Tym razem zacznę od imponderabiliów.
Nazwa
Zwrot Voulez vous coucher avec moi najczęściej tłumaczony jest jako Czy chcesz pójść ze mną do łózka. Choć w istocie nie o łóżko chodzi i raczej także nie o sen. Chodzi o wspólne przyjęcie pozycji horyzontalnej. W celu… wiadomym.
Nie mam nic przeciw erotycznym konotacjom w perfumach (i czytając SoS nietrudno zauważyć, że nie mam). W sztuce cenię jednak niedomówienia, podteksty, aluzje i wszystkie te szlachetne gry, które w erotyczną interakcję angażują także nasz umysł. Myślę, że tu… Bardziej aluzyjna nazwa byłaby na miejscu. Szczególnie, że to przecież ekskluzywny panicz Kilian 'pięć warstw lakieru’ Hennessy.
Zdjęcie promujące perfumy Czy chcesz pójść ze mną do łóżka.
Gdy zobaczyłam powyższą fotografię opadło mi… Napięcie.
Gdyby ogłoszono konkurs, jak sfotografować piękną kobietę o pięknym ciele tak żeby nie wywoływało ono erotycznych skojarzeń, promo Voulez-vous coucher avec moi miałoby spore szanse na zwycięstwo.
Zaznaczam, że piszę o żywej kobiecie, nie o zwłokach.
Dziwnie upozowane ciało, z nienaturalnie wypchniętymi do przodu ramionami dającymi wrażenie zapadniętej klatki piersiowej i absurdalnie skróconej szyi; tułów ułożony tak, jak gdyby biodro zaczynało się tuż pod biustem (a długość rąk wskazuje na to, że to wysoka, smukła kobieta); jedna dziwnie wygięta dłoń zakrywająca rozpłaszczone w tej pozycji piersi, druga zakrywająca pępek pudełkiem – kopertówką. Do tego bardzo, bardzo mocny makijaż zarówno oczu, jak i ust oraz włosy jak kask. I wszystko to na drewnianym krześle.
Zdjęcie promocyjne wygląda, jak gdyby fotograf został skorumpowany przez konkurencję.
Dość jednak narzekania. Przejdźmy do zmysłowych, prowokujących, balansujących na granicy wulgarności perfum o seksie.
…
…
…
…
…
…
…
Znacie baśń Andersena o Bzowej Babuleńce?
Opowieść o miłości, ale inaczej. O trzymaniu się ze ręce. O starzeniu się wspólnie, po cichu. I o tym, że życie pisze najpiękniejsze historie.
„Bzowa Babuleńka” to historia przeziębionego chłopca, któremu staruszek z sąsiedztwa opowiada baśń o babuleńce nazywanej kiedyś driadą. Babuleńka pojawia się nad imbryczkiem herbaty z dzikiego bzu i wspomina inny bez. Bez rosnący przy domu starego marynarza, który przeżył ze swoją ukochaną wiele zwyczajnych, pięknych lat. A potem zamienia się w młodą dziewczyną, bierze chłopca za rękę i wciąga w opowieść o tym, że też kiedyś z kimś przeżyje wiele zwyczajnych, pięknych lat.
Główny, najbardziej wierzchni akord Voulez vous coucher avec moi to ylang-ylang, bez i tuberoza. Zapach jest syty, statyczny i nienowoczesny.
Tłustą, miękką kremowość zawdzięcza sporej zawartości białego sandałowca (santalum album) i wanilii. Cierpkie, jasne podbicie ładnie iglastemu cedrowi i syntetycznej nucie piżmowej.
W otwarciu najwyraźniej wyczuwalne jest blade, bogate ylang-ylang. Pudrowy, przyciężki akord kwiatowy sprawia, że Bzowa Babuleńka jest tu naprawdę babuleńką – pulchną starowinką w bufiastej sukni. Ciepły uśmiech i dołeczki na jej buzi to bez.
Z czasem, jak w baśni, babuleńka młodnieje. Rysy jej twarzy stają się łagodniejsze, dłoń w naszej dłoni ciepła, głos nabiera głębi. Zadziwiająco łagodna tuberoza maluje rumieniec na jej twarzy, daje kompozycji Alberto Morillasa tę samą łagodną, nieświadomą zmysłowość, która ogrzewa baśń Andersena.
Oczywiście w opowieści by Kilian nie obsadzono zwyczajnych, biednych ludzi. I otoczenie też nie jest zwyczajne i biedne. Ale miłość taka sama.
Zapominamy o tym, że to tylko baśń… tylko perfumy. Przeżywamy spokojną miłość bez tragedii i bez uniesień. Miłość poukładaną, właściwą i cichą. Miłość, która nie walczy z nikim i nikogo nie boli. Miłość, która zasypia w białej pościeli, w długiej koszuli i nie mówi przez sen.
Takie to chodzenie do łóżka proponuje nam panicz Kilian.
Data powstania: 2015
Twórca: Alberto Morillas
Trwałość: bez zarzutu. Osiem godzin i dłużej.
Projekcja: kulturalna, umiarkowana.
Nuty zapachowe:
ylang-ylang, tuberoza, róża bułgarska, cedr, wanilia
Źródła ilustracji:
- Zdjęcie promocyjne ze strony firmowej by Kilian. Dokładnie ta fotografia widnieje także na kartonie próbki.
- Pierwsza grafika recenzji to piękna ilustracja do „Bzowej babuleńki” Andersena stworzona przez wspaniałego polskiego ilustratora Jana Marcina Szancera. jestem przekonana, że nie tylko ja wychowałam się na książkach z jego ilustracjami.
- Druga „Bzowa Babuleńka” pochodzi z duńskiego wydania baśni Andersena. jej autorem jest Lorentz Frolich.
- Zdjęcie bzowego bukietu podobno pochodzi ze strony Morning Lavender. Na stronie butiku go nie ma, ale na innych stronach, na których się pojawia widnieje info, że to z ich oferty.
- Ostatnie zdjęcie jest jednym z najczęściej chyba udostępnianych weselnych zdjęć w sieci. Nie jestem w stanie dotrzeć do pierwszego źródła. Ale gdyby ktoś znalazł – proszę o informację.
14 komentarzy o “Chodźmy się bzić! – Voulez-vous coucher avec moi by Kilian”
To tak jakby to było zaproszenie do łóżka, ale… na wspólny sen w objęciach, dający poczucie bezpieczeństwa i prawdziwej troskliwej miłości opartej na przyjaźni.
Zapach taki właśnie jest. Łagodny. Nieodkrywczy, ale miły.
Nie wiem, po co psuli go tą nazwą.
Chyba tylko chwyt marketingowy…. W sumie to sami sobie zrobili krzywdę. Osoby szukające wrażeń zapachowych będą nim rozczarowane, a szukające takich przyjemnych zapachów nawet nie zerkną w jego stronę.
Dokładnie tek to widzę. Pozostają jeszcze ci, którzy polubią go bez względu na chybioną promocję, ale tych będzie… mniejszość.
Chyba, że marketingowiec celował w ludzi chcących prezentować się jako osoby odważne i kontrowersyjne, ale odważnych i kontrowersyjnych perfum nie lubiące. 🙂
Aż mi się ciśnie na usta pytanie "Co autor miał na myśli". Autor owego zdjęcia 😛
No dokładnie!
Panicz Kilian 🙂 hihi…. :)))
reklama czyli fotka z panią siedzącą (da się tak siedzieć? ciekawe jak długo ?! ) jest niestety co najmniej zniechęcająca 🙂
Ano, jest. Normalnie nie zwróciłabym na nią większej uwagi. Ta się wyróżnia. 😉
Powiem tak. Nazwa nijak nie pasuje do zapachu … no nijak. Ale ….. Kocham Bez !!!! 🙂
I czułam w nim bez, taki jak zawsze rósł u mnie w ogródku, taki zwykły, nie żaden "rasowy" jak to teraz się spotyka.
Panicz Kilian – musiał sporo ciekawych chwil w tych bzowych krzakach przeżyć skoro tak mu się z tym bzieniem kojarzy 😉
Hahaha! Taka interpretacja mi do głowy nie przyszła! Piękne!
Coś tu do mnie nie przemawia ale sam nie wiem co, czyżby wszystko? 😉
W tym miejscu przypomina mi się tekst mojego promotora ze studiów. Powiedział, że nawet najlepsza praca zostanie oceniona na 1 jeśli będzie niezgodna z tytułem. Takie porównanie mi się nasunęło.
Po tym co napisal Favkes i tak poróbuję. Ale ubawiłam się niezwykle. O !jak ja kocham ten zgrzyt trafnych słów tak miło sączących się z tekstu. To ta zabawa słowem sprawiająca ogromną przyjemność.
Błagam o jeszcze!