Nie ma nad czym się rozwodzić: dziś druga część wpisu poświęconego interesującemu i konsekwentnie realizowanemu designowi firm perfumeryjnych. Dla odmiany będzie nowocześnie.
Poza podium i poza listą flakony, które zachwycają wszystkich chyba, z wyjątkiem mnie.
IV
Agonist
Zaprojektowane przez tworzącą dla specjalizującej się w produkcji artystycznego szkła firmy Kosta Boda Asę Jungelius ręcznie dmuchane flakony do mnie osobiście nie trafiają (może dlatego, że jak zauważył jeden z komentatorów, nigdy nie miałam ich w ręku). Nie wiem. Są dziwne, niewątpliwie. I nowoczesne. I chociażby z tych powodów zasługują na pokazanie. Ale ładny wydaje mi się tylko pierwszy z projektów: flakon do Infidels.
Flakon Kallocain wydaje się inspirowany „miękkimi” przedmiotami z obrazów Dalego.Gdyby nie to, ze już to widziałam, byłby oryginalny.
Liquid Crystal niczego nie przypomina. Może trochę kosmos – też jest w nim bałagan. 🙂
Jedyne ich flaszki, które wydają mi się coś przedstawiać to te z Infidel Women i Men. Ale skojarzenia wydają mi się zbyt dosłowne i zbyt wulgarne.
A Was zachwycają?
Wiem już, ze Tsukichan jest miłośniczką. Mam nadzieję, że moje niezrozumienie Cię nie urazi. :*
Przechodząc do zachwytów właściwych…
III
I Hate Perfume
Mam sentyment do prostych flakonów, ale to, co robił przez lata Christopher Brosius to był szczyt po prostu.
Względnie niedbale wykonane, rozkręcane butelki z nalepkami wyglądającymi jak przepuszczone przez kiepskie xero świstki papieru maszynowego, zawinięte w równie niedbale wydrukowaną kartkę związaną jakąś dratwą i wsadzone do szarej, kartonowej tuby z metalowymi zamknięciami z dwóch stron.
W kategorii nienawidzenia perfum i blichtru – mistrzostwo!
Olejowe koncentraty perfum ascetycznym designem dorównywały dużym perfumom wodnym.
Niestety, aktualnie I Hate Perfume przechodzi designerski lifting i już tak niszowo nie będzie. Będzie tak:
Szkoda.
II
Honoré des Prés
Jeszcze całkiem niedawno stylistyka opakowań Honore des Pres nie robiła żadnego wrażenia. Ani negatywnego, ani pozytywnego. Od jakiegoś czasu jednak coś się zmieniło. Najpierw seria nowojorska popakowana została w zmyślne kubeczki stylizowane na napoje z fast foodów, „serwowane” w charakterystycznych podstawkach i pakowane w duże, papierowe torby.
Potem stylistyczny lifting objął także pozostałe zapachy marki, które trafiły do zmyślnych słoiczków stylizowanych wyraźnie na domowe przetwory.
Ostatnią z dziś opisywanych marek moi Czytelnicy znają już doskonale. Rozpisywałam się wielokrotnie nie tylko o zapachach Le Labo, ale także o designie i koncepcji sprzedaży, które wybitnie do mnie przemawiają.
I
Le Labo
Jeszcze raz napiszę: wielkie brawa za konsekwentny wizerunek i za pomysły. Zapachy le Labo przygotowywane są wedle receptur bezpośrednio w butiku, dosłownie przed oczami nabywcy, zaś na etykietach, poza nazwą, datą sporządzenia i imieniem laboranta drukowane jest imię i nazwisko nazwisko (bądź nick, bądź cokolwiek) właściciela flakonu. Ja mam swoje Patchouli 24 z nadrukiem „Sabbath of Senses”. Niby nic, a cieszy. 🙂
Na koniec, jako bonus, nie perfumy, lecz świece zapachowe. Niesamowicie podoba mi się pomysł upodobnienia ich do puszek z farbą. 🙂
* Zdjęcie olejowych I Hate Perfume ponownie Nathan Branch (w blogrollu)
** Flakony IHP na tle czerwonej kanapy moje własne. nie został ani jeden…
13 komentarzy o “Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu cz.3.2”
Świeczki wyglądają świetnie, doskonale pasują do surowych wnętrz, których miłośniczką jestem ostatnimi czasy. Nurtuje mnie tylko, czy faktycznie pachną, bo dotychczas zapachowe świeczki zawsze mnie rozczarowywyały.
A nowe wydanie flakonów I Hate Perfume też zdobyło moje serce, nadal jest ascetycznie, z klasą, choć muszę przyznać, że starsze wydanie miało w sobie "coś"( Trochę kojarzy mi się z wizażowymi atomizerkami :D, szczególnie ta pozwijana rurka).
Zawsze lubiłam proste, oszczędne w formie flakony- z zapachów nieniszowych moim numerem jeden pod tym względem jest chyba Black od Kenneth Cole. Gdyby koreczek był szklany… Ach!
Ja też widzę urzekające piękno takich prostych flakonów, bardzo mi te przypadły do gustu 🙂 Z Twoim blogiem z dnia na dzień bardziej wchodzę w świat zapachów, za co muszę bardzo podziękować Tobie (i przeprosić portfel 😉 )
opakowania świeczek LE LABO również i mnie zachwycają:)
Klaudio z tego co słyszałem podobno I HATE PERFUME są na bazie wody.czy to prawda? obawiam się o trwałość takich zapachów,lecz flakony cudowne.
jak pięknie pierwsze flakony wtopiły się w twój blog:)
Urzekaja mnie chemiczno-apteczne inspiracje. "Rozpływająca" sie kolba Agonist jest cudna, tak jak wszystkie butelczyny i swiece Le Labo, kartony tez piękne w swej prostocie. Szkoda natomiast, że CB IHP liftinguje swoje flachy, bo dla mnie straciły niemal cały swój urok, szczególnie te małe.
Super pomysł z tym cyklem o urokliwych flakonach
Dzisiaj bardziej ascetycznie. Takich prostych buteleczek to się na uczelni naoglądałam, że hej. Całe szafy od podłogi po sufit tego stały, a zakład z 5 metrów wysokości miał. Dlatego takie swojskie mi się wydają.
wczorajsze lepsze, jednak wolę nagrobki i szatany 😀
1.) Flakony Agonist to coś więcej niż flakon, to rzeźba. Zaprojektowała go "szklana feministka" Asa Jungnelius – designer Kosta Boda. Jest ona również autorką szklanej pochwy, szpilek i kultowych szminek.Jej projekty są w szwedzkim muzeum sztuki współczesnej. Kosta Boda to huta szkła (od 1974r.) która obecnie wypuszcza szklane projekty najlepszych designerów, do wnętrz, do domu, czy kuchni. W Polsce dostępne w Galerii Niuans (Kraków,Warszawa) – choć kolekcja nie jest duża,ale można kupić "kultowe szminki" Jungnelius. 2.) Co do Agonista – inspiracją do powstania zapachów była powieść Kallocain. Jungnelius podjeła wyzwanie zinterpretowania swoich uczuć i np. czerwony flakon Infidels (niewierni) – symbolizuje pożądanie/ pierś kobiecą. Koreczek to sutek . Oczywiście jeżeli ktos nie miał flakonu w ręku to tego nie widzi , ale tak to jest jak się pisze o czymś czego się w rękach nie miało. Jeżeli chwycimy flakon poziomo to dostrzegamy obraz, koreczek sutek, lekki róż. Jungnelius akurat słynie z seksualnych przeniesień więc kto zna jej sztukę się nie dziwi. Dawno temu w Rzeczpospolitej ukazał się artykuł o niej. Kogo interesuje, zapraszam http://www.rp.pl/artykul/214265.html 3.) Agonist Infidels to klasyczne pudełko a w środku osobno jest flakon oraz woda perfumowana Za drugim razem można kupić sam dopełniacz. Dzięki temu nie trzeba kolekcjonować tych samych flakonów są naprawde wyjątkowe!
Miłośniczką to może nie, ale podobaja mi się bardzo. Bo raz, że lubię w tym wykokaniu masywne, kolorowe szkło, a dwa, że i balagan mi nie przeszkadza. Infidel właściwie przez dosłowność podoba mi się najmniej… Ale Agonist i Liquid Crystal już bardzo. Samych zapachów nie znam neestety 🙂
flakoniki Agonist bajeczne :)) a te ascetycznie proste flakoniki są wprost urocze :))
Sabbath świetny cykl 🙂 dziękuję :*
wow świetne pomysły, no i świeczki, też genialne 😀
Medullo, ja też z frakcji miłośników prostoty. Choć prostocie z pomysłem, w rodzaju kamyka Black Cashmere, uroku odmówić nie zamierzam.
Co do korków wykonanych z plastiku – odnoszę wrażenie, że producenci robią takie nie dla oszczędności czy z niedbalstwa, ale dlatego, ze korki najcześciej upadają. Szklane tłukłyby się na potęgę. Choć pierwsze wrażenie byłoby lepsze. 🙂 Black KC miałam nawet kiedyś. Jeden z nielicznych kwiatowych zapachów, które nosiłam.
Pralko, portfel przetrwa (mój przetrwał) o ile dokonasz selekcji. Ja (jak już pisałam wielokrotnie) nie ulegam urokowi kolorówki, modnych ciuchów, nie chodzę do fryzjera, nie noszę tipsów, nie kupuję bibelotów, porcelany i tysiąca innych rzeczy, na które wydają pieniądze kobiety. Książki i perfumy… Na to sobie moge pozwolić. Choć, jak widać po moich wielokrotnie obwieszczanych planach, czasem flakon czeka ponad rok na to, aż w końcu go kupię. Teraz też mam na liście takie, które na pewno będą… Kiedyś.
Jarku, tak. IHP ma perfumy albo na bezie wody, albo oleju. Wodne sa idealne na lato i na włosy. 🙂 Trwałość mają rózną, względnie przyzwoitą. Od 5 godzin (Just Breathe, Fire from Heaven na przykład) do ponad 8 (Burning Leaves czy Revelation).
Zaczarowany Pierniczku – dla mnie nowe flaszeczki IHP (te malutkie) też mają swój urok, ale jakoś nie pasują do firmy, do stylu Brosiusa, do tego obrazoburczego przesłania. A chemiczno – apteczne Le Labo mnie po prostu zachwycają. Szczególnie, ze to wszystko jest zarazem świetnej jakości. Korki ciężkie jak te od l'Artisana prawie.
Myszo, już pisałam, że tego Ci zazdroszczę. Niestety, w życiu trzeba czasem wybierać. Ja mogłabym w sumie do śmierci studiować. Wciąż nowe dziedziny wiedzy… Heh…
Sabbatho, hihihihi! Tyle śliczności, a ty sobie nagrobki i szatany wyłowiłaś. :)))
Anonimowy – więcej o firmie było przy okazji recenzji Infidels, kiedy tę firmę przedstawiałam. Była tam też dyskusja o "Kallocain". Czytelnikom bloga polecam. Tu jest post ze zdjęciami flaszek tylko. 🙂
Stwierdzenie: "Flakony Agonist to coś więcej niż flakon, to rzeźba" oraz znaczna część Twojej wypowiedzi brzmi jak jakiś tekst reklamowy. (???) Flakon jako taki jest formą użytkową i ta forma użytkowa determinuje jego postrzeganie. Rozumiem zabieg i mariaż sztuk, ale zwróć uwagę na tytuł posta.
O łączeniu rzeźby i perfumiarstwa pisałam wiele przy okazji artystycznego związku Majdy Bekkali z Calude Juatsmon. Tam rzeźby Justamon bronią się i przemawiają do mnie bardziej nawet, niż zawartość pięknych flakonów. Tu nie.
I jakkolwiek nie mam nic ani przeciw feminizmowi, ani przeciw pani Jungnelius osobiście – ta jednak projektowania flakonów imitujących pierś (dziękuję za wyjaśnienie, jednak kijek nie kojarzy mi się z brodawką) czy narządy rozrodcze z feminizmem bym nie utożsamiała. Wybacz, ale dla mnie te ostatnie flakony są zbyt dosłowne, wręcz niesmaczne. I bez względu na to, z czego ta pani słynie – mogą do mnie jej dzieła nie trafiać.
Za linka dziękuję bardzo, następnym razem spróbuj się powstrzymać od wycieczek osobistych, szanowny Anonimie. 🙂
Tsukichan, ja myślę, ze sama masywność tego szkła może rzeczywiście robić wrażenie. mam kostkę – zwyczajny sześcian cięty z masywnego, ciężkiego szkła. I jest niezwykły: przez samą masę zestawioną z przejrzystością, pozorną pustką. Zapach znam tylko jeden (z tego, co wiem Infidel i Infidels to te same zapachy) i… Powiedzmy, że nie chciałabym mieć. Ale moc i trwałość ma naprawdę świetną.
Reniu, Flakony Agonist mają swoich zagorzałych zwolenników. I bardzo dobrze. Dlatego je tu zamieściłam – bo są niezwykłe. nawet jeśli do mnie niekoniecznie przemawiają.
strī-linga – wyobrażasz sobie taką świeczkę na stole w normalnym, polskim domu? I tłumacz tu odwiedzającym ciotkom, że to drogie jak po zbóju. :)))
Le Labo – yesss :))))
IHP też 🙂