Winter Star Michael Storer

.
Zamierzałam czekać w recenzją Zimowej Gwiazdy do zimy, jednak zostałam przez ofiarodawczynię próbki poproszona o zrobienie tego teraz, już, natychmiast. No ok. Swój rozum mam i wiem, że: "Never say no to Panda". :)))


Ogr w kąpieli

 

Najbardziej w nos rzuca się piżmo. Kosmetyczne, mydlane, w sumie ładne - o ile ktoś lubi zapach mydła. 
Ta mydlana nuta podparta równie kosmetyczną lawendą i delikatnymi nutkami kwiatowymi stanowi zaletę i wadę jednocześnie. No bo czyż można za wadę kosmetyku uznać, że pachnie jak kosmetyk? No nie. Ale z drugiej strony, czy ów kosmetyk musi udawać inny kosmetyk?


Drugi etap rozwoju Winter Stara inauguruje pojawiający się podstępnie w mydlanych oparach cywet, za którym nieco skonfundowane drepczą nuty żywiczne: przede wszystkim labdanum, które w tym nietypowym towarzystwie brzmi, jak gdyby Storer uchwycił tylko eteryczną, wytrawną górę spektrum rozwoju tego złożonego zapachu usuwając z niego  balasmiczno - ambrową głębię.
Balsam tolu i peru - dla mnie niemożliwe do rozdzielenia w tym układzie podprawione zostały kamforową benzoiną, która nie tylko odbiera tym składnikom charakterystyczną, kremową gęstość, ale też wzmacnia i wyostrza lawendę i nuty piżmowe znane nam dobrze z otwarcie i wciąż obecne.

Przez wiele, wiele godzin zapach jest intensywny, ostry, mydlany i organiczny jednocześnie.

Może nie powinnam tego pisać, żeby nie zostać posądzoną o uprzedzenia do tego (bardzo sympatycznego) pana, ale to typowy storerowy ogr w kąpieli (odsyłam do recenzji Monka i Djina). 
Jeśli uznamy, że postać fikcyjna może mieć status gwiazdy, to owszem, mamy gwiazdę. Nie wiem skąd "Winter", może stąd, że latem Shrek kąpie się w bajorze na świeżym powietrzu, zaś zimą czyni ablucje w chatce, którą potem trudno wywietrzyć...


Gdzieś na etapie głębokiej bazy zapach robi się mniej uciążliwy, wychodzą nuty żywiczne równoważące w pewnym stopniu mydlaną potęgę i mech dębowy wywołujący jakieś śladowe skojarzenia z perfumeryjnym szyprem, mydlane piżmo zaczyna przypominać nieco nuty ozonowe, to jednak zdecydowanie nie wystarcza, by przekonać mnie do przeżycia kolejnej przygody z ogrem - czyściochem. Bez względu na to, jak wielką nie byłby gwiazdą.


Po poznaniu Kadoty miałam wielkie nadzieje na zapach bez ogrów, bez bobrów, bez mydła. Podobno nadzieja matką głupich, lecz o mnie nie zatroszczyła się tym razem.

Sorry, Pando. :(


Data powstania: 2007
Twórca: Michael Storer

Nuty zapachowe:
lawenda, piżmo, goździk (kwiat), francuskie labdanum, mech dębowy, benzoina, balsam tolu, balsam peru, bergamota, cywet (cybet)

* Gwiazdy na ilustracjach raczej nie trzeba nikomu przedstawiać... :)

Komentarze

  1. Niezbyt zachęcające... Oby tylko Panda nie zareagowała jak w reklamach ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tym bardziej się cieszę jak podoba się osobie, ktora nie "siedzi" w paznokciach;) Dzieki:)

    Jak ja lubię czytać twoje opisy, ja nigdy nie umiałabym tak plastycznie opisać zapachu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na fali możliwości umieszczania komentarzy na blogu, którą ostatnio odzyskałam (przedtem jak klikałam "umieść komentarz" komentarze całkiem znikały - jakiś tajemniczy problem z mojej strony), pragnę też powiedzieć, że ostatnio ten blog robi się coraz bardziej niszowy. Z jednej strony frustrujące jest to, że nie nadążam z lokalizowaniem kolejnych marek, a więc mam małe szanse powąchania perfum opisanych przez Ciebie ostatnio. Z drugiej strony jednak pozytywna jest świadomość, że istnieje na świecie tak dużo rozmaitych zapachowych możliwości (czasem całkiem wartych powąchania).

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta Gwiazdka wydaje się ciekawa, nawet pomimo ogrowatości (a może dzięki niej?). W ogóle, lata temu gdzieś przed nosem mignął mi Monk i to by było na tyle, jeśli chodzi o moje kontakty z pachnidłami Storera. Trzeba będzie zacząć poszukiwania. :) Bo i tego nieszczęsnego Monka już ledwie kojarzę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zawsze dotknęłaś sedna. Zastanawiałem się czy może tylko ja odczuwam Winter Star jako troglodytę. Widać, że nie, co mnie cieszy, bo mam często perwersyjny gust co do zapachów i czasem nie wiem, czy wszyscy pouciekają jak się pojawię, czy wzbudzę tylko zainteresowanie. Winter Star po prostu nie lubię i nie lubią moi znajomi. Zatem tym razem jestem w większości ;-)

    Dziś poszedłem do Sephory i powąchałem wszystko co zdobyło nagrody FIFI (poza Orange Star) i mnie trafiło. Nie znałem żadnego, a teraz już wiem jakie to żenujące z Bleu de Chanel na pierwszym miejscu. Co za żenada i brak pomysłu, już dawno mnie nic tak nie zasmuciło. Nawet Winter Star to mistrzostwo sztuki. Serio w Sephorze jest sporo fajnych zapachów, więc dlaczego właśnie te? W pełni zasmucony, Piotrek.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękność dnia, ciarki może nie... Znam gorsze mydła w perfumach. Ale rzeczywiście, na swojej skórze nie mogę WS polecić z czystym sercem...


    Katalino, Panda już skomentowała na FB. Myślę, że obejdzie się bez przemocy. ;)))


    Kleopatre, dziękuję.


    Xiaoxiongmao, Blogger miał ostatnio jakieś większe problemy z komentarzami - sporo osób miało kłopoty. Fajnie, że już wróciłaś. :)
    Zauważyłam, że trochę w zbyt głęboką niszę wpadam. Postaram się trochę z niej wygramolić i zachować równowagę między tym, że znane, a nieznane. Postaram się. :) Choć tak szczerze, czasem mając wybór między zapachem znanym przynajmniej części czytelników, a kompletną nowinką, wybieram tę drugą, bo o tych popularniejszych łatwiej znaleźć informacje w innych miejscach, a o zapachach Neila Morrisa, czy na przykład o niesamowitym Revolution niemal nic nie ma. Ta umyśliłam sobie, ze troszkę tę dziurę informacyjną załatam. W miarę skromnych możliwości.


    Wiedźmo, ja już przyznawałam się nie raz, że mam problem z nutami typowo zwierzęcymi: kastoreum, cywetem, piżmem czy rzadziej ze skórą. Ambrę też oswajałam długo.
    Pakiet Storera można zamówić na stronie firmowej.


    Piotrze, ja nie wiem, co jest z tym nieszczęsnym Storerem na mojej skórze. No nie układa się, wy chodzi ogr i nic na to nie poradzę. A żałuję, bo człowiek uroczy, nazwy ciekawe, nuty też dają nadzieję...
    Do recenzji Orange Star zabierałam się już ze trzy razy, Mam gdzieś nawet początek, ale jakoś nie bardzo przychodziło mi do głowy cokolwiek, poza tym, że ładne i tyle.
    I zgadzam się, ze w Sephorze sporo jest zapachów bardzo fajnych i nawet bardzo dobrych. Do FIFI wybrano ewidentnie zapachy pop. To jest tak, jak gdyby Doda dostała najważniejszą światową nagrodę wokalną. Nie przeszkadza mi Doda i rodzaj uprawianego przez nią śpiewaczego rzemiosła, doceniam umiejętność autopromocji i tak dalej... Ale ma człowiek jakieś takie przekonanie, że w każdej dziedzinie sztuki istnieje pewien podział na sztukę wysoką i taką... Hołdującą masowym gustom. Tu dodatkowo mamy do czynienia ze świetną promocją miernoty, obawiam się. Bo ludzie lepiej widzą, niż czują.

    OdpowiedzUsuń
  7. Sabb...;) otagowałam Cię ;) http://skarbka-nosem.blogspot.com/2011/05/top-10-award.html

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty