Letnie perfumy - Lavande Romaine Perris Monte Carlo

 
Pytałam Was ostatnio, co zrecenzować i odpowiedzieliście, ze las (zaraz będzie) i coś letniego. I o ile do tematu lasu podejdę dosłownie, najdosłowniej jak się da, o tyle lato potraktuję z perspektywy.

Dziś zaczynam letnią mini serię perfumami, które mnie osobiście kojarzą się z latam. Dlaczego? Bo ich dotyk na skórze jest lekki i chłodny. Żadnego otulania, szali czy kocyków.


Lavande Romaine

Wyobraźcie sobie płachtę surowego jedwabiu. Mięsistą tkaninę o fakturze gładkiej skóry przelewającą się w dłoniach miękko jak mleko. Chłodny dotyk Lavande Romaine łączy w sobie naturalną surowość składników i potężny ciężar gatunkowy.

Eteryczna lawenda dająca materii zapachu barwę. Pięknie naturalistyczny zapach porzeczkowych liści - świeżych, z włoskami jeszcze, chrupkich w kontakcie ze skórą. Ślad tłustej ziemi wyrwany ku szczytowi kompozycji - zaskakujący wczesnym pojawieniem się, znaczący zapach ciemnymi smugami, rzucający cień.


Wytrawny akord piżmowy i zapach świeżego cedru z mocno zaakcentowaną frakcją "iglakową" przysiadły w tym ziemistym cieniu i w milczeniu wsłuchują się w niuanse - nutki, które Jean-Claude Ellena ukrył pod lawendowym jedwabiem.

Ślad białych kwiatów, pieczarkowa paczula, ziołowa nutka przypominająca rozmaryn. Z czasem pojawiająca się owocowa słodycz świetnie wpisująca się w nastrój przechadzki po prowansalskich polach lawendy w wietrzny, letni dzień.


Ziemia jest świeżo zroszona deszczem, lawenda pchnie oszałamiająco, porzeczki kryją pękate brzuszki wśród zielonych liści, a wiatr chłodnymi palcami wyciąga dziewczynom kosmyki włosów z warkoczy i wrzuca zagubione krople rosy za koszule spacerowiczów.

I już. Nie dzieje się nic i nie stanie się nic aż do końca. I dobrze.
Tylko szkoda, że koniec następuje tak szybko, bo Lavande Romaine przemija z wiatrem. A wiatr - wiadomo - nie czeka.


Data premiery: 2020
Kompozytor: Jean-Claude Ellena
Projekcja: przyjemna, kulturalna
Trwałość: słaba. Tak ze 3 godziny, w dobrych warunkach 4.

Nuty zapachowe:
lawenda, liść porzeczki, białe piżmo, cedr

Komentarze

  1. Cała seria "Grasse" jest naprawdę fajna :) Lavande Romaine faktycznie jest dość ulotne, ale już Jasmin de Pays trzyma się nieźle (osobiście jestem fanką, bo mi ten jaśmin bardzo pachnie ulubionym, ogrodowym jaśminowcem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, seria jest fajna i w ogóle marka jest fajna. Powinnam więcej o nich pisać.
      Mam z ich stajni Patchouli Nosy Be. Ale kuszą tez oudy...
      Meh. Mnie zawsze kuszą oudy. ;)

      Usuń
    2. Dzielę z Tobą tę miłość do oudów ;)

      Usuń
    3. I zupełnie nam nie przeszkadza, ze jest ich tak dużo, prawda? ^^

      Usuń
    4. Wcale a wcale nam to nie przeszkadza 😉
      Ba! Lubujemy się w tych różnorodnościach 😁

      Usuń
  2. Nie wiem dlaczego, ale lawenda kojarzy mi się bardziej z jesienią niż latem. Z wymienionych nut najbardziej kusi porzeczka, pieczarkowa paczula też brzmi zachęcająco 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też! Ale ze względy na chłód świetnie nadaje się do noszenia latem. Choć... nie dla mnie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty