Co ja pocznę, kiedy skończy się moda na oud? Kiedy ostatni maruderzy puszczą w świat swoje agarowce, kiedy już nie będzie na co czekać i (nie dajcie bogowie) zacznie się moda na jakieś kwiatki?
Rozbestwiłam się przez ostatnie lata. Najpierw, kiedy wpadłam w ciąg kadzidlany, świat zareagował w sposób wymarzony: modą na kadzidła. Potem, kiedy wytropiłam tajemniczy składnik oud, reakcja „świata” była jeszcze lepsza. Oudomania jest spełnieniem moich marzeń. Jakie mam kolejne marzenia? By trwała!
Nietrudno zgadnąć, co skłoniło mnie do napisania tego wstępu. Kolejny Oud, oczywiście. Piękny i grzechu wart. Tyle, że ja chyba nie jestem aż tak grzeszna…
Ocean czerni
Już pierwsze nuty otwarcia – szorstkie jeszcze, nieprzytulone do skóry – nie pozostawiają miejsca na jakiekolwiek wątpliwości: to nie będzie asekuranckie, eleganckie pachnidło dla elegantów, którzy oud w tytule wybiorą tylko po to, by podążać za modą. Nazwany czule przez Antonio Martino „Moim Oudem” zapach to jest… OUD. I mógłby być moim.
Otwarcie jest ekspansywne, bezpardonowe. Ostry, bezceremonialnie z kwiatowych skojarzeń obrany szafran złożony z równie niekwiatowymi goździkami brzmi dumnie. Wyniośle, zaczepnie wręcz.
Towarzyszą mu szorstkie, jak gdyby wprost z żarnowego młynka wytrząśnięte nuty przyprawowe: muszkat, czarny pieprz, gorzkie drobiny rzymskiego kminu, pogniecione listki lauru.
Wrażenie mroku pogłębiają popieliste nuty kadzidlane – pachnące kadzidłem chciwie, łapczywie pożartym przez ogień. Zapach kłębi się i zwija, zbity w zwartą chmurę, nieprzejrzysty, pochłaniający światło i nieomal dotykalnie szorstki. Piękny!
Skraj tej ciemnej, przyprawowej chmury rozświetla ślad zieloności. Subtelny blask, którego jedyną rolą jest podkreślenie mroku, osadzenie go w ramy światła.
Kiedy już akomodujemy się do tego olfaktorycznego mroku zaczynamy dostrzegać majaczący w oddali jasny kształt. I podejmujemy metaforyczną podróż jego kierunku.
Po dwóch, może trzech kwadransach docieramy do momentu, w którym z morza czarnych chmur, jak jasny ostaniec wynurza się kremowy akord kwiatowy. Wyspa łagodności na oceanie czerni. Drobna zmiana, a jednak jakże znacząca.
Obserwacja tych współistniejących olfaktorycznych „barw” jest fascynująca. Kompozycja jest absolutnie nieomal statyczna, zmienia się niezauważalnie – jak niezauważalnie wędrują gwiazdy po niebie.
Przez wiele godzin zastanawiamy się, czy wieża z kości słoniowej wypiętrzy się po horyzont, czy pochłonie ją czarny ocean. Tymczasem Antonio Martino nie dążył do rozstrzygnięcia, lecz do równowagi.
To nie jest walka żywiołów. W My Oud nie ma napięcia i grozy. Nuty plotą się spokojnie, leniwie nieomal. Oud zachowuje się tu jak gigant w pozaczasowym, somnambulicznym tańcu. Wykonuje swoje figury w innym wymiarze, gdzieś poza czasem.
Drzewno – ambrowa baza jest tu tylko metaforą. Horyzontem, do którego zmierzamy, lecz nigdy nie dotrzemy.
Zapach ociepla się z czasem, subtelnie wysładza, nabiera złocistych refleksów; jednak pozostaje mroczny. Po kres. Bo to opowieść o agarowej czerni, a wszystkie inne nuty to imponderabilia.
Oczywiście, wszystko to, już było. My Oud balansuje gdzieś między Black Oud LM Parfums, Black Cube Ramona Molvizara, Dark Oud Montale, a Royal Oud z serii Armani Prive. I, po tylu latach oudomanii, nie olśniewa oryginalnością. Ale uczciwie pisząc, na ileż sposobów można przybrać tę morderczo ekspansywną nutę? Pachnidło z „Oud” w tytule pachnieć ma oudem. A oud tak właśnie pachnie. I trudno wymagać od kompozytora perfum, by udawał, że jest inaczej.
Czemu więc nie zgrzeszę? Bo mnie nie stać. 🙂
Data powstania: 2012
Twórca: Antonio Martino
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: liście bluszczu, szafran, goździkowiec korzenny
Nuty serca: róża damasceńska, róża Taifi, indyjski jaśmin
Nuty bazy: oud, szara ambra, paczula
Trwałość: 8 godzin solidnej ekspansji, potem kolejne kilkanaście spokojnego przygasania.
Źródła ilustracji:
- Autorem wszystkich zdjęć z wyjątkiem trzeciego jest Cole Thompson, którego nastrojowe, czarno – białe zdjęcia nie raz już ozdobiły ten blog. Stronę autora znajdziecie pod adresem: www.colethompsonphotography.com. Warto zajrzeć! Warto naprawdę, bo Cole, poza zdjęciami natury, podejmuje także tematy trudne. Znajdziemy u niego galerie zdjęć z obozu koncentracyjnego w Auschwitz (czyli Oświęcimia) i galerię poruszających zdjęć kobietę po amputacji piersi.
- Autorem trzeciego zdjęcia jest KMA Vetten i pochodzi ona z wątku poświęconego fotografii monochromatycznej na forum strony www.redbubble.com.
20 komentarzy o “My Oud Royal Crown”
Nieśmiało spytam, czy dobrze wysondowałam że 100ml kosztuje ponad 1700zł?!?!?! Jeśli tak, to jestem skrajnie zszokowana. I kurcze wielka szkoda, bo mnie taki mrok niesamowicie nęci…
szkoda, ze nie widzisz mojej miny. Pachnie mi to cholerstwo ponad dobę (nie mam wody w domu, mycie zawieszone) i wkurza niemiłosiernie. Właśnie z powodu tej kosmicznej ceny. Nie kupię.
Ale uzbieram na Black Oud LM Parfums. W kontekście My Oud wydaje się prawie tani. :)))
Tani to może nie, ale zdecydowanie MNIEJ DROGI… Tak czy inaczej, to zakrawa na okrucieństwo. Równie dobrze można by kazać głodującemu patrzeć na ucztę przez szybkę z wydrążonymi otworkami.
Raczej napalonemu na gołą babę. 🙂
Hehehehe właśnie to sobie wyobraziłam 😛
Ja sobie zażyczyłam na urodziny moją ukochaną kawę Dark Oud lub Roma Arso (ale chyba bardziej Arso) w dalszych planach 🙂
Oba zapachy cudne. Mnie, po kilku (nastu) miesiącach noszenia jednak bardziej chyba rusza Arso. Będzie kolejny flakon jak nic. Kiedyś… 🙂
A jak go Ci się on jawi w porównaniu z Black Cube? zużyłam ostatni ml z sampla, i utwierdziłam się z przekonaniu, że warto na niego zbierać piątaki do skarbonki. Nie znam nic, co pachniałoby podobnie – zachwyca mnie jeszcze Dorin Paris Un Air d'Arabie Oud – ale to jednak inna bajka, i chociaż piękny – Black Cube go przebija…
Bardziej przypomina mi Black Oud LM Parfums. Black Cube jest bardziej pieprzny w otwarciu, wyraźniej się zmienia i jest bardziej miękki, drzewny w bazie. My Oud jest statyczny. Oud jest w nim surowy, nieprzybrany, osobny.
Podobają mi się oba (Black Cube i My Oud), ale My Oud chyba bardziej. No i jest jeszcze trwalszy.
Trwałość Black Oud mnie martwiła, ale okazało się, że niepotrzebnie – wczoraj trzymał się dzielnie cały dzień – tzn mój nos cały dzień się nim zachwycał, co jest dla mnie wyznacznikiem. I ta jego miękkość i jakby słodycz mnie zachwyca…A cena – My Oud, jak by nie było, tańszy, przeliczając ml.
Z innej beczki – zachorowałam na Aedes de Venustas Singature, a wiem, że brałaś udział w rozbiórce – bierzesz go w ogóle pod uwagę w recenzjach? Podejrzewam, że to całkiem nie Twój typ, ale mnie ten rabarbar oczarował, i jestem ciekawa Twojej opinii:)
rany, późno już – o trwałość Black Cube oczywiście mi chodziło…
Black Cube rzeczywiście jest trwały. I trzyma się cały dzień. I zachwyca. 🙂 Ale My Oud jest jeszcze trwalszy.
I rzeczywiście na mililitry tańszy. Choć ja przed popełnieniem jakiegoś szaleństwa planuję testy porównawcze z Black Oud, który wydaje mi się równie piękny. Albo prawie równie piękny.
Jeśli okaże się, że mocą nie ustępuje znacznie My Oud – kupię flakon Black Oud. Jeśli okaże się, ze różnica jest znaczna… Będę myślała nad rozbiórką My Oud. Ale od myślenia do realizacji marzeń dług droga, więc nie wiem, czy ostatecznie zdecyduję się na flakon.
Choć… Na mililitry cena porównywalna do Black Afgano. 🙂
Sabbath widzę ciemność i to mi się bardzo podoba 😀 też chętnie bym zgrzeszyła gdyby mnie było stać 😉 Oud to jest to co kotecki kochają 😀
Jak kocimiętkę!
Na razie zdecyduję się chyba na Black Oud LM Parfums. Tylko porównam ich trwałość.
Czyli jednak cena potrafi być solidnie podparta jakością. 😀 To miło, że nadal można na to liczyć, a nie tylko na nonsensowne kampanie reklamowe.
My oud – zdaje się być bajeczny – wolę nie testować. 😉
Auuuuuuuuuuu…. Jaki opis…
Niestety oudy, do których porównujesz ten zapach to moje ulubione. Mocne i wyraziste. A i obrazki czarne, ładne. Ale… oooooooooo… spojrzałam na cenę. Odpada. Chyba, że się gdzieś sensowna odlewka trafi.
Ja liczę na modę na drewna. A Ty to chyba trendsetterką jesteś, jakąś Wieszczką Olfaktoryczną. A ponieważ kwiatki Ci raczej nie grożą to jestem spokojna o kolejną modę 🙂 Na pewno nas nie zawiedzie.
Jeśli pójdzie za mną, to będą drewna. 🙂
Albo syntetyki.
Jeśli chodzi o My Oud, ile byś odlewki chciała? Bo rozważam szaleństwo. :/
Choć najpierw Black Oud LM Parfums. Też się mogę podzielić.
O Bogini, jeśli Ty pójdziesz za drewnami, to z pewnością podążę Twoimi ścieżkami!
Choć Twoje ostatnie uwagi o jaśminie… :)))))))
A Ty o tych odlewkach to tak serio? Jeśli tak, to ja chętnie i 20 ml przygarnę.
Udam że nie przeczytałam o cenie żeby nie psuć sobie wrażenia 🙂 jakie zrobiła na mnie recenzja.
Myślę że racjonalizowanie zakupu porównaniem do 3 flaszek BA jest jak najbardziej na miejscu :P. Pociesz się, że nie tyle ludzie wydają na kolekcjonerskie winyle :P. Kwestia determinacji i priorytetów. nie obawiam się nie będzie stać na tą przyjemność. Więc trzymam to w tej przestrzeni umysłu, która jest z dala od owej zajmującej się planowaniem zakupów. Tak na wszelki wypadek bo jeszcze nieopodal jest ta która zwie się zdrowym rozsądkiem i ona systematycznie mam wrażenie się mutuje z biegiem czasu i trwania perfumowej pasji. Buhaaa.
na razie więc rozkoszuję się świadomością że jest coś tak cudownego. Dzięki za reckę :*
Oj wiem, ile ludzie wydają na winyle. Mój tato miał kumpla – kolekcjonera. Miał cuda. Opowiadał jak wyszukuje, jak zdobywa, ile inwestuje. Taka natura pasji: pewne przedmioty, doznania i wydarzenia są dla nas cenniejsze, niż dla innych.
Pokusa My Oud polega na tym, że za te 17000 zeta z hakiem dostajemy 100 ml. Można podzielić. W przypadku Attarów Amouage nie ma co dzielić, więc człowiek nawet nie kombinuje. 🙂
Ech. 1700, nie 17000 na szczęście. 🙂