Niezbadane są drogi, którymi chadza umysł recenzenta. Na liście „do recenzji” istna Sodoma i Gomora, nie obrobię się przez najbliższą dekadę z tego, co czeka, a tymczasem na fali uroczego Wiewióra pachnącego gałką muszkatołową i rumiankiem, postanowiłam sięgnąć po drugie perfumy z tymi nutami w składzie. Bo to naprawdę udany duet. Oraz dlatego, że czemu nie?
Ex Voto Wienerblut to perfumy umiarkowanie niszowe, umiarkowanie odkrywcze i nieumiarkowanie urodziwe.
Pierwszy akord to pikantne kadzidło. Chłodny, balsamiczny, subtelnie słodki aromat jasnego olibanum skontrastowany z pikantnym pieprzem i (także pikantną) gałką muszkatołową.
Na drugim planie pojawia się niejednoznaczny, niebanalny, rozkosznie łagodny akcent kwiatowy, który kładzie się na skórze jak plama słońca. Dwie niby medyczne roślinki: nostrzyk żółty zwany lekarskim i rumianek. Niezobowiązujące, nienadęte, niekwiaciarniane. Coś pięknego!
Trzeci plan to miękka, kremowa drzewna baza. Sandalore, ambroxan, kaszmeran – takie tam śliczności. Subtelnie dymne, z mikroakcentem animalnym, złożone z wyczuciem, idealnie uzupełniające jasne akordy tworzące szczyt kompozycji. Doskonale. Po prostu doskonałe.
Mark Buxton w naturalnym futrze 😧 |
Ja Marka Buxtona tak średnio lubię. Jego perfumy są zazwyczaj ładne, nawet bardzo ładne, ale to jest zarazem zaleta i wada. Bo ta łatwość tworzenia kompozycji urodziwych i powtarzalność w kreowaniu perfum miło się noszących sprawiają, że zapachy Buxtona często po prostu zapominam. I kiedy trafiam na takie cudeńko – ładne i miłe i dobrze się noszące, ale zarazem więcej, niż ładne i więcej, niż miłe i noszące się nie tylko wygodnie, ale wręcz rozkosznie – myślę o wszystkich tych kompozycjach, które mogłam przeoczyć poświęcając im za mało uwagi.
Choć… Ex Voto urzekły mnie od pierwszego, pobieżnego testu. Wykopałam je sobie z worka próbek przywiezionych przez Agę z Le Frag i sekunda wystarczyła, bym zwietrzyła cudo. Może więc nie jest tak źle z tym przeoczaniem? 😏
Połączenie jasnego, balsamicznego kadzidła z subtelnym akcentem kwiatowym i kremową, drzewną bazą w Ex Voto to jest majstersztyk. Perfumiarstwo subtelne, pełne wyczucia i delikatności. Perfumiarstwo sotto voce. Nacechowane czułością i zrozumieniem – esencji, molekuł i ludzkiej natury.
Bo nie da się pachnieć tragedią.
Muzyka, malarstwo, literatura, kinematografia – mogą operować koszmarem i kreować wizje budzące trwogę i obrzydzenie. Perfumiarstwo nie może sobie na to pozwolić. Nie jeśli zapach ma być czymś więcej, niż kreacją, obrazem, manifestem.
Perfumy to sztuka tulona do skóry. Sztuka, która staje się częścią nas samych w sposób najbardziej dosłowny z dosłownych. Wizji naniesionej na skórę nie można zrzucić jeśli jest niewygodna. Nie można zamknąć na nią oczu. Nie można wyłączyć olfaktorycznego nośnika jeśli doznanie boli.
Perfumy nałożone na skórę zostają z nami przez wiele godzin dotykając nas w sposób najbardziej pierwotny. Chemią.
Dlatego perfumiarze tacy jak Buxton, malujący wizje piękne i miłe – będą zawsze potrzebni. A perfumy takie jak Ex Voto Wienerblut – balansujące między oczywistą przyjemnością, a niszową niejednoznacznością – będą kupowane, tulone do skóry i kochane.
Data premiery: 2015
Kompozytor: Mark Buxton
Koncentracja: EDP (eau de parfum – woda perfumowana)
Projekcja: subtelna
Trwałość: parę godzin, ale to pozostaje w zgodzie z charakterem zapachu
Nuty zapachowe:
olibanum (kadzidło frankońskie), gałka muszkatołowa, gwajak, rożowy pieprz, rumianek, sandałowiec, nostrzyk żółty, mastyks, ambra
2 komentarze o “Perfumy do tulenia – Ex Voto WienerBlut”
nie znam zapachu, ale jeśli jest choć w połowie tak pełen czułości jak ta recenzja, to zdecydowanie należy mu się próba.
Ja już swoja odleweczkę oddałam, żeby dzielić się zachwytem. A oddalam, bo Ex Voto zauroczyły także moich przyjaciół, którzy byli u mnie w weekend. Czyli…. no nie tylko na mnie podziałały.