Houbigant Figuier Noir

To nie jest nowość.
Ale zapuściłam się ostatnio tak okropnie z pisaniem, że dopiero dziś przyszedł czas na recenzję Czarnego Figowca nobliwej marki Houbigant.
Jest mi z tą recenzją tym bardziej po drodze, że mam wielkie zaległości w recenzowaniu perfum Houbigant, a tymczasem wiosna idzie i czas figowców także nadchodzi. I jeszcze dlatego, że to piękne perfumy są!

Figa to nuta w perfumach doceniona i dopieszczona. Jej „odkrycie” dla perfumerii zawdzięczamy wielkiej Olivii Giacobetti, która w roku 1994 podarowała światu Pierwszego Figowca czyli perfumy Premier Figuier skomponowane dla L’artisan Parfumeur. Dwa lata później stworzyła Philosykos dla Diptyque.
Giacobetti do figi wróciła raz jeszcze, tworząc Premier Figuier Extreme – kompozycję olśniewająco unikalną w figowym tłumie; eksplorującą nutkę mleka figowego z niedojrzałego owocu.

Celine Ellena do figowca podeszła dość oryginalnie – używając trzech różnych figowych aromatów na kolejnych etapach rozwoju kompozycji. I zadając kłam malkontenckim tezom, że wszystko już było.

Są perfumy, które rozwijają się ostrożnie i dopiero utulone i wygrzane nabierają życia. Ostre w otwarciu, zaokrąglające się dopiero we współpracy z chemią ciała. Takie, które z brzydkiego kaczątka zamieniają się w łabędzia.
Nieczęsto o nich piszę, bo przyznaję, że nie zawsze chce mi się użerać z takim sobie otwarciem, skoro mogę cieszyć się zapachem od pierwszej nutki.
Jak w przypadku Figuier Noir!

Pierwsze sekundy po rozpyleniu perfum to kalejdoskop wrażeń.
Najpierw pojawia się słodycz kandyzowanych owoców i piękny akord przyprawowy – nieomal dymny.
Po kilku ledwie oddechach odnajdujemy w płucach eteryczność goździków i mięty pieprzowej.
Po kilku kolejnych pojawia się figowiec. Ten zielony, pełen życia i przestrzeni. Przepięknie świeży zapach młodych listków złożony z sugestywną, żywiczną goryczką.

Cóż za wolta!

Dopiero po chwilach kilku zapach splata się i zaokrągla.
Młody figowiec – zielony i żywy stanowi nutę wiodącą. Owiany miętowo – przyprawowym wiatrem wznosi się nad aksamitną słodyczą dojrzałych fig.

Zrywaliście kiedyś figi z drzewa? Mnie się zdarzyło.

Gdzieś w Grecji, na wzgórzu, w słoneczny dzień. Kiedy w taki dzień zrywa się dojrzałe figi, owoce są miękkie, ciepłe i sprawiają wrażenie żywych.

Wspomnienie słodkiego smaku rozgrzanych od słońca owoców, aromatycznego wiatru i wszechogarniającego spokoju odnajduję w perfumach Celine Elleny. I budzi się we mnie tęsknota za słońcem, wakacjami, Grecją.

Z czasem nuty splatają się i Figuier Noir zaczyna pachnieć bardziej jak perfumy. Figowe na wskroś, ale jednak perfumy.

Gorzkawe, żywiczne aspekty zapachu stają się coraz bardziej prominentne. Na pierwszy plan wychodzi młody cedr i głęboka paczula. Akord figowy gubi słodycz i gęstość i powoli migruje w charakterystyczną dla fig zamszowość.

Zjedliśmy figi. Siedzimy na wzgórzu, w cieniu, a wiatr znad morza rozwiewa nam włosy. Jest cicho, dość klasycznie i patrzą na nas wieki.

I może zastanawiacie się, dlaczego kompozycja tak barwna i stosunkowo lekka nazywana została Figuier Noir czyli Czarnym Figowcem… Otóż jest to nazwa alternatywna figowca pospolitego czyli tego owocującego (w opozycji do fikusa, który też jest figowcem, czy sykomory, która też jest… figowcem). Częściej pojawia się w źródłach anglojęzycznych jako black fig i z opisów wynika, że nazwa nawiązuje do ciemnej barwy dojrzałych owoców.

Ech… Dojrzałe figi nigdy nie smakują tak dobrze, jak prosto z drzewa. W ciepły dzień. Na wakacjach… I perfumy przywołujące to wspomnienie to jest coś wspaniałego.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

2 komentarze o “Houbigant Figuier Noir”

  1. Wspomnień czar. Do dzisiaj pamiętam, jakie wrażenie wywarł na mnie Philosykos. Zamurowało mnie, że perfumy mogą tak pachnieć, ta świeżość z nutą kokosa, no cudo. Później przyszła pora na bardziej wytrawny, na mnie lekko gorzki Premier Figuier – przepadłam.
    A teraz kusisz Czarnym Figowcem :).

    1. Figa to perfumeryjny fenomen. Pamiętam, jak wiele lat temu pisałam konFIGurację fig. Testy figowych perfum posunięte do granicy ciągu…
      Swoją drogą, jesli lubisz mroczne figi, to przetestuj przy okazji Kadotę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Ostatnia szansa na Black Cube

Świat się nie skończył. Sabbath of Senses też nie, choć zostawiłam Was z fenomenalnym rozdaniem i milczę… Milczę z powodu, który najłatwiej byłoby mi nazwać

Czytaj więcej »