.
Miałam wczoraj (to znaczy w czwartek 7 października) okazję uczestniczyć w bardzo miłym wydarzeniu.
Na zaproszenie Perfumerii Quality uczestniczyłam w wewnętrznym szkoleniu prowadzonym przez założyciela, właściciela i jednocześnie twórcę kompozycji Histoires de Parfums, Pana Geralda Gishlain. Ale zacznę od początku, bo słowo „szkolenie” nie do końca oddaje istotę tego spotkania. A już na pewno nie oddaje jego atmosfery.
W niezwykle ciepłej, rodzinnej nieomal atmosferze, Pani Joanna Missala zapoznała mnie z nowym wystrojem perfumerii i nowymi zapachami z oferty, podzieliła się pomysłami i planami na najbliższe miesiące, Pani Stanisława z czarującym uśmiechem dbała o to, by nikt nie unikał skosztowania pysznych, domowych wypieków, które są tradycyjną już częścią spotkań organizowanych w Quality, Pan Marek zabawiał wszystkich okołoperfumeryjnymi anegdotami (nie wiem, czy mogę przytoczyć, ale były naprawdę zajmujące i zabawne). Gość honorowy początkowo zdawał się nieco zaskoczony poczęstunkiem i ciepłymi relacjami między właścicielami, a współtworzącymi klimat Quality pracownicami, wkrótce jednak, podobnie jak ja, dał się urzec i bawił się równie dobrze, jak my.
Samo szkolenie polegało na tym, że wszyscy (tak, wszyscy) zasiedliśmy w kręgu, otrzymaliśmy starannie na polski przetłumaczone materiały, ołówki do robienia notatek oraz… Testy kompetencji.
Pan Ghislain zapowiedział, że szkolenie zakończy się kartkówką, zaś zwycięzca otrzyma w nagrodę flakonik perfum.
Od razu napiszę, że kartkówka owszem, była, ale wygrali wszyscy i każdy z uczestników szkolenia otrzymał niewielki flakonik Histoires de Parfums wedle własnego wyboru.
A potem, z uroczym francuskim akcentem, po angielsku Gerald Ghislain opowiedział nam najpierw o swojej pasji, potem o każdym zapachu ze swojej kolekcji.
I tak dowiedziałam się, że jego przygoda z perfumami zaczęła się od potrzeby snucia opowieści. Ponieważ jednak, jak twierdzi sam zainteresowany, nie został obdarzony talentem literackim, postanowił opowiadać swe historie w sposób właściwy dla siebie – tworząc kompozycje wierne konkretnemu tematowi. A żeby zachować związek z pierwotną koncepcją, dał swojej kolekcji formę mającą kojarzyć się z biblioteką: charakterystyczne pudełka, możliwość złożenia flakonów w ciąg przypominający stojące obok siebie tomy.
Pierwsze perfumy Histoires de Parfums to zapachy z serii Characters: cztery zapachy mające stać się zapachowym hołdem dla czterech niezwykłych postaci kobiecych (George Sand, Eugenie de Montijo, Colette i Maty Hari) oraz zapach symbolizujący jedną z trzech najważniejszych cech, które powinien posiadać mężczyzna: romantyzm, uwodzicielskość (Casanova).
Na kolejne dwie pożądane męskie cechy przyszedł czas nieco później. Seksualną atrakcyjność, czy potocznie mówiąc seksowność symbolizuje Marquis de Sade, zaś uosobieniem ducha przygody jest Jules Verne.
W bardzo sprytny sposób wytłumaczył Ghislain powody, dla których damskie zapachy są personifikacją konkretnych postaci, zaś męskie symbolizują cechy. Otóż… „Mężczyźni mnie nie interesują, nie chcę opisywać mężczyzny, jako postaci. Wiem za to doskonale, jakie cechy powinien mieć idealny mężczyzna. Wiedzy o tym, jakie cechy powinna posiadać idealna kobieta nie posiadłem ani ja, ani nikt inny.”
Wyjawił nam Gerald Ghislain także tajemnicę niezwykłych zestawień kolorów z roślinami w serii Kolory i Emocje.
Otóż paczula w Noir Patchouli jest czarna, ponieważ historia opowiadana tym zapachem „dzieje się” nocą. Podczas pobytów na Ibizie, wracając ciemną nocą z szalonych imprez wstępowali zwykle na Hippy Market – hippisowski targ, na którym można było o tej porze zrobić zakupy, zjeść i zabawić się. Noir Patchouli jest zapachem tego właśnie miejsca.
Historia fiołka w Blanc Violette jest prosta. Urodzony na południu Francji, na terenach gdzie fiołki uprawia się powszechnie, jako dziecko nie znosił tego zapachu. Łagodny, zmiękczony aromatem ryżu Biały Fiołek miał stać się sposobem przełamania tej niechęci.
Piwonia w Vert Pivoine jest zielona z powodów romantycznych. Gerald Ghislain wyznał, że był to ulubiony kwiat jego pierwszej wielkiej miłości, jednak dziewczyna lubiła tylko piwonie zielone jeszcze, zwinięte w pąki. Urocze, czyż nie?
Najbardziej chyba popularną serią Histoires de Parfums jest seria zapachów erotycznych obejmująca 1969, Ambre 114 i nowość: 1889 – Moulin Rouge.
Pierwsze dwa mają być metaforą czystego erotyzmu, 1969 w stylu europejskim, Ambre 114 w orientalnym i Ghislain scharakteryzował tę kompozycję, jako zapach haremu.
1889 ma zaś pachnieć jak… Pomadka do ust. Lśniąca i koniecznie czerwona. Wedle twórcy, Moulin Rouge to zapach francuskiego pocałunku. „Wiecie, co to jest francuski pocałunek? Jeśli nie – mogę nauczyć.” Cytat dosłowny. 🙂
Ostatnie tomy w zapachowej bibliotece HdP to Tuberozowa Trylogia stworzona ponownie, by oswoić zapach.
Opowiadał Ghislain, że kiedy jako młody adept perfumiarstwa pierwszy raz powąchał olejek tuberozowy uznał jej zapach za paskudny. Nie wracał do niego przez wiele lat, jednak już jako dojrzały perfumiarz odkrywał na nowo porzucone niegdyś wonie i tym razem stwierdził, że roślina ta, choć trudna, ma ogromny potencjał. Postanowił go wydobyć, ale nie potrafił zdecydować się na opowiedzenie jednej tylko historii i tak powstało to, niespodziewane nawet dla niego samego, trio.
Tubereuse Capricieuse (Tuberoza Kapryśna) to opowieść o tuberozie samej. Kapryśnej tak w uprawie (poznaliśmy szczegóły trudnej uprawy tej rośliny), jak i w odbiorze. Wedle interpretacji twórcy, zapach jest brązowy: nieco ziemisty, nieco mroczny, z wyrażna nutą (brązowej) czekolady.
Do skomponowania Tubereuse Virginale, czyli Tuberozy Dziewiczej zainspirowały go opowieści o włoskich mieszczanach, którzy zabraniali swym młodym córkom wychodzić do ogrodu w przekonaniu, że upojny aromat tuberozy powoduje u dziewic szaleństwo i pęd do rozpusty. W trosce o cnotę swych córek ojcowie trzymali je więć z daleka od tego niebezpiecznego (choć niezbyt ładnego) kwiatu.
Z kolei Tubereuse Animale (czyli Zwierzęca) takich skrupułów nie ma. Jest kontynuacją opowieści o Tuberozie Dziewiczej, ty razem jednak bohaterką jest kobieta dojrzała już. Wedle opowieści Gerarda Ghislain sprytne Włoszki nosiły kwiaty tuberozy ukryte miedzy fałdami sukni (najczęściej pod spódnicą) po to, by budzić męskie żądze i… Sami wiecie. 🙂
W charakterze sekretów dla sprzedawców, które tu zaraz bezwstydnie wyjawię (ale Ghislain powiedział mi, że mogę pisać wszystko, co chcę, bo nie ma niczego do ukrycia, z którego to pozwolenia skwapliwie korzystam), dowiedziałyśmy się, że bestsellerem marki jest 1969, że wśród kompozycji damskich najlepiej sprzedaje się Colette, a wśród męskich Casanova.
Ostatnią rzeczą, jaką udało nam się wyciągnąć z Gerelda Ghislain była zapowiedź nowego zapachu. Ma on nazywać się 4070 i być zapachem postaci z przyszłości.
W całości złożona z syntetycznych składników kompozycja jest na razie w fazie wstępnych testów i pachnie lekko, świeżo, jak połączenie nut owocowych, ze świeżymi ziołami (koperek? anyżek?), słodką śmietanką i ambroksanem. Podczas testów na skórze wychodzi sporo mandarynki i akord bergamotkowy. Oczywiście żadnego z wymienionych składników (poza ambroksanem być może) wśród nut nie ma – to czysty syntetyk, bowiem autor tej ciekawej koncepcji twierdzi, że nie wiemy, jakie naturalne składniki bedzie można pozyskiwać za dwa tysiące lat, nie wiemy nawet, czy w ogóle będą jeszcze jakieś normalne, znane nam rośliny i zwierzęta.
Osławione „lejki”, w których Histoires de Parfums prezentuje swoje zapachy okazały się fantastycznym pomysłem – wąchany z nich zapach jest przestrzenny i pełny. Bez wpływu skóry pozostaje co prawda nieco powierzchowny, nie ma głębi, brak w nim nut ciepłych, ale moment, kiedy zaczyna się „serce” kompozycji można ocenić doskonale.
Gerald Ghislain ma naprawdę urocze wytłumaczenie dla tego usprawnienia, ale o tym, o syntetykach w perfumach, o limitowanym zapachu Defile i o wielu innych rzeczach opowie Wam własnymi słowami.
Myślę, że teraz już mogę zapowiedzieć ekskluzywny wywiad, którego udzielił Sabbath of Senses twórca Histoires de Parfums. Właściwie… nie był to stricte wywiad, lecz przemiła, godzinna prawie pogawędka przy kawie. Gerad Ghislain to naprawdę uroczy, bezpośredni człowiek i zajmujący rozmówca. Zobaczycie sami. 🙂
14 komentarzy o “Gerald Ghislain w Quality – relacja i zapowiedź czegoś więcej”
Sabbath, opowiadasz niezwykle zajmująco. Uwielbiam czytać twoje teksty, są żywe, obrazowe, piękne. Tak może pisac tylko człowiek z prawdziwą pasją.
Witam 🙂 Ja tak ni z gruszki ni z pietruszki wyskakuję, ale dotarła do mnie dzisiaj paczuszka od Pani i niezwykle spodobały mi się zapachy Oliviera Durbano. Wcześniej miałam okazję poczuć tylko Amethyste i Rock Crystal. Nie wiedziałam, że oprócz nich ma jeszcze ładniejsze zapachy. Przede wszyskim najbardziej podoba mi się Black Tourmaline -bardzo podobny do Holy Smoke, ale intensywniejszy i niesamowicie się rozwija -marzę o własnym flakonie. Rose Quartz jest taki jak Pani pisała -bardzo mi przypomina różę, która mi się spodobała w perfumach, ale ta jest nawet ładniejsza, bardziej przestrzenna i ruchliwa. Jade jest bardzo przyjemnym zielonym dziwakiem, a Turquoise intryguje 🙂 Olivier Durbano świetny projektant, naprawdę godne uwagi i noszenia perfumy. Teraz zbieram na BT 🙂 Dziękuje za próbeczki i pozdrawiam 🙂
Cammie, dziękuję. Tym razem to nie całkiem moja zasługa – Ghislain zaoferował nam naprawdę sporo ciekawych informacji, które tylko przekazałam. A poza tym, to ja w ogóle gaduła jestem. Wiesz, z tych, co na każdy temat, byle w dobrym towarzystwie. 🙂
Kali, zaskoczyłaś mnie. Naprawdę. Black Tourmaline to najtrudniejszy zapach z całej kolekcji. Zwykle odrzuca ludzi. Piszę zwykle, bo, jak widać po Tobie czy po mnie, nie jest to regułą. To i mój ulubieniec, więc… Chyba witam pokrewną zapachowo duszę. 🙂 Ciesze się, że próbki trafiły do Ciebie, i że udało mi się troszkę wspomóc Twoje poszukiwania perfumeryjnych miłości.
Uściski!
Kiedy publikacja pogaduchy przy kawie? 🙂 Bym chciała wiedzieć.
I czemu lejki są osławione? Pytam, bo w tekstu wynika, że to dobry pomysł..
Pomysł z zapachem przyszłości – ciekawy, ale mnie przekonuje średnio. Wolę historię. 😉
Fantastycznie!! 😀
Człowiek czyta takie rzeczy z myślą że kto jak kto, ale Ty jesteś na takim spotkaniu właściwym czlowiekiem na właściwym miejscu.
A tak wogle. To zaglądam prawie codziennie. Tylko zwykle czasu brak napisać, bo coś nagle zaczyna wyć w tle. 😉
Fajne są takie spotkania… Choć na perfumeryjnym nigdy nie byłam i pewnie nie będę… 🙂 Czekam niecierpliwie na wywiad. A u mnie na blogu poprawiłam tak jak chciałaś 🙂 Pozdrawiam ciepło!
Jak czytałam miałam wrażenie jakbym sama przeniosła się na takie spotkanie 🙂 Wspaniała sprawa – zwłaszcza jak się jest pasjonatem – móc uczestniczyć w takich spotkaniach, rozmawiać, uczyć się, dowiadywac nowych i nieznanych rzeczy… Nie ma co, trafiła Ci się perełka 🙂 Gratuluję 🙂
O kurczę, poczułam się prawie jakbym była tam z Tobą:) Nie mogę się doczekać wywiadu/relacji ,jak zwał tak zwał ale spodziewam się że będzie ciekawie.
ps.Co wybrałaś dla siebie;>
Oczywiście nie byłam na tym spotkaniu, co Sabbath, ale tak się złożyło, że przechodziłam przez Blue City, no więc musiałam zajrzeć 😉 I akurat były tam te lejki, no i nie oparłam się pokusie sprawdzenia, co się w nich kryje. To, co tam znalazłam, dało mi do myślenia, że hej!
Niewiele wiedziałam o tych perfumach (tyle tylko, co u Ciebie, Sabbath, poczytałam), ale co innego poczytać, a co innego poczuć. 😉
Miałam wrażenie, że te perfumy naprawdę przenoszą w czasie. Co prawda nikt mi nie mówił, które z kim są powiązane, a sama tego nie zapamiętałam z bloga, ale naprawdę miałam wrażenie,że wącham perfumy, które jakimś cudem gdzieś tam się uchowały przez 100-200 lat, bo tak sobie chyba wyobrażałam "dawne" perfumy.
[Tu zaczęłam pisać elaborat, który mi chodził po głowie od chwili wyjścia z Quality, ale jednak go przemyślę, bo może byc róznie odebrany – tzn. nie chodzi mi o to, że mi się te zapachy nie podobały, tylko po prostu trudno się pisze o historycznych zapachach perfum, nie poruszając tematyki "historii zapachu?" no i sobie z tym nie poradzilam ;P]
W każdym razie – jestem pod wrażeniem!
Wiedźmo Kochana, publikacja, jak znajdę czas na to, żeby to jakoś spisać (jakość nagrania powoduje u mnie przekonanie, że zajmie mi to najbliższe cztery dekady), wysłać do autoryzacji, przetłumaczyć.
Lejki osławione, bo ludzie zwykle własnie to z HdP zapamiętują. "Histiores de Parfums? Nie znam. Aaaa… Lejki! Kojarzę!" 🙂
Zapach przyszłości Ghislaina mnie się podobał. nie mój, ale śliczny. Choć bardziej śliczny ba bloterze, niż na skórze. :/
Norweska Błękitna, znam ten stan… Mam to za obą. teraz nie wyje, tylko zagaduje. A że przebiegła jest bestia – zagaduje skutecznie. I wcale się nie skarżę. :)))
Wprost nieprzyzwoicie się cieszę, że zaglądasz. 🙂
Beato, widziałam. jesteś kochana. :*
I… Nigdy nie mów nigdy. 🙂
Katalino, masz rację. rzeczywiście bawiłam się lepiej, niż większość pozostałych Pań. Z wyjątkami, bo były wśród nich autentyczne pasjonatki z wielką wiedzą i… No w ogóle prawdziwe bratnie, perfumeyjne dusze.
Skarbku, bardzo miłe jest to, co napisałaś. dziękuję!
A że pytanie o to, co wybrałam padnie, spodziewałam się. Nie myślałam, że tylko raz. Czy jeśli poproszę, żebyś spróbowała zgadnąć, to będzie z mojej strony nadużycie? 🙂
Stylistko Tekstu, szkoda, że zrezygnowałas z Elaboratu. 🙂 Pamiętasz może daty, które szczególnie Cię urzekły?
Rzeczywiście, tak, jak piszesz, jest coś historycznego w tych perfumach. Jakaś gładkość, oględność. Nie sa to butne, nowoczesne killery. Nawet tuberoza, czy paczula ubrane są w gustowne kubraczki stawiające je go pionu. To… No to są po prostu perfumy. Nie dziwadła.
Choć ja lubię i dziwadła… :)))
Wysłałam Ci mejla. 🙂
Przede wszystkim gratuluję wywiadu i czekam na niego z niecierpliwością. Zapachów HdeP jeszcze nie znam. Pozdrawiam.
Fqjcior, chciałabym, żebyś akurat Ty poznał trzy męskie kompozycje mające symbolizować cechy idealnego mężczyzny. Szalenie ciekawa jestem, jak je odbierzesz, jak przyjmiesz te metafory, jak "zagrają" na Twojej skórze i Twojej osobowości. Wydajesz mi się wystarczająco męski (charakterologicznie i pod względem stylu pisania – osobiście się przecież nie znamy), by móc ocenić, czy spełniają swoją rolę.
Wywiad zaraz będzie… 🙂
A za gratulacje dziękuję Ci pięknie.