie: kawa + herbata + cedr z sandałowcem + kardamon powinny chyba być znaczniej bardziej.. "bardziejsze". Ogólnie: marki raczej nie polecasz?
Przy okazji: "tylko Chuck Norris wie, jakiej faktycznie płci jest Bill z Tokio Hotel". 😉 Ech, moda na żarty o Norrisie..
Super opis! Ja też uwielbiam zapach kawy i kawę jako taką. Piję hektolitry i wiecznie mi mało, więc czuję bluesa 😉 Są dwa zapachy z kawą, kawa która jest kawą z podbiciem uwydatniającym tę kawę, przynajmniej w moim odczuciu. Jeden to Cafe, mam próbkę a wkrótce będę musiał mieć flaszkę(:-)), a drugi to Izmir, jeszcze mi odrobinę zostało. Oba zapachy spod ręki Neil Morrisa. Zdecydowanie polecam i jak już wspominałem chętnie się podzielę, żeby (może) kiedyś przeczytać o nich na Pani fantastycznym blogu.
Piotrek
O i proszę, oto jest kolejny must have! Mam bzika na punkcie wszystkiego co kawowe, nawet jesli to kawa oszukana 😉 Twój opis kusi i nęci :)))
Sabbath, bezkofeinowa pije, ale to nie to samo jednak:(
Każdy ranek zaczynałam od kubła kawy, która pachniała na cały dom.
Ale co zrobić, za jakieś 25 lat jak córę odchowam i podrośnie będę mogła znowu wszystko robić, co zechcę;)
Julylover, dziękuję.
Wiedźmo, prawdą jest, że nieudana herbata boli mniej. Choć zapach herbaty lubię. A randka? Ja może nawet bym z tym biednym dzieckiem przemielonym przez machinę showbiznesu pogadała, ale nie w kategoriach randki. :/
Żeby nie było wątpliwości – Flowerbomb uważam za bardzo udaną kompozycję. Lubię, szczególnie edp – piękna herbata. A New Haarlem? Kawa z lawendą… Fajnie i ładnie, jeśli ktoś lubi chłodną kawę. Dla mnie kawa musi być gorąca, albo mrożona ostatecznie. Jak wszystko. Nie lubię letnich napojów i letnich perfum. Nie lubię też letnich ludzi. Pewnie dlatego, że sama zapalam się łatwo i lubię płonąć. 🙂
Piotrze, straszny z Ciebie kusiciel. Strasznie skuteczny. 😉
Ok, ulegam, poddaję się. Bardzo ładnie proszę Cię o maila (masz niedostępny profil, nie mogę napisać sama) – będę wdzięczna za próbki zapachów, bo ani jednego z nich nie znam, a jestem "pies na kawę".
Tylko weź pod uwagę ryzyko – mogę potem dociekać, gdzie nabyć flakony. 🙂
Dziękuję Ci!
Katalino, kusić i nęcić… Tak, to lubię. 🙂 Jesli masz bzika na punkcie tego, co kawowe – poczekaj tylko na kolejną recenzję. 😀
Agato, żebyś się nie zdziwiła, jak to szybko miną Ci te lata. I jak fajnego towarzysza do "robienia wszystkiego, co lubisz" można sobie wychować. A do kawy wrócisz, jak tylko przestaniesz karmić piersią przecież. Potem czeka Cię wiele lat szczęścia. Wiem, co mówię. 🙂