Olivier Durbano jest artystą holistycznym – swoje dzieła osadza w kontekście, płynnie wędrując między dyscyplinami sztuki, mediami i zmysłami.
Jego wspaniałe, monumentalne naszyjniki to konstrukcje zawieszone pomiędzy surowym kamieniem, a rzeźbą – łączące czystą formę z formą ukształtowaną ręką artysty. Jego perfumy od pierwszych edycji kłaniają się kamiennym inspiracjom i mitologicznym opowieściom o magii w pięknie kamieni tkwiącej.
W Aram sięgnął Olivier Durbano jeszcze głębiej – do znaczeń ukrytych w martwym języku. I żywego przekazu w wersach tym martwym językiem spisanych.
W rozmowach Olivier chętnie i barwnie opowiada o tworzeniu swoich perfum.
O tym, jak w jego niesamowitym umyśle rodzi się idea. I o tym, jak wypełnia tę wymarzoną przestrzeń opowieścią, światłem i zapachem.
O tym, że każde jego perfumy powstają na wielu płaszczyznach znaczeniowych i emocjonalnych – i roku skupienia wymaga scalenie idei, słów i utkanego na ich bazie zapachu.
Tworząc poetycką wizytówkę Aram sięgnął Olivier nie tylko do szczególnego punktu w czasie i przestrzeni, lecz także do języka i jego symboliki.
ܟܺܐܦܳܐ – Kepha albo, w alternatywnej wymowie, Kepho to po aramejsku skała – w znaczeniu kamień.
To tego słowa, wedle spisanych przekazów mitologii judeochrześcijańskiej, użył Jezus z Nazaretu mówiąc do swojego apostoła:
ܐܴܦ݂ ܐܷܢܳܐ ܐܴܡܰܪ ܐ̱ܢܳܐ ܠܴܟ݂ ܂ ܕܱ݁ܐܢ̄ܬ݁ ܗ̄ܽܘ ܟܻ݁ܐܦ݂ܳܐ ܂ ܘܥܰܠ ܗܳܕ݂ܶܐ ܟܻ݁ܐܦ݂ܳܐ ܐܷܒ݂ܢܶܝܗ ܠܥܺܕ̱݁ܬ݁ܝ܂ ܘܬ݂ܱܪ̈ܥܶܐ ܕܱ݁ܫܝܽܘܠ ܠܴܐ ܢܶܚܣܢܽܘܢܳܗ܂
Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. (Biblia, Nowy Testament Mt 16,18)
Albowiem – jako człowiek pochodzący z północnej Galilei, Jezus na co dzień posługiwał się galilejskim dialektem aramejskiego, nie klasyczną greką, jak się często uważa.
Z czasem słowa tego wielkiego nauczyciela przetłumaczono na klasyczną grekę i wówczas aramejskie „Kepha” zyskało greckie brzmienie „Petros”, a Szymon zwany przez Jezusa Kepha został Piotrem i pod tym imieniem znamy go do dziś:
ἤγαγεν αὐτὸν πρὸς τὸν Ἰησοῦν. ἐμβλέψας αὐτῷ ὁ Ἰησοῦς εἶπεν, Σὺ εἶ Σίμων ὁ υἱὸς Ἰωάννου, σὺ κληφήσῃ Κηφᾶς, ὅ ἑρμηνεύεται Πέτρος.
Chętnie romansujący z mitologicznymi symbolami Olivier, tworząc aramejskie perfumy, sięgnął do aramejskiego języka i naprawdę warto docenić piękną wielość znaczeń, które w tym poetyckim tekście się pojawiły.
<tu przerywamy lekturę i doceniamy>
Pamiętam pierwszy kontakt z Aram. Wrażenie świetlistej „olivierowości” gdzieś pomiędzy kadzidlanym Rock Crystal, a ziołowym Promethee. Plus pięknie cytrusowa żywiczność elemi. I może od tego zacznę, od elemi.
Elemi czyli manila czyli żywica kanarecznika to jedna z najpiękniej pachnących żywic, jakie znamy. Łagodnie cytrusowa, prawie słodka, nasycona olfaktorycznym złotem – niedoceniana i traktowana trochę po macoszemu – w Aram lśni pełnym blaskiem. Od pierwszego mgnienia oka i od pierwszego wdechu – zachwyca.
Złote cudo zawieszone gdzieś pomiędzy aromatem cytrusów i kadzidła, z każdym z tych aspektów podbitym i uwydatnionym z niesamowitym wyczuciem. Już samo otwarcie wystarczyłoby, by „zrobić” perfumy i podbić serca.
Drugi wdech przynosi zwrot akcji. Dziwnym, ostrym aromatem żywicy doremy zamieszał Olivier Durbano spokojne otwarcie, jak herbaciany napar łyżeczką. Zapach traci przejrzystość i statyczność. Z dna tego sennego mirażu podnoszą się dziwne kształty zwiastujące niepokój i chłód.
Aromat herbaty i tytoniu wybrzmiewające w sercu kompozycji łagodzą to wrażenie, ale pewne rzeczy już się wydarzyły. Leniwie złota piękność straciła moje zaufanie.
Pięknie żywiczna baza utkana na bazie charakterystycznego dla kompozycji Durbano złożenia ciepłych i chłodnych nut żywicznych wraca do nastroju otwarcia. Wizja zamyka się, pieśń wraca do znanej melodii, historia zatacza krąg.
Fot: Didgeman |
Tworząc Aram napisał Olivier Durbano opowieść przemyślaną, spójną, zmienną. Wędrującą od rozkosznego wprowadzenia, przez pełne zawirowań serce, po finał, w którym wszystko kończy się dobrze.
Ma ten sposób organizowania kompozycji moc przypowieści. Przypowieści, która przeprowadza nas przez niebezpieczeństwo ku, zaplanowanemu przez demiurga, szczęśliwemu finałowi.
I sami musimy zdecydować, czego oczekujemy od olfaktorycznych koryfeuszy prowadzących nas przez wykreowane przez siebie światy. Czy zmienność i ekscytacja daje nam satysfakcję, czy preferujemy obrazy bardziej statyczne i pieśni bardziej śpiewne.
Zostawię Was z tym pytaniem. Bez odpowiedzi.
Data premiery: 2020
Kompozytor: Oliver Durbano
Projekcja: wyrazista, momentami przeszywająca wręcz, ale zarazem utrzymana w dobrym tonie – bez ostentacji i krzyku
Trwałość:
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: grejpfrut, elemi, olibanum, bylica, czystek
Nuty serca: zielona herbata, róża damasceńska, gumożywica amonowa z łodyg Dorema ammoniacum, akacja, tabaka
Nuty bazy: cedr, balsamiczne żywice (benzoes, mirra, olibanum), wetiwer
Na koniec mały aneks to tytułu posta.
Tytuł jest, oczywiście,
inspirowany analizowanym wersem – i to inspirowany bardzo dowolnie, bo
imię Olivier wcale nie oznacza złota. Pochodzi ono od skandynawskiego
Áleifr czyli potomek (w domyśle przodka).
6 komentarzy o “Tyś jest Olivier [czyli Złoto] – Aram Olivier Durbano”
żywice? herbata? TYTOŃ???
powącham to na pewno, ale nie teraz, bo sam opis obiecuje mi niestworzone rzeczy, a naprawdę nie potrzebuję kolejnych perfum do chcenia i kochania.
Nibi, ja tylko bardzo proszę, testuj. Bo ta – bardzo wyczuwalna – dorema to jest dziwny zapach i może przekreślić wszystkie inne składniki.
I nie piszę tego dlatego, że uważam Cię za osobę mniej zaintrygowaną nutami dziwnymi, niż siebie. Tylko właśnie dlatego, że mnie ta dorema skreśliła zapach z listy potencjalnych życzeń.
bez obaw, nie jestem wystarczająco spontaniczne na kupowanie flaszki w ciemno.
Tez nie mam żyłki do hazardu. 😉
Ta recenzja to wisienka na torcie 🙂 Czekałam na nią jak dziecko na gwiazdkowe prezenty i nawet nie powędrowałam na testy, bo chciałam najpierw przeczytać to, co napiszesz. Niezmiennie pociągają mnie dziwne zapachy, więc teraz jestem zdecydowana na 100%, żeby go wypróbować. A nawet gdyby nie była to "moja" kompozycja to sposób w jaki o nim piszesz przesądza sprawę. Bo poza zapachami jestem niebywale wrażliwa na słowa. A Ty pięknie komponujesz słowa.
To chyba często tak jest, że ludzie wrażliwi wyłapują przeróżne bodźce. U mnie nie tylko zapach, muzyka, melodia słów potoczystośc opowieści, ale też magia obrazu, koloru. Ruszają mnie same faktury – dotyk rzeczy gładkich albo szorstkich. Nawet na światło jestem nadwrażliwa i na słońcu zwykle płaczę i kicham.