Still Life Olfactive Studio


Bez suspensu. Porównajcie nuty:

1. Yuzu, elemi, różowy pieprz, czarny pieprz, pieprz seczuański, anyż gwiaździsty, galbanum, ciemny rum, cedr, ambroxan
2. Czerwony pieprz, imbir, limetka, absolut rumu, czarny pieprz, kadzidło, anyż gwiaździsty, jałowiec, cedr, gwajak

Widzicie podobieństwo? Punkty styczne? Krytyczne nuty tworzące zapach i dające mu charakter?
W obu zapachach pozbawione słodyczy cytrusy w otwarciu, w obu sporo różnorakiego pieprzu, w obu szalenie charakterystyczny anyż i równie niezwykły w tym zestawieniu rum, w obu chłodna żywica (kadzidło albo elemi) i wreszcie zmiękczona ciepłym dodatkiem (który nie jest sandałowcem) cedrowa baza. Baza akurat najmniej jest charakterystyczna.



Still loving you(zu)


Testowane na skórze Still Life robi przyjemne wrażenie. Świeża, żywa nuta cytrusowa ślicznie uzupełniona została jasnym aromatem elemi i zielonym galbanum. Subtelnej, niedosłownej pikanterii dodaje kompozycji zestawiony z musującym imbirem pieprz.
Całość jest rześka, przyjemnie stymulująca. Zapach jest lekki, lecz nie transparentny i nie banalny.


Ta rześkość trwa na skórze dłużej, niż na to wskazują nuty.
Po pół godzinie, kiedy zapach ocieli się nieco i wyzłoci orientujemy się, że to ten właśnie jasny akord stanowi najważniejszy etap kompozycji.


Kiedy pojawiają się pierwsze akcenty drzewne zaczynam odczuwać niepokój. Skąd ja to znam?
Tym razem nie było tak łatwo, jak w przypadku Autoportrait czy Chambre Noire. Zapach, którego poszukiwałam w pamięci testowałam dawno temu, raz czy dwa razy i nigdy do niego nie wracałam. Dopiero lektura recenzji na Fragrantice stała się impulsem dla oświecenia.

Recenzenci nazywają Still Life kopią Terre i Voyage d'Hermes, porównują do Cristalle i Molecule 03 (choć moim zdaniem bliżej mu do Escentric 01), spekulują,  że zapach brzmi, jak zrobiony przez Ellenę... Ogólnie każdy prawie recenzent szuka w pamięci porównań. Jednak dopiero prot72 (czy ja się mylę, czy ten Pan tu bywa?) wybawił mnie z kłopotu i podpowiedział, czego szukam.


Navegar! Navegar l'Artisan Parfumeur!
Ostrzejszy, mniej finezyjny, grubiej ciosany,  z silniejszą projekcją, ale za to gorszą trwałością.

Ta intensywność i "grubsze" pęki nut nie są wcale nieprzyjemne. Zapach wąchany z bliska zdaje się zbyt ostry, jednak wystarczy odsunąć nieco nos od skóry, by nutki splotły się we wcale przyjemne, lekkie pachnidło.

Dzięki zastąpieniu limetki owocem yuzu jest Still Life jest bardziej męski od Navegara. Jest też mniej zielony w otwarciu, lecz wyraźniej cytrusowy w sercu. Ale podobieństwo jest niezaprzeczalne. Im bliżej bazy, tym większe.


I co ja mam napisać?

To nie jest idealna kopia. Ale "inspiracje" nie mogą być przypadkowe. Przynajmniej ja w ich przypadkowość nie wierzę. Nie w momencie, kiedy poprzednie zapachy także zdają się "inspirowane".

W recenzji Navegara pisałam, że zapach jest lekki nieomal do końca. Że zanim stanie się drzewny, zanim dominować zaczną nuty bazy - z całego Navegara niewiele już zostaje. I tu jest tak samo. Pisałam też, że zapach, choć dobrze poskładany, ulubieńcem moim nie będzie. I tu mogę to napisać po raz drugi. I trzeci.

Ten trzeci raz to dlatego, że nie jestem inżynierem i nie mam na nazwisko Mamoń.



Data powstania: 2011
Twórca zapachu: Dora Arnaud
Autor zdjęcia: Frederic Lebain

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: yuzu, elemi, różowy pieprz, czarny pieprz, pieprz seczuański
Nuty serca: anyż gwiaździsty, galbanum
Nuta bazy: ciemny rum, cedr, ambroxan (zwany tu ambroxem)


Źródła ilustracji:

Komentarze

  1. Haha :) Mamoń...
    Bardzo miło się czytało reckę choć przy braku jakiejś szczególnej sympatii dla Navegar trudno mi pożądać Still Life.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uprzedzałam, ze tego Mamonia mam na tapecie właśnie. :) Potem szukałam zdjęć. To zawsze zajmuje mnóstwo czasu. A tu dodatkowo zupełnie nie widziałam, co wrzucić. :/

      Usuń
  2. Chyba skuszę się na próbkę pierwszego. Kocham cytrusowe zapachy, może pokocham i ten?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są tu:
      http://www.perfumeriaquality.pl/index.php?id=3&product=olfactive-studio-still-life-edp-100ml
      Zważ tylko, że yuzu pachnie ostro.

      Z zapachów cytrusowych mnie urzekł Orange Sanguine Atelier Cologne. Jeśli lubisz cytrusy słodkie, zobacz Mandarine Tout Simplement od l'Artisana, albo taniej Mandarine Basilic z serii Aqua Allegoria Guerlain.

      Radzę nieobiektywnie, ale mnie mandarynki w perfumach szalenie się podobają. ;)

      Usuń
    2. Tak, zawsze stąd zamawiam próbki. Wezmę pod uwagę twoje polecane :]

      Lubię też róże z cytrusami.
      Mam nawet próbkę nawet typowej róży ale jest tak nie trwała, że żal mi pieniędzy by skusić się na drogi pełny wymiar :(

      Usuń
    3. Ech... Powinnam Ci polecić To Dream Sonoma Scent studio. Nie mogę odżałować, ze nie udało się sprowadzić Sonomy do Polski...

      Usuń
  3. Nie nam żadnego z tych zapachów, ale już sama nuta rumowa działa mi na wyobraźnię. Mam słabość do rumowych nut zapachowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem daj swojej wyobraźni dzień wolny. Tego rumu tam nie czuć. Niestety.

      Usuń
    2. Ano szkoda. Ale właśnie mi Czytelniczka napisała, że pojawił się zapach na lato z nutami jałowca i Brandy. Już się ślinię.!

      Usuń
  4. Może ten zapach był zrobiony na licencji tych drugich perfum? Tak jak kolega w szkole dający odpisać zadanie domowe z matematyki (Przynajmniej tak Romek tłumaczył to zagadnienie Tytusowi ;) ). W zasadzie ciężko być oryginalnym (zwłaszcza dziś) a na podobny pomysł niezależnie mogą wpaść dwie te same osoby. Kto wynalazł radio? No właśnie... Chociaż znając życie powinni to ustalić prawnicy obu firm...

    Ukłony

    Zielony Drań (TM)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Na licencji", jasne. :D
      Tak samo na licencji można pisać klasówki albo opublikować cudzą prace doktorską jako własną. Na licencji. Pf! Bardzo twórcza interpretacja. :)

      Usuń
  5. dziękuję Sabbath za komentarz :*
    macie rację z Hexx, zresztą troszkę źle się wyraziłam :)
    bo niektóre zapachy uznawane za niszowe mi podeszły i to bardzo :)
    one (chyba) po prostu są trudniejsze w odbiorze wg mnie... i czasami zbyt ekstremalne (ale nie wszystkie) :) a ja lubię prostotę :)) i wolę od razu celować w mainstream ;)

    ale ostatnio nawet spodobały mi się zapachy Kiliana,
    czy już od dłuższego czasu Comptoir Sud Pacifique, które chyba też pod niszę podchodzą :)

    ehh i drugi raz 'obserwuję' Twojego bloga, nie wiem co się działo z blogspotem ostatnio, ale część blogów mi zniknęła z listy, na szczęście tak czy inaczej miałam w ulubionych :)

    pozdrawiam
    Alieneczka

    OdpowiedzUsuń
  6. Niezmiernie mi miło, że odwiedziłaś mojego bloga :) Twojego podczytywałam jeszcze jako anonim nie zarejestrowany na bloggerze ponad 1,5 roku temu. No i dzięki rozbiórkom organizowanym przez Ciebie na wizażu poznałam (i pokochałam od pierwszego niucha) Romę Arso i nie mniej piękny Montale Dark Aoud.
    A co do koników, to polubiłam je za sprawą mojej córci :)
    Ale najbardziej lubimy Fineasza i Ferba a także Ruby Gloom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, dzieci wszystko zmieniają. :)
      A bloga będę odwiedzała od teraz. :)

      Usuń
    2. Zapraszam :)
      A tak zmieniając temat, jak sprawuje się robot sprzątający?
      Nasz - kupiony pod koniec zeszłego roku - był już 2 razy w naprawie :(
      Chyba nie radzi sobie z kocią sierścią.

      Usuń
    3. Nie mam robota sprzątającego. Chciałabym mieć. :)

      Jakiego robota macie?

      Usuń
  7. Tylko taka zdolniacha jak Ty wie, którą szpilkę wyjąć i w jakie miejsce wbić. Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za gratulacje, ale chyba nie do końca zrozumiałam komentarz. Szpilkę w sensie odnalezienia zapachu?

      Usuń
    2. Tak tak :)

      Usuń
    3. Uff. :) Bo nie chciałam, żeby recenzja zabrzmiała złośliwie. Nie złości mnie to. Raczej smuci.

      Usuń
  8. No błagam, trzy zapachy i trzy skojarzenia? Nie wierzę w takie przypadki. Dla mnie to trąci ordynarnym naśladownictwem. Navegara mam jakąś odlewkę i w kategorii niszowego świeżaka nawet go trochę lubię. Ale on już istnieje. Autoportrait nawet dziś ponosiłam przez pół dnia. Ładny jest, ale to przecież Balmain.
    Gratuluję odgadnięcia Navegara, bo Balmain i Feminite są na tyle charakterystyczne, że chyba było z nimi łatwiej?
    Wybacz Sab, jestem zażenowana. Rozumiem, że w serii można popełnić jakieś podobieństwo, ale na litość, składników zapachowych jest kilka tysięcy. Co daje nieskończoną liczbę kombinacji zapachowych. Wrrrrrr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, ze założycielka marki po prostu za bardzoi się stara trafić w gusta swoich czytelników. Bo przecież na blogu ludzie pisali, jakich perfum chcialiby, jakie zestawienia ich kuszą, czego chcialiby używać. o i wyszły z tego zapachy, które już były. Albo podobne. To chyba naturalny mechanizm psychologiczny (u czytelników biorących udział w projekcie). Myślę, że Verleure jednak wpływała na swoich kompozytorów. Właśnie popychając ich w kierunku wyników tych konsultacji z czytelnikami. Dopuszczam możliwość, że po prostu nie wiedziała, że sprzyja tworzeniu zapachów wtórnych. No nie wiem, jak inaczej to tłumaczyć. Przecież nie chodziło chyba o to, ze skoro Navegara wycofano, to starali się wskoczyć w miejsce na rynku, które po nim zostało...

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty