Zasada jest taka: co pewien czas na bloga musi wtoczyć się figa.
Tak już jest i basta.
Ao indygo
figowe kadzidło
szafiry zmieniają kolor na zielony*
AO nie pachną jak perfumy. Pachną jak figowy gaj, jak figowe kadzidło. Dokładnie tak, jak zapowiada powiązane z kompozycją haiku.
Figa jest tu świeża i lekko cierpka, ale szybko wygrzewa się i dojrzewa na skórze.
Akcent cytrusowy – niejednoznaczny, zbudowany bardziej na goryczce galbanum, niż na matowej słodyczy mandarynki – dodaje kompozycji wigoru i charakteru.
Akord kwiatowy skrył się za bardziej prominentnymi nutami, ma jednak wpływ na odbiór zapachu. Kremowy jaśmin gra gdzieś w sekcji figowego mleczka, zaokrąglając i uszlachetniając kompozycję. Fiołek jest zielony i ewidentnie jeszcze nie rozkwitł. Pięknie koresponduje z zielonością wetiweru, który w AO brzmi zaiste szafirowo, bez ziemistych podtonów.
Balsamiczna, utkana na mirze i tolu baza brzmi ciepło i łagodnie. Trochę jak kadzidełko tlące się w pokoju obok. I ta baza stanowi problem.
Piszę to z żalem, bo figowe otwarcie i wetiwerowe, zielone serduszko zapachu są naprawdę fajne. Ale gasną po 3, czasem 4 godzinach – a kiedy zgasną, zostajemy z generyczną bazą bez wyrazu. I to jest moje największe zastrzeżenie do tych perfum.
Z kolei zastrzeżeniem podnoszonym przez recenzentów AO jest wtórność. To, że zapach wędruje od zieloności Philosykosa, przez kremowość Premier Figuier Extreme w stronę ogrodowych klimatów Ninfeo Mio czy Caligny. Zgadzam się, wędruje. Ale czy jest to wada?
Sztuka nie istnieje w próżni. Kolejne dzieła mają prawo korzystać z tej samej palety środków wyrazu. Mają prawo powtarzać motywy i dokonywać retellingu znanych opowieści.
AO to perfumy urokliwe. Dokładnie w ten sposób, do jakiego aspiruje Floraiku jako marka. Są proste i przyjemne. Brzmią naturalnie i noszą się komfortowo. I zarazem elegancko. Jak odzież z naturalnych tkanin.
Bo Floraiku to ten szczególny rodzaj nieostentacyjnego luksusu, który prawdopodobnie docenią ludzie, unikający wielkich logo luksusowych marek i wybierają len zamiast kryształów Swarovskiego.
AO opowiadają swoją historię adekwatnie i ładnie. Jest w nich figa – umiarkowanie słodka i nieumiarkowanie świeża. Jest zieloność pełna życia. Jest ślad kadzidełka… choć może to autosugestia. Kremowe muśnięcie białych płatków i balsamiczna miękkość akordu żywicznego.
Efektownie skontrastowane i jednocześnie doskonale splecione.
Problemem jest czas, który nie jest dla tych perfum łaskawy. Gasną zbyt szybko i… do mnie nie przemawiają w bazie.
Szafirów nie odnajduję. Ani szafirowych, ani zielonych.
Ale nie szkodzi. Wolę perfumy, niż klejnoty.
Data premiery: 2017
Kompozytorka: Aliénor Massenet
Projekcja: przez pierwsze 3 godziny bardzo zacna
Trwałość: niespecjalna
Nuty zapachowe:
mandarynka, figa, różowy pieprz, jaśmin (absolut), fiołek, bób tonka (absolut), mirra, wetiwer z Haiti
*Haiku stanowiące inspirację dla zapachowych kompozycji prezentuję Wam w tłumaczeniach ze strony Perfumerii Quality. Tłumaczenia są bardzo swobodne pod względem formy – konwencjonalne haiku powinno składać się z części znaczeniowych kolejno po 5,7 i znów 5 sylab, ale angielskie wersje ze strony Floraiku też nie pasują do tego schematu