Uspokój swe serce, to tylko jaśmin – Le Jasmin Annick Goutal

Wszyscy zachwycają się jaśminem w Songes. Tymczasem Songes pachnie całą kupą  różnorodnego kwiecia i wanilią. Nie jest to wadą samą w sobie, ale jaśmin… Jaśmin, mili Państwo, to my mamy w Le Jaśmin tej samej marki i tego samego nosa!

              – Boisz się mnie pocałować?

              – Boję się, że złamiesz mi serce.

              – Uspokój swoje serce. Jesteś mi drogi 

                jak samo życie.*

Najpierw na scenę wskakuje imbir. Niewielki, złotoskrzydły elfik z ludowych podań; urocza, lecz złośliwa istotka dla zabawy plącząca pannom loki, a dzieciom sznurowadła. 

Imbir przygotowuje nas na spotkanie z jaśminem. A raczej Jaśminą – bo tym razem Jaśmin znowu jest kobietą. Ale nie jak Napoleon. 🙂

Polatując to tu, to tam, kręcąc się jak fryga i rozsypując wokół złocisty proszek, który dodaje werwy i z pewnością powinien być nielegalny, Imbir cienkim głosikiem wyśpiewuje peany na cześć Jaśminu.

Jaśmin jest potężna
Jaśmin zachwyca
Jaśmin onieśmiela i łamie serca

Tak śpiewa Imbir.

Kiedy pojawia się Jaśmin w złocistej sukni i złotej koronie – rzeczywiście olśniewa. Nie urodą. Mocą.

Skoncentrowany, wyrazisty aromat jaśminu – z charakterystycznym, ostrym szczytem spektrum i ściętym imbirem kremowym centrum zupełnie nie przypomina krągłych, pulchnych jaśminków znanych nam z większości kwiatowych kompozycji. Tym razem Jaśmin wejście ma mocne. Prawie męskie.

Dopiero kiedy oswoimy się z jaśminowym blaskiem, imbirowemu elfowi skończą się zapasy złotego proszku, a zapach ułoży się na skórze – zauważymy, że Jasmin jest kobietą… bardzo młodą. Dziewczynką wciśniętą w dorosłe szaty i dorosłą rolę.

Gra ją znakomicie – otwarcie Le Jasmin to potężne uderzenie jaśminowej mocy.  Jednak po pierwszych dwóch, może trzech kwadransach czar przestaje działać i mistyfikacja mająca uczynić z Jasmin surową władczynię staje się jasna.

Dostrzegamy podlotka o pulchnej buzi i główce pełnej marzeń.  I od razu, od pierwszej chwili przemiany wybaczamy jej brak surowości, a czarodziejskiemu heroldowi drobne oszustwo. Drobne. Bo Jaśmin w Le Jasmin naprawdę zachwyca i onieśmiela swą delikatnością.

Le Jasmin Annick Goutal to jeden z najpiękniejszych jaśminowych soliflore, jakie znam. Po ekspansywnym, mocnym otwarciu nadchodzi miękkie, świetliste, urzekająco łagodne serce, które trwa. Aż po kaszmeranową, lekko herbacianą bazę.

Prosta, oszczędna kompozycja Isabelle Doyen ukazuje jaśmin w sposób zupełnie różny od tego, który zaproponował nam rok później duet Ropion – Bruyere w, będącym obecnie najbardziej chyba rozpoznawalną jaśminową kompozycją – Alienie.

Le Jasmin tuli się do skóry. Nie wyznacza status quo, nie buduje przewagi nad przeciwnikiem. Le Jasmin nie ma przeciwników.

Bo jakże jej nie kochać?

Data powstania: 2004
Twórca: Isabelle Doyen.
Trwałość: zadowalająca, lecz nie zachwycająca. Ok 5 – 6 godzin.

Nuty zapachowe:
magnolia, jaśmin, imbir

* Fragment dialogu z filmy „Legenda” w reżyserii Ridleya Scotta.

  • Wszystkie ilustracje do tekstu pochodzą z filmu lub materiałów dodatkowych do filmu „Legenda” (1985) w reżyserii Ridleya Scotta.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

17 komentarzy o “Uspokój swe serce, to tylko jaśmin – Le Jasmin Annick Goutal”

  1. tyle jaśminowych kompozycji mnie kusi, żeby potestować… ale jednocześnie mam pewność, że nic nie pobije tej jednej jedynej kompozycji… 😀 i wszystkie bym porównywała do Aliena ;))

    1. Bo królowa jest tylko0 jedna. Alien stał się jaśminem archetypicznym wręcz. Przez te kilka lat. Swoisty fenomen. 🙂

  2. Opowieść przepiękna, choć jak znam życie miłością do tego zapachu bym nie zapałała, bo jaśmin najczęściej jest dla mnie trudny w odbiorze. Z drugiej strony, nigdy nic nie wiadomo 🙂

    1. No właśnie Rasha jest powodem, dla którego napisałam "najczęściej" 😉 Od każdej reguły jest wyjątek 😀

  3. Aleksandra GGS

    Zniwu nie nadążam..gdy pójdę z taaaką listą do perfumerii to mi nadgarstków nie starczy (pozostanie wykorzystać kostki u nóg;-)).
    Kiedyś wąchałam A.G. jaśmin, ale wymagam przypomnienis. Piękne są te buteleczki-sakiewki. Marzę o takiej. Ale do tejnpory nie zachwycił mnie żaden nadzwyczajnie.
    Cieszy mnie ten zwrot w kwiatowy nurt, bo choviaż zaciekawiłaś mnie ksdzidłami , to jednak kwiaty, owoce uwielbiam.
    Aliena miałam i chociaż momentami był za ciężki to miło go wspominam.
    Marzę o zapachu jaki znalazłam w Łazienkach. W ocienionej alejce rosną krzaki jaśminu. Świeży , kwiatowy odcień. Nie wszystkie tak pachną. Niektóre bywają duszne. Ale nie te.
    W tych samych Łazienkach jest aleja , gdzie na środku sadzą co rok żółte róże… ależ one pachną. Znowu nic dusznego. Świeżość aż leciutko cytrusowa.
    Rashę chyba zamówię przez internet, kususz straszliwie (próbkę najpierw).

    1. Miałam kiedyś czytelnika, który właśnie tak robił – notował co polecam i chodził do perfumerii z listą. 🙂

      Co do buteleczek – mnie nieszczególnie się podobają. Nazywałam je kiedyś pogardliwie worami. Pomysł szanuję, ale przynajmniej z tymi złotymi korasami mogliby coś zrobić. 🙂
      Podobają mi się proste flakoniki męskich perfum Goutal.

      Sam zapach jasminu ogródkowego, tego zwanego lekarskim też lubię. W ogóle mam z kwiatami tak, że w naturze ich zapach uwielbiam, a w perfumach nie. O! podobnie z kolorem zielonym. W naturze lubię bardzo, a jako kolor ubrań czy wnętrz mi się nie podoba. Dziwna jestem? 😉

    2. Aleksandra GGS

      Ładnie powiedziane, że w naturze ładnie pachnie, a w perfumach nie.
      To najprawdziwsza prawda 🙂
      A mnue te worasy urzekły. Świetnie leżą w ręce. Prostotę cenię (choćby w Black Afgano,oczywiście od Coco zaczynając), ale taka sakiewka..ah kiedyś się spełni 🙂
      To masz drugiego czytelnika-notatnika 😉 "lekcję"w perfumerii odrobię.

  4. Lecę obadac próbkę kocham zapach jasminu z drzewa w perfumach raczej mnie nie zachwyca 🙂 ale i tak, po tak pięknej recenzji mam ochotę na konfrontację :D.

    1. No, trochę miesza. Ale daje Le Jasmin taki energetyczny boost, którego mi w zawiesistych, gnuśnych jaśminach często brakuje.

  5. Ja chyba już ją pokochałem… i to może być dziwny związek. Muszę tylko stworzyć okazję do poznania tej piękności. 🙂
    Co do Rashy to już chyba dobrze wiesz co do niej czuję…

    1. Ale którą? Elficę, czy księżniczkę? A może obie?
      A Rashę… Rashę mam! I zamierzam nosić. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Pink Quartz Olivier Durbano

. – Czy wiecie, jak pachnie róża? – Czy wyobrażacie sobie, jak pachnieć będzie przybrana bergamotową skórą? – Czy chcielibyście wiedzieć, jak pachnie zaostrzona musującym,

Czytaj więcej »