Wesołe Cannabis Blue Fragrance du Bois

 
Są ludzie, którzy nigdy nie dorastają. Tylko rosną. Od pewnego momentu wszerz. 😊

Marihuana zupełnie mnie nie ekscytuje. I fakt, że palenie uszkadza mi „narzędzie pracy” jest tylko jednym z powodów. Mimo to łapię się na wszelkie używki w tytułach i w składzie perfum. I nie potrafię powiedzieć, dlaczego – bo substancje psychoaktywne i inne trucizny cenię sobie głównie w postaci dobrej whisky czy piwa. Też dobrego. O ile piwo w ogóle łapie się na używkę.

Ale pomachajcie mi marihuaniną albo haszem w perfumach i… ech… nie pomaga świadomość, że to tanie zagrywki. Oto jestem. 😊

Są dwa rodzaje ludzi. Tacy, którzy wolą kawę…

Przepraszam. Nie ten stereotyp. 😋

Jeszcze raz.

Są dwa rodzaje ludzi. Tacy, którzy uważają, że marihuana pachnie pięknie; i tacy, którzy uważają, że wręcz przeciwnie. Ja należę do pierwszej grupy. I należy wziąć to pod uwagę przy lekturze recenzji Cannabis Blue, bo Cannabis Blue rzeczywiście pachnie zielem. Jakkolwiek kolorystycznie niespójnie by to nie brzmiało.

Otwarcie nie jest ani niebieskie, ani smutne.
Urokliwe złożenie żywego, cudnie wytrawnego i cudnie soczystego akordu cytrusowego z eterycznym eukaliptusem i pikantnymi nutkami przyprawowymi to majstersztyk w swojej kategorii. Zapach śliczny, łatwy, lecz zarazem w nienatrętny, nieostentacyjny sposób niszowy.

Na drugim planie wchodzi zioło. Z tą charakterystyczną, zbutwiałą, matową goryczką, która czyni zapach konopi indyjskich tak charakterystycznym i interesującym. I śladem dymku – odległego, nierealnego i brzmiącego raczej w podtonach i podtekstach.

I jeszcze gała. 😍 Fura muszkatu, który powolutku wspina się na szczyt zapachowej piramidy po szczebelkach pieprzu i cytryny.

I kiedy już wydaje się, że to koniec… okazuje się, że prawdziwa zabawa dopiero się zaczyna. Za każdym razem, kiedy noszę Cannabis Blue, jestem zauroczona tym momentem.

Pod przyprawowo narkotyczną chmurą (przypominam, że gałka muszkatołowa ma działanie halucynogenne, więc może nie jest tu przypadkowa) pojawia się oud. Syntetyczny najprawdopodobniej ale… łopanie jaki urodny. Czarny jak czarny pieprz, szorstki jak muszkat i dymny jak blant kadzidło.

Wraz z owocowym powidokiem po cytrusowych skórkach, malowany marihuaninową, zgaszoną zielenią tworzy kompozycję cudnie niejednoznaczną. I jeśli to złożenie wydaje Wam się dziwne to… rzeczywiście jest dziwne. Ale bardziej, niż dziwne, jest po prostu ładne.

Bardzo ładne i wystarczająco dziwne, by zauroczyć i nie zanudzić.

I oto nadszedł ten dzień, kiedy namawiam ludzi do spróbowania marihuany.😄

Gif, oczywiście, z genialnego „Grand Budapest Hotel, który pojawił się tu: KLIK

Data premiery: 2020
Kompozytor: Christian Provenzano
Koncentracja: Eau de Parfum (woda perfumowana)
Projekcja: taka idealnie w sam raz
Trwałość: z 8 godzin trzyma, ale gasnąco

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: grejpfrut, eukaliptus, kardamon, elemi, pieprz syczuański
Nuty serca: akord konopi, gałka muszkatołowa, szałwia
Nuty bazy: oud, gwajakowiec, paczula, cedr

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Boxeuses Serge Lutens

. Nazwanie perfum „Bokserkami” to, przyznajcie, nietypowy koncept. Oryginalny, ale też trochę ryzykowny, bo nazwa kojarzy się raczej mało pachnąco… I bokserki w znaczeniu „kobiety

Czytaj więcej »