Floraiku In The Dark

W poprzedniej recenzji wspomniałam, że powtarzalność pewnych motywów i opowieści w sztuce jest normalna i nieunikniona. I to prawda. Ale! Z tym większą przyjemnością opowiem Wam dziś o perfumach, które nutę tak ograną, jak róża opowiadają w sposób bardzo oryginalny.

In The Dark

W ciemności
fajerwerki
z moich snów

Róża.
Róża w In The Dark od pierwszych oddechów dominuje. Niepodzielnie. To są perfumy różane i wszelkie dyskusje sensu nie mają.

Jest to jednak róża pikantna, chłodna, oszroniona wręcz.

W ogrodzie pełnym zmysłowych, gorących róż potrząsających płatkami jak biustami, jakim jest współczesne perfumiarstwo – In The Dark są wyjątkowe.
Sophie Labbé podeszła do motywu róży kwitnącej nocą w sposób nizwykły.

Noc jest chłodna. Być może nawet mroźna.
Ciemność wysączyła z kwiatów barwę i blask. Światło miętowo – eukaliptusowego księżyca wyłuskuje z ciemności ostre kształty kwiatów przypominających w tym nierealistycznym entourage raczej skorupy potłuczonych naczyń. Naczyń z esencją różaną, oczywiście.

Zapach jest nie tyle świeży, co rześki. Róże brzmią tu, jak gdyby zamiast na osi rozwoju charakterystycznej dla kwiatów układającej się zwykle w cykl: pąk – kwiat – bardzo rozwinięty kwiat, zostały umieszczone na osi charakterystycznej dla owoców i zatrzymane w stadium owocu niedojrzałego, lekko cierpkiego, szorstkiego na języku w tej swojej cierpkości.

W drugim etapie rozwoju kompozycji, w tej chłodnej ciemności pojawia się dym.
Ktoś próbuje otulić zmarznięte róże dymem kadzideł i może modlitwą.

Piękny, prosty, pozbawiony efekciarskich dodatków i zaburzających harmonię olfaktorycznych arabesek zapach transcendentnego kadzidła otula te cierpkie, przemarznięte róże i… i już. Trwa ta niezwykła harmonia na skórze przez wiele godzin gasnąc powoli i odchodząc w niebyt cicho i spokojnie.

Udało się Sophie Labbé skomponować coś wyjątkowego.
I to jest trochę tak, że wygodnie nam w perfumach, które mieszczą się w kanonie zapachów już oswojonych, ale ekscytują nas raczej te, które się nie mieszczą.


Data premiery: 2017
Kompozytorka: Sophie Labbé
Projekcja: bardzo dobra
Trwałość: Też bardzo dobra, choć to ciągle Floraiku, czyli bardziej 8 godzin, niż 18

Nuty zapachowe:
Primofiore (esencja cytrynowa), mięta pieprzowa, gałka muszkatołowa, róża turecka, kadzidło, paczula, piżmo

*Haiku stanowiące inspirację dla zapachowych kompozycji prezentuję Wam w tłumaczeniach ze strony Perfumerii Quality. Tłumaczenia są bardzo swobodne pod względem formy – konwencjonalne haiku powinno składać się z części znaczeniowych kolejno po 5,7 i znów 5 sylab, ale angielskie wersje ze strony Floraiku też nie pasują do tego schematu.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Co robi Sabbath, kiedy nie pisze?

W prywatnej rozmowie na Facebooku jeden z zaprzyjaźnionych Czytelników (Lucado – pozdrawiam) wypomniał mi ostatnio „wakacje na blogu”. No dobrze, uczciwie pisząc – nie wypomniał

Czytaj więcej »

Comme des Garcons Ganja

Wiecie, kiedy ostatnio recenzowałam perfumy Comme des Garcons?

Na początku 2018 roku!
Ponad sześć lat bez recenzji tej niesamowitej marki na blogu o perfumach niszowych to jest skandal. Totalne zaniedbanie. Degrengolada. To jakby sześć lat nie słuchać Beethovena. Jakże nazywać się kulturową buntowniczką, jeśli nie sięga się do klasyki kulturowego buntu?

Dziś sięgam.
Po Ganję.

Czytaj więcej »