W czasach, kiedy marka Il Profvmo dostępna była w sieci Douglas miałam okazję przetestowac większość ich kompozycji. Pobieżnie, oczywiście, bo jak już wielokrotnie wspominałam, polityka Douglasa zakłada ignorowanie potrzeb klientów chcących rzetelnie i w godziwych warunkach przetestować perfumy przed zakupem.
Na podstawie pobieżnych testów obu czekoladowych kompozycji Il Profvmo stwierdziłam wówczas, że męskie Chocolat Amere „leżą” mi bardziej, niż kłaniające się paniom (teoretycznie to unisex, ale ja jakoś nie sądzę) Chocolat. Tak się jednak złożyło, że w moje ręce wpadła próbka Chocolat, a nie Chocolat Amere. I dziś, zgodnie z regułami instagramowego koncertu życzeń, krótka opowiastka o Czekoladzie dedykowana Hexxanie z bloga 1001 Pasji (którego to bloga polecam szczerze uwadze wszystkich miłośniczek rzeczowego pisania o kosmetykach).
Dziękuję, nie jestem głodna
Zapachy Il Profvmo nie do końca szczęśliwie reagują z moją chemią. I Chocolat nie jest wyjątkiem. Zanim smakowity aromat czekolady ułoży się na mojej skórze, pojawia się charakterystyczny dla znakomitej większości znanych mi zapachów tej marki, ostry akord przyprawowy – tym razem wsparty cierpkim galbanum – który z czasem wygrzewa się i w końcu przegrywa z wytrawną nutą kakao i wyrazistą śliwką. I to jest dobra nowina.
Mniej dobra nowina jest taka, że poza śliwką w ciemnej, deserowej czekoladzie w Chocolat znalazło się także sporo kwiatów. Jaśmin i róża – w najbardziej klasycznej z klasycznych wersji. Ciężkie, zwaliste, odurzające aromaty, które natychmiast przypomniały mi, dlaczego przez lata nie lubiłam tych kwiatów w perfumach.
Efektem połączenia nut żywiczych i przyprawowych z otwarcia z słodko – kwiatowym sercem i intensywną, zawiesistą waniliową bazą jest, oczywiście, klasyczne pachnidło orientalne. Wyraźnie retro – kompozycja pochodzi z lat dziewięćdziesiątych, ale ciąży ku latom osiemdziesiątym. Jak gdyby Silvana Casoli uległa urokowi killerów w stylu damskich Opium czy Obsession, lecz postanowiła poprawić przepis i uczynić swój eliksir bardziej łatwostrawnym. Czy się udało? Moim zdaniem nie. Chocolat jest niezgrabny jak gruby chart.
Z czasem, w miarę jak zapach traci moc – ujednolica się i nieco łagodnieje; czekolada ogrzewa się i topi, róża więdnie, śliwka marszczy się i ładnie zsycha. Chocolat układa się grzecznie na skórze i gdyby nie wciąż obecny, zgrzytający w zębach akord przyprawowy, zapewne dałoby się go lubić. Ale to wciąż gruby chart – z tym ostrym, cwanym pyszczkiem i chudymi łapami, które ledwo unoszą gruby brzuszek. Tym razem nie dogonię króliczka.
Data powstania: 1997
Twórca: Silvana Casoli
Trwałość: za dobra. Koło 5 godzin solidnej projekcji. Nie tak wiele, ale i tak za dobra.
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: tangerynka, galbanum, gałka muszkatołowa, sandałowiec
Nuty serca: śliwka, jaśmin, róża, kakao
Nuty bazy: wanilia
Źródła ilustracji:
- Pierwsze zdjęcie ze strony marki Bovetti produkującej ekskluzywne czekolady z niezwykłymi dodatkami – na przykład z płatkami kwiatów: www.bovetti.com
- Drugie zdjęcie z serwisu: www.wallpaperup.com
7 komentarzy o “O tym, jak łatwo przejść na dietę – Chocolat Il Profvmo”
Auć! Poleciałaś po tym ostro 😉 Ciężko mi sobie wyobrazić połączenie czekolady z kwiatami, jakoś mi się to nie zgrywa, nie pasuje… Inna sprawa że Opium mam i przez jakiś czas używałam z powodzeniem (teraz jak noszę te perfumy, muszę ostrożnie dawkować każdą kroplę, bo inaczej ten zapach morduje mnie na miejscu)… Jak myślę o czekoladzie w perfumach, to chyba jednak wolałabym ją na gorzką, z jakąś przyprawą, albo kawą, albo tytoniem. Bez kwiatów.
Sabb i moim zdaniem coś w Chocolat zgrzyta. Od dawna szukam czekolady do noszenia a nie do wąchania. IL Profvmo miałam i wydałam kilka lat temu. Teraz znowu ich zapragnęłam ale po Twojej recenzji już nie jestem pewna, czy to nie były jednak Chocolat Frais albo Amere…któreś z nich były najbliższe ideału.
Co niektóre 'pomełzowe' babcie były by zachwycone, tymczasem ja optymistycznie zniechęcony…
Pokładałam duże nadziej w Chocolat z uwagi na śłiwkę. niestety:) Śłiwka jest pomarszczona i wysuszona na wiór obsypany stara gorzka czekoladą .
Natomiast olejek do ciała Chocolat to zupełnie inna bajka, przytulny, ciepły , jedwabisty .
To ja go znowu przetestuję. Pomimo Twojej recenzji, tak skonstruowanej, że można sie domyślić iż ten zapach dla Ciebie nie jest wart grzechu. Ja wyłapuję jedynie jedno zdanie, pogrubione nieco, dla lepszego wyrazu. A brzmi ono " dziękuję, nie jestem głodna". I to jedno jedyne zdanie, dające nadzieję na abstynencję od słodkości , powoduje że jak struś pędziwiatr popędzę na testy. Wprawdzie moje doświadczenia z Montala Chocolate Greedy jest dość zniechęcające w efektach, to ja dalej jestem gotowa drążyć temat. :-))
Halo halo halo a mi się podoba. To wspaniale, że ta czekolada nie jest słodka, słodziusia, słodziuteńka, ale przyprawowa, pikantna. Nigdy nie zwracałam się ku takim zapachom, ale w związku z wielką potrzebą ciepła na jesień i zimę i w oparciu o globalne testy zdecydowałam…..TAKKKKK…ta czekolada mi smakuje. I niech tak zostanie. Przynajmniej w tym sezonie:))))Polecam gorrrrrąco!
I bardzo dobrze. Cieszę się, że te perfumy nie są niekochane. 🙂