Straight to Heaven By Kilian jest tym, czym mógłby być Statkus, gdyby nie był tak pozbawiony charakteru i ducha.
Podobnie jak Statkus – perfumy by Kilian są wariacją na temat kadzidła świeckiego – wyważonego i eleganckiego. Tym razem jednak udało się uchronić kompozycję przed nadmierną poprawnością.
Pierwszy moment, pierwszy dotyk zapachu na skórze to sucha paczula i wilgotne, świeże orzechy włoskie. Tuż za nimi pojawia się brzmiące jak arakowy likier połączenie złocistego rumu z gałką muszkatołową.
Kiedy wyparują nuty trunkowe do głosu dochodzi intrygująco zimna kwiatowa słodycz i spajająca zapach nuta dymno-drzewna: łagodna i krągła jak w Wenge Donny Karan.
Jak olfaktoryczne pudło rezonansowe dla tej kompozycji działa ambra – tak bursztynowa, że można by ją oprawiać w szlachetny metal i sprzedawać w sklepie jubilerskim. I oto okazuje się, że z tych zwykłych, znanych przecież z wielu innych kompozycji składników powstaje coś w sposób niepojęty doskonałego.
Wszystkie te pełgające początkowo po skórze łagodne płomyki w ciągu pierwszych kilkunastu minut zlewają się, przenikają, zgrywają w idealnie harmonijny akord, którego szczegółowo rozbierać nie warto i wręcz nie należy. Wąchając (i pachnąc) Straight to Heaven nie chcę śledzić nut, badać i rozczłonkowywać zapachu. Chcę podziwiać.
Podziwiam więc idealny chłód zapachu i idealny balans miedzy słodyczą, a wytrawnością. Podziwiam połączenie kadzidlanej dymności opartej na gładkim jak satyna dymie z wilgotną owocowo-kwiatową mięsistością. Podziwiam i delikatność, i moc. Podziwiam… I w tym zadziwieniu trwam.
Straight to Heaven jest zapachem pięknym w sposób nieomal nadprzyrodzony. Wielkich umiejętności wymaga taki dobór składników i proporcji, by zapach dawał wrażenie obcowania z czymś większym niż rzemiosło i profesjonalizm.
Kompozycja Sidonie Lancesseur olśniewa mnie, budzi nieśmiały zachwyt podobny do tego, jaki odczuwam słuchając perfekcyjnych kompozycji Bacha.
To nie jest zapach do analizowania, nie potrzebuje wyjaśnienia i uzasadnienia – wystarczy, że jest i napełnia mnie podziwem jak „niebo gwiaździste nade mną*”…
Data powstania: 2007
Twórca: Sidonie Lancesseur
Nuty zapachowe:
absolut rumu z Martyniki, suszone owoce, olejek muszkatołowy z Jawy, hedion (czyli dihydrojaśminat metylowy), cedr, indonezyjski olejek paczulowy, ambra, absolut wanilii, białe piżmo
Niektóre źródła podają dodatkowo drewno różane i ja skłonna jestem im wierzyć.
* Są dwie rzeczy, które napełniają duszę podziwem i czcią, niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie. – Immanuel Kant
Oczywiście nie chcę przesadzać z dosłownością cytatu – czcią mnie nie napełnia. 😉
Wszystkie ilustracje do tekstu autorstwa Breaking-the-habit. Zapraszam do obejrzenie galerii.
5 komentarzy o “Straight to Heaven By Kilian”
Pięknie go opisałaś,marzę od jakiegoś czasu aby go mieć,teraz bede marzyła jeszcze bardziej.Dziękuję:)
Zapach magiczny, jednak na mnie trwa tylko chwilę…lepiej pamiętają go moje ubrania, ale to chyba nie o to chodzi….
Ano nie o to. Niestety, czasem zdarza się, ze jakiś zapach nie chce na nas siedzieć. Mam tak z Gaiac Micallef na przykład. Albo w Le Boise Ginestet. I nie noszę, bo jakże tu dopsikiwać się co godzinę?
Straight to Heaven piekny i wyjatkowo dobrze mi sie go nosi, szkoda tylko ze nie chce z moja skora wspolpracowac dluzej…
To zawsze przykre. Ja akurat do STH mam szczęście, ale wiele innych cudów nie chce się na mnie trzymać. Nie można mieć wszystkiego. A szkoda! 😉