Asmar SoOud

Czy pisałam już, że pożądam perfum pachnących kawą?

Tak, wiem, pisałam. Jakiś gazylion razy. A jednak powtórzę po raz gazylion i pierwszy: nadal szukam i wciąż nie jestem usatysfakcjonowana. Choć kawowych kompozycji kilkanaście już tu opisałam.

Dziś pora na kawę, której opis podniósł mi ciśnienie jak łyk espresso:

Mroczny zapach ziemi i słońca, opalonej skóry i ciepłego piasku. Skoncentrowana, lecz przyjemna ambrowa kompozycja, mocna lecz delikatna dzięki z wyczuciem połączonym ciepłym nutom. Wyprawa w samo serce snów tysiąca i jednej nocy. Gdy Dorian Gray spotyka Szeherezadę.

Dorian Gray! Gdyby w perfumach udało się oddać nastrój książki Oscara Wilde’a, nawet gaduła Szeherezada by mi nie przeszkadzała. 🙂

Opowieść tysiąca i jednej kropli

Pierwszy, otwierający akord nie rozczarował: aromat waniliowego tytoniu, złocista ambra, woń szlachetnego trunku, subtelny dymek w tle. Po chwili w tle pojawia się jasny, kremowy miód. Niebacznie pomyślałam, że niespotykanie wręcz łagodna i miła jest ta słodycz…

Jednak to, co serwowane z umiarem zdaje się miłym, w ilości zbyt wielkiej może męczyć. Tu miły i ładny miód zaczyna dominować kompozycję już kilkanaście minut po aplikacji perfum na skórę. Po pół godzinie otrzymujemy względnie statycznego, lekko dymnego, lekko dekadenckiego słodziaka.

Asmar w sposób przemyślany łączy słodycz z aromatem tytoniu i to upodobnia go do kompozycji w stylu Tobacco Vanille Toma Forda, czy Havana Vanille l’Artisan Parfumeur. Dzięki wyraźnym akcentom dymnym i ciemnym, lekko skórzanym, podprawionym paczulą nutom najbliżej mu do słodko leniwego, lecz zarazem mrocznego Onyx niedostępnej w Polsce marki Sage. Także brak wyraźnie dominującego akordu waniliowego przemawia za tym porównaniem.

Najbardziej oryginalną, swoistą cechą kompozycji Lucasa jest sukcesywnie zyskujący na znaczeniu złocisty akord ambrowy. Podobnie jak nuta miodowa: delikatny, wygładzony, pozbawiony szorstkiej części zapachowego spektrum.

Aby nie brnąć w dygresje napiszę, że w swojej kategorii jest to naprawdę przyzwoita kompozycja. Bogata, miękka, kremowa. Miód nie trąci ani mokrym psem, ani niedźwiedziem. Jest… miło.

Prawdopodobnie nie odczuwałabym rozczarowania, gdyby nie to, że na podstawie opisu zbudowałam sobie zupełnie nieadekwatną wizję zapachu. Skuszona paloną kawą, furami tytoniu (bo i cygara, i tytoń), nutami skórzanymi i ambrą oczekiwałam mrocznej i dekadenckiej atmosfery klubu, w którym nad filiżankami czarnej kawy i z cygarami w zębach nieogoleni panowie i ubrane po męsku panie prowadzą przyciszone rozmowy o sztuce, zbrodni i śmierci.

Tymczasem im dłużej noszę Asmar na skórze (bo nosić się da, i to zupełnie bez nieprzyjemnych emocji), tym bliżej mi do zrozumienia tego, „co copywriter miał na myśli”.

Mamy tu pięknego młodzieńca o słodko niewinnym liczku i szpetnej duszy. Mamy kobietę, która słodkim głosem i opowieścią kupuje sobie życie. Oboje pozornie beztrosko rozparci na puchowych poduszkach wymieniają uprzejmości i uśmiechy. W powietrzu unosi się aromatyczny dym cygar i zapach porażająco słodkich, miodowych ciasteczek. 

Tak, ostatni wers opisu wiele tłumaczy. Ja jednak wolałabym zajrzeć nieco w mrok ich umysłów, poczuć tchnienie grozy, jakąś głębię.

Ślad, namiastkę „morału” odnajdziemy w bazie. Jest to jednak baza bardzo głęboka, a ślad nikły.

 

Nie zniechęcam do testów. Ba! Zachęcam nawet, bo kompozycja zdaje mi się przyjemniejsza i bardziej misternie złożona, niż wspomniane wyżej słodziaki Forda, czy l’Artisan Parfumeur. Oczywiście o ile lubicie miód. Ja lubię, ale niekoniecznie w perfumach i niekoniecznie w takim stężeniu. Poza tym nie palę, tabaki nie wącham, kawy nie słodzę… Na potęgę własnego autorytetu nie licząc, posłużę się cytatem: „Miód, chociaż słodki, nadmiarem słodyczy tłumi apetyt i sprowadza mdłości”. W dalszej części William Shakespeare radzi, by kochać z umiarem. O tym, na ile miłości do słodyczy Wasz umiar pozwala – zdecydujcie sami.

Data powstania: 2010

Twórca: Stephan Humbert Lucas

Nuty zapachowe:

bergamota, biały miód (pozyskiwany z pochodzącego z okolic Kolumbii, Ekwadoru i Peru drzewa kiawe – prosopis pallida zwanego   po polsku jadłoszynem), goździki, palona kawa, cygara z północnego wybrzeża Republiki Dominikany (inna nazwa Amber Coast), wytłoki z winogron, ambra, liście tytoniu, ircha, piżmo, wanilia

  • Na zdjęciach numer 1,3 i 4 oczywiście Ben Barnes grający tytułowego Doriana Greya w filmie Olivera Parkera z 2009 roku.
  • Fantastyczne zdjęcie kropel miodu na biszkopcie wykonał Maximilian Lohse. Więcej prac młodego niemieckiego fotografa znajdziecie na jego stronie autorskiej: KLIK
  • Arabskie słodkości (i mała kawka, której w Asmar brak) ze strony www.tatyanakour.com

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

34 komentarze o “Asmar SoOud”

  1. Crumbs of Beauty

    Kocham Twoje recenzje:) Gdy je czytam to prawie czuję zapach opisywanych perfum chociaż znam się na nich bardzo słabo (na zasadzie podoba mi się albo nie). Zdecydowanie powinnaś napisać książkę o perfumach i wtedy ja będę pierwszą osobą, która poleci po nią do księgarni;)

    1. Dziękuję Ci bardzo. To jedna z najmilszych "recenzji", jakie mogę sobie wyobrazić.
      Staram się tak pisać, żeby opis oddawał "klimat" zapachu. jego temperaturę i gęstość. Przecież nie sposób powąchać wszystkiego. 🙂

    2. Crumbs of Beauty

      To my powinnyśmy Ci dziękować za tak niesamowite opisy:) Widać, że kochasz to co robisz bo Twoje starania odnoszą wymierne efekty:)

    3. ▀▄▀▄█▓▒░ Ja również podpiszę się za książką Sabb o perfumach
      i to jeszcze z autografem…to byłoby COŚ:)
      Pomyśl nad tym.
      Pozdro,

    4. Myślałam o tym. Już Katalina namawiała nie raz. Tyle, że ja musiałabym tę książkę napisać w formie "Opowieści tysiąca i jednej nuty". To dałoby jej szansę na bycie wyjątkową w czasach, kiedy wszystkie informacje i tak można znaleźć w sieci. I to aktualizowane na bieżąco. A wydanie takich opowieści byłoby bardzo drogie… Chociażby ze względu na konieczność wykonanie oprawy graficznej.

    5. Jeżeli książka byłaby tak znakomita jak ten blog to myślę,że wszystkie koszta zwróciły by ci się po tygodniu,a pozatym od czego są wielkie wydawnictwa? 🙂

    6. Crumbs of Beauty

      Kiedyś usłyszałam/przeczytałam takie zdanie "Nie rezygnuj z czegoś co w swej realizacji wymaga czasu bo czas i tak upłynie." i myślę, że jest bardzo prawdziwe więc może nie warto się tym wszystkim zamartwiać na zapas. W końcu nie musisz opisywać konkretnych perfum a zawsze możesz napisać coś w stylu poradnika dla zapachowo ułomnych, czyli dla mnie i mnie podobnych;) Myślę, że wbrew pozorom znalazłaby się wielu amatorów na perfumeryjną książkę. W końcu tradycja czytania na papierze jeszcze nie wymarła.

    7. Prawda. To prawda, ale z drugiej strony, czy nie lepiej poświęcić ten czas na coś, co skończymy? Albo chociażby zmarnować z przyjemnością? 😉
      Ale faktycznie, może zamiast zamartwiać się na zapas, pomyślę na spokojnie, co mogłabym odkrywczego napisać. 🙂

  2. Piękna recenzja, fantastyczna książka i zajebisty film 🙂 I generalnie sama postać arcyciekawa, opisująca współczesne ludzie potwory obleczone piękną skórą, o nieskazitelnej twarzy i brudnych sercach… ymmmmmm dzięki piękne za tyle wrażeń …

    1. Angel, Ty wiesz, ze masz rację?! To, co za czasów Wilde'a było szokujące i niecodzienne – fakt, ze możliwym jest, że rozpusta i "grzeszny żywot" nie odbijają się na twarzy – teraz stało się realne. Żyjemy w rzeczywistości, w której ikonami są ludzie o nieskazitelnych twarzach i brudnych sercach, młodzi starcy, niewinni cynicy. Masz rację.

    2. Smutna prawda…. wielu dawnych artystów (bo nie tylko pisarze) wybudowało fantazyjny świat który w czasach jakie mamy zamienił się w realny, nie wiem, o czym by dziś pisali, dziś, kiedy to co oni mieli w głowach jest tak bardzo realne…

    3. Niejednokrotnie o tym myślałam. Nawet w tym roku organizuję seminarium literackie o tym, czy postęp zabija fantastykę naukową. Ale nigdy nie spojrzałam na kwestię pod tym kontem, z perspektywy ludzkiego piękna. Piękna zewnętrznego, które dawno już przestało mieć przełożenie na piękno wewnętrzne. A przecież atawizm każący nam przypisywać ładnym ludziom dobre cechy charakteru dalej funkcjonuje.
      Twój komentarz bardzo mocno "nakarmił mój mózg". Naprawdę. 🙂

    4. Bardzo dobry temat… moja odpowiedź, z automatu, brzmi TAK… co to mi wydaje się niemożliwe, na drugim końcu świata ktoś właśnie wprowadza w życie… i codziennie sobie mówię "nie no, już nic mnie nie zdziwi"… a jednak…

      Ładna buzia – dobre serce myślimy – nieee, znam wielu pięknych okrutników 🙂

      Pozdrawiam serdecznie 🙂

    5. Moja też. Od kiedy wiemy, ze na Marsie nie ma zaawansowanej cywilizacji – ludzkości nie atakują Marsjanie. Od kiedy wiemy, ze na Księżycu nie ma atmosfery – nie spotykamy tam zaginionych ludzi. Fantastyka naukowa się zmienia. Fantastyka społeczna też. A fantastyka obyczajowa? "Portret Doriana Graya" to przecież fantastyka. Dziś już nie utożsamiamy (wzorem Sokratesa) piękna z mądrością i dobrocią. Szkoda. Bo to trochę nas odziera z idealizmu. 🙂

  3. Czuję, że to mógłby być zapach dla mnie. Kocham miód w perfumach (powiedziała fanka Botrytisa). Tylko te cygara… To nie do końca mój klimat. Ale i tak mam ochotę powąchać 🙂

    1. O! jeśli lubisz Botrytis to to naprawdę może być zapach dla Ciebie. Bo dla mnie Botrytis jest właśnie zbyt miodowy, zbyt słodki.
      Testuj przy okazji. Wersje o mniejszej koncentracji mają ceny, które nie zabijają aż tak bardzo. przynajmniej za granicą, bo polskich cen jeszcze nie znamy.

  4. Obłędna recenzja,która aż prosi o testy:)
    Ekranizację Dorian Gray z udziałem B.Barnes nie widziałem.Aktora kojarzę,choć widziałem tylko 3 filmy z jego udziałem,z przykrością muszę stwierdzić iż to jego "aktorstwo" jest na poziomie wręcz tragicznym
    Jest idealnym przykładem aktora posiadającego talent szczególny-psucia prawie każdej roli, w którą się wciela(Opowieści z Narnii-Książe Kaspian,Wojna Domowa,Gwiezdny Pył)
    Moim zdaniem tacy ludzie nie powinni wogóle brać się za aktorstwo.

    1. Jarku, ja ekranizację "Portretu…" obejrzałam bez emocji. Miałam wrażenie, że film nie udźwignął problemu. Choć Basil był zagrany świetnie. Może to przez aktorstwo Barnesa? W sumie on miał grać ślicznotę. I ślicznotę zagrał, ale tragedii nie wygrał.
      O "Gwiezdnym pyle" nic odkrywczego nie napiszę. Baśń nakręcona na podstawia baśni. Lubię Gaimana, ale to chyba najsłabsza jego rzecz, jaką czytałam. W filmie przynajmniej czadu dali De Niro i Pfeiffer.

      Ja o innym aktorze z ładną buzią powiedziałam kiedyś, ze "gra jak Rasiak". Może i tu porównanie się nada. 😉 :p

  5. Ja mimo iż oglądam 4 filmy dziennie to i tak mam olbrzymie zaległości,Nadal czeka Dorian Gray,oraz przedewszystkim pominięta twórczość Kurosawy:)

    1. To ja chcę Pana poznać 😀 Jakieś konto na filmwebie, żeby można było podejrzeć?? filmy oczywiście :))

    1. Obawiam się, ze to się morze nie zdarzyć. :]

      Jarku, jak to się dzieje, ze oglądasz 4 filmy dziennie?!

  6. Szukanie idealnej kawy w perfumach (idealnej paczuli, idealnego agaru, idealnej ambry)… Droga jest ważna, nie cel. Wyobraź sobie, że znajdujesz tę idealną kawę. I co dalej? Szukasz innej, lepszej… ale już bez tego dreszczyku i emocji. 🙂
    "Portret" to świetna historia.

    1. Escri, ale "idealna" nie oznacza "jedyna". 🙂
      Idealnych oudów znalazłam już ze trzy. Idealny znaczy w moim mniemaniu, że nie ma wad, nie ma zadziorków, że nie mam "ale", że nic bym nie poprawiła, nie zmieniła.
      A szukam zawsze. "Zbawion będzie, kto się dążeniem wiecznym trudzi". :)))

  7. Słodziaki zapachowe lubię – oczywiście nie w nadmiarze (zwłaszcza o tej porze roku), a nawiązanie do Doriana Graya to niezawodny wabik! Mam wrażenie, że spodobałyby mi się te perfumy. Ale trochę mi szkoda tej obietnicy kawy i tytoniu. Aż się prosi o solidną dawkę dekadencji!

    1. Tytoń jest. Taki grzeczny, niekopcący, ale jest. Bardzo ładny w sumie.
      Viollet wyżej wspomniała Botrytisa. jeśli Botrytis jest w twoim guście, to i Asmar powinien.

    2. No właśnie nie znam Botrytisa 🙁 Ale zdecydowanie poszukam, bo sądząc po opisie mogłoby mi się to spodobać. Z resztą zauważyłam że mamy z Viollet podobny gust "nosowy" 😉

  8. A kawusia dzie??? :(((
    Piękny opis jak zwykle. Niestety, miodu nie cierpię w perfumach bardziej, niż róży i jaśminu. A w każdym razie nie spotkałam jeszcze perfum z miodem w składzie, które mój nos uznałby za akceptowalne. Bywa, że poszukiwanie ideału ulubionych nut w perfumach jest trochę jak poszukiwanie ideału człowieka. Mamy jakieś wyobrażenie i im bardziej je mamy, tym bardziej wynik poszukiwań mu nie dorównuje. Ja w ten sposób szukam idealnego mchu. I na razie uważam, że nie istnieje.

    1. A kawusia wypita chyba. 🙂
      Poszukiwanie ideału to fajna zabawa. byle się nie spinać za bardzo. No i tak, jak próbowałam wyjaśnić wyżej Escritorze: ideał nie musi być jeden.
      Inna kwestia, ze w idealnych ludzi nie wierzę. Każdy ma wady. I dobrze! Człowiek bez wad, bez słabości, bez skazy – byłby nieznośny! Brrr… Ja lubię ludzkie wady. Drobne i grubsze przywary, skazy na urodzie i słabości charakteru. To czyni nas niepowtarzalnymi nie mniej niż zalety i mocne strony. Owszem, są wady, których nie znoszę, większość jednak toleruję bez najmniejszego problemu. Byle zachowac jakieś proporcje. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Angel Thierry Mugler

. Na wstępie napiszę coś ważnego: Szanuję i cenię wszystkich ludzi, którzy piszą o perfumach. Nie tylko tych, oczywiście, ale o tym chciałabym dziś powiedzieć.

Czytaj więcej »

The Scent of Departure

Pamiętacie mój wywiad z Geraldem Ghislain z października 2010 roku? W rozmowie tej założyciel Histoires de Parfums wspominał o swoim najnowszym (wówczas najnowszym) pomyśle: serii

Czytaj więcej »