Czy to koniec perfum orientalnych?

Perfumy orientalne to najbogatsza i najbardziej urozmaicona kategoria perfumeryjna.
Wynika to z tego, iż świat arabski rozwinął sztukę perfumiarską i kulturę używania perfum jak żadna inna część świata.

Wiele nut zapachowych identyfikujemy jako „orientalne” właśnie. Ambra, żywice, wanilia, wiele gatunków drewna z oudem na czele, nuty przyprawowe, charakterystyczne nuty owocowe, nawet aromaty kwiatowe – takie jak jaśmin, który choć nie pochodzi z tego regionu, jest przez Arabów uprawiany od ponad tysiąca lat.

Wkładu tej części ludzkości w nasz wspólny dorobek w tej dziedzinie przecenić nie sposób. Do dziś używamy aparatury chemicznej stworzonej przez Arabów w pierwszych wiekach naszej ery i tworzymy kompozycje perfumeryjne według zasad sformułowanych przez  Jusufa Jakuba ibn Ishak al-Kindiego w dziewiątym wieku naszej ery w „Księdze chemii, perfum i destylacji”.

Kiedy prowadziłam warsztaty orientalne stawiałam tezę, że znakomita większość perfum stworzonych przez ludzkość w czasie całego jej istnienia to perfumy, które można nazwać orientalnymi.

No właśnie.

Można? 👆

Orient czyli co?

Określenie „orientalny” znaczy tyle, co „wschodni”, pochodzący ze wschodu, leżący na wschodzie. Na wschodzie od czego? Oczywiście na wschodzie od Europy.

Europocentryzm pojawił się po raz pierwszy w historii wraz z podbojami Aleksandra Macedońskiego zwanego Wielkim. To Aleksander, a po nim jego diadochowie (czyli następcy) zeuropeizowali nie tylko Egipt, ale też potężną części Azji Mniejszej i Azji – sięgając swymi wpływami aż do Indii.
A po Grekach… po Grekach przyszedł Rzym. I tu dochodzimy do meritum, czyli terminu, który nas dziś zajmuje.

Orient to ogólne i umiarkowanie ścisłe określenie krain znajdujących się na wschód od Rzymu. Słowo pochodzi od łacińskiego Oriens (Wschód) i jest przeciwieństwem Okcydentu czyli krain na zachód od Rzymu.
Oba określenia brzmią pięknie i większości z nas nie przychodzi do głowy, że może z nimi być coś nie tak. A jednak!

Odwiedzając Chiny miałam okazję stanąć na kręgu wyznaczającym centrum świata. Pępek Świata – bo tak nazywają to miejsce Chińczycy – znajduje się w Pekinie. Przez wieki Chiny nazywały się Państwem Środka i, z punktu widzenia mieszkańca, państwo to wcale nie leży na wschodzie. Na wschód od Chin leży Korea, Japonia, a dalej… Ameryka i w tej Ameryce Stany Zjednoczone. Określanie państw azjatyckich czy afrykańskich mianem państw wschodu jest więc Europocentryczne i właśnie dlatego postuluje się odejście od terminów Orient i Okcydent. Także w terminologii perfumeryjnej.

Analogiczną niekonsekwencją jest tak zwane odkrycie Ameryki. Bo dla rdzennych mieszkańców Ameryka była odkryta od wieków. Mimo to w europocentrycznej cywilizacji nawet ludzie zamieszkujący Amerykę nie mówią od odkryciu Europy. Może dlatego, że są w większości potomkami najeźdźców z Europy, którzy najpierw nazwali mieszkańców kontynentu Indianami, bo się pomylili, potem kontynent nazwali Ameryką na cześć Europejczyka, a potem wymordowali większość rdzennej ludności, żeby zrobić sobie Lebensraum.

Kontrowersje

Kontrowersyjna geneza słowa „orientalny” jest jednym z powodów, dla których środowisko perfumeryjne zaczęło poważnie zastanawiać się nad tym, czy używanie określenia marginalizującego kulturę, której ta dziedzina sztuki tak wiele zawdzięcza jest właściwe.

Nie jest to jednak jedyny powód.
W roku 2016 rząd Stanów Zjednoczonych wydał rezolucje zakazującą używania określenie „orientalny” w stosunku do osób o azjatyckim pochodzeniu w oficjalnych dokumentach i aktach prawnych. Słowo ma być sukcesywnie zastępowane przez „Amerykanin azjatyckiego pochodzenia” (Asian American analogicznie do African American). Gorzko to brzmi, zważywszy na to, że rdzenni mieszkańcy Ameryki należeli do tej samej grupy etnicznej, co Azjaci.

Pojęcie perfum orientalnych ma jeszcze jedną wadę.
Mówiąc o zapachach orientalnych wrzucamy do jednej kategorii zapachowej zarówno perfumy arabskie, jak i perfumy azjatyckie.

Każdy, kto zetknął się z zapachową geografią zdaje sobie sprawę z tego, że zapachowo świat arabski i daleka Azja to dwa odmienne podejścia: bogate, złożone, zawiesiste perfumy arabskie pachną zupełnie inaczej, niż perfumy kulturowo utożsamiane z krajami takimi jak Chiny, czy Japonia. Bo Japonia pachnie sakurą i hinoki, a Chiny… Chiny, mili Państwo, pachną osmantusem!

Wszystko to, o czym napisałam sprawiło, że podjęto dyskusję o tym, czy używanie określenia „perfumy orientalne” jest zasadne i czy jest właściwe.

Efektem są powolne zmiany.

Kolejne firmy i media deklarują chęć rezygnacji z określania perfum mianem orientalnych.

Tania Sanchez, współautorka „Perfumes: The A-Z Guide” mówi wprost:

Nie ma powodu, by trwać przy stosowaniu mylącego, europocentrycznego określania, skoro możemy zamiast tego używać prostego, opisowego języka.

Czym zastąpić Orient?

Perfumeryjny gigant CPL Aromas wraz z Michaelem Edwardsem z Fragrances of the World proponują inne rozwiązanie. Zastąpienie określenia „nuty orientalne” określeniem „nuty ambrowe” (ambery notes).

Koło zapachowe z Fragrances of the World wyglądałoby wówczas następująco:

Z argumentami przemawiającymi za zmianą trudno polemizować. Cytując Michaela Edwardsa:

W kontekście perfumerii, określenie „orientalny” nigdy nie miało być obraźliwe, jednak odbiór słów się zmienia.

Kontrowersyjna, w moim odczuciu, jest nie sama zmiana, lecz proponowana alternatywa.
Określenia „ambery” i „amber” generuje wystarczająco dużo zamieszania pojęciowego kiedy stosowane są zamiennie do opisu zapachów ambrowych (ambergris) i bursztynowych (amber). Dodawanie trzeciego znaczenia zwiększy konfuzję, bo jak wówczas określać perfumy ambrowe?

Przed nami konieczność zmierzenia się z nową terminologią. Poszukiwanie dobrej alternatywy i dążenie do konsensusu. W końcu znajdziemy satysfakcjonujące rozwiązanie i kolejny relikt europocentrycznej kultury odejdzie w niepamięć.

Moją pierwszą myślą jest oddanie sprawiedliwości kulturze arabskiej i jej wkładowi w światowe perfumiarstwo i nazywanie perfum dotychczas nazywanych orientalnymi po prostu perfumami arabskimi? Przecież nie jest to określenie pejoratywne.

Rzecz w tym, że bez względu na efekt – na razie wygląda na to, że po raz kolejny biali ludzie z europocentrycznego kręgu kulturowego (CPL Aromas to brytyjska firma i Edwards jest Brytyjczykiem i Australijczykiem) podejmują decyzje dotyczące nazywania kultury, która nie jest ich kulturą.

A może warto zapytać ludzi reprezentujących ten tak (błędnie) zwany Orient?
Mamy wielu wspaniałych perfumiarzy i mecenasów tej sztuki w regionie, o którym de facto rozmawiamy. Może istnieje w języku arabskim określenie bardziej adekwatne, które moglibyśmy wprowadzić do języka, którym mówimy o perfumach?

Na razie przed nami okres przejściowy, dysputy i polemiki. Zapraszam do dyskusji. 👆

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy