Dziś post przewrotny podwójnie.
Na blogu o perfumach zaprezentuję Wam flakony perfum nieistniejących. Może nie powinnam, ale kiedy zobaczycie projekty, które dla Was wybrałam – zrozumiecie, dlaczego uległam pokusie. I, mam nadzieję, wybaczycie.
Jako pierwszy pokażę Wam flakon koncepcyjny, którego projekt wykonał znany francuski projektant Dzmitry Samal. Zaprezentowany w 2010 roku na stronie www.samaldesign.com jako propozycja flakonu „nowego męskiego zapachu Domu Mody Dior” projekt nie zdobył uznania stylistów Diora i do produkcji nigdy nie wszedł.
Przyznam, ze ja osobiście żałuję.
Według zamysłu projektanta ciemne szkło pokryte być miało panelami z prawdziwego palonego drewna dla poprawienia trwałości i uniknięcia smug zabezpieczonego warstwą żywicznego laminatu. Jedynie dno miało pozostać przejrzyste, aby łatwiej było ocenić poziom zużycia płynu.
Tak, jak pisałam – Dior nie zaakceptował projektu, dlatego usunęłam znak firmowy z większości zdjęć. Pozostawiłam na jednym (tam, gdzie znak jest widoczny pod kątem i nie rzuca się w oczy) – żeby pokazać, jak wyglądał kompletny concept art.
***
Drugim projektem, który uznałam za wart uwagi, choć nie stoi za nim zapach, jest pomysł poznańskiego (tak tak) studia Ah And Oh: Scent Stories.
Scent Stories to koncept art obejmujący projekty czterech flakonów inspirowanych „mroczną” literaturą. Oto, co na ten temat mówią założyciele studia Ah And Oh: Magda Kałek i Kamil Jerzykowski:
„Zaprojektowanie opakowania perfum oraz samego zapachu zawsze było naszym marzeniem. Wybraliśmy więc wyzwanie: cztery męskie zapachy.
Na początku skupiliśmy się na samej idei zapachu. Zainspirowały nas wielkie, mroczne dzieła literackie i wyraziste, mocne postaci. Spróbowaliśmy przedstawić ciemne strony ludzkiej osobowości za pomocą serii zapachów noszących imiona sławnych pisarzy.
Zapachy zamknęliśmy we flakonach inspirowanych zarówno starymi szklanymi buteleczkami na perfumy, jak i kształtem klasycznych kałamarzy. Zdecydowaliśmy się na biel, wyraziste liternictwo oraz głowy luźno kojarzące się z postaciami największych dzieł wybranych autorów: George’a Orwella, Edgara Allana Poe, Donatiena Alphonse’a de Sade i Pierre’a Choderlos de Laclos. „*
Przyznajmy, ze niezwykłości pomysłowi odmówić nie sposób.
Moją wyobraźnię niesamowicie stymulują te flakony: składanie w głowie zapachów, którymi można by je wypełnić, tworzenie mrocznych, występnych olfaktorycznych wizji… To prawie perwersyjna przyjemność.
Przeraża mnie to, co wlałabym w de Sade, fascynują (choć w różny sposób) wizje zapachów Poe i Laclos… Na pewno natomiast nie nosiłabym Orwella, choć to mój ulubiony z tej czwórki pisarzy: „1984” to dla mnie gotowy zespół paranoidalno – depresyjny w płynie. Niechaj świadczy to o wielkości dzieła.
Najprawdopodobniej chętnie nosiłabym Poe… Oj nosiłabym!
A Wy? Który „mrok” wybieracie? 🙂
* Tekst jest tłumaczeniem z języka angielskiego i pochodzi ze strony: www.thedieline.com
27 komentarzy o “Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu cz.4: Flakony nieistniejące”
Poe lub Orwell. W Laclos nie podoba mi się biała "dziura"/ usta..
Węglik Diora bardzo mi się podoba. Gdyby miał mniej regularny kształt byłby doskonałą butelczyną na jakiegoś kadzidlaka
Koncepcyjny Dior podoba mi się. Natomiast pisarze… Nie. Twórcy flakonów poszli po linii najmniejszego oporu – skojarzenia są banalne i dosłowne. Jeżeli to praca koncepcyjna, to trzeba wznieść się wyżej…
Wszystko, co mnie zachwyca, dziura jest w de Sade. Bardzo oczywista. :] Kojarzyłaby mi się z dmuchaną lalą i pornolami, gdyby nie kucyki sugerujące pedofilię. Brrr…
Co do Węglika – jak dla mnie nawet taki by się nadał. Na Wonderwood na przykład. 🙂
Piotrze, dosłowne, to fakt. Moim zdaniem paradoksalnie ratuje je to, że są brzydkie. To takie trochę karykatury – i tym usprawiedliwiam tę oczywistość.
Ale powiem szczerze, ze mieć bym nie chciała na półce czegoś takiego. Za to zapach Poe… Już bardzo. Tyle, że chyba musiałabym go sobie sama wymyślić i poskładać. 🙂
Laclos'a. Poe nie intryguje mnie tak bardzo, dzieła Orwella budzą we mnie podświadome przerażenie, samo skojarzenie ich z jakimkolwiek zapachem znacząco zadziałałoby na odbiór zapachu. To co pisał de Sade uznaję za bardzo fascynujące, ale sama myśl o zapachu oddającym ten klimat budzi we mnie ogromny strach.
Szkoda że Dior nie zdecydował się na drewniaka, bo zdecydowanie przyciągałby wzrok wśród tych gładkich, szklanych flakoników:)
Zastanawiałam sie nie raz, kiedy wyjdzie ten zapach Diora w pięknym, spalonym flakonie…no i nie wyjdzie :/
Wybrałabym Poe, choć bardzo, bardzo spróbowałabym wszystkich. Masz rację – te flakony rozbudzają wyobraźnię. Szkoda, ach, szkoda, że to jedynie pomysły… A może aż pomysły?
A wszystkie perfumy powinny mieć gdzieś w tle ledwie wyczuwalną nutkę zgnilizny, aczkolwiek w każdym gniłoby co innego… ech. Rozmarzyłam się 🙂 Poe jest najbardziej wyrazisty, bo najmniej oczywisty z tych czterech, choć świnia w muszce kupuje mnie z wielu innych powodów.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Flacha De Sade jednak troche odpycha – ten kontrast dziecięcych kucyczków i dziury zamiast ust jak u lalki z sex shopu. Ale, masz Sabbath racje, ze brzydota, ale też groteskowość i kreskówkowość ją ratuje, jest przez to tez troche smieszna.
Zapach tak 🙂 Wybrałbym Orwell'a 😉
Poe, zdecydowanie. I od razu skojarzenie: głęboki, niski głos-pomruk, błysk zielonych oczu..
"her perfume smells like
burning leaves…
everyday is
Halloween…"
Jeden, zdecydowanie numer jeden. 🙂 Obłędny. I jaka szkoda, ze nigdy nie trafi na sklepowe półki!
Choć koncept Ah and Oh również bardzo stylowy – jakby nie patrzeć, nie oceniając – inteligentny. Zgadzam się też, że względna brzydota potrafi zafascynować i zainspirować. jak widać na załączonych obrazkach. 🙂
Podsumowując: nie będę oryginalna i oprócz nie-Diora wybiorę flakon Poe. 🙂
P.S.
Jednak się nie powstrzymałam: z de Sade jest trochę tak, jak z komentowanym przez Ciebie poprzednio duetem Infidel. Artystyczny, wysmakowany w formie, ale skojarzenia – jak z wiejskiej mordowni. Brrr!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Dior genialny! W spalonym flakonie widzę zdecydowanie Black Tourmalina, bo z całym szacunkiem dla Durbano z flakonami nie poszalał. Choć to może zbyt dosłowne zestawienie…
Z serii: Orwell, do którego nalałabym moje nieistniejące (albo jeszcze nieodkryte) marzenie: fura mchu dębowego złamanego w sposób zdecydowanie nieświeży (nieszyprowy, niefougere'owy, nieziołowy, niecytrusowy, niezielony, niekwiatowy, nie…), ale wciąż perfumeryjny. Paranoidalny, ale bez otoczki horrorystycznej.
Estetycznie te flakony mi nie leżą. Jakoś za bardzo kojarzą się ze srebrnymi królikami Jeff'a Koons'a, których nie lubię. Ale koncepcja ciekawa.
Sabb, masz więcej takich ciekawostek?
ja bym z pewnością wybrała de sade :>
a Dior jak głupi, niech żałuje, genialny flakon
Nie wyobrażam sobie drzewnego flakonu na półce sieciówki … tak bardzo odstawał by stylistyką… a szkoda bo jest piękny jedyne co mogłabym mu zarzucić to plakietkę z logo firmy – mi się jakoś gryzie z całością. A mordy pisarzy jakoś mnie nie inspirują najszybciej zniosłabym widok Laclosa.
Maqdo, Laclos jest intrygujący, ale obawiam się, ze byłby zanadto fizjologiczny, jak dla mnie. A może właśnie nie? Pudrowo – brudny, paczulowo – różany, szyprowo – skórzany? 🙂
De Sade odrzucam stanowczo. Nie znoszę gościa. Ponosiłabym może taką "Wenus w futrze" Masocha. Ale de Sade'a nie. mam wstręt do gościa. Może za młodo czytałam? 🙂
Zaczarowany Pierniczku, ano nie wyjdzie. Szkoda, prawda?
Mnie flacha de Sade'a odpycha, ale uwazam to za korzystne, bo de Sade tez mnie odpycha. I tak, jak tu mamy karykaturę dziecięcej twarzyczki, tak tam mamy karykaturę wolności.
Jedno i drugie nieładne.
Kolorowy Kocie, tez przetestowałabym każdy z zapachów. Tylko czy możliwy jest zapach na miarę moich oczekiwań?!
Jo, w pierwszym odruchu chciałam napisać, ze Orwell nie, że Orwell bez zgnilizny, tylko z chemiczna nutą wybielacza. Ale to przecież folwark ma być. Więc paczula. Z sianem i nutką zieloną. W Laclos paczula z różą. W De Sade paczula z lilią i cywetem. A u Poe paczula z kadzidłem, zadymionym drewnem i odrobiną gorzkiego kakao… Mrrr…
Piotrze, ale tego folwarcznego? Czym powinien pachnieć, Twoim zdaniem?
Tiganzo, żebyż jeszcze zaśpiewany TYM głosem TEN tekst… 🙂 To dopiero byłby zapach. 🙂
Wiedźmo, ten flakon Diora – nie diora jest po prostu … w kosmos! No! Lepiej się nie dało. Ale tak poważnie – nie widzę w aktualnych trendach zapachu, który podołałby tej stylistyce.
A de Sede owszem – jak Infidel. Nie jestem pruderyjna. Poważnie. Mam wrażenie, że w tych kwestiach jestem nie tylko tolerancyjna, ale także otwarta – pełna akceptacji dla wychodzenia poza schemat. I rubaszność też cenię. 🙂 Ale to jest wulgarne. Infidel nawet bardziej, Tu mamy przynajmniej karykaturę. tam jest przypudrowane, wygłaskane prostactwo.
Myszo, myślałam o Turmalinie we flaszce ze spalonego drewna, ale uznałam, ze należy uszanować kamienną koncepcję i pozostać przy kamieniach we wnętrzu jako najlepszej formie "ubarwienia" flakonu. Ja ogólnie mam wielkie uznanie dla tego pomysłu.
A Orwell mnie by zainteresował raczej mniej zwierzęcy. Tak, jak już pisałam: "1984" mnie mentalnie wybebeszył. Wielka rzecz.
A ciekawostki… Coś znajdę. 🙂
Pralko, zgodzę się, ze flakon genialny i ja brałabym z pocałowaniem. Ale tak, jak pisałam wyżej: nie widzę w aktualnych trendach zapachu, który podołałby tej stylistyce. Przecież nie da się zapakować w ten flakon nowego Dior Homme…
a to prawda, ja w ogóle nie przepadam za zapachami Diora, im więcej zresztą czytam na temat zapachów (a Twój blog w tym mi bardzo pomaga 🙂 ) to naprawdę z niechęcią patrzę na sieciowe półki załadowane tak często wtórnymi i nudnymi zapachami.
ale taki flakon szkoda zaprzepaścić, bo jest cudny. Może jakaś inna marka się po niego zgłosi ;]
Hej Sabath,
Wróciłem z wojaży po świecie i wchłonąłem zaległości, których narobiłem sobie długo nie odwiedzając Twoich wpisów. A widzę, że działo się wiele wspaniałych rzeczy. Opisy flakonów są genialne. Gratuluję pomysłu i podjęcia wątku.
Nazwoziłem trochę różności mniej, czy więcej udanych, ale dość egzotycznych, tak więc spodziewaj się kilku próbek . Poza tym spotkałem szczęście… mój ideał i coś, co zmieniło mój pogląd na wiele zapachów. Zakochałem się dogłębnie w Eau d’Hermes. Zawsze przechodziłem obok tego zapachu obojętnie, ale w te wakacje zaaplikowałem sobie na skórę… i oszalałem. Chyba nigdy nie doznałem takiego olśnienia. Nie pamiętam takiej ewolucji. Wiem, że to mój zapach od początku do końca. Esencja tego, czego szukałem latami. Ok., rozgadałem się, bo nie przestaję myśleć o nim i obwąchiwać siebie jak szaleniec.
Gorąco Cię pozdrawiam i obiecuję regularnie upajać się nie tylko Eau d’Hermes ale także Twoimi wpisami.
Piotrek
Na projekt flakonu autorstwa Dzmitry Samal trafiłam zupełnie przypadkiem ponad rok temu. Pamiętam, że niesamowicie mi się spodobał. Nawet przez moment myślałam, że tak naprawdę będzie wyglądał flakon perfum Diora, ale się myliła. Podobnie jak Pola uważam, że ten metalowy element Z napisem Dior tu nie pasuje, lepsza by była sama blaszka albo napis pisany inną czcionką. Bardzo podobają mi się flakony polskich artystów , i to bez wyjątku. Owszem – ten inspirowany de Sade jest wulgarny, ale jakoś zbytnio mi to nie przeszkadza- lepszy taki niż w kwiatki. Wyobrażam sobie, jak mogłyby one wyglądać w białej, minimalistycznej łazience…Szkoda, że nie istnieją one naprawdę 😐
Pralko, oby. I oby zamknęli w nim zapacj na miarę naszych wyobrażeń. 🙂
Piotrze, dziękuję. Ten cykl flakonowy to ewidentny temat zastępczy – skutek zapalenia zatok, ale nawet zastępczy temat powinien być ciekawy. Jeśli się udało, to bardzo się cieszę.
Eau d'Hermes wąchałam kiedyś. Nie na skórze, nie wiem nawet, czy z uwagą, czy przelotnie. Czuję się zachęcona do ponownych testów.
Gratuluję szczęśliwego znaleziska i witaj z powrotem. 🙂
Olfaktorio, też sądziłam, że będzie to prawdziwy flakon i od razu kalkulowałam potencjalne koszty. Jest bardzo w moim guście. Co do polskich projektów Scent Stories – może de sade miał być wulgarny i celowo pomyślany został tak, by budzić ambiwalentne uczucia. De Sade przecie jest odrażający. i fascynujący też. Ale dla mnie mniej.
A czy wiesz, ze w łazience perfum trzymać nie należy? 🙂
Oczywiście, że wiem. Ale to byłyby takie perfumy, które kupiłabym ze względu na opakowanie, więc w niczym by mi to nie przeszkadzało 🙂 Swoja drogą we wrześniowym numerze "Twojego Stylu" Stanisława Missala powiedziała "zauważyłam, że klienci często dopasowują flakon do wystroju łazienki" 😉
Hihi! Serio? Dziwni ci klienci.
Ja będę dumała nad dopasowywaniem czegokolwiek do wystroju łazienki kiedy w końcu ją wyremontuję. 🙂 Na razie pasowałby mi tam co najwyżej brzydki, blaszany flakon Montale. I to obity. 🙂
Jesteś więc w tej dobrej sytuacji, że możesz dostosować łazienkę do ulubionego flakonu ;DD
A tak w ogóle, to pisze tutaj pierwszy raz, choć podczytuję od dawna, i muszę w końcu napisać, że blog jest naprawdę świetny! Kawał dobrej roboty. Należą Ci się podziękowania za przybliżanie perfumeryjnego świata i zarażanie innych swoją pasją 🙂
mglista_noc
Faktycznie, pomyliłam nazwy. Ale skojarzenia mamy identyczne.
A Wonderwood mógłby być faktycznie w tym flakonie DIora, ale chyba powinien być mniej "spalony" (ten flakon, nie wonderwood)