Dolce Riso – słodki ryż kojarzy mi się na sto sposobów i zawsze pozytywnie. Przede wszystkim słodziutka papka ze śmietanką i wanilią robiona przez babcię. Ryż z jabłkami i cynamonem robiony przez mamę. Urocze pakuneczki z liści pełne słodkiego, lepkiego ryżu podawane przez Tajów. Cudownie aromatyczne ryżowe ciasteczka z osmantusem w Chinach. W Chinach w ogóle wszystko jest osmantusem i, totalnie zauroczona tym zapachem, przywiozłam do domu skrzyneczki kwiatków, które sypię do herbaty oraz kilka flakonów osmantusowych perfum żeby rozdać je na blogu przy okazji wrzucania relacji z podróży, ale ostatecznie relacji nie było, 12 tysięcy zdjęć nadal leży na dysku nieobrobione, a perfumy rozdałam przyjaciołom. Tak się kończą moje plany robienia relacji z podróży. W sumie obrobiłam tylko Barcelonę, bo było to ledwie parę dni i zdjęć było malutko.
Najpiękniej pachną bambusowe łodygi z kralanem – słodkim ryżem z młodym kokosem albo innymi dodatkami kupowane na przydrożnych straganikach w Kambodży. Zapach ryżu połączony z zapachem podgrzewanych na wolnym ogniu bambusowych łodyg to jest cudo. Dymne, łagodne cudo.
Zapewne już się domyśliliście, że jeśli coś nazywa się Dolce Riso, to wywołuje u mnie entuzjazm. Rzecz w tym, że tym razem po aplikacji… trochę mi ten entuzjazm ostygł.

Dolce Riso zaczyna się kwaśno. I to chyba nie jest mój docelowy smak w tym daniu.
Kolejną nutą, która nie do końca mi gra w tej kompozycji jest piżmo. Ładne, czyściutkie, łagodnie mydełkowe, ale… co robi piżmak w moim talerzu?!
Poza tym jest dobrze: smacznie i miło.
Jest wanilia – ładnie kwiatowa. Są nutki kremowe, mleczne – bardzo pożądane w ryżu. Nutki zbożowe ładnie korespondują z treścią utworu, bo przecież ryż to także zboże i taka budyniowa, mączna nutka jest tu bardzo dobrym pomysłem. Jabłka nie czuję, ale nie przeszkadza mi to zupełnie. I kiedy już… już chwytam łyżkę… pojawiają się nutki antysłodkie.
Nie wiem, czy to wina pieprzu, ale po chwilach kilku zapach przechyla się w kierunku potrawy niedeserowej, słonej, takiej… no konkretnej. Śmietankowe akcenty stają się serowe, wraca piżmak i tapla mi się w tym mało słodkim ryżu.

Mam świadomość tego, że zasugerowałam się smakiem deseru, który ja lubię i ja jadam. I pewnie perfumy o poziomie słodkości pożądanym w „ryżu na słodko” przerosłyby mnie właśnie słodyczą, ale w Dolce Riso brakuje mi dosłowności – obrazu malowanego zapachem, kompatybilności tytułu z treścią utworu.
Z drugiej strony – to właśnie sprawia, że Dolce Riso są perfumeryjne i dość uniwersalne. W ułożonym na skórze zapachu wychodzi kwiatowa wanilia, subtelnie karmelowa tonka, łagodna zmysłowość akordu bazowego. Rzecz w tym, że w XXI wieku przyjemne i uniwersalne perfumy to chyba trochę za mało. Kształtuje nas cywilizacja indywidualizmu: bądź sobą, wyraź siebie, wyróżnij się lub zgiń. I nawet jeśli ten indywidualizm jest często fasadowy i sprowadza się do podążania za reklamowymi hasłami i kupowania wciąż nowych gadgetów – daliśmy się uwieść wizji śniegowych płatków i nikt z nas nie chce już być tylko przyjemny i uniwersalny.
Chyba.
Data premiery: 2008
Kompozytor: Maurizio Cerizza
Projekcja: łagodna
Trwałość: kilka godzin plus subtelna, piżmowa baza – bliskoskórna i tak naturalna, że trudno ją uznać za „perfumy” pełną gębą
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: limetka, jabłko Granny Smith, arcydzięgiel
Nuty serca: ryż, pszenica, czarny pieprz
Nuty bazy: wanilia, piżmo, bób tonka
Zastrzeżenie do wszystkich recenzji marki Cale Fragranze d’Autore: recenzuję z próbek bez atomizerów. To wpływa na odbiór zapachu, szczególnie w fazie otwarcia.