Po pierwsze i najważniejsze: przepraszam Was Wszystkich za długie milczenie. Dziękuję za sympatyczne i pełne troski wiadomości, SMSy, nawet telefony.
Żyję, mam się nieźle, tylko czasu mam ostatnio tak mało, że zaczynam bić własne rekordy w niespaniu. Kawa (także z koniakiem :)), guarana w tabletkach, napoje energetyzujące w ilościach nieomal hurtowych (choć wstrętne w smaku) nie wystarczają. Wspomagam się przeciągiem (jest zaskakująco skuteczny – w chłodzie nie zasypiam, w cieple nawet najbardziej nafaszerowana energetykami jednak tak), czytaniem w ruchu (tłukę się po domu z tabem przed nosem i zgrozą na twarzy) i zimnymi prysznicami.
Ze wstydem przyznaję, że mój system: obowiązki, a potem nagroda w postaci pisania recenzji ostatnio nie zadziałał. Byłam tak padnięta, że nie potrafiłam skupić wzroku i dostawałam mdłości jak przy noszeniu niedopasowanych okularów. Zamiast pisać recenzje padałam do łóżka tak, jak stałam (jak ledwo siedziałam), po godzinie wstawałam i pracowałam dalej.
Gdyby ktoś chciał wiedzieć, jak obrzydliwie bogata będę po tym gorącym okresie odpowiem – wszystko co powyżej robię w entuzjastycznym czynie społecznym, w ramach wspierania pewnej Organizacji Pożytku Publicznego.
Aby jednak nie znikać Wam z oczu na zbyt długo, zdecydowałam się dać znak życia. Niechaj będzie to odpowiedź na taga, którym uraczyły mnie trzy zaprzyjaźnione bloggerki: MajtkiRambo, Katalina (o których już pisałam przy okazji Taga Słonecznego) oraz Burn It Up, o której jeszcze nie pisałam, choć to pokrewna dusza z Wizażowych Perfum.
Moje kosmetyki mieszkają tak:
To jest toaletka, w której mieszczę prawie wyłącznie perfumy. Lewą, górną szufladę zajmują pudry (o których niżej), reszta jest starannie wypchana pudełeczkami i flakonikami.
W kwestii wszelkich kosmetyków, które perfumami nie są jestem minimalistką – nie ulegam manii zakupów, nie robię zapasów, nie jestem podatna na promocje i okazje, nieszczególnie ciągną mnie eksperymenty – co widać szczególnie w kolorówce. Wszystkie moje kosmetyczne skarby mieszczą się w taniej, plastikowej komódce, której rozmiar ocenić można porównując go z gabarytami mojej, wcale nie monstrualnie wielkiej, toaletki.
Z bliska wygląda to tak:
Od góry mamy pędzle, korektor, tusze do rzęs (aż trzy), konturówkę do ust i inne drobiazgi.
Poniżej, w niewielkiej rynience mieszkają błyszczyki i pomadki oraz sztuczne rzęsy, których nie potrafię przymocować. Na kolejnym poziomie szufladka mieszcząca cienie do powiek, róż i rozświetlacz (nie jedyny, wbrew pozorom – będzie więcej).
Jeszcze niżej podkłady i pielęgnacja. Niewiele tego, ale mam przecież tylko jedną twarz. 🙂
Na odrobinę rozpusty pozwalam sobie przy zakupach sypańców. Cztery sypkie pudry, cztery rozświetlacze (z tym powyżej nawet pięć), z tym, że Diorshow jest właściwie nieużywany i chyba sczeźnie w cnocie, bo raczej nie skonsumuję tego związku.
No i złoty puder, który nabyłam w zestawie z którąś Theoremą. 🙂
Bonusem wynagradzającym Wam obrzydliwe zdjęcia (zgubiłam akumulatorki do aparatu) niechaj będzie zdjęcie moich zbiorów perfumeryjnych jeszcze z czasów przed rozpoczęciem blogowania na wspomnianej już toaletce ustawionych. Kiedy teraz patrzę na to zdjęcie odkrywam, ze choć gust mi się nie zmienił szczególnie, to jednak z połowa flakoników już u mnie „nie mieszka”.
Zdjęcie jest duże, można kliknąć i powiększyć
Zgodnie ze zwyczajem o podjęcie wyzwania proszę następujące zdolne i urocze Bloggerki:
Barwy Wojenne – Barwy Wojenne
Cammie – No to pięknie!
Darla Riderphantom – Tempt Me Now
Dominka – Pachnące Blogowanie
Hexxana – Tysiąc jeden pomysłów i pasji
Idalia – Idalia Bloguje
Magdulenka – Magdulenkowe Szkiełka
Sabbatha – Spooky Nails (to dopiero będzie!)
Skarbek – Skarbka nosem
Wiedźma z Podgórza – Pracownia Alchemiczna
Yennefer – Teleport
Pałeczkę przekazałabym także Just z Nieogarniętych Recenzji Kosmetycznych, ale widzę, że Just już się z tym tagiem uporała. Znacznie lepiej, niż ja.
I wiem, wiem, że wytypowałam 12, a nie 10 blogów. I tak się ograniczałam! 🙂
37 komentarzy o “Jak mieszkają moje kosmetyki?”
oj tam oj tam, nie przesadzajmy ze tyle u mnie bedzie 😀 zrobie taga jak wroce z openera 😀
Oszałamiająca kolekcja perfum,moje perfumeryjne serce cieszy się patrząc na takie cuda(szczególnie,że moja własna kolekcja jest mocno przerzedzona w porównaniu do tego co kiedyś)
Zazdroszczę toaletki przestraszliwe!Jest piękna
!
Nie mam innego wyjścia, jak tylko podjąć wyzwanie 😉
Na kosmetyki a zwłaszcza kolorówkę to Ty łasa nie jesteś, o czym dobrze wiemy : )
A ja mam pytanie, bo będę niebawem w Katowicach i kompletnie nie wiem, jak dostać się z dworca głównego na ulicę 3 maja, czy jest jakieś przejście w tę stronę, bo na ulicę Kościuszki to wiem, że jest, bo wychodziłem ostatnio jak byłem.
Sabbatho, ja czekam na tę tęczę lakierów. Myślę, że Twoje zasoby lakierowe w połączeniu z Twoimi umiejętnościami fotograficznymi mogą nas bardzo miło zaskoczyć. 🙂
Burn It Up, ta kolekcja jest skromna, w porównaniu z obecną. Aktualne zbiory (od ostatniej aktualizacji znów wzbogacone) za nic by się na toaletce nie zmieściły. Ale jak sama widzisz – bogata jestem tylko w perfumy. 🙂
Darlo, czekam. 🙂
Łukaszu, kiedy ostatnio musiałam się przedostać z dworca na 3 Maja – było wśród wykopalisk wąskie, dość podejrzane przejście. jak jest teraz nie wiem, ale jeśli masz chwilę czasu, to wystarczy wyjść z dworca od Placu Andrzeja, dojść do ulicy, skręcić w prawo, pójść do Mikołowskiej, skręcić w prawo, przejść pod mostem i iść prosto aż do Placu Wolności, od którego w prawo wychodzi ulica 3 Maja. Takie prawie kółeczko. 🙂
A kosmetyki… Traktuję użytkowo. Podobnie jak ubrania. Nie lubię poświęcać im zbyt wiele czasu i uwagi. 🙂
Też bym chciała tyle komsetyków :0
Cóż, dzięki. 🙂 Choć też nie bardzo mam czym się chwalić. Ale coś tam stworzę w wolnej chwili. 🙂
Za to zaskoczyły mnie niektóre pozycje z Twojej dawnej perfumowej kolekcji. Lawendowa Etra? Anglomania? Słodki Jezus In Black? Fajnie! ;D
Wynajem Mieszkania, myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie. 🙂
Wiedźmo, Etra lawendowa??? Łomatulu, jak dobrze, że nie na mnie. 🙂 Anglomania to kawał wspaniałej, perfumeryjnej roboty – kompozycja, którą mogę nazwać dziełem sztuki. Bez wahania. Miałam też Kingdom kiedyś. I Opium oczywiście (tyle, że było to jeszcze wcześniej). In Black za to nigdy mi się dobrze nie nosiło. Lubiłam, ale nie używałam. Tęskno mi za to za Bvlgari Black… I żałuję, że tak szybko pożegnałam się z Talismanem. Mogłam sobie zostawić choć pół mililitra do recenzji… Wróciłam za to niedawno do Theorem. Mam znów zarówno klasyka, jak i wersję letnią. I są wciąż tak piękne, jak je zapamiętałam.
A co do "nie mam się czym pochwalić" – mniej niż ja chyba nie masz. :/
Zazdraszczam przeogromnie tak cudownego mebla!!! Nie masz nawet pojęcia od jak dawna marzy mi sie posiadanie prawdziwej toaletki 🙂 Niestety nie mam jej gdzie wstawić. Ale przynajmniej się napatrzę u Ciebie 🙂 A kolekcja niczego sobie 🙂 Za to perfumy… IMPONUJĄCA kolekcja!
cieszę się że wróciłaś 🙂
niepokoiłem się
ciekawy pomysł z tą skrzynką na pudry i takie tam 🙂
zero bałaganu ,wszystko idealnie na miejscu.
to bardzo dobrze świadczy o tobie:)
no ale o tym to ja już wcześniej wiedziałem 🙂
a kolekcja perfum robi imponujące wrażenie.
masz tyle zapachów, których jeszcze nie znam.
z wielką chęcią spakowałbym śpiwór i odwiedził twe gościnne progi w ramach poznawczych i nie tylko:D
pozdrawiam
stały bywalec
p.s
Klaudio kiedy ten urlop?
Patrzę sobie na to ostatnie zdjęcie z furą perfum i macham sobie aż nóżkami z radości pod stołem 😀
Katalino, toaletka to luksus (no, moja to raczej luksusik, bo zwykła i niedroga), którego można zazdrościć. Ja kupiłam głównie po to, żeby przechowywać perfumy, ale okazało się, że ten charakterystyczny, obniżony pośrodku blat zredukował praktycznie do zera przypadki wsadzenia sobie szczotki od tuszu do oka. Bo ta wyższa część fenomenalnie nadaje się do oparcia łokcia przy robieniu makijażu. 🙂 No i światło padające z dwóch stron równomiernie tez ma wiele zalet.
Za to kolekcja perfum już dawno nieaktualna. Wtedy nawet bloga jeszcze nie miałam. Teraz jest większa, tylko zdjęcia robię inaczej.
Jarku, własnie o to chodzi, że ja jestem okropną bałaganiarą. Działam jak katalizator chaosu – gdzie się nie pojawię, tam w mgnieniu okaz tworzę nieład. Ale że jestem jednocześnie leniuszkiem – minimalizuję rezultaty tej mojej szczególnej cechy. Stąd szuflady, szafki i pudła na co się da. No i przyznajmy: utrzymanie porządku przy tak skromnych zasobach nie jest trudne.
Co do odwiedzin – połowy tych zapachów już u mnie nie znajdziesz. I tak, jak pisałam wyżej Wiedźmie: za częścią tęsknię…
MajtkiRambo, wygląda to rzeczywiście imponująco. Czasem korci mnie, żeby i obecną kolekcję tak ustawić i uwiecznić. Ale to tyyyyle czasu wymaga…
o jacieee….. ale perfum. Nie masz z rana dylematu, którymi się popsikać?;>
TheDoliouse, mam. Zwykle większy, niż w co się ubrać. 😉
Sabb, dziękuję za włączenie do zabawy.
Postaram się "coś" stworzyć i opisać.
Choć w obecnym momencie będzie to trudne i bolesne….
:*
Magdulenko, nie musi być teraz. U mnie łańcuszki czekają czasem nawet rok. Na Twoją odpowiedź też poczekam – nie zamierzam żegnać się z Twoim blogiem i przeczytam wtedy, kiedy znajdziesz chwilę i ochotę, żeby napisać. :*
Sabb, dziękuję za zaproszenie do zabawy 🙂 Jak tylko się uporam z nawałem roboty, to obfocę moje zbiory i ich mieszkanka 😀 Toaletki zazdroszczę, i chętnie zobaczyłabym Twój obecny zbiór zapachowy 😀 😀 😀
Buziaki, Yenn
Bałaganiara ?? W toaletce jest większy porządek niż sobie można tylko wyobrazić.
Jeżeli chodzi o perfumy to jesteś perfekcjonistką zakrawającą o dewiację 😉
mirela 😛
Sabb dziękuję:) To będzie motywacja by się trochę w tym moim bałaganie ogarnąć;)
PS. Na mnie szczęśliwie Etra też nie jest lawendowa- uwielbiam ją:)
Yennefer, nie spiesz się, poczekam. I tak jestem u Ciebie prawie codziennie. 🙂
Mirelo, bo ja porządek mam tylko w książkach i perfumach. 🙂 A dewiacji wypierać się nie będę, jednak z porządkiem nie mają one nic wspólnego. ;)))
Skarbku, ja Etrę też bardzo lubię. Miałam nawet, ale wymieniłam na coś bardziej drzewnego. Sprzedac bym chyba nie sprzedała… Za ładna. 🙂
A na pokazówkę czekam spokojnie. 🙂
Gratuluję minimalizmu w kolorówce. Mam nadzieję, że również kiedyś taki stan osiągnę.
A perfumy… pozostawię bez komentarza. Pozytywnie przemilczę, bo Twój nos darzę ogromnym szacunkiem i nigdy nawet nie śniłam o osiąganiu takiego poziomu wtajemniczenia. W kwestii perfum to ja właśnie jestem minimalistką, z latami postępującą 🙂
A pewną OPP północ pozdrawia 🙂
Kolorowy Kocie, nasmarowałam u Ciebie sporo o minimalizmie – zerknij. Mój minimalizm wynika głównie z tego, że nie potrafię obsłużyć większej ilości kosmetyków, nie lubię poświęcać czasu na makijaż i… No i nie można wydawać kasy na wszystko. Ja wybrałam książki i perfumy. I płyty. I podróże. I broń. I imprezy… Dużo imprez. No! Starczy! Ciuchy, remonty, kolorówka, tipsy i inne takie mi się nie mieszczą w budżecie i światopoglądzie. Kiedyś mieścił mi się jeszcze motor, ale to było przed epoką białej broni. ;)))
A OPP w sensie to samo, tylko zaczynająca się od G? :)))
No tak, czasem ograniczenia faktycznie wpływają na minimalizm. I masz rację: coś za coś. Tylko mnie właśnie uwiera to jak bardzo kosztem (dosłownie i w przenośni) kosmetyków kolorowych minimalizm panuje u mnie w innych dziedzinach (na książki już dawno znalazłam sposób, ufff). Mam zamiar właśnie teraz świadomie zacząć wybierać: tu minimum, a tam maksimum. I właśnie kolorówka jest do odstrzału, ale bardziej pod kątem koloru (jak zresztą już przeczytałaś) niż ilości ^^. Myślę, ze ilość sama się z czasem wyrówna, bo chcę pójść w jakość. Ja generalnie kocham minimalizm, tylko te cholerne kosmetyki no… Czasem myślę, że to takie głupie, trochę durne, mocno próżne. Ale jeśli nie to, to co? Kobieta gdzieś próżną być musi… 🙂
Tak, pozdrowienia od G dla Ś :))
U mnie chyba decydującą kwestią jest pójście w jakość. Wychodzę z założenia, ze kiedy nakładam coś na twarz, to musi to być dobrej jakości. Kosmetyków za grosze nieco się obawiam, choć zdaję sobie sprawę z tego, że niektóre są dobre, to jednak nie mam wystarczającej wiedzy, żeby je rozpoznać. Z resztą… Ja szczerze nienawidzę zakupów, więc zwykle kiedy coś mi się kończy, idę, kupuję kolejny raz to samo i wychodzę. Szkoda, ze z ubraniami tak się nie da… Rozważałam kiedyś zakup pięciu par takich samych spodni, skoro już raz zmierzyłam i były ok. 🙂
A w kwestii G i Ś – Polcon? Nordcon? Avangarda? Poznamy się? A może już się znamy? 🙂
imponująca kolekcja… gratuluję… widzę, że opakowania z black cashmere DK leżą na toaletce zawsze 😉 Signature Scent?, czy przez wzgląd na ciemne opakowanie nie martwisz się o zgubne działanie światła słonecznego?
A pokusisz się kiedyś o wykonanie aktualnego zdjęcia kolekcji?
pozdrawiam serdecznie pirath 😉
Pirath, imponująca dwojako, bo tak żebraczej kolekcji kolorówki chyba żadna kobieta nie widziała. 😉
Aktualniejsze zdjęcia kolekcji są w zakładce "*spiżarnia", choć oczywiście nie jest to stan na dziś. Po pierwsze zapomniałam uwiecznić na zdjęciach na przykład Bois Blond, po drugie, kilka flaszek już poszło w świat, kilka przybyło. To się dzieje sukcesywnie od lat. Niestety, więcej przybywa, niż ubywa. A w planach jeszcze trzy flaszki (od dość dawna w planach są, ale ja cierpliwa jestem, mogę czekać na sprzyjający moment i kurs dolara).
I jeszcze: Black Cashmere nie leżą tam zawsze. Kiedyś leżały, teraz grzecznie siedzą w pudełkach. Ale owszem, zapach ten jest dla mnie tak osobisty i tak oswojony, że traktuję go prawie jak coś naturalnego. 🙂
Oj rany! Przyjdzie mi w końcu zabrać się za sprzątanie łazienkowych szafek, bo tego bajzlu co mam teraz, to za Chiny Ludowe nikomu nie pokaże 😀 Dziękuję Ci Sabb za wyróżnienie :*
I jaką masz piękną kolekcję meteorytów i pryzm! Cudo, zazdraszczam już nieskrycie 😀
Domi, nie sprzątaj! Ja nie sprzątałam, robiłam zdjęcia jak leci. Szamponów i innych takich w zastawianiu nie ujęłam właśnie z lenistwa. 😉
A Pryzmy ma jedne i najchętniej bym się pozbyła. Moim zdaniem nie są warte grosza. 🙁
he he w sumie miałem na myśli kolekcję flaszek a nie kolorówkę 😉 ale to dobrze że jesteś zaradna i pragmatyczna…
u mnie na razie w kolekcji zapachowej króluje słodki constans… nic nie przybywa, za to cennych mililitrów bezlitośnie ubywa w trakcie używania 😉
nie potrafił bym żadnej oddać, no chyba, że w zamian za coś innego… czy już jestem stracony i przeklęty na wieki? jeśli chodzi o perfumy to jestem cierpliwy, ale zachłanny 😉 kolekcji uszczuplać nie mam zamiaru… no chyba że ulegnie zużyciu w sposób naturalny… i mam na myśli nawet zapachy za którymi specjalnie teraz nie szaleję 😈
p.s. uwierzysz, że nadal nie wiem jak cashmare pachnie? już się nawet ustawiłem z posiadaczką tego zacnego zapachu na obwąchanie go na neutralnym gruncie, ale sprawa nie wypaliła…. to coraz rzadszy zapach i trzeba będzie chyba kupić gdzieś samplera by poznać w końcu to cudo…
Pirath, ależ ja Ci z radością podeślę sampla, jeśli chcesz poznać! Klapnij do mnie wiadomość z adresem i załatwione. 🙂
Co do kolekcji… Mnie przybywa. Głównie flaszek, ale i mililitrów, mimo systematycznego i obfitego używania. Swoją drogą, czasem łapię się na tym, że mam ochotę "zlać się" kilkoma zapachami na raz, bo "tyle cudów mam w zasięgu ręki". Mieszam jednak dośź rzadko. Czasem pachnę czymś innym globalnie, a czymś innym na nadgarstkach. Ogólnie jednak nie lubię nosić perfum na nadgarstkach, bo mi nie pachną mojo, tylko obco. :/
z dziką przyjemnością skorzystam z Twojej propozycji 😉 oczywiście w zamian z przyjemnością służę czymś ode mnie, jeśli tylko znajdziesz u mnie (fotka hi-res w zakładce o blogu) coś czego jeszcze nie znasz 😉
zaraz skrobnę maila z namiarem…
stokrotne dzięki 😀
oczy wyszły mi z orbit, a połowę (szczególnie CdG) bym skradła 😀
Mogłabym mieć tyle kolorówki. Perfumy mnie jednak powaliły na łopatki:D
Większości tych flaszek już nie ma. Ale są inne.
Większość "normalnych" perfum poszła w świat. Przybyło nienormalnych. 😉
Sabbath, jaki jest Twój ulubiony róż? Wyczytałam u Aliss, żeś bladolica i już wiem, że lubisz Poudre Majeur Lancome & Guerlain Meteorites, które zresztą rozpoznaję na Twoim zdjęciu – a róż?
Sztuczne światło perfumerii i domów towarowych zawsze przekłamuje kolory, niezmiennie rozczarowuje mimowolną stylizacją na kurtyzanę.
Do niedawna używałam limitowanki The Body Shop. Była marmurkowa, w trzech kolorach, jasnoróżowa, ciemnoróżowa i beżowa. Przekopałyśmy z kumpelą cały zapas sklepu i wybrałyśmy egzemplarz składający się nieomal wyłącznie z jasnego różu. Ostatnio kupiłam różowy, błyszczący cień do powiek Pupy. Za rada tej samej przyjaciółki. Ona w ogóle służy mi genialnymi radami dotyczącymi kosmetyków do makijażu. Meteoryty też odkryłam w ten sposób, ze przywiozła mi swoje, zostawiła na kilka dni i kazała używać. A sama jest najlepszą reklamą swoich talentów, bo piękna jest i wygląda zawsze olśniewająco. 🙂
O! Róż widać w otwartej szufladce z cieniami. taki wielki, różowy placek. 🙂