Dziś rozpoczynamy podróż w strefę mroku – opowieść o krwi i ciemności.
Czarna Krew – nowa seria Blood Concept zapowiadana jako kwartet zapachów niepokojących i występnych. Oczywiste jest, że tak reklamowane perfumy będą budziły ciekawość i żądzę poznania. My – ludzie jesteśmy tacy przewidywalni! 🙂
Jak pachnieć powinny perfumy inspirowane Kinbaku – japońską sztuką, która źródło ma w torturach, a kres w rozkoszy? Jak niezwykłe powinno być złożenie nut, które namaluje w naszej wyobraźni obraz misternie, z artyzmem skrępowanego ciała? Jaką barwę, temperaturę i fakturę ma zapach liny wpijającej się w nagą skórę?
Przyznaję – nie wiem.
Ale wiem, że nie taki.
Krępujące przedstawienie
Otwarcie jest ostre. Cytrusy, skóra i charakterystyczny zapach fenyloacetonu, który natychmiast osadza zapach w kontekście – w jednej chwili przenosimy się o cztery wieki do przodu – z epoki Edo w teraźniejszość. W ciągu kilku pierwszych wdechów walą się wyimaginowane shoji, a w ich miejscu stają gładkie, betonowe ściany. Linę zastępują lakierowane rzemienie, pulchne postaci rodem ze starojapońskich rysunków wyparte zostają przez smukłe, z cybernetyczną dokładnością wyrzeźbione ciała współczesnych adeptów Kinbaku Shibari.
Pojawiające się opornie i dość niechętnie konopno – marchwiowe serce kompozycji niewiele zmienia. Scena, którą starali się zaprogramować w naszych mózgach copywriterzy z Blood Concept, nie podnieca.
Światło jest zbyt ostre, otoczenie zbyt chłodne, ciała zbyt nierealne… To nie gra erotyczna, to przedstawienie. Schludne, higieniczne, bez emocji i bez finału przynoszącego spełnienie.
Z czasem, wraz z nadejściem suchych nut drzewnych – zbyt jasnych na ciemne drewna, zbyt mocno wspartych helionalem na drewna jakiekolwiek – zapach staje się przyjemniejszy, mniej „prześwietlony”, lecz wciąż daleki od intymnego, mrocznego klimatu tradycyjnej sesji Shibari. Wyraźna, niemożliwa do przeoczenia nuta okoumalu – sama w sobie przyjemna – tym razem nie pomaga w stworzeniu nastroju. Syntetyczny, oparty na ambretonie akord ambrowy, który koło ambry nigdy nie stanął brzmi zbyt sterylnie i zbyt porządnie.
Cała ta, złożona z coraz bardziej bergamotowym akordem cytrusowym, niezbyt wyrafinowana chemia odziera zapach z atmosfery grzechu sprawiając, że na programowy obraz patrzymy nie jak na erotyczną zabawę, lecz jak na graniczące z gimnastyką przedstawienie.
Może jeśli ktoś lubi zabawy w doktora – jasne światło, białe kitle, sterylne narzędzia – świst cytrusowego pejcza na impregnowanej okoumalem skórze przemówi mu do wyobraźni i rozpali zmysły. Ja osobiście nie potrafię przekonać się do intymnych gier bez krztyny intymności.
Jestem przekonana, że gdyby programowy opis zapachu był inny – odebrałabym go zupełnie inaczej. Gdyby Black 0 znalazł się w serii Synthetic Comme des Garcons i nosił tytuł „Fabryka Mebli Tapicerowanych”, prawdopodobnie znalazłabym dla tej przyjemnie wytrawnej, cytrusowo – skórzanej kompozycji zadowalający obraz i opowiedziała wam o kanarkowym zestawie wypoczynkowym o bardzo nowoczesnej linii ustawionym w domu, w którym mieszkają piękni ludzie.
Niestety, na tej kanarkowej kanapie nie dzieje się nic specjalnego. Żadnego nurzania się w występku – a ze wstydem przyznaję, że na to właśnie liczyłam. Na szczęście kolejne kompozycje serii bardziej odpowiadają moim oczekiwaniom.
Data powstania: 2013
Trwałość: bardzo dobra – powyżej 10 godzin
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: yuzu, czerwona pomarańcza (blood orange i blood pewnie ma tu znaczenie)
Nuty serca: konopie (tak, tak), nasiona marchwi
Nuty bazy: ciemne drewna, ambra, akord skórzany
Źródła ilustracji:
- Pierwsze, piękne i kuszące zdjęcie pochodzi z zasobów Wikipedii. Dodane przez wikipedystę o nicku Nawashi Shadow i oznaczone jako „praca własna” znaleźć można tu: KLIK.
- Pozostałe zdjęcia pochodzą z niezwykłego bloga Delicate Issue, którego autorka w dość niezwykły sposób prezentuje lalki typu BJD.
12 komentarzy o “Pachnące więzy czyli 0 Black Collection Blood Concept”
Boska recenzja, świetne ilustacje! Lece czytać o Kinbaku
Polu, przyznam Ci się potajemnie, że z pomysłu użycia ilustracji z lalką sama jestem dumna. 😉
Nie ukrywam, że 0 z klasycznej serii to mój ulubiony zapach…liczyłam, że tu również zero będzie najlepsze:/
Kolorowy Pieprzu, to jest w sumie fajny zapach. pisałam o "przyjemnie wytrawnej, cytrusowo – skórzanej kompozycji" i to potwierdzam. Tyle, że całość jest nie na temat. Wiesz… Ma z wiązaniem wspólnego tyle, co miałoby zawiązanie zółtej wstążki na sukience grzecznej dziewczyny w stylu Mii Farrow. 🙂
Szczerze powiedziawszy, po nazwie oraz opisie recenzji na facebooku liczyłam, że w końcu znajdę perfumy dla siebie…
Ale niestety tak jak wampiry w przedstawieniu tanich komedii są kiczowate, aż do bólu, tak samo tutaj ktoś tak bardzo się starał, że aż… mu nie wyszło. I brzmi kiczowato, o ile zapach może być kiczowaty ofc 😉
Nie miało brzmieć kiczowato. Miało brzmieć "za ładnie". Porównanie do wampirów dobre – wampiry powinny być pociągające, zniewalające wręcz, ale nie powinny być ładne. Ten wampir jest ładny. I nosi garnitur. 😉
Po raz pierwszy recenzja nie zrobiła na mnie wrażenia bo ilustracje przebiły ją na maksa 😀 GENIALNE LALKI. Chciałabym jakąś animację z nimi, oj jak bym chciała…… <3
Mam znajomą artystkę, która zajmuje się wykonywaniem tego typu lalek w wersjach unikatowych – tworzy pojedyncze, niepowtarzalne egzemplarze. Powiadam Ci – absolutnie niesamowita sprawa!
Dzięki temu postowi odkryłam dziś kilka fajnych stron z lalkami, dziewczyny na tablicy też mi kilka podsunęły, dziś mam lalkowy dzień… zaczynam powoli rozumieć zbieractwo lalek 🙂
Ja odkryłam dzięki Ewie. I widziałam, jak nad nimi pracuje! Kosmos, powiadam Ci!
Obejrzałam lalki na blogu. Robią wrażenie. Niezwykle dopracowane, sugestywne, mają w sobie wiele prawdy – w ruchach, mimice.
Wystawy w CSW mogą się schować przy jednej takiej laleczce.
Tak, bardzo wyraziste lalki, mają w sobie jakiś artyzm i cierpienie..
Osobiście pociągają mnie te Bellmerowskie 😉
A zapach nie moja bajka choć cieżko mi go sobie tak oczywiście zwizualizować. No i znów konopie które tylko w nazwie szpanują 🙂