Pierwsze wrażenie jest niesamowite.
Miód i pomarańcza. Nutki, które kojarzą się z aromatem gładkim i złotym – tu zagrane zostały przewrotnie i podstępnie.
Gorzki miód. Zapach jest tak sugestywny, wyrazisty, dotkliwy wręcz – że czuje się go w gardle i na języku. Jak smak grejpfruta albo świeżej bergamotowej skóry. Bez słodyczy, bez tej płynności melodii, którą ma dojrzały owoc.
Otwarcie Eau de Mystique stawia zmysły na baczność, skupia uwagę. Tumani i przestrasza, ale bynajmniej nie śmieszy.
Gustav Klimt „Drzewo życia” |
Na drugim planie pojawia się akord kwiatowy. Kremowe, miękkie neroli toczy walkę z cierpko – szorstkimi cytrusami. W sukurs przychodzi mu róża – o płatkach transparentnych i bladych.
A potem pojawia się kadzidło. I tu chyba możemy mówić o prawdziwym sercu zapachu. Epicentrum zdarzeń, jądrze opowieści.
Dualizm faktur wciąż brzmi wyraźnie – ekscytująco niejednoznacznie i rozkosznie niewygodnie. Akord kwiatowy zaczyna mościć się na skórze i zabarwiać miodowo, lecz zanim opadnie napięcie, spod całej tej misternej konstrukcji zaczynają wydobywać się kłęby dymu.
Myślicie, że na tym koniec?
Otóż wcale nie, bo baza jest jeszcze bardziej ekscytująca, niż otwarcie i serce. W bazie bowiem pojawia się zwierz. Szorstko żywiczny akord animalny daje kompozycji ten unikalny retro vibe, który kochamy. Albo wręcz przeciwnie.
I oto uświadamiamy sobie, że w tej opowieści dzieje sie wszystko.
Mamy magiczny las pełen niesamowitego życia i ornamentów z ziół, które sprowadzają miłość albo śmierć.
Akcenty cytrusowe wybuchają w głowie rojem świetlików krwawiących zimnym światłem.
Miód jest złoty i grząski jak bagno. I wciąga…
Światło sączy się przez pył korzennych przypraw tworząc mistyczne smugi.
Akord kwiatowy brzmi niebezpiecznie, hipnotycznie, narkotycznie, otumaniająco.
Nuty kadzidlane splatają się z akcentem animalnym, jak gdybyśmy w tym pięknym, niebezpiecznym lesie obudzili bardzo małego Balroga, który przemykając wśród wilgotnych gałęzi zostawia za sobą dymiące tropy.
Na polanie stoi chatka z piernika.
A wszystko to jak namalowane przez Gustava Klimta – z tą olśniewającą precyzją i zmysłowością belle epoque.
Gustav Klimt „Drzewo życia” |
Eau de Mystique to kompozycja złożona, kompletna, pełna. Zbytkowna, lecz w ten prawdziwie wyrafinowany sposób – bez słodyczy, bez ostentacji. Klimatem i barwą nawiązująca do klasycznych kompozycji, jednak mająca własny, niepowtarzalny charakter.
Rzecz warta poznania chociażby dla… dla doznania.
Data premiery: 2020
Koncentracja: Extrait de Parfum (ekstrakt perfum)
Projekcja: potężna i wyrazista, ale ja mogłabym w tych perfumach brodzić jak w bagnie, więc zupelnie mi ta moc nie ciąży
Trwałość: nieskończona. Choć może to wynikać z tego, że nadużywam…
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: zielona mandarynka, neroli, czerwona pomarańcza
Nuty serca: róża majowa, suszona śliwka, heliotrop, labdanum
Nuty bazy: miód, olibanum, sandałowiec, styraks, wanilia
11 komentarzy o “Eau de Mystique Wesker”
Cóż za sugestywny opis! Moja wyobraźnia ruszyła z kopyta… Bardzo chciałbym poznać! 🙂
Ja chciałabym mieć… Jestem obłąkana. To nawet nie są perfumy w moim stylu… 😉
Cześć 🙂 !
Niesiony wyobraźnią za sprawą Twoich tekstów, zamówiłem próbki wszystkich zapachów Wesker. Zapowiadają się spektakularne pachnidła, chociaż do pełni satysfakcji brakuje mi jeszcze nazwisk perfumiarzy (bądź perfumiarza), stojących za tymi kompozycjami. Ogromna szkoda, że tego nie ujawnili.
Serdecznie pozdrawiam –
Cookie
Cookie, dokładnie o tym myślałam pisząc. Że chciałabym wiedzieć, kto to mieszał.
Co do Weskerów – następna recenzja będzie, niestety, mało entuzjastyczna.
Oraz – ciekawa jestem, czy poczujesz suszoną śliwkę w Eau de Mystique. Ludzie czują. Ja nie.
Po pierwsze; nie czuję suszonej śliwki.
Po drugie; co za OGROMNY zapach!
I ten retro-sznyt przywodzący na myśl Salvadora Dali Pour Homme, ale skąpanego w gęstym niesłodkim miodzie, kwiatach i dymie. A na deser baza w stylu Gold Man – Amouage.
Bardzo złożona i przebogata kompozycja charakteryzująca się doskonałymi parametrami. Pomimo skojarzeń o których powyżej, pozostaję w osłupieniu.
Po takim wspaniałym opisie i ja kupiłam próbeczkę. Chciałabym wiedzieć które zapachy są w Twoim stylu. Trafiłam tu niedawno, może o tym już było. Pozdrawiam serdecznie
No tak… powinnam to pisać wprost. Staram się recenzować tak, zeby doceniać nawet to, co jest "nie w moim stylu". Ja ogólnie lubię drewno, żywice i dym. Śmieję się nawet czasem, że w poprzednim wcieleniu miałam na imię Pinokio. 😉
Może dasz się skusić i podrzucisz nam chociaż paru swoich ulubieńców? Jakieś plany zakupowe ?
Oooo… To bardzo trudne zadanie, wbrew pozorom.
Każdy z flakonów, które mam jest moim ulubieńcem. Od staroci w rodzaju Black Cashmere, po ostatnie nabytki czyli kadzidła od Oriza Legrand i Oman Luxury. Chodzi za mną Myths Amouage i ostatnio Overture tej samej marki. Oraz Santal z serii Purely Orient Ajmal. Za mną ciągle coś chodzi… 😉
Dziękuję za odpowiedź. Jakiś trop jest. Za mną też ciągle coś chodzi. Jak już zrealizuję jakieś marzenie, pojawia się coś nowego. I tak bez końca…. Pozdrawiam serdecznie H.
Ogólnie to jest tak, że jeśli mam flaszkę, to znaczy jest miłość. Z ostatnich recenzowanych mam jeszcze flaszki Night Flyera, Oud777, Sacrum, Woodcut, Oba Le Frag, Encre Noire Extreme, Jalad. No kurrrczaczki, kochliwa jestem.