Dziś podróż, którą zawdzięczam Piotrowi – pokrewnemu duchowi, który nader często obiera te same ścieżki olfaktorycznych wędrówek, co i ja. Zwykle wiele radości sprawia mi Jego zaufanie, fakt, że ma ochotę podążać za mną dróżkami, którymi chadzam; tym razem to ja pozwoliłam poprowadzić się Jego ścieżką.
Oto zapach, po który nie sięgnęłabym bez rekomendacji. Rose 31. Róża plus trzydzieści innych składników tworzących Dzieło, przed którym mogłabym klęknąć.
Wichry Namiętności
Od pierwszych nut nie miałam wątpliwości, że nie będzie to po prostu róża.
Pieprz, gałka muszkatołowa oraz… Jeszcze więcej pieprzu. W drugiej linii popieliste labdanum dodatkowo przyciemnione, dopalone czarnym kminem. Nad nimi jak wsparcie lotnicze rozpościera skrzydła podbite zimnymi goździkami olibanum. Rose 31 naciera na zmysły jak armia demonów. Przyznaję – sam ten akord skłoniłby mnie do kapitulacji.
Tym razem jednak na kapitulacji się nie skończy.
W tle pojawia się cudownie miękki, słodki gwajakowiec i pyszna, aksamitna róża. W zestawieniu z potężnym, ostrym szczytem kompozycji miękki, pełny, krągły akord drzewno – różany brzmi tak niesamowicie pięknie, że aż mnie ściska w dołku z przejęcia. Gdyby można było przełożyć na język perfum emocje: żądzę i miłość, gwałtowność i czułość – to brzmiałyby one tak właśnie.
Ale to wciąż nie koniec!
Kiedy ludźmi zaczynają rządzić uczucia, kiedy nasze pragnienia przejmują nad nami władzę, dokonujemy rzeczy wielkich. Popełniamy czyny nikczemne i wznosimy się na wyżyny człowieczeństwa.
Tu, na styku nienawiści i miłości rodzi się grzech. Skryta namiętność, niechciana czułość, pożądanie nie do stłumienia… Oud i ambra. Nie jako osobny, w oczywisty sposób zmysłowy akord, lecz właśnie jako część fantastycznie złożonego chóru nut, doznań, olfaktorycznych emocji.
Każdy z trzech tworzących Rose 31 akordów mógłby istnieć samodzielnie i obroniłby się jako piękne perfumy. Razem, splecione ze sobą jak ludzka siła i ludzka słabość tworzą kompozycję, która zachwyca zarówno strukturą, jak i urodą.
Moment, w którym zapach ujednolica się, wygładza, przestaje dzielić na akordy składowe jest momentem, kiedy zdaję sobie sprawę z tego, że wsłuchiwałam się w Rose 31 z napiętymi mięśniami, spłyconym oddechem, wytężoną do granic możliwości uwagą. To naprawdę są perfumy, którymi można nakarmić wyobraźnię.
Gwałtowność, czułość, w końcu zmysłowa namiętność… Nasze nafaszerowane historiami z książek i filmów umysły potrafią stworzyć dziesiątki scenariuszy opartych na tej wybuchowej mieszance. I nie trzeba być znawcą ludzkiej natury (ani literatury), by zdawać sobie sprawę z tego, że romanse nie zawsze kończą się szczęśliwie.
Tym razem jednak opowieść jest tak piękna, że złe zakończenie zdaje się po prostu niemożliwe.
Obcowanie z utkaną z nut przyprawowych, kadzidlanych i drzewnych (z sukcesywnie zyskującym na wyrazistości agarem) oraz miękkiej, suchej, nienatrętnej róży kompozycją jest doznaniem tak przyjemnym, że właściwie mogłaby ta opowieść trwać i trwać i trwać… Czyżbym odkryła właśnie klucz do sukcesu oper mydlanych? 😉
Żartowałam. To nie jest klimat opery mydlanej, to nie jest romansidło. To trudna i piękna opowieść bez pointy, bez taniego, hollywoodzkiego zakończenia. Skomplikowany związek przeciwieństw najpierw przechodzi fazę wygładzenia, potem cicho gaśnie. Jak namiętność nie podsycana nadzieją.
Na szczęście tę ma sztuka nad życiem przewagę, że do książki, filmu, zapachu możemy wrócić i przeżyć, „przeodczuwać” je po wielokroć.
Data powstania: 2006
Nuty zapachowe:
róża z Grasse, kmin, pieprz, goździki, gałka muszkatołowa, olibanum, cedr, ambra, gwajak, oud, labdanum, wetiwer, nuty zwierzęce
* Wszystkie ilustracje to kadry bądź postery z filmu „Angielski pacjent” z 1996 roku. Skojarzenie zawdzięczam Michasi, której komentarz pod Mężczyzną Serdecznym sprawił, że w końcu obejrzałam ten film.
Tytuł z zupełnie innej bajki. 🙂
24 komentarze o “Rose 31 Le Labo”
"The English Patient" Piekna ksiazka kanadyjskiego pisarza Michael'a Ondaatje. Cytat:
"“Madox, what is the name of that hollow at the base of a woman’s neck? At the front. Here. What is it, does it have an official name? That hollow about the size of an impress of your thumb?” i kropla perfum w tym zaglebieniu na szyi jest bardzo kuszaca.
Le Labo marka którą stawiam bez dwóch zdań w pierwszej czołówce.
po cudownym irysie w IRIS 39
oraz zachwycającym PATCHOULI 24 ,które z paczulą miało niewiele wspólnego,przyszła kolej na poznanie ROSE 31.
p.s.
jak wrażenia po filmie?
owszem warto zobaczyć,a już szczególnie jego najlepsze kreacje:
KROPLA SŁOŃCA,ONIEGIN,PAJĄK,WICHROWE WZGÓRZA.
szerokim łukiem omijać film KSIĘŻNA
O żesz, to takie cudo jest? A ja, głupia, nie łapałam Rose na rozbiórce :((( Uch!
JAROSLAV – a dlaczego "Księżnę" omijać?
A ja bardzo lubię "Księżną", "Onegin" to mój numer jeden wszech czasów 😉 Niesamowita muzyka…
aileen przede wszytkim dla aktorswa Keiry Knightley.
aktorstwo panny K jest mierne,rażące,płytkie.
miałem wrażenie balu kostiumowego z jej udziałem.
sam jej wygląd ,zachowanie, a przede wszystkim język wzbudza kontrowersje.
współczesny Język, którym posługują się aktorzy w filmie kompletnie nie odpowiada temu, używanemu w XVIII wieku.
warto też poczytać o obyczajach kobiet tamtego okresu, aby dowiedzieć się, co w tamtym okresie uważane było za stosowne, a co nie.
dla mnie to nie są jakieś szczegóły,które można pominąć,szczególnie w wielkich kostiumowych ekranizacjach.
Ralph jak zwykle spisał się znakomicie.
tu nie miałem żadnych zastrzeżeń.
Film dopracowany pod względem technicznym,wspaniałe kostiumy,ale nic poza tym
🙁
darla_riderphantom Eugeniusz Oniegin również moim ukochanym filmem jest:)
Jarku, gdzieś przeczytałam złotą myśl: "jeśli ktoś uczy się historii na podstawie hollywoodzkich filmów, zasługuje na wszystko, co go/ją z tego tytułu później spotka". Dobrze napisane! 🙂
"Oniegin" świetny był. 🙂
Róży nie znam. I jakoś mnie nie ciągnie (no, może troszkę 😉 ).
Kurcze, nie słyszałam, nie wąchałam, nie znam zupełnie nazwy… bom laik ostatni… ale rozpaliła me żądze Twoja opowieść i teraz chce mi się… mieć taki zapach 😀
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Wiedzmo uwierz mi warto poznać markę.
po testach zapewniam:
przepadniesz:)
pozdrawiam was dziewczyny
Film polecilam, wiec moge tylko powiedziec, ze pieknie opisalas moje wrazenia. Dziekuje!
Roza Le Labo niestety smierdzi na mnie strasznie, takim starym zasuszonym potem przeznaczonym tylko i wylacznie do szorowania mydlem. Lubie czasem roze i reszta mieszanki brzmiala interesujaco, ale na mojej skorze zmienila sie ta miksura w cos obrzydliwego. Niestety dla mnie English Patient i Roza Le Labo to rezonans..
Przechowam z checia reszte probki dla Ciebie.
Strasznie zazdroszcze europejskiej premiery SSS 🙂
Michasia
Zosiu, tam właśnie się perfumuję. Nie za uszami… 🙂
Jarku, jak po filmie? Napiszę tak: zapach lepszy. To nie jest do końca mój typ kinematografii.
A co do le Labo się zgadzam. Jest w ich zapachach ogień.
Aileen, no to jest nas dwie głupie, bo ja też nie łapałam. :/
Darlo, Jarku, "Oniegin"? Też, kurczę, nie widziałam. :/
Wiedźmo, dobra myśl. To jest tak, jak powiedział Frank Zappa" Jeśli skończysz, prowadząc beznadziejne życie dlatego, że słuchałeś swojej mamy, swojego taty, księdza i jakiegoś gościa z telewizji, to w pełni na nie sobie zasłużyłeś. 🙂
Angel Make Up – mnie się też chce. Tylko bardzo nie chce mi się płacić 220 $ + przesyłka za flakon… 🙁
Michasiu, śmierdzi? Oż… To nawet możliwe i wielce prawdopodobne, że ona może pośmierdywać. Z tym składem… No tak. Przykro mi. Musisz mieć zupełnie inną "chemię", niż ja. Już planuję testy porównawcze. To czasem daje wiele frajdy – nanieść na dwie różne osoby te same perfumy i przysłuchiwać się, jak różnie brzmią.
Dobrze, że przynajmniej film opowiada nam tę samą historię. 🙂
Nie wiem czy mamy tak bardzo inna chemie, bo dorwalam letniego ducha i pachnie na mnie przeslicznie, jak i rowniez wiele innych przez Ciebie wychwalanych zapachow. Tu wedlug mnie szkodzi ten kmin, ktory tylko sie na mnie ladnie uklada z Voyage i Declaration Essence.
Zainspirowalas mnie do wypozeczenia nastepnego filmu tez z tamtych terenow: Sheltering Sky. Ogladalam w zbyt mlodym wieku i w nieodpowiednim towarzystwie 😉 trzeba jeszcze raz zaliczyc w powazniejszej ;)))) fazie zycia.
Podziałała mi ta recenzja na zmysły(nie tylko węchu), na wyobraźnię…:)
Jedyne co przychodzi mi do głowy, to powtarzające się po wielokroć "CHCĘ TEGO!" Błagam, powiedz gdzie i za ile można nabyć to cudo??? Opis brzmi tak, że… no po prostu grzechem jest tak nam wszystkim smaku robić!!! 😛
..mam tylko małą buteleczkę, ale.. wielbię ją..niezmiennie.. nie używając.. Bo świadomość, że jest.. jest ważniejsza niż.. potrzeba noszenia go?.. Możliwe..
Sabbath, pięknie dziękuję za ten wczorajszy bukiet róż w komentarzach 🙂 Oj będzie testowanie i oswajanie róży, jak tylko gdzieś zdobędę próbki. I dziękuję za tę powyższą różę – opis jest bardzo sugestywny. Róża i pieprz, róża i drewno – na czuja dobre połączenia. O właśnie, a co z różą z cedrem? Jest gdzieś takie zestawienie?
A z innej beczki – Missala robi warsztaty z ambry.
Ciekawy ten przykład Michasi – co na jednym pachnie to na innym kiśnie. Jak na mnie Regal 🙁
Pozdrawiam, Mysza
Michasiu, a czy Ty wiesz, że ja właściwie kminu nie lubię? A kminku nie znoszę. Tu jednak podoba mi się wszystko. WSZYSTKO! Poza ceną. 🙁
Twoje filmy zacznę sobie chyba notować. Poruszasz się w zupełnie innych obszarach kinematograficznych, niż ja. 🙂
Madzik, zastawiłam na Ciebie pułapkę. Róża plus niszowe ciacho. 🙂
Katalino… Kurczę. No tu na przykład:
http://www.luckyscent.com/shop/detail.asp?itemid=46801
Cena zasmuca. :/
Felangel, masz buteleczkę?! Łomatulu, ależ zazdroszczę! I tak, rozumiem doskonale. MIEC choć trochę to już rozkosz sama w sobie. ja tak mam małą buteleczkę Incense Oud Kiliana… Też nie używam.
Myszo, to był tylko bukiet róż z agarem. Poza tym polecam Pink Quartz Durbano, Vintage Rose SSS czy nawet L'Eau diptyque. Mają moc. I jeszcze Moulin Rouge HdP. A! I przepiękny Safran Troublant l'Artisana!
Róża z cedrem pewnie zdarza się często, bo cedr występuje w bazie mnóstwa perfum. Połączenie to wychodzi w Miyako Annayake na przykład. Ale róża często zjada cedr i przerabia go w drewno różane. 🙂
A na warsztaty z ambry chcę się wybrać. Tyle, że ja dzień później mam koordynować dużą i ważną imprezę. :/
Fiu, fiu… no nie da się ukryć, że cena krzyczy "tu jestem", ech.
Nie wiem czy w innych, od dziecka bardzo lubie ogladac filmy (szczegolnie kultowe i czesto nietypowe), wiec ogladalam ich mase dzieki bardzo dobrze wyposazonej wideotece przede wszystkim kultowej za rogiem (prawie takie samo wariactwo jak z zapachami i ksiazkami, tylko na szczescie duzo tansze 😉 Choc nie, te zapachowe to najwieksze wariactwo, a te inne to raczej hobby ;))))
Czułem, że będzie na tak, no ale, że w takim stopniu, tom sobie nie imaginował :)))))
Piękna recenzja :]
Kat, bywają droższe zapachy w sumie. No nic, na razie dumam. Taki wydatek wymaga u mnie dłuższego trawienia. 🙂
Michasiu, a ja właśnie edukację filmową zaczęłam bardzo późno. Wcześniej tylko książki. I na kultowe się łapię, ale raczej kultowe inaczej. Filmy zwykle oglądam z kumplami i upodobania też mam takie, że łatwiej znaleźć mi kumpla do filmu, niż koleżankę. 🙂
Piotrze, też sobie nie imaginowałam, ze będzie aż bardzo na tak. 🙂 Dziękuję!
Dziękuję bardzo Sabbath. Wiem już, co koleżanka kupi mi za oceanem. Twój blog jest dla mnie miłą lekturą obowiązkową.
Pozdrawiam-3
3, dziękuję. I… Już Ci zazdroszczę. 🙂 Jesli koleżanka będzie w butiku Le Labo, to nich koniecznie poprosi o próbki City Exclusives – taka wizyta to jedyna okazja poznania tych unikatowych kompozycji.