Dlaczego nie lubię Anka Kus: Jezebel Anka Kus Parfum


Jungle Jezebel Sarah Baker to absolutny sztos, idę więc za ciosem i przedstawię Wam dziś zupełnie inne wcielenie Jezebel.


Perfumeria Lulua poprosiła mnie o recenzje perfum marki Anka Kuş. Oczywiście nie na zasadzie "Pani nam tu napisze pozytywne recenzje", bo wiecie, że tak to u mnie nie działa.
Jakiś czas temu poprosiłam o sprowadzenie i przytrzymanie dla mnie wymarzonych od dawna Norne Slumberhouse - też z oferty Perfumerii Lulua. Kiedy się w końcu udało, zapytałam o to, z której nowej marki są szczególnie dumni i którą uważają za najciekawszą, wartą opisania. Pytanie w sumie banalne, ale nawet wrzucając tyle recenzji, co ostatnio, nie daję rady opisać wszystkiego, co wydarza się na niszowym rynku. Żyjemy bowiem w czasach wspaniałych i jednocześnie frustrujących. Tyle pachnącego dobra się pojawia, że nikt już chyba nie nadąża.

Testuję więc Anka Kuş Parfüm. I wyznam Wam... że mam mieszane odczucia w związku z tą marką. Nie tylko dlatego, że najciekawsza z mojego punktu widzenia kompozycja - This Ember - nie jest dostępna ani w Lului, ani przez stronę internetową.
Zirytował mnie opis Jezebel.

Księżniczka fenicka. Czcicielka Baala. Przebiegła. Bezlitosna. Godna potępienia. Królowa podstępu. Jej słowa były przesiąknięte jadem. Niegodziwa kobieta, która promowała kult fałszywych bogów. Spotykała się z bałwochwalcami, prostytutkami i czarownikami.


Abstrahując już od faktu, że biblijna opowieść o życiu fenickiej księżniczki, później królowej Izraela - Izabel - jest mocno stronnicza i powtarzanie jej wraz z epitetami i oceną etyczną przez świeckie źródło w XXI wieku uważam za niewłaściwe, chciałabym skupić się na kwestii teologicznej.

Strona perfumeryjnej marki, nijak nie oznaczona jako źródło religijne i nie definiowana w ten sposób posługuje się określeniem "kult fałszywych bogów".
Co to w ogóle znaczy, kult fałszywych bogów? Jaki bóg jest fałszywy z punktu widzenia niezależnego, świeckiego źródła?

Otóż... każdy. I żaden.

Kiedy wychodzimy poza religijne zaślepienie musimy zdać sobie sprawę z tego, że nie sposób rozpatrywać obiektywnie i naukowo ontologicznego statusu bogów. Bo naukowa metodologia wymaga dowodu istnienia. A wiara jest nazywana wiarą właśnie dlatego, że nie wymaga dowodu empirycznego.

Szczególnie absurdalne jest takie postawienie sprawy, jeśli zaprzeczamy istnieniu dowolnego boga w opozycji do ontologicznego statusu innego boga.


Dla bezstronnego filozofa status ontologiczny wszystkich bóstw jest taki sam: względny. Zależny od ich statusu epistemologicznego, czyli od tego, jak są oni postrzegani.

Każde bóstwo jest "prawdziwe" dla kogoś, kto w nie wierzy i "nieprawdziwe" dla kogoś, kto w nie nie wierzy. W przypadku religii monoteistycznych, fałszywym bóstwem będzie każdy bóg (i każda bogini) poza tym jedynym, własnym. Naturalnym efektem jest tu brak szacunku dla każdego innego wyboru religijnego, albowiem przy takim światopoglądzie każda "niemoja" religia definiowana jest jako kult fałszywych bogów.

W przypadku religii politeistycznych granica przebiega na linii "bóstwa nasze kontra obce", w przypadku monoteizmu na linii "prawda - fałsz". Oczywiście z punktu widzenia wyznawcy.

Andrea Celesti "Queen Jezebel being punished by Jehu"


Dla wyznawców Baala (któregokolwiek) był on bogiem prawdziwym. Stosowanie wobec religii nie pochodzących z pnia judaistycznego określenia "kult fałszywych bogów" uchodzi w księdze mitologicznej, jaką jest Biblia. W laickich, cywilnych źródłach w trzeciej dekadzie XXI wieku wypadałoby zdystansować się do takiego poglądu albo przynajmniej zaznaczyć, że jest to archaizm i stylizacja.

I dlatego do Anka Kuş zabierałam się jak pies do jeża, choć oczywiście, z tym nielubieniem to trochę przesada. Ale "Dlaczego mam pewne zastrzeżenia do sposobu opisu perfum na stronie oficjalnej marki Anka Kus Parfum" nie mieści się w tytule artykułu. 😏




Pierwsze chwile z Jezebel należą do tych dziwnych.

Wpada szybkim krokiem, z obłędem w oczach - myśląc o wszystkim, tylko nie o spotkaniu, na które w sumie się spóźniła.

Minę ma kwaśną i laik powiedziałby, że to cytrusy, ale ja znam dobrze te rozrywkę. Nazywa się Oenatric Aether i teoretycznie pachnie owocami i koniakiem i brandy, ale... jak dla mnie to takimi spożytymi dzień wcześniej. I wszystko jasne: Jezebel piła wczoraj. I to nie lampkę wina.


Siada zamaszyście, jak gdyby kontynuowała bieg. Zakłada nogę na nogę - wcale nie uwodzicielsko - przez ułamek chwili próbuje tłumaczyć swoje spóźnienie, po czym macha ręką i mówi, że "miło cię widzieć i widzę, że nie czekałaś o suchym... pysku". Spogląda z uśmiechem na opróżnioną prawie lampkę miodowego wina i jesteśmy ugotowani. Jest urocza. Cudownie bezpośrednio, słodko - gorzko urocza.

Jej oczy są złote, ruchy szybkie i miękkie, a uśmiech ciepły jak słońce jesienią. Czyli nie za bardzo. 😕


W sercu Jezebel królują nuty słodkie. Kremowe, biszkoptowe i złote. Tworzące niezobowiązujący związek z bladym akordem kwiatowym i wczesną drzewną puchatością, którą można nazwać bazą, ale chyba nie należy. Bo ta puchatość - sandałowcowo piżmowo waniliowa, nie zawierająca ani sandałowca, ani piżma, ani wanilii, tylko ich czyste, jasne, syntetyczne odpowiedniki - ta puchatość jest naturą Jezebel.

Smukła, szybka, roześmiana - ma w istocie naturę domowego kota. Kiedy i jeśli pozwoli się oswoić, staje się przytulna i miła. Niepokojące otwarcie przestaje mieć znaczenie już po kilku minutach, stłumione przez łagodną, ciepłą słodycz i miękką bazę utkaną z imitujących udoskonaloną naturę syntetyków.

I nie wiem, jak skończy się to spotkanie... Być może będzie z tego jakiś romans, ale raczej nie ognisty i nie występny. Nie czuję pożądania, nie czuję namiętności w tej kompozycji. Czuję spokój. Nie hedonizm, lecz pogodny epikureizm.

A Jezebel, która piła wczoraj, dziś nie wygląda na zmęczoną i wcale nie ma kaca, tylko odrobię spóźniona zasiada do lampki złotego wina i zabawia nas rozmową o filozofii i o mitologii, która czyni z historycznych postaci symbole i metafory.

Jako alternatywę dla mitologicznej opowieści polecam książkę
Lesley Hazleton "Jezebel The Untold Story of the Bible’s Harlot Queen"


Data premiery: 2019
Kompozytor: Ali Erkekli
Koncentracja: EDP (eau de parfum - woda perfumowana)
Projekcja: meh
Trwałość: słaba. Po trzech godzinach od aplikacji Jezebel lepiej czuję użytą dobę wcześniej Jungle Jezebel. To o czymś świadczy.

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: czekolada, gruszka
Nuty serca: róża damasceńska, wanilia, piżmo kaszmirowe, marokański jaśmin
Nuty bazy: sandałowiec, wanilia z Madagaskaru, osmantus, bób tonka (fasolka tonka), bursztyn

 

 

Komentarze

  1. O ja też ostatnio testowałam 4 zapachy spod szyldu Anką Kus. Żaden niestety nie zachwycił mnie aż tak, żeby rozważać kupno, a już parametry zawiodły mnie strasznie... Trwałość tragiczna bym rzekła nawet...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę psuć suspensu, bo jeszcze będą recenzje Anka Kus (choć nie wszystkich dziewięciu perfum chyba), ale... no to nie jest marka, która mi się podoba jakoś bardziej...

      Usuń
    2. Każda Twoja nowa recenzja to kolejne święto Erudycji i Elokwencji, moich dwóch bogiń :)

      Usuń
    3. Erudycja i Elokwencja to i moje boginie. Razem z Tolerancją i Wyrozumiałością. <3

      Usuń
  2. Cześć :) !

    Testowałem ofertę tej marki nie dalej, jak kilkanaście dni temu w krakowskim oddziale Lulua. Co mogę powiedzieć po tych pobieżnych testach? Eufemistycznie mówiąc niczego mi nie urwało ;) . Miłe Panie wskazały Jezebel jako najciekawszy zapach z dostępnej oferty Anka Kuş, więc poprosiłem o próbkę. Dla mnie to połączenie Sideris - Maria Candida Gentile z Inverno Russo - Areej Le Dore. Skojarzenie dosyć luźne, ale nie mogę się od niego uwolnić. Ogólne wrażenie z dotychczasowym obcowaniem z Jezebel (a także pobieżnie z pozostałymi dostępnymi w Lulua zapachami tej australijskiej marki) jest takie, że jest to typowy brand rzemieślniczy, gdzie kuleje warsztat twórcy, a i jakość składników pozostawia trochę do życzenia. Nawet jak składy "na papierze" prezentują się interesująco, to wykonanie jest po prostu takie sobie. Ale niestety jest to bolączka wielu niezależnych twórców.

    To tylko pokazuje, jakimi perłami na niszowym firmamencie są takie artisanowe marki, jak na przykład Sonoma Scent Studio czy Olympic Orchids (niecierpliwie wypatruję Twoich recenzji DEV-ów).

    Serdecznie pozdrawiam -
    Cookie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cookie, mam ochotę Cię uściskać. Bo mam takie trochę poczucie winy pisząc niezbyt dobrze o niezależnej marce. Ale... no nie mogę inaczej. Więc trochę mi kamień z serca spadł kiedy czytam, ze nie jestem sama z tym rozczarowaniem. A z drugiej strony psujesz mi suspens, bo piszesz dokładnie to, co wylezie w kolejnych recenzjach Anka Kus - które już są napisane i czekają.
      Co do OO - do mojej kolekcji dołączył Night Flyer - jest lepszy, niż Bat. Ciemniejszy, potężniejszy, bardziej ziemisty. Pewnie testowałeś, ale jeśli nie - to zachęcam.

      Usuń
    2. Suspensu popsuć nie chciałem. Niniejszym posypuję głowę popiołem. Albo nie. Zaaplikuję trochę Myths Man i w tej funeralnej atmosferze oddam się samoumartwieniu ;).

      A tak na poważnie, to Pani Covey bardzo klasową vendettę uskuteczniła względem Pana Wonga. Pierwotnego Nietoperza okaleczył, a wręcz pozbawił skrzydeł, to w sukurs musiał przybyć Night Flyer, żeby ratować ideały prawdziwie artystycznej niszowej perfumerii. Na pohybel ściemie. Bo niestety Zoologist w ostatnim czasie rozmienia się na drobne. Nowe wersje, reformulacje... Księgowy się cieszy, a my zgrzytamy zębami. "O tempora, o mores"... Wcale się nie zdziwię, jak następny do odstrzału będzie T.Rex. Ciekawie co z niego zrobią? Pewnie wyjdzie z tego jakiś perfumowy odpowiednik dino-pluszaka dla dzieci. Obym się mylił.

      Ale żeby nie popadać w defetyzm, to polecam zapoznać się z Golden Serenade - Jusbox. A także z całą ofertą tej marki. Fajny kompromis pomiędzy niszowym artyzmem, a mainstreamową noszalnością. Chociaż No Rules pachnie, niczym Etat Libre d'Orange z najlepszych czasów, czyli niepokornie i awangardowo.
      Niezłe wrażenie robi także Caravan Collection The Gate. Linia baaardzo ładnych perfum, które przy okazji są "jakieś", chociaż brak im efektu "wow!"
      Jeżeli oczywiście jeszcze nie miałaś okazji przetestować.

      Uściski!

      Usuń
  3. This Ember właśnie się pojawił w lulua

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty