Czym jest burka nikomu wyjaśniać nie trzeba.
Kontrowersyjny element garderoby uznawany jest przez przeciwników za czynnik izolujący kobietę z życia społecznego i ograniczający jej wolność osobistą. Zwolennicy purdah argumentują, że dzięki strojowi uniemożliwiającemu dostrzeżenie kształtów i rysów twarzy kobieta zyskuje wolność – nie jest bowiem oceniana na podstawie wyglądu.
Wyznaję, że do mnie argument ten nie trafia. Skoro burka nie jest wyrazem dyskryminacji kobiet, skoro status kobiety i mężczyzny jest równy (co często podkreślają Muzułmanie będący zwolennikami purdah) i zakrywanie twarzy nie ma żadnego związku z pozycją społeczną, to czemuż ocena na podstawie wyglądu ma być tak istotna wyłącznie dla jednej płci? Jeśli rzeczywiście zakrycie twarzy daje wolność, to czemuż burek nie wdzieją także muzułmańscy mężczyźni? Czemu dobrowolnie rezygnują z takiego przywileju?
Czytałam Koran, czytałam fragmenty hadisów Sahih al-Bukhariego (i ostrzę sobie zęby na powstające tłumaczenie Elżbiety Al-Saleh), znam genezę zjawiska, znam religijną wykładnię i społeczny kontekst. Staram się zrozumieć i uszanować fakt, że zasłanianie twarzy jest przez Koran i interpretatorów Pisma traktowany jak swego rodzaju przywilej*, a przez większość Muzułmanów uznawane za dobrowolne, nie obowiązkowe. Jak to się jednak ma do obowiązującego w rządzonym przez Talibów Afganistanie do 2001 roku państwowego nakazu noszenia burki i do zdarzających się do dziś przypadków oblewania kwasem twarzy kobiet burek lub nikabów nie noszących? Czy takimi środkami egzekwuje się przywileje?
Nie zamierzam rozpętywać burzy. Po prostu kulturowy kontekst i kontrowersje wokół tego elementu garderoby sprawiają, że nazwanie perfum „Burqa” wydaje mi się ryzykowne. Bo jakże uniknąć skojarzeń?
Gasnące wizje
Otwarcie po prostu zwaliło mnie z fotela. Ciężkie, gęste, leniwe – jak płynne złoto zmieszane ze smołą. Esencja orientu. Surowego i w tej surowości pysznego. Fantastyczne złożenie nut trudnych i zbytkownych, bogatych i surowych, naturalistycznych i ucywilizowanych.
Żywiczne kadzidła. Niepalone, lepkie jak rozgrzana smoła. Niepokojący, niejednoznaczny aromat tekowego drewna złożony z niesłodkim, pachnącym jak czysta esencja gwajakiem (który w formie ekstraktu zupełnie nie przypomina słodkiego gwajaku z Gaiac Micallef). Nuty kwiatowe – jasne, jak odbicia światła na lśniącej powierzchni gęstych kropel. I wreszcie gdzieś wyczuwalnie ponad resztą składników, jak eteryczny opar: kardamon, ślad eugenolu, tchnienie cynamonowego olejku.
A potem… Potem Lucas wyciągnął rękę do miłośników perfumeryjnej niszy. Po raz kolejny, jak w Fam, zmącił idealny obraz wsączając w zapach nuty, które z pięknych perfum czynią DZIEŁO.
Jak wpuszczona w aromatyczny olej kropla atramentu akord kauczukowo – skórzasty sączy w zapach mrok. Nie czerń. Mrok.
Nowoczesny, nieprzystający do niezwykłego, lecz konsekwentnie zbudowanego otwarcia akord drze idealny obraz na lśniące strzępy. Ciężkie, nieruchome, wciąż składające się w misterną, orientalną konstrukcję, tyle że konstrukcja ta straciła już pozór realności. Jest kreacją. Jest orientem namalowanym na płótnie nowoczesności. Wyidealizowaną wizją z arabskich legend. Baśniowym pałacem, za którego murami jeżdżą ciężarówki.
Gdybyż tylko obraz chciał trwać!
Niestety, zapach rychło zmienia się i słabnie. Traci gęstość, traci barwy, traci moc. Blednie po prostu.
Jasne akcenty kwiatowe rozświetlają kompozycję, nuty drzewne (w tym te trudne, nietypowe) tracą wielowymiarowość, zbijają się w jednolity, dość monotonny akord. Jak gdyby misterna konstrukcja z aromatycznych żywic i olejków została zgnieciona i zamknięta w dłoni. Utoczona dłonią kula jest ciepła, gładka i miła w dotyku, nie ma jednak mocy wizji sprzed godziny.
Pojawiająca się późno pięknie ciepła, łagodna róża i delikatny cień zgaszonej, zwilżonej paczulą ambry nie rekompensują utraty wszystkich tych wspaniałych detali, które tak zachwycały we wczesnym i krótkotrwałym sercu kompozycji.
Po dwóch, trzech godzinach Burqa gaśnie, zsuwa się ze skóry jak odchodząca w niepamięć tradycja, jak niechciany element kultury represjonującej połowę ludzkości.
Tak, wiem, znów nawiązuję do nazwy. 🙂 Mam nadzieję, że burki, razem z ekstremalną, fundamentalistyczną interpretacją koranicznych praw odejdą równie rychło.
Data powstania: 2010
Twórca: Stephan Humbert Lucas
Nuty zapachowe:
jaśmin, róża, czarny fiołek, kardamon, szałwia, skóra, benzoin, mirra, czarny atrament, żywica kauczukowca, czarna ambra, tekowiec, krople paczuli, gwajak
* Przystępne i kompetentne wyjaśnienie znajdziecie tu: KLIK
- Pierwsze zdjęcie z artykułu w brytyjskiej wersji dalje.com
- Zdjęcie tłumu kobiet w burkach z bloga veesblog.wordpress.com
- Tytułowa fotografia pochodzi ze zbioru psychodelicznych grafik na: hem.passagen.se
- Zdjęcie pod tytułem „Darkness” znalazłam tu: KLIK. Ale to nie jest źródło. Gdyby ktoś zidentyfikował, proszę o wieści.
- Na szóstym zdjęciu kadry z filmu animowanego Prabala Pramanika wykonanego techniką wycinanki.Więcej o autorze i jego filmach tu: KLIK
- Oniryczny pałac orientalny wykonany za pomocą sieciowego edytora fotograficznego pho.to dostępnego na stronie pho.to. Zdjęcie z sekcji przykładów możliwości tego narzędzia.
28 komentarzy o “Burqa SoOud”
Brzmi zachęcająco, jednak ta trwałość…
Ma brzmieć zachęcająco. Niestety, na trwałość skarżyli się także recenzenci na Basenotes. Szkoda.
Sabb, w sumie to u Ciebie prawie wszystko brzmi zachęcająco 🙂
A tu nie wiem czy mnie sama nazwa bardziej nie przyciąga. Burka, tajemnica…
Zdaje się że dość podobnie odbieramy Burqua, tak jako element hidżabu jak i pachnidło. Choć w tym drugim znaczeniu Burqua zrobiła na mnie chyba sporo mniejsze wrażenie.
Ja także czytałam Koran, ze szczególną uwagą surę An-Nisa. Jest tam jasno powiedziane, że status kobiety jest niższy niż mężczyzny, że rolą kobiety jest uległość wobec mężczyzn a ci mają prawo, w razie kobiecego nieposłuszeństwa egzekwować ją, także biciem.
Ja dziękuję za taką równość i wynikające z niej przywileje.
Podobnie traktuje kobietę Biblia. Niestety, w wielu religiach kobieta ma pecha.
Za tak pojmowaną równość i przywileje dziękuję i ja. Ba! Ja dziękuję również za obowiązujące do dziś tradycje… Ale o tym może zmilczę, bo będzie dym. 🙂
Co do wrażenia – ja zauważyłam, że mam niską odporność na kompozycje "bogate". Nie w sensie mocarne, lecz bogate własnie. Może dlatego tego typu orienty walą mnie po nosie bardziej, niż innych ludzi.
W każdym razie otwarcia SoOudów robią na mnie wielkie wrażenie. I żałuję, ze Burqa tak mało trwała jest. Mogłabym ponosić od wielkiego dzwonu. 🙂
Owszem ale Biblia jest mniej spójna, teologia feministyczna ma w wypadku Biblii łatwiejsze zadanie jest w niej bowiem o wiele więcej fragmentów, nazwijmy to, równościowych, także w Pięcioksięgu.
Mizoginia w Nowym Testamencie to zasługa w głównej mierze Pawła z Tarsu. Ale i on, jak się wczytać w Dzieje Apostolskie jest zadziwiająco niekonsekwentny- jak wskazują badania biblistyczne większość mizoginicznych wystąpień w różnych listach Pawła nie jest dziełem samego Pawła a późniejszych komentatorów.
Kościół w swej pierwotnej formie nie był wcale tak nieprzychylny kobieto jak się to sądzi powszechnie- w kościele pierwszych wieków kobiety były kapłankami (diakonessami) a pozycja była równa kapłanom męskim.
Niechętny stosunek do płci żeńskiej ukształtował się później, głównie za sprawą doktorów i ojców kościoła z późnego średniowiecza.
Nie próbuję udowodnić, że chrześcijaństwo jest religią przepojoną ideą równości między płciami. Nigdy nie było i nie jest w dalszym ciągu.
Niemniej myślę, że tradycja chrześcijańska, ba, nawet judaizm, jest bardziej przychylny mojej płci niż islam.
A dymy różne lubię. Nie tylko te w perfumach.
Mam świadomość wszystkiego, co piszesz powyżej. Nie tylko z racji wykształcenia, ale też dlatego, że w pewnym momencie mojego życia Bibila była bardzo ważną księgą. Jednym z powodów, dla których obecnie nie jest, jest właśnie jej niekonsekwencja. Głównie na linii – stary – Nowy Testament.
Nie chcę wchodzić w teologiczne rozważania. Może kiedyś, jeśli zdarzy nam się spotkać, uda nam się odbyć długą rozmowę. Nie wiem, czy na ten akurat temat. Myślę, ze tematów miałybyśmy bardzo wiele i rozmowa ta byłaby dla mnie ogromną radością. I nie jest to zwrot kurtuazyjny, naprawdę mam przekonanie, że nasze myśli "chadzają" podobnymi ścieżkami. Może sobie pochlebiam… 🙂
Myśli nasz chadzają podobnymi ścieżkami choćby z racji na podobne watki w wykształceniu (filozofia, prawda?)
Może kiedyś uda nam się porozmawiać. Byłoby to dla mnie bardzo ciekawe i na pewno inspirujące doświadczenie.
Swego czasu bardzo mnie drażniły hijaby, nikaby i inne takie takie do zakrywania.
Obecnie bardziej mnie wkurza, to gdy muzułmanka mówi o tym, że to znak skromności, ma chronić kobietę, zakrywać jej walory – a na twarzy tapeta, ręce obwieszone błyskotkami. Co prawda bywają dziewczyny ładnie, kolorowo ubrane z delikatnym makijażem ale są też właśnie te co niby pozasłaniane a wyglądają jak sroki. To gdzie ta skromność, pokora i przyzwoitość?
Co do zapachu, czy to taki w stylu Idole od Lubin? Taki, cięższy, surowy, orientalny, afrykański? Szkoda tylko trwałości bo brzmi kusząco 🙁
MałyTipratikon, nie bardzo potrafię porównać te zapachy. Idole jest dla mnie buńczuczny i efektowny, ale raczej mało orientalny i mało rewolucyjny. Bardzo ładny. Bardzo. Ale inaczej, niż orient w wydaniu SoOud. Mnie Idole wydaje się bardzo europejski.
Burqa jest gęsta, ciężka, powolna. Idole rozhasany, ruchliwy.
Co do muzułmańskiego makijażu i biżuterii: w burce niewiele widać. ma spowijać całe ciało.
Stosowanie czarnego barwnika wokół oczu ma w Afryce długą tradycję i wywodzi się z potrzeby chronienia oczu. Myślę, ze oni ten mocny wedle naszych standardów, makijaż odbierać mogą inaczej. Podobnie jak na innym poziomie mają ustawioną ocenę tego, co jest "srocze", a co nie. W krajach arabskich wszystko ocieka złotem, kipi zdobieniami, kłuje w oczy ostentacyjnym blichtrem. Może one nie postrzegają tego swojego "obwieszenia złotem" jako coś wyjątkowego?
SoOud zrobil perfumy o nazwie Burqa, a nie Burqua. Chyba nie kosztuje tyle sil wejscie na strone producenta i sprawdzenie tego.
Widze tez, ze komentujacy powtarzaja Twoj blad. Tak sa zapatrzeni.
Odruch pisania U po Q. Przy Qessence też pisałam konsekwentnie Quessence, choć wiedziałam, że U tam nie ma. Dziękuję za zwrócenie uwagi. Komentujący też pewnie ten odruch mają. 🙂
Trzy godziny to niespodziewanie mało… Ale kiedy człowiek pomyśli o tym otwarciu, które tak fantastycznie opisałaś… Zawsze masz pretekst żeby odrobinkę mieć ze sobą, by ciągu dnia uzupełniać ulatniający się aromat 😉
Mało. I dziwne to, bo pozostałe testowane przeze mnie zapachy SoOud miały trwałość więcej, niż przyzwoitą.
Atomizer do dopsików teoretycznie można nosić ze sobą, ale moje doświadczenia pokazują, ze zwykle się o tych dopsikach zapomina. Przynajmniej ja zapominam. I potem nie pachnę. A ja lubię pachnieć i czuć, że pachnę. 🙂
tak właśnie robię…czekam…bo zapach mój…tak niepkojących perfum nie czułam nigdy- cała ja:)
p.s. dziękuję za życzenia:)
Sabb, nie wierzę, żebyś nie znała odpowiedzi na pytanie jak się ma dobrowolność zasłaniania się uznana przez większość muzułmanów do nakazu wprowadzonego przez talibów i sposobu jego egzekwowania.
Bo ma się mniej więcej tak, jak poglądy wyborców NSDAP do działalności gestapo.
Większość muzułmanów deklaruje liberalne podejście, a talibowie jako fundamentaliści sięgają po środki zasługujące wyłącznie na potępienie.
Ale: po lekturze książek o islamie, po przeczytaniu serii wywiadów z orientalistami, po zapoznaniu się ze wstrząsająco urodziwą miejscami pozycją „Bezowocne czuwanie” Nadeem Aslam, uważam, że ze swoją europejską mentalnością i kryteriami, bądź co bądź wyrosłymi z naszej kultury, nie mamy właściwie prawa do oceniania instytucji burki.
Za mało wiemy o kulturze islamu i jego zwyczajach, w której to kulturze zwrot „równouprawnienie kobiet” jest całkowicie niezrozumiałym i niewytłumaczalnym pojęciem, a spora część właścicielek burek zakłada je z własnej woli.
Dlatego bez żadnych negatywnych skojarzeń nosiłabym Burqe, tak jak od czasu do czasu z przyjemnością nosiłabym burkę (jaka to musi być praktyczna rzecz, kiedy na czole wyskakuje wielki pryszcz albo kiedy rano trzeba wyjść w piżamie po gazety!)
Testowałaś ekstrakt czy eau fine?
Pani Stettke
I dobrze, że nie wierzysz, bo już po postawionych przeze mnie pytaniach to widać. Przytaczam argumenty drugiej strony, bo zwykle staram się brać je pod uwagę. A spotkałam nie tylko takie. Odbyłam kilka rozmów o pozycji kobiet z muzułmanami (to materiał na serię smutnych anegdot), w tym z jedną kobietą. Niestety, nie rdzenną mieszkanką kraju, w którym panuje islam, lecz z dziewczyną która zmieniła wiarę. na podstawie tych rozmów przyszło mi do głowy porównanie równie drastyczne , jak Twoje. Kiedy czytam o "kobiecym obrzezaniu" czyli mówiąc wprost – o praktykach okaleczania dzieci płci żeńskiej najbardziej porusza mnie fakt, że podtrzymanie tej odrażającej tradycji odbywa się zwykle przy udziale kobiet. Że matki, które przez to przeszły nie bronią swych córek. I w fundamentalistycznym Islamie jest podobnie – kobiety bronią swego status quo, pilnują, by w opresyjnej pozycji znalazły się także inne kobiety, piorą mózgi swoich córek. To jest mechanizm, który przeraża mnie najbardziej. I chyba do tego nawiązywałam pisząc o przywileju. Bo wyobrażam sobie, że dla Muzułmanki w tradycji purdach wychowanej od dziecka, wyjście bez zasłony na twarzy jest równie trudne, jak dla nas wyjście topless.
Nie wiem, czy napisałam to, co chciałam napisać.
Ale zapach wart testu. 🙂
A co testowałam, nie wiem. Na próbkach z Quality nie ma oznaczenia. Na podstawia pojemności podejrzewam, ze raczej ekstrakt. Wód perfumowanych przysyłają więcej. Z drugiej strony, konsystencja jak edp…
Jest piątek, godzina 19 – ta. Do perfumerii Quality w CH Klif wchodzi elegancka kobieta. Wygląda na zmęczoną. Konsultantka uprzejmie proponuje pomoc. Kobieta się zgadza. Odpowiada na "specjalne" pytania konsultantki. Okazuje się, że poszukuje mocnego, bogatego zapachu, który doda jej siły w pracy. Właśnie została dyrektorem ds handlu ze Wschodem (jednak ten szczegół pomija w rozmowie z konsultantką).
c.d.n.
iiii co dalej ? Pani powiedziła że cene powiej dopiero przy kasie 🙂 tak jak mojej siostrze hahahah
Serio? Brzmi nieprawdopodobnie. I nieprofesjonalnie. I bez sensu… Dziwne zachowanie. Naprawdę.
Fatalna firma źle opakowana za FATALNIE WYSOKĄ CENĘ
NIE WARTA TEJ KASY I CO NAJSTRASZNIEJSZE NUDY
Oj, ktoś krzyczy. Po co? A opinia? Opinia jest jak pupa: każdy ma własną. I ani ja, ani Ty, Anonimie, tego nie zmienimy.
Mniam. Ejmast, przynajmniej na spróbowanie. Może ta trwałość i nazwa to celowe zestawienie?
Burkę w domu mam. Wracając z Afganistanu w zeszłym roku, po prostu nie mogłam się powstrzymać.
Byliśmy tylko w jednym mieście, gdzie kobiety chodziły w burkach (Wachan to generalnie kraj Wachów, Ismailitów, u których kobiety ubierają się w piękne, intensywnie czerwone kwieciste stroje).
Niektóre "zaburkowane" dziewczyny jakoś próbowały tę szmatę okiełznać, odkryć się choć na chwilę, poczuć "wiatr we włosach". Widząc, że nie ma z przodu żadnego mężczyzny zarzucały przód burki na plecy:
https://picasaweb.google.com/112233977312138397591/WachanAfganski20111#5718449484511865058
Wówczas, choć przez chwilę można było zobaczyć, że pod tą zniewalającą szmatą "ukrywa się" normalna dziewczyna, która stara się (z różnym skutkiem pewnie) prowadzić "normalne" życie – używa telefonu, nosi torebkę, może makijaż, plotkuje z przyjaciółką, starannie dobiera strój…
Myszo! To są Twoje zdjęcia! Nie pytam – dzielę się entuzjazmem. Widzę przecież, że Twoje. 🙂
Fantastyczne. W kategorii "reportaż" mistrzostwo. Oglądam i oglądam.
Dziękuję za linka. A to zalinkowane zdjęcie po prostu wymiata.
Co do dziwnych zakupów, ja mam galabiję. Burki nie. W sumie trochę szkoda. 🙂
Dzięki, nie? 🙂
Fotografia to moja najstarsza pasja, jeszcze z podstawówki, potem przyszły podróże i turystyka. Potem śpiew biały. A zapachy to całkiem niedawno – i tu mam niedosyt, bo tylko konsumuję, a niczego nie tworzę. A to chyba tak jest że jak coś robi i ma to być pasją, to w pewnym momencie nie można być już tylko konsumentem. Tylko również coś dawać. Tak, ja Ty to robisz z zapachami.
Resztę Wachanu też wrzucę, to na razie pierwsza część.
Galabiję ma mój chłop – z Maroka, ale nie powiem, żeby to była jego ulubiona podomka 🙂
Śpiew biały! Jak tuberoza w Cedre Lutensa. :)))
Co do konsumowania… Sztuki i nie tylko: myślę, ze to zalezy od osobowości. Potrafię wyobrazić sobie kogoś, kto tylko czuje i przeżywa. Nasza kultura – wszechobecna wymiana myśli skłania nas do tego, żeby się dzielić. Albo kreować. Bo myślę sobie, że ogromnej siły wymaga bycie geniuszem "do wewnątrz", tak że nikt o tym nie wiem. 🙂