Podróż w przeszłość z Acqua di Firenze Il Profumo del Arte
Dziś na SoS marka egzotyczna, nawet jak na to miejsce: taka, której nie ma w bazach Fragrantiki ani Basenotes i której profil na facebooku ma 17 (słownie siedemnaście) polubień. Za to opis sztandarowego i jedynego na razie zapachu marki zwiastuje "matkę nowoczesnych perfum", "pierwsze, oryginalne arcydzieło florenckiego perfumiarstwa", "pięć wieków elegancji i piękna zaklęte w formule ośmiu kwiatów", "harmonijną syntezę perfum i sztuki" i sięga głęboko w historię - w czasy gdy we Florencji rodził się renesans.
Nawiązania do historii Miasta Kwiatów w opisie perfum brzmią pięknie i zajmująco, ale wynika z nich jedno tylko: renesans to epoka, a której we Florencji zaczęto tworzyć perfumy stanowiące spuściznę, na której opiera się współczesne perfumiarstwo. W sumie prawda. Choć wielce niekompletna. :)
Zapach opisywany jako Il Profumo del Arte - Perfumy Sztuki skusił mnie jednak nie (dość dętą) opowieścią i nie ośmioma kwiatami w sercu, lecz... kadzidłem i mirrą w nutach głowy.
Florencka nostalgia
Pierwsze nuty Acqua di Firenze nie są wcale tak klasyczne, jak się spodziewałam. Wyraźne nuty żywiczne, wyciszone, nieekspansywne akcenty cytrusowe i dość nowoczesna, niebanalna nuta zamszowo - piżmowa tworzą akord spokojny, lecz zarazem naprawdę interesujący.
Serce złożone z aromatu ośmiu kwiatów, które budziło moją ciekawość, ale i obawy okazało się nadspodziewanie stonowane. Starannie wyważony balans nut składowych, wyraźny cień kadzidlanego otwarcia i nadciągająca wcześnie i z pełnym gracji dostojeństwem paczulowo - piżmowa baza sprawiają, że na żadnym z etapów nie można Acqua di Firenze nazwać perfumami po prostu kwiatowymi. Ba! Mimo wyraźnie wyczuwalnych aromatów kwiatowych w ogóle nie użyłabym tego określenia. To kadzidlano - kwiatowo - piżmowo - paczulowo - ambrowa mozaika złożona z wyczuciem i umiarem godnym mistrza. Albo przynajmniej bardzo dobrego rzemieślnika, który doskonale wie, jak unikać kantów i dysonansów.
Jest w tym łagodnym, rychło kwiatowym sercem przełamanym zapachu jakiś nietypowy retro sznyt. Coś, co osadza szemraną przez Florencką Wodę opowieść w historycznych dekoracjach: w półmroku starych florenckich domów o drewnianych podłogach i bielonych ścianach, w otoczeniu rzeźbionych w grubych kłodach mebli i przywiezionych zza morza gobelinów o zgaszonych słońcem barwach.
Zapach jest stonowany, blady. Nie porywa, nie zapiera tchu w piersi, nie wybucha pod powiekami feerią barw i emocji. Noszony globalnie zbyt łatwo pozwala o sobie zapomnieć. A jednak, kiedy przypomnę sobie o nim, kiedy poświęcę mu chwilę i oddech - muska zmysły łagodnie i z zadumą, jak wydobyta z kufra prababci batystowa chusteczka, jak wachlarz z piór znaleziony w starej komodzie, jak zdjęcie w sepii, na którym damy i kawalerowie przyjmują wystudiowane, starannie przemyślane pozy i stwarzają pozór, że obce są im ludzkie przywary, a ich przewód pokarmowy ma tylko początek.
Albo jak bukiet wyschniętych kwiatów, którym czas skradł miękkość i barwę, lecz nie zabrał mocy przywracania wspomnień...
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: cytryna, arcydzięgiel ogrodowy, kadzidło, mirra
Nuty serca: irys florencki, róża, lawenda, hiacynt, mimoza, narcyz, konwalia, jaśmin
Nuty bazy: wetiwer, paczula, nasiona piżmianu, piżmo
Trwałość: do 14 godzin bardzo umiarkowanej projekcji
Trwałość: do 14 godzin bardzo umiarkowanej projekcji
Źródła ilustracji:
- Pierwszych dwóch obrazów nikomu chyba przedstawiać nie trzeba. Ich autorem jest Jan Vermeer van Delft i są to kolejno: "Dziewczyna czytająca list" i "Ważąca perły". I owszem - wiem, że Vermeer nie był Florentczykiem. :)
- Ostatni, trzeci obraz to piękny hołd dla mistrza złożony przez malarkę Joan Butler Gore. Strona autorska: joanbutlergorepaintings.com.
chiałabym poznać :) dzięń dobry z rana :)
OdpowiedzUsuńMówisz i masz. :)
UsuńŻyczysz sobie wysyłkę, czy przekazanie z rąk do rąk? Pora na zlot, co nie? :)))
kadzidła, ambra i ... kwiaty - dla mnie to dwa bieguny. Ciekawa jestm jak razem ze sobą wspołgrają.
OdpowiedzUsuńpora na zlot :)
OdpowiedzUsuńJest małe ale .... do 2 listopada włącznie (idę na wystawę human body) mam kazdy weekend zajęty :). Reszta listopada - jestem do dyspozycji :)
Podbijam, choc raczkująca w tym temacie na spotkanie z Sabbath.. Serce drży ;)
UsuńChyba nie odnajdę tu niczego dla siebie. Początek wydaje się najbardziej interesujący. Za to całość nie wzbudza podświadomego pożądania. Także nawet się cieszę że nie byłem pierwszy ;)
OdpowiedzUsuńRetro sznyt jakos mnie kłuje zazwyczaj...
Dziś rano, chwile po tym jak otwarłem oczy postanowiłem zarzucić do testu kolejną kompozycję z ostatnio przywiezionych łupów i padło właśnie na piekielnie kwiatową Ranie od Rasasi. Następnie chwilę po aplikacji wchodzę na SoS i co widzę, nowa recenzja z dużą iloscią kwiatów w sercu, choć nie tak dobitnie wyeksonowanych jak się okazuję.
Bo z kwiatów to tylko niesamowity jaśmin u Rashy może mną zawładnąć co już zresztą zrobił. Prześladuje do tego stopnia że porządam flakonu i to czym prędzej.
A na dzisiejsze wyjście wybiorę zapach w innej tonacji - Casbah :)
Dla mnie chyba zbyt retro sądząc po opisie. Kwiaty lubię w dość ograniczonym zakresie. Ale sam koncept jest całkiem udany. Dobry pomysł to połowa sukcesu :)
OdpowiedzUsuńOj totalnie w moim stylu choc troche obawiam się tego kadzidła
OdpowiedzUsuńW moim też
OdpowiedzUsuńTeraz jestem cjekawa moich wrażeń po Twoim tak bogaty. Opisue. Czy Ty spod ziemi wykopujesz te nowości?.. cuekawe gdzie mogę je przetestować. Swoją drogą zawsze żałuję w perfu erii że nie mam dziesięciu rąk do testowania.
OdpowiedzUsuń17 lajków? Toż to wzorzec niszy w Sevre pod Paryżem! To nisza niszowej niszy. Nawet nie będę pisać, że bym spróbowała, choć opis dość klimatyczny, zatem zapach, tuszę, też.
OdpowiedzUsuń